-->

niedziela, 19 sierpnia 2018

#11 Oceny "Pieśń ujdzie cało" Jasminum



Oceny opowiadania Pieśń ujdzie cało Jasminum
Suma punktów 226

Black opium
– interpretacja piosenki w opowiadaniu (1/5)
Trudno tu mówić o interpretacji piosenki, bo tekst jest o niej — opisujesz jej recepcję, więc praca jest nie na temat.
– ogólny styl (3/5)
Podobają mi się Twoje dialogi, choć są napisane zbyt współczesnym językiem, przez co wyglądają trochę pretensjonalnie.
Początek wygląda jak typowe sprawozdanie/streszczenie.
– pomysłowość (9/10)
Przy pomyśle raczej nie mam nic do zarzucenia: bardzo podoba mi się opowieść dziadka głównego bohatera. Nie ukrywam jednak, że dziwi mnie trochę dobór piosenki.
Pochwalę jeszcze ładnie użyty cytat Mickiewicza.
– logika i spójność (10/10)
Nie widzę błędów logicznych.
– bohaterowie (8/10)
Wspominałam już, że dialogi są napisane trochę zbyt współczesnym językiem: generalnie pradziadek głównego bohatera jest trochę zbyt nowoczesny, no i jest trochę mało informacji o Amelii.
– strona techniczna (6/10)
Są błędy interpunkcyjne i w zapisie dialogu, ponadto nie oddzielasz myślników spacjami.
Do zapisu dialogów używa się pauz lub półpauz, nigdy dywizów.
Łącznie: 37/50 punktów


Condawiramurs
– interpretacja piosenki w opowiadaniu (4/5)
Wykorzystanie piosenki w opowiadani było dobre. Nie można nazwać go odkrywczym czy wyjątkowo oryginalnym, ale nie zmienia to faktu, że autorka dobrze wykorzystała utwór. Podobało mi się to, że taka prosta, radosna piosenka stała się symbolem tak ważnych chwil w życiu dziadka Marka i samego chłopaka. Niby banalny utwór – jak to mówi w tekście sam starzec – a tak dla nich ważny. Ważny, by przeżyć, ważny, by kochać, a dotyczy to różnych rodzajów miłości czy więzi międzyludzkich. Więzi między kobietą a mężczyzną, między braćmi, między dziadkiem a wnukiem, między skazańcami pragnącymi choć na chwilę osłodzić sobie życie, przywołać to, co mieli przed wojną. Ładny, wzbudzający emocje tekst. 
– ogólny styl (3,5/5)
Opowiadanie składa się prawie w całości z dialogów – szkoda, ponieważ naprawdę chciałoby się otrzymać choćby zarys tła. Same rozmowy przedstawione są dobrze. Mam wrażenie, że autorka musiała sama się wczuć, bo początkowo wypowiedzi wnuka i dziadka niewiele się różnią, dopiero później widać sporą różnicę między sposobem mówienia dwójki ludzi, których dzieli ponad osiemdziesiąt lat. I dobrze, bo w ten sposób opowiadanie znacznie zyskuje na realizmie, lepiej się je czyta. Ponadto sam sposób opowiedzenia historii powiązanych z piosenką Kiepury przypadł mi do gustu. Wzrusza na wiele różnych sposobów, a ponadto z łatwością można uwierzyć, dlaczego Marek słucha dziadka z taką uwagą i zainteresowaniem. Starzec ma prawdziwy dar do opowiadania. 
Jednocześnie jest w tekście trochę niedociągnięć. O braku opisów już pisałam; niestety wypowiedzi również pozbawione są komentarzy, a szkoda, bo opisując sposób wypowiadania się osób czy ich zachowanie, także się je kreuje. Ponadto denerwowało mnie nazywanie bohaterów cały czas w ten sam sposób (ogólnie powtórzeń trochę się w tekście pojawiło). 
Podobnie dziwiło mnie określanie piętnastolatków „chłopcem” i „dziewczynką”, no i niestety ostatnia scena wyszła trochę sztucznie, bo nie wydaje mi się, że jakikolwiek obecny nastolatek, nawet Marek po opowieści pradziadka, wyznawałby uczucie w taki sposób dziewczynie z klasy. Przez to, w przeciwieństwie do opowieści starca, bardziej mnie rozśmieszyła, niż wzruszyła. Dość kiczowate było też to określenie „wyszeptał wzruszony chłopiec, a wielka łza spłynęła mu po policzku i spadła na stół obok filiżanki z kawą”. Ponadto autorka wykorzystywała dość niepotrzebnie pewne dopowiedzenia – np. nie trzeba było tłumaczyć dziadkowi, że Amelia jest „tą dziewczyna z klasy z gimnazjum” – starzec wie, do jakiej szkoły chodzi Marek, a autorka i tak napisała potem w opisie (jakiś się w końcu pojawił), że chłopak uczęszcza do trzeciej klasy gimnazjum.  
Jako przykład powtórzenia wklejam ten fragment (również po to, żeby zaznaczyć, że stwierdzenie w drugim zdaniu jest znaczną przesadą) - „Wyglądała zjawiskowo ciągle mam w oczach ten obraz. Nigdy już później nie wyglądała tak cudownie jak tego wieczoru”. 
– pomysłowość (7/10)
Przedwojenna piosenka i ogólnie tematyka konkursu została wykorzystana w raczej bezpośredni sposób, co samo w sobie wyjątkowo pomysłowe nie jest, ale z pewnością nie ma w tym nic złego. Lubię opowieści wielopokoleniowe, historie starszych ludzi udowadniające, że pewne sprawy są uniwersalne, niezależne od czasu, miejsca, sytuacji. Wielki plus należy się autorce za research, szczegółowość opowiadanych przez starca historii, nawiązania nie tylko do historii, ale i sportu czy muzyki. Mimo że zakończenie pozostawia trochę do życzenia pod względem technicznym, o czym pisałam powyżej, jako pomysł z pewnością jest dobre, stanowi idealne podkreślenie tego, co autorka starała się przedstawić przez całe opowiadanie. Aż się miło zrobiło na myśl, że Amelia i Marek będą mieli taką, a nie inna piosenkę jako symbol relacji między nimi. 
– logika i spójność (7/10)
W pewnych momentach w opowieściach dziadka pojawiają się fragmenty niespójne. W większości przypadków jednak uważam to za plus, a nie minus. Po pierwsze, prawnuk niejednokrotnie przerywał mężczyźnie, a po drugie sam dziadzio – co jest typowe dla ludzi starszych, a więc nadaje tekstowi realizmu – gubił wątek, wtrącał różne anegdotki itd. Czasem jednak pojawiały się niepotrzebne dopowiedzenia albo, odwrotnie, przeskoki – głownie dlatego, że do wypowiedzi zazwyczaj autorka nie dołączała opisów tłumaczących, co dany bohater robi, a nie tylko mówi. 
Logika w tekście generalnie jest, choć wciąż interesuje mnie, dlaczego autorka, najwyraźniej celowo, zrobiła z piętnastolatków dzieci, zdrabniając ich imiona, przez co wyznanie miłości bardziej śmieszy, niż wzbudza jakieś inne emocje. 
– bohaterowie (7/10)
Dziadek to naprawdę dobrze zarysowana postać. Ma świetną relację z prawnukiem, widać, że ci dwoje są bardzo sobie bliscy, a Marek musi mu się często zwierzać. Podobało mi się np. wyrażenie dotyczące „rapsów”. Później okazało się, że starzec potrafi pięknie opowiadać, a jego historię czytało się z dużym zainteresowaniem. To bardzo mądry człowiek, który wiele przeżył, a jednocześnie taki w stu procentach normalny i na którego można zawsze liczyć. 
Sam Marek właściwie też wypada dobrze, bo z jednej strony wygląda na nastolatka, próbującego pozostawać niezależnym i „macho” (przecież nie mógłby lubić jakichś starych szlagierów!), a jednocześnie wciąż będącym wciąż dzieckiem. Tylko że pod koniec to aż za bardzo. Tak jak jego zmieszanie jest absolutnie zrozumiałe, tak nie do końca odpowiada mi sposób, w jaki koniec końców wyznał Amelii uczucie. A o Amelii niestety za dużo powiedzieć nie można, choć pewnie to uczucie odwzajemnia. 
Szkoda, że nie mieliśmy okazji poczytać o bohaterach również w opisach.  
– strona techniczna (4,5/10)
Błędów interpunkcyjnych jest sporo. Zdania kończące akapity często nie są zakończone kropkami, pytań nie kończą znaki zapytania, liczby zapisywane są słownie (np. „Miałeś wtedy 10 lat”), przecinków brakuje zarówno w zdaniach złożonych, jak i np. przed czy po wołaczu). Zapis dialogów pozostawia sporo do życzenia, ponieważ prawie nie zawiera opisów, a jeśli już, akapity są źle stawiane, natomiast zamiast myślników wszechobecne są dywizy. Z ortografią jest OK. 
Łącznie: 33/50 punktów 


Katja
— interpretacja piosenki w opowiadaniu (4/5)
Podobało mi się wykorzystanie utworu jako motywu spajającego opowiadanie w zgrabną całość.
— ogólny styl (2/5)
Męczyła mnie ilość dialogów. Pomiędzy poszczególnymi wypowiedziami bohaterów brakowało szerszych opisów.
— pomysłowość (6/10)
Fajnie przeczytać coś odmiennego od innych opowiadań o miłości! Szczerze mówiąc, sądziłam, że to na tym się skupisz, ale tu mnie mile zaskoczyłaś.
— logika i spójność (5,5/10)
Zastanowiło mnie trochę to, że cała rodzina znalazła się w jednym kawałku na Syberii, że nikogo nie rozdzielono, nikt w trakcie podróży nie umarł z zimna, z głodu (nie, gotowanie obiadków w pociągu mnie nie przekonuje — przecież pod ręką nie ma żadnych składników, żadnych talerzy, niczego).
— bohaterowie (5/10)
Z miejsca polubiłam dziadka Marka oraz jego opowieść, ale irytowała mnie nieco infantylność wnuka — nie wiem, czy to był zabieg celowy, czy zupełnie nieświadomy.
— strona techniczna (6/10)
W zapisie dialogów nie stosujemy dywizów.
Ponadto na końcu paru zdań zgubiłaś kropki, zabrakło też wielu przecinków.
Łącznie: 28,5/50 punktów


Kvist
– interpretacja piosenki w opowiadaniu (3/5)
O ile sam pomysł, że jakaś piosenka może mieć duże znaczenie w historii jakiejś rodziny jest jak najbardziej trafiony, tak nieco zastanawia mnie, czy na pewno przebój Kiepury byłby śpiewany w drodze na Syberię. Chociaż, w sumie, w celu podniesienia się na duchu… Niech będzie.
– ogólny styl (2/5)
Opowiadanie czytałoby się z o wiele większym zainteresowaniem, gdyby wydarzenia, przekazywane przez dziadka zostały opisane bezpośrednio, a nie zrelacjonowane przez mężczyznę. Gdyby jeszcze był on znakomitym mówcą, no to byłoby okej, ale niestety nie jest. Z tego powodu nawet dramatyczne sceny, jak na przykład podróż koleją na Syberię bądź ten wypadek ze ścinaną sosną, tracą sporo na swojej sile. Nie znaczy to jednak, że opowiadanie ciągnie się jak flaki z olejem, nie, wręcz przeciwnie. Z pewnością po prostu mogłoby być lepiej.
Szkoda też, że w tekście nie pojawia się w zasadzie żaden akapit. Czytanie takich ścian tekstu (bez znaczenia, czy to opis, czy wypowiedź) jest najzwyczajniej w świecie męczące.
– pomysłowość (7/10)
Jak już wspomniałam we wstępie, pomysł na to, by jakaś piosenka miała szczególne znaczenie w historii całej rodziny, nie jest zły, ale trzeba się dobrze zastanowić nad tym, jak to zrobić (oraz jaką piosenkę wybrać), żeby wszystko wyszło zgodnie z planem. Tutaj może ten element nie sprawdził się do końca, ale sama historia rodziny pradziadka oraz jego samego jest interesująca, jak zresztą pewnie historie większości ludzi, którzy brali udział w wojnie. Nie mam więc większych zastrzeżeń.
– logika i spójność (8/10)
Jak to zwykle bywa z historiami opowiadanymi przez starszych ludzi, ta jest trochę rozwleczona i zawiera sporo różnych nieistotnych szczegółów, ale to tylko pozory. Gdy się bowiem bardziej nad tym zastanowić, to tak właśnie wyglądają wspomnienia i tak się o nich opowiada. Skupia się na tym, jaką kto miał spinkę we włosach albo że obiad był przypalony, a nie na faktycznie istotnych sprawach.
– bohaterowie (7/10)
Pradziadek jest bardzo dobrym przykładem tego, że starszym osobom wystarczy jedynie jakaś luźna wzmianka odnośnie jakiegokolwiek tematu, a już zaczynają opowiadać historię swojego życia. Doceniam tę niezwykle trafną obserwację rzeczywistości. 😉
A teraz już trochę poważniej: podoba mi się to, jak dziadek interesuje się życiem wnuka i pamięta, co tamten mu opowiadał. Bardzo to ciepłe i takie prawdziwe. Widać też, jak blisko obaj są ze sobą. Udało się stworzyć naprawdę dobrą relację między tą dwójką.
– strona techniczna (4,5/10)
Jakiekolwiek liczby w dialogach zawsze zapisujemy słownie, nigdy za pomocą cyfr. Poza tym wypowiedzi zaczyna się od myślnika, nie od dywizu. W opowiadaniu szwankuje też interpunkcja. Błędów ortograficznych nie zauważyłam.
Łącznie: 31,5/50 punktów


Noelia Cotto
A.        Interpretacja piosenki w tekście (3/5)
B.        Ogólny styl (2/5)
C.        Pomysłowość (5/10)
D.        Logika i spójność (6/10)
E.        Bohaterowie (6/10)
F.         Strona techniczna (4/10)
Łącznie: 26/50 punktów
Droga autorko!
Na początku trochę o stronie technicznej opowiadania. Tekst nie jest wyjustowany i ma tylko jedno wcięcie akapitu – a to źle. Zapis dialogów jest błędny. Poczytaj sobie o nim na stronie http://www.jezykowedylematy.pl/2011/09/jak-pisac-dialogi-praktyczne-porady/. Myślę, że to fajny i przystępny poradnik.
Opowiadanie zawiera bardzo dużo zbędnych powtórzeń. Polecam słownik synonimów. Dzięki niemu wzbogacamy nasze słownictwo i tekst.  Nie masz wielu przecinków, w szczególności tych przed imiesłowami. Pamiętaj, że liczebniki w opowiadaniu zapisujemy słownie, czyli zamiast „Miałeś wtedy 10 lat”, piszemy „Miałeś wtedy dziesięć lat”.
Słownictwo typu „meczy”, „dziadunio” itp. źle mi się kojarzą. Brzmią po prostu prostacko.
Pomysł na opowiadanie był całkiem niezły, ale wykonanie mnie nie powaliło. Kreacja bohaterów też nie jest najlepsza, najbardziej podoba mi się opowieść dziadka. Zabrakło mi opisów wyglądu bohaterów. Trudno mi było ich sobie wyobrazić.
Myślę, że to dopiero początek Twojej przygody z pisaniem. Nie poddawaj się, pisz jak najwięcej. Możesz nawet skonsultować się z jakąś betą, żeby sprawdzić, czy piszesz lepiej. I pamiętaj, trening czyni mistrza!


Skoiastel

Na początku zaznaczę, że tekst oceniłam zgodnie ze standardami ocenialni Wspólnymi Siłami, którą reprezentuję. Od publikacji wymagam nie tylko poprawności godnej materiału pod wydawkę oraz estetyki tekstu, ale ważne są dla mnie przede wszystkim research, interesująca i spójna fabuła, konsekwencja jej prowadzenia, a także naturalne sylwetki psychologiczne postaci, jak również zgodność z tematem konkursu. W ocenie obowiązuje punktacja ustalona przez Sovbedlly oraz konkursowe kryteria.
Jeżeli masz gdzieś w zanadrzu dłuższy tekst, również i jemu chętnie się przyjrzę; zapraszam na moją podstronę podlinkowaną wyżej.
No to zaczynamy!

Tekst niewyjustowany, błędny zapis dialogów, brak przecinka przy imiesłowach i w zdaniach z wołaczem. Mylisz dywizy z myślnikami, czasem zapominasz nawet kropek na końcu zdań. Liczby zapisujesz za pomocą cyfr, ale zdarzają się i te zapisane słownie, więc zdecyduj się na jedną formę, przy czym polecam słowną, gdyż piszesz prozę. Mam wrażenie, że mogłabym kopiować te uwagi z poprzednich ocen i tu wkleić, bo to kolejny tekst wyjęty z grafomańskiej puli tego konkursu – jakby od jednego autora.

- Siema [przecinek] Mareczku, jestem w salonie, oglądam meczyk, zaparz dwie kawy- pokrzykiwał z salonu pradziadek Marka, dziewięćdziesięciosześcioletni pan, ale ciągle dziarski i z ogromnym poczuciem humoru. – Ekspozycja. Poczucie humoru i dziarskość wynika z wypowiedzi bohatera, nie musisz już tego dopowiadać za pomocą narracji.

(…) zapytał Marek [przecinek] jednocześnie uruchamiając ekspres do kawy. – Wypiszę tylko kilka błędów interpunkcyjnych, aby nie rozmieniać się na drobne. Nie jestem betą.

- [myślnik] Co tam [przecinek] Maruś, jakieś problemy, minę masz nietęgą[kropka +spacja]- [myślnik] dziadek [wielką literą] spojrzał na Marka wymownie.

Wyobraź sobie, ze [że] mamy razem przygotować projekt z muzyki, pani nas wybrała[spacja]- [myślnik] powiedział Marek [przecinek] sięgając po ciasteczko. – Dialog jest dwuosobowy, więc nie musisz zaznaczać, że Marek „powiedział”. Wystarczyłby sam dopisek o ciastku.

Ten gość, [przecinek zbędny] to Jan Kiepura, wspaniały głos, słyszałem go na żywo na koncercie w Lwowie w 1931 roku (…). – Tradycyjnie mówi się „we Lwowie”. Dziadek, szczególnie z takimi korzeniami, o których wspominasz później, powinien brać to pod uwagę. 

Wyglądała zjawiskowo [przecinek] ciągle mam w oczach ten obraz.

(…)twój prapradziadek słono zapłacił za tę maszynerię. – Nie pasuje mi to słowo w odniesieniu do gramofonu. PWN opisuje je jako: «wewnętrzna konstrukcja maszyny lub urządzenia; też: zespół maszyn i urządzeń działających łącznie». No nie bardzo…

– W końcu dotarliśmy do miejsca naszego przeznaczenia, w rejon Workuty, dokładnie – Komi ASSR Priłuski Rajon Wierchpieńskij Lesopunkt Izjaszor Uczastok Sidorowo. – Nie chodziło ci przypadkiem o Komi ASRR (Komijska Autonomiczna Socjalistyczna Republika Radziecka)?

Dalej jest jeszcze trochę byków interpunkcyjnych, ale historia mi się podobała. Jest dość naturalna i chociaż technicznie nieestetyczna, to jednak pozostawia po sobie wrażenie realistycznej, faktycznie opowiedzianej przez czyjegoś dziadka. Nie podobają mi się tylko strasznie sztampowe określenia „spływających po policzku jednych/pojedynczych łez”. To mocna klisza, której dałoby się uniknąć, aby scena nie wydawała się teatralna, a bardziej ludzka, naturalna. Jedna łza to strasznie aktorskie, kojarzące się banalnie określenie. Często używane przez autorów, którzy sądzą, iż wprowadzą tym klimat melancholii, zadumy, smutku, a prawda jest taka, że obcujący z dużą ilością tekstów czytelnik wyczuje tę sztuczność i przesadę. Da się te emocje wprowadzić inaczej, mniej schematycznie.
Zakończenie mocno pozytywne, jednak trochę przesadzone. Wątpię, aby Marek bez pomyślunku odważyłby się na takie wyznanie, i to jeszcze telefoniczne… Mniej naciągactwa byłoby w tym, gdyby przyszło mu na myśl, że wyrecytuje czy zaśpiewa tekst osobiście. Albo gdybyś w ogóle stworzyła następną scenę, w której się spotka z dziewczyną. Mam wrażenie, że bardzo chciałaś dotrzeć już do końca, tak trochę bez zastanowienia nad swoim bohaterem. Pamiętaj, że – owszem – to autor jest bogiem i kieruje swoimi postaciami jak Simami, ale realistyczne postaci powinny sprawiać wrażenie rozumnych i winna cechować ich naturalność, realizm. Do mnie to nie dotarło. Jakbyś przekoloryzowała. Aczkolwiek jeżeli chodzi o historię, to jestem na tak. W pewien sposób ujęła mnie przeszłość dziadka.

Dziękuję ci za udział w konkursie oraz dziękuję Sovbedlly za zorganizowanie go i zaproszenie mnie do szeregów szanownego jury. Przepraszam za brak bety – cała moja praca konkursowa zawierała łącznie ponad 150 stron przy standardowej formie czcionki i żaden betareader nie zdążył jej już przejrzeć. Mogą pojawić się literówki.

– interpretacja piosenki w opowiadaniu (5/5)
– ogólny styl (3/5)
– pomysłowość (7/10)
– logika i spójność (6/10)
– bohaterowie (7/10)
– strona techniczna (5/10)
Łącznie: 33/50 punktów


Sovbedlly
– interpretacja piosenki w opowiadaniu (5/5)
Zauroczyłaś mnie tą interpretacją piosenki mimo że wykonanie nie było może zbyt oryginalne i ukazałaś utwór w sposób prosty. Bardzo mi się podobała ta „analiza” piosenki Kiepury, która wędrowała od czasów pradziadka, aż „przybyła” do czasów współczesnych. Można stwierdzić, że zacieśnia więzy między ludźmi – Marek i Amelia zbliżyli się do siebie, a w opowiedzianej przez dziadka historii więźniowie śpiewali piosenkę, by dodać sobie otuchy, choć nieco dziwne, że akurat wybrałaś Brunetki, blondynki spośród innych wolnych
piosenek konkursowych, zważywszy na cofanie się do tragicznej przeszłości dziadka.
– ogólny styl (3/5)
Malutkie błędy nie przeszkadzały w czytaniu. Twoje opowiadanie śledziłam z zaciekawieniem od momentu, kiedy pradziadek wspomniał o tym, że jako dziecko był na koncercie Jana Kiepury. Masz dobry, gładki styl, który niestety składał się z samych dialogów. Trzy punkty, bo zabrakło mi choćby jednego opisu miejsca czy ogólnie tła fabularnego, żeby upiększyć pracę.
– pomysłowość (10/10)
Idea na opowiadanie bez dwóch zdań jest. Praca utrzymana w retrospektywnym charakterze z pewnością dodaje uroku i pewnej „magii”. Lubię cofanie się w czasie, wspominanie przeszłości. Historia opowiedziana przez staruszka została przedstawiona w emocjonujący sposób, przez co bardziej się urealnia. Do tego dochodzi powtarzająca się piosenka „Brunetki, blondynki” łącząca pokolenia i już wiem, ile mam udzielić punktów.
– logika i spójność (8/10)
Jan Kiepura wystąpił we Lwowie w 1925. r. nie w 1939 r. jak napisałaś.
Co do reszty nie mam zastrzeżeń. Spójność była zachowana w całości i nic nie zaburzało odbioru, nawet przy opowieści pradziadka. Akcja toczyła się w składnym tempie bez gaf. Może jedynie pod względem logiki było odrobinę gorzej. Nie rozumiem potrzeby zdrabniania imion piętnastoletnich dzieci, a także trochę niedorzeczne było wyznanie miłości przez telefon, o czym wspominam też niżej.
– bohaterowie (7/10)
Spośród przedstawionych bohaterów wyróżniał się najbardziej pradziadek. Jego wspomnienia były żywe, dobrze ukazane, a przez wtrącanie anegdotek bardziej się urzeczywistnił.
Zachowane Marka podczas opowieści proporcjonalne, realne. Dziwne tylko, że wyznał miłość Amelii przez telefon. Lepiej by było, gdyby się spotkali, spojrzeli sobie w oczy.
Staszek i jego żona zostali w tle, ale to dlatego, iż przywołani byli tylko we wspomnieniach. A Amelia to była jakaś tam dziewczyna, szkoda, że nie została bliżej przedstawiona. Największy plus za prawidłowość emocji pradziadka i Marka, bo to na nich skupiała się cała historia. Minusem jest brak tła miejscowego, większego opisu ich zachowania. Akcja skupia się na samych dialogach, szczęście, że były one autentyczne.
– strona techniczna (4/10)
Na początek – liczby powinny być zapisywane słownie.
Masz problemy z zapisem dialogów. W dialogach błąd: powinny być pauzy (—) i półpauzy (–), a nie myślniki/dywizy (-), ponadto należy oddzielić słowo mówione przez bohatera od jego zachowania.
- Co tam Maruś, jakieś problemy, minę masz nietęgą- dziadek spojrzał na Marka wymownie.
Kropka po „nietęgą”, dywiz (–) i „dziadek” dużą literą, bo jednocześnie to mówił i patrzył na Marka.
Zdarza się również brak przecinków między czasownikami.
Pamiętasz jak ci opowiadałem o Amelce. Przecinek między „pamiętasz” a „jak”, bo to zdanie złożone.
Interpunkcja kuleje. Gdzieniegdzie brak kropek na końcu zdań, literówki. Tam, gdzie mają stać przecinki, ich nie ma i odwrotnie, np. bez przecinka między „wieczorami” a „słychać”.
Wieczorami, słychać było cichutki śpiew, modlitwy, a czasem płacz.
Literówki:
(…) a zimno, głód i tęsknota stawy się nie do zniesienia (…) ~ stawały się
ogromnie zakochany z młodziutkiej, czarnowłosej Ukraince Olenie. ~ „w” zamiast „z”
a na mim uśmiechnięty brunet z kapeluszu ~ „nim” i „w”
- Amelko, chciałbym ci coś jeszcze powiedzieć, coś, co chciałam wyznać już dawno.  ~ chciałem, bo to mówi Marek.
Łącznie: 37/50 punktów



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template by Elmo