-->

niedziela, 19 sierpnia 2018

#10 "Cień" Felicja

 
Cień
Felicja


            Mój syn długo nie mógł zasnąć. Ma tylko trzy lata i bardzo boi się burzy. Kiedy niebo przecinają błyskawice, a ziemią wstrząsają uderzenia pioruna, mały Chang zawsze przychodzi do mnie, wierząc że jako jego ojciec uchronię go przed nieszczęściem. Burzowe noce spędzam więc w jego pokoju, tuląc go do siebie i opowiadając mu różne historie. Słucha mnie z zainteresowaniem, a potem zasypia spokojnie.
            Chang tak bardzo przypomina mi swoją matkę. Jest do niej uderzająco podobny, tak  samo mądry i spokojny. Tak samo pomocny i pracowity. W przeciwieństwie do niej nosi w sobie więcej radości. Uśmiech prawie nie schodzi mu z twarzy. Jest też bardzo troskliwy,  nie ma w nim cienia egoizmu. Mój synek jest wspaniały, w najpiękniejszych snach nie wyobrażałem sobie, że moje dziecko będzie tak dobrym i kochanym człowiekiem. Chang jest naszym promyczkiem słońca w pochmurny dzień. Tylko że panicznie boi się burzy.
            Czasem żałuję, że nie mogę go uchronić przed tym strachem. Chciałbym mu powiedzieć, że wyrośnie z tego, ale nie mam sumienia, by go tak perfidnie okłamać. Z wiekiem człowiek przestaje bać się sennych mar i innych rzeczy, których już nie pamiętam, a zaczyna bać się rzeczywistości. Obawiam się wielu rzeczy, na przykład czy starczy nam zapasów, by przetrwać zimę. Czasy są niespokojne, cesarz prowadzi wojnę z Japonią. Armii ciągle potrzeba więcej żywności, ludzi i broni, a naszym obowiązkiem jest im to zapewniać. Oddaliśmy im już połowę zapasów ryżu, a żniwa były w tym roku wyjątkowo nędzne. Łatwiej mi uwierzyć w to, że pomrzemy z głodu, niż że uda nam się przeżyć. Ale to było tylko jedno z moich zmartwień.
            Kiedy mój syn zamknął oczy, a jego oddech zwolnił i uspokoił się, pocałowałem go w czoło, w duchu życząc mu spokojnych snów. Potem poszedłem do żony. Stroiła swoje erhu przy świetle małej świecy.
            Na mój widok odłożyła instrument i uśmiechnęła się smutno.
- Zasnął? - zapytała.
- Tak, chociaż było trudno. - odpowiedziałem. - Teraz w końcu mamy czas dla siebie. Musimy porozmawiać. To ważne, kochana.
            Spojrzała na mnie wyczekująco, a ja uśmiechnąłem się w odpowiedzi, by rozładować presję, którą w tamtej chwili odczuwałem.
- Coś tak przeczuwałam. Lao, co się z tobą dzieje? Od kilku dni chodzisz taki zasmucony. Martwię się o ciebie.
            Trudno było mi o tym mówić, zwłaszcza jej. Nie chciałem jej ranić. Nie chciałem by przeze mnie cierpiała. Słowa, które chciałem wypowiedzieć stanęły mi w gardle. Pragnąłem cofnąć czas, zapomnieć i znowu spokojnie żyć sobie z moją Annei. Pragnąłem obsypać ją pocałunkami i sprawić, by na jej twarzy wreszcie zagościła radość.

Ja nie wiem sam co się ze mną dziś stało
I nie wiem też, dobrze to, czy też źle
Lecz pieszczot twych dzisiaj ciągle mi mało
W uścisku spalić się chcę

- Zostałem wezwany do wojska. - powiedziałem w końcu. - Za tydzień mam stawić się w stolicy.
            Słowa, które wypowiedziałem, zabrzmiały o wiele słabiej niżbym tego sobie życzył. Nie musiałem mówić już nic więcej, Annei rozumiała. Byłem tylko zwykłym chłopem, znającym się jedynie na uprawie ryżu. Nie nadawałem się do walki, bałem się bitewnego zamieszania i widoku trupów. To nie była moja wojna, a jednak kładła się cieniem na naszym życiu. O wiele bardziej byłem potrzebny własnej rodzinie.
            Żona podeszła do mnie i objęła tak, jakby wbrew wszelkim przeciwnościom chciała zatrzymać mnie przy sobie. Z jej oczu popłynęły gorące, słone łzy.
- Oddaliśmy armii już wystarczająco wiele. Ale nie mogę cię stracić. Nie pozwolę, by odebrano mi również ciebie.
            Przytuliłem ją mocniej. Naprawdę nie wiedziałem, co mam jej powiedzieć, jak ją pocieszyć. Oboje byliśmy tak samo przestraszeni i bezsilni. Oboje wiedzieliśmy, że opór na nic się nie zda. Ten, kto sprzeciwiał się woli cesarza, w najlepszym wypadku tracił głowę.
- Zrobię wszystko, żeby do ciebie wrócić.
            Otarłem łzy spływające po jej policzku, a ona zaczęła rozpinać guziki mojej bluzki. Tej nocy nasze ciała poruszały się w rytm naszych przyśpieszonych oddechów i westchnień. Przez cały czas scałowywałem jej łzy. Przez całą noc czułem, że jej bliskość jednocześnie mnie rani, wręcz pali, a potem koi zadane mi rany.

Nie całuj mnie, twe usta dziwnie palą
bo zniknie cień zwodniczych śnień
wyśnione zamki się zawalą
i przyjdzie znów upiorny szary dzień

            Myśl o niej dodawała mi sił w walce. Nie traciłem wiary, że znowu zobaczę Annei i naszego syna.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template by Elmo