Oceny
opowiadania Pieśń ujdzie cało
Jasminum
Suma punktów 226
Suma punktów 226
Black opium
– interpretacja piosenki w opowiadaniu (1/5)
Trudno tu mówić o interpretacji
piosenki, bo tekst jest o niej — opisujesz jej recepcję, więc praca jest nie na
temat.
– ogólny styl (3/5)
Podobają mi się Twoje dialogi,
choć są napisane zbyt współczesnym językiem, przez co wyglądają trochę
pretensjonalnie.
Początek wygląda jak typowe
sprawozdanie/streszczenie.
– pomysłowość (9/10)
Przy pomyśle raczej nie mam nic
do zarzucenia: bardzo podoba mi się opowieść dziadka głównego bohatera. Nie
ukrywam jednak, że dziwi mnie trochę dobór piosenki.
Pochwalę jeszcze ładnie użyty
cytat Mickiewicza.
– logika i spójność (10/10)
Nie widzę błędów logicznych.
– bohaterowie (8/10)
Wspominałam już, że dialogi są
napisane trochę zbyt współczesnym językiem: generalnie pradziadek głównego
bohatera jest trochę zbyt nowoczesny, no i jest trochę mało informacji o
Amelii.
– strona techniczna (6/10)
Są błędy interpunkcyjne i w
zapisie dialogu, ponadto nie oddzielasz myślników spacjami.
Do zapisu dialogów używa się pauz
lub półpauz, nigdy dywizów.
Łącznie: 37/50 punktów
Condawiramurs
– interpretacja piosenki w
opowiadaniu (4/5)
Wykorzystanie piosenki w
opowiadani było dobre. Nie można nazwać go odkrywczym czy wyjątkowo
oryginalnym, ale nie zmienia to faktu, że autorka dobrze wykorzystała utwór.
Podobało mi się to, że taka prosta, radosna piosenka stała się symbolem tak
ważnych chwil w życiu dziadka Marka i samego chłopaka. Niby banalny utwór – jak
to mówi w tekście sam starzec – a tak dla nich ważny. Ważny, by przeżyć, ważny,
by kochać, a dotyczy to różnych rodzajów miłości czy więzi międzyludzkich.
Więzi między kobietą a mężczyzną, między braćmi, między dziadkiem a wnukiem,
między skazańcami pragnącymi choć na chwilę osłodzić sobie życie, przywołać to,
co mieli przed wojną. Ładny, wzbudzający emocje tekst.
– ogólny styl (3,5/5)
Opowiadanie składa się prawie w
całości z dialogów – szkoda, ponieważ naprawdę chciałoby się otrzymać choćby
zarys tła. Same rozmowy przedstawione są dobrze. Mam wrażenie, że autorka
musiała sama się wczuć, bo początkowo wypowiedzi wnuka i dziadka niewiele się
różnią, dopiero później widać sporą różnicę między sposobem mówienia dwójki
ludzi, których dzieli ponad osiemdziesiąt lat. I dobrze, bo w ten sposób
opowiadanie znacznie zyskuje na realizmie, lepiej się je czyta. Ponadto sam
sposób opowiedzenia historii powiązanych z piosenką Kiepury przypadł mi do
gustu. Wzrusza na wiele różnych sposobów, a ponadto z łatwością można uwierzyć,
dlaczego Marek słucha dziadka z taką uwagą i zainteresowaniem. Starzec ma
prawdziwy dar do opowiadania.
Jednocześnie jest w tekście
trochę niedociągnięć. O braku opisów już pisałam; niestety wypowiedzi również
pozbawione są komentarzy, a szkoda, bo opisując sposób wypowiadania się osób
czy ich zachowanie, także się je kreuje. Ponadto denerwowało mnie nazywanie
bohaterów cały czas w ten sam sposób (ogólnie powtórzeń trochę się w tekście
pojawiło).
Podobnie dziwiło mnie
określanie piętnastolatków „chłopcem” i „dziewczynką”, no i niestety ostatnia
scena wyszła trochę sztucznie, bo nie wydaje mi się, że jakikolwiek obecny
nastolatek, nawet Marek po opowieści pradziadka, wyznawałby uczucie w taki
sposób dziewczynie z klasy. Przez to, w przeciwieństwie do opowieści starca,
bardziej mnie rozśmieszyła, niż wzruszyła. Dość kiczowate było też to
określenie „wyszeptał wzruszony chłopiec, a wielka łza spłynęła mu po policzku
i spadła na stół obok filiżanki z kawą”. Ponadto autorka wykorzystywała dość
niepotrzebnie pewne dopowiedzenia – np. nie trzeba było tłumaczyć dziadkowi, że
Amelia jest „tą dziewczyna z klasy z gimnazjum” – starzec wie, do jakiej szkoły
chodzi Marek, a autorka i tak napisała potem w opisie (jakiś się w końcu
pojawił), że chłopak uczęszcza do trzeciej klasy gimnazjum.
Jako przykład powtórzenia
wklejam ten fragment (również po to, żeby zaznaczyć, że stwierdzenie w drugim
zdaniu jest znaczną przesadą) - „Wyglądała zjawiskowo ciągle mam w oczach ten
obraz. Nigdy już później nie wyglądała tak cudownie jak tego wieczoru”.
– pomysłowość (7/10)
Przedwojenna piosenka i ogólnie
tematyka konkursu została wykorzystana w raczej bezpośredni sposób, co samo w
sobie wyjątkowo pomysłowe nie jest, ale z pewnością nie ma w tym nic złego.
Lubię opowieści wielopokoleniowe, historie starszych ludzi udowadniające, że
pewne sprawy są uniwersalne, niezależne od czasu, miejsca, sytuacji. Wielki
plus należy się autorce za research, szczegółowość opowiadanych przez starca
historii, nawiązania nie tylko do historii, ale i sportu czy muzyki. Mimo że
zakończenie pozostawia trochę do życzenia pod względem technicznym, o czym
pisałam powyżej, jako pomysł z pewnością jest dobre, stanowi idealne
podkreślenie tego, co autorka starała się przedstawić przez całe opowiadanie.
Aż się miło zrobiło na myśl, że Amelia i Marek będą mieli taką, a nie inna
piosenkę jako symbol relacji między nimi.
– logika i spójność (7/10)
W pewnych momentach w
opowieściach dziadka pojawiają się fragmenty niespójne. W większości przypadków
jednak uważam to za plus, a nie minus. Po pierwsze, prawnuk niejednokrotnie
przerywał mężczyźnie, a po drugie sam dziadzio – co jest typowe dla ludzi
starszych, a więc nadaje tekstowi realizmu – gubił wątek, wtrącał różne
anegdotki itd. Czasem jednak pojawiały się niepotrzebne dopowiedzenia albo,
odwrotnie, przeskoki – głownie dlatego, że do wypowiedzi zazwyczaj autorka nie
dołączała opisów tłumaczących, co dany bohater robi, a nie tylko mówi.
Logika w tekście generalnie
jest, choć wciąż interesuje mnie, dlaczego autorka, najwyraźniej celowo,
zrobiła z piętnastolatków dzieci, zdrabniając ich imiona, przez co wyznanie
miłości bardziej śmieszy, niż wzbudza jakieś inne emocje.
– bohaterowie (7/10)
Dziadek to naprawdę dobrze
zarysowana postać. Ma świetną relację z prawnukiem, widać, że ci dwoje są
bardzo sobie bliscy, a Marek musi mu się często zwierzać. Podobało mi się np.
wyrażenie dotyczące „rapsów”. Później okazało się, że starzec potrafi pięknie
opowiadać, a jego historię czytało się z dużym zainteresowaniem. To bardzo
mądry człowiek, który wiele przeżył, a jednocześnie taki w stu procentach
normalny i na którego można zawsze liczyć.
Sam Marek właściwie też wypada
dobrze, bo z jednej strony wygląda na nastolatka, próbującego pozostawać
niezależnym i „macho” (przecież nie mógłby lubić jakichś starych szlagierów!),
a jednocześnie wciąż będącym wciąż dzieckiem. Tylko że pod koniec to aż za
bardzo. Tak jak jego zmieszanie jest absolutnie zrozumiałe, tak nie do końca
odpowiada mi sposób, w jaki koniec końców wyznał Amelii uczucie. A o Amelii
niestety za dużo powiedzieć nie można, choć pewnie to uczucie
odwzajemnia.
Szkoda, że nie mieliśmy okazji
poczytać o bohaterach również w opisach.
– strona techniczna (4,5/10)
Błędów interpunkcyjnych jest
sporo. Zdania kończące akapity często nie są zakończone kropkami, pytań nie
kończą znaki zapytania, liczby zapisywane są słownie (np. „Miałeś wtedy 10
lat”), przecinków brakuje zarówno w zdaniach złożonych, jak i np. przed czy po
wołaczu). Zapis dialogów pozostawia sporo do życzenia, ponieważ prawie nie
zawiera opisów, a jeśli już, akapity są źle stawiane, natomiast zamiast
myślników wszechobecne są dywizy. Z ortografią jest OK.
Łącznie: 33/50 punktów
Katja
—
interpretacja piosenki w opowiadaniu (4/5)
Podobało mi się wykorzystanie utworu jako motywu
spajającego opowiadanie w zgrabną całość.
— ogólny
styl (2/5)
Męczyła mnie ilość dialogów. Pomiędzy poszczególnymi
wypowiedziami bohaterów brakowało szerszych opisów.
— pomysłowość
(6/10)
Fajnie przeczytać coś odmiennego od innych opowiadań o
miłości! Szczerze mówiąc, sądziłam, że to na tym się skupisz, ale tu mnie mile
zaskoczyłaś.
— logika
i spójność (5,5/10)
Zastanowiło mnie trochę to, że cała rodzina znalazła
się w jednym kawałku na Syberii, że nikogo nie rozdzielono, nikt w trakcie
podróży nie umarł z zimna, z głodu (nie, gotowanie obiadków w pociągu mnie nie
przekonuje — przecież pod ręką nie ma żadnych składników, żadnych talerzy,
niczego).
— bohaterowie (5/10)
— bohaterowie (5/10)
Z miejsca polubiłam dziadka Marka oraz jego opowieść,
ale irytowała mnie nieco infantylność wnuka — nie wiem, czy to był zabieg
celowy, czy zupełnie nieświadomy.
— strona
techniczna (6/10)
W zapisie dialogów nie stosujemy dywizów.
Ponadto na końcu paru zdań zgubiłaś kropki, zabrakło
też wielu przecinków.
Łącznie:
28,5/50 punktów
Kvist
– interpretacja piosenki w
opowiadaniu (3/5)
O ile sam pomysł, że jakaś piosenka może mieć duże
znaczenie w historii jakiejś rodziny jest jak najbardziej trafiony, tak nieco
zastanawia mnie, czy na pewno przebój Kiepury byłby śpiewany w drodze na
Syberię. Chociaż, w sumie, w celu podniesienia się na duchu… Niech będzie.
– ogólny styl (2/5)
Opowiadanie czytałoby się z o wiele większym
zainteresowaniem, gdyby wydarzenia, przekazywane przez dziadka zostały opisane
bezpośrednio, a nie zrelacjonowane przez mężczyznę. Gdyby jeszcze był on
znakomitym mówcą, no to byłoby okej, ale niestety nie jest. Z tego powodu nawet
dramatyczne sceny, jak na przykład podróż koleją na Syberię bądź ten wypadek ze
ścinaną sosną, tracą sporo na swojej sile. Nie znaczy to jednak, że opowiadanie
ciągnie się jak flaki z olejem, nie, wręcz przeciwnie. Z pewnością po prostu
mogłoby być lepiej.
Szkoda też, że w tekście nie pojawia się w zasadzie
żaden akapit. Czytanie takich ścian tekstu (bez znaczenia, czy to opis, czy
wypowiedź) jest najzwyczajniej w świecie męczące.
– pomysłowość (7/10)
Jak już wspomniałam we wstępie, pomysł na to, by jakaś
piosenka miała szczególne znaczenie w historii całej rodziny, nie jest zły, ale
trzeba się dobrze zastanowić nad tym, jak to zrobić (oraz jaką piosenkę
wybrać), żeby wszystko wyszło zgodnie z planem. Tutaj może ten element nie
sprawdził się do końca, ale sama historia rodziny pradziadka oraz jego samego
jest interesująca, jak zresztą pewnie historie większości ludzi, którzy brali
udział w wojnie. Nie mam więc większych zastrzeżeń.
– logika i spójność (8/10)
Jak to zwykle bywa z historiami opowiadanymi przez
starszych ludzi, ta jest trochę rozwleczona i zawiera sporo różnych
nieistotnych szczegółów, ale to tylko pozory. Gdy się bowiem bardziej nad tym
zastanowić, to tak właśnie wyglądają wspomnienia i tak się o nich opowiada.
Skupia się na tym, jaką kto miał spinkę we włosach albo że obiad był
przypalony, a nie na faktycznie istotnych sprawach.
– bohaterowie (7/10)
Pradziadek jest bardzo dobrym przykładem tego, że
starszym osobom wystarczy jedynie jakaś luźna wzmianka odnośnie jakiegokolwiek
tematu, a już zaczynają opowiadać historię swojego życia. Doceniam tę niezwykle
trafną obserwację rzeczywistości. 😉
A teraz już trochę poważniej: podoba mi się to, jak
dziadek interesuje się życiem wnuka i pamięta, co tamten mu opowiadał. Bardzo
to ciepłe i takie prawdziwe. Widać też, jak blisko obaj są ze sobą. Udało się
stworzyć naprawdę dobrą relację między tą dwójką.
– strona techniczna (4,5/10)
Jakiekolwiek liczby w dialogach zawsze zapisujemy
słownie, nigdy za pomocą cyfr. Poza tym wypowiedzi zaczyna się od myślnika, nie
od dywizu. W opowiadaniu szwankuje też interpunkcja. Błędów ortograficznych nie
zauważyłam.
Łącznie: 31,5/50 punktów
Noelia Cotto
A. Interpretacja piosenki w tekście (3/5)
B. Ogólny
styl (2/5)
C. Pomysłowość
(5/10)
D. Logika i
spójność (6/10)
E. Bohaterowie
(6/10)
F. Strona
techniczna (4/10)
Łącznie: 26/50 punktów
Droga
autorko!
Na
początku trochę o stronie technicznej opowiadania. Tekst nie jest wyjustowany i
ma tylko jedno wcięcie akapitu – a to źle. Zapis dialogów jest błędny. Poczytaj
sobie o nim na stronie http://www.jezykowedylematy.pl/2011/09/jak-pisac-dialogi-praktyczne-porady/. Myślę,
że to fajny i przystępny poradnik.
Opowiadanie
zawiera bardzo dużo zbędnych powtórzeń. Polecam słownik synonimów. Dzięki niemu
wzbogacamy nasze słownictwo i tekst. Nie
masz wielu przecinków, w szczególności tych przed imiesłowami. Pamiętaj, że
liczebniki w opowiadaniu zapisujemy słownie, czyli zamiast „Miałeś wtedy 10
lat”, piszemy „Miałeś wtedy dziesięć lat”.
Słownictwo
typu „meczy”, „dziadunio” itp. źle mi się kojarzą. Brzmią po prostu prostacko.
Pomysł
na opowiadanie był całkiem niezły, ale wykonanie mnie nie powaliło. Kreacja
bohaterów też nie jest najlepsza, najbardziej podoba mi się opowieść dziadka.
Zabrakło mi opisów wyglądu bohaterów. Trudno mi było ich sobie wyobrazić.
Myślę,
że to dopiero początek Twojej przygody z pisaniem. Nie poddawaj się, pisz jak
najwięcej. Możesz nawet skonsultować się z jakąś betą, żeby sprawdzić, czy
piszesz lepiej. I pamiętaj, trening czyni mistrza!
Skoiastel
Na
początku zaznaczę, że tekst oceniłam zgodnie ze standardami ocenialni Wspólnymi Siłami, którą
reprezentuję. Od publikacji wymagam nie tylko poprawności godnej materiału pod
wydawkę oraz estetyki tekstu, ale ważne są dla mnie przede wszystkim research,
interesująca i spójna fabuła, konsekwencja jej prowadzenia, a także naturalne
sylwetki psychologiczne postaci, jak również zgodność z tematem konkursu. W
ocenie obowiązuje punktacja ustalona przez Sovbedlly oraz konkursowe kryteria.
Jeżeli
masz gdzieś w zanadrzu dłuższy tekst, również i jemu chętnie się przyjrzę;
zapraszam na moją podstronę podlinkowaną wyżej.
No to
zaczynamy!
Tekst
niewyjustowany, błędny zapis dialogów, brak przecinka przy imiesłowach i w
zdaniach z wołaczem. Mylisz dywizy z myślnikami, czasem zapominasz nawet kropek
na końcu zdań. Liczby zapisujesz za pomocą cyfr, ale zdarzają się i te zapisane
słownie, więc zdecyduj się na jedną formę, przy czym polecam słowną, gdyż
piszesz prozę. Mam wrażenie, że mogłabym kopiować te uwagi z poprzednich ocen i
tu wkleić, bo to kolejny tekst wyjęty z grafomańskiej puli tego konkursu –
jakby od jednego autora.
- Siema [przecinek] Mareczku,
jestem w salonie, oglądam meczyk, zaparz dwie kawy- pokrzykiwał z salonu
pradziadek Marka, dziewięćdziesięciosześcioletni pan, ale ciągle dziarski i z
ogromnym poczuciem humoru. – Ekspozycja. Poczucie humoru i dziarskość
wynika z wypowiedzi bohatera, nie musisz już tego dopowiadać za pomocą
narracji.
(…) zapytał Marek [przecinek] jednocześnie uruchamiając ekspres do kawy.
– Wypiszę tylko kilka błędów interpunkcyjnych, aby nie rozmieniać się na
drobne. Nie jestem betą.
- [myślnik] Co tam
[przecinek] Maruś, jakieś problemy, minę
masz nietęgą[kropka +spacja]- [myślnik]
dziadek [wielką literą] spojrzał na Marka wymownie.
Wyobraź sobie, ze [że] mamy razem przygotować projekt z muzyki,
pani nas wybrała[spacja]- [myślnik]
powiedział Marek [przecinek] sięgając po ciasteczko. – Dialog jest
dwuosobowy, więc nie musisz zaznaczać, że Marek „powiedział”. Wystarczyłby sam
dopisek o ciastku.
Ten gość, [przecinek zbędny] to
Jan Kiepura, wspaniały głos, słyszałem go na żywo na koncercie w Lwowie w 1931
roku (…). – Tradycyjnie mówi się „we Lwowie”. Dziadek, szczególnie z takimi
korzeniami, o których wspominasz później, powinien brać to pod uwagę.
Wyglądała zjawiskowo [przecinek] ciągle mam w oczach ten obraz.
(…)twój prapradziadek słono zapłacił za tę maszynerię. – Nie
pasuje mi to słowo w odniesieniu do gramofonu. PWN opisuje je jako: «wewnętrzna
konstrukcja maszyny lub urządzenia; też: zespół maszyn i urządzeń działających
łącznie». No nie bardzo…
– W końcu dotarliśmy do miejsca naszego przeznaczenia,
w rejon Workuty, dokładnie – Komi ASSR
Priłuski Rajon Wierchpieńskij Lesopunkt Izjaszor Uczastok Sidorowo. – Nie
chodziło ci przypadkiem o Komi ASRR (Komijska
Autonomiczna Socjalistyczna Republika Radziecka)?
Dalej
jest jeszcze trochę byków interpunkcyjnych, ale historia mi się podobała. Jest
dość naturalna i chociaż technicznie nieestetyczna, to jednak pozostawia po
sobie wrażenie realistycznej, faktycznie opowiedzianej przez czyjegoś dziadka.
Nie podobają mi się tylko strasznie sztampowe określenia „spływających po
policzku jednych/pojedynczych łez”. To mocna klisza, której dałoby się uniknąć,
aby scena nie wydawała się teatralna, a bardziej ludzka, naturalna. Jedna łza
to strasznie aktorskie, kojarzące się banalnie określenie. Często używane przez
autorów, którzy sądzą, iż wprowadzą tym klimat melancholii, zadumy, smutku, a
prawda jest taka, że obcujący z dużą ilością tekstów czytelnik wyczuje tę
sztuczność i przesadę. Da się te emocje wprowadzić inaczej, mniej
schematycznie.
Zakończenie
mocno pozytywne, jednak trochę przesadzone. Wątpię, aby Marek bez pomyślunku
odważyłby się na takie wyznanie, i to jeszcze telefoniczne… Mniej naciągactwa
byłoby w tym, gdyby przyszło mu na myśl, że wyrecytuje czy zaśpiewa tekst
osobiście. Albo gdybyś w ogóle stworzyła następną scenę, w której się spotka z
dziewczyną. Mam wrażenie, że bardzo chciałaś dotrzeć już do końca, tak trochę
bez zastanowienia nad swoim bohaterem. Pamiętaj, że – owszem – to autor jest
bogiem i kieruje swoimi postaciami jak Simami, ale realistyczne postaci powinny
sprawiać wrażenie rozumnych i winna cechować ich naturalność, realizm. Do mnie
to nie dotarło. Jakbyś przekoloryzowała. Aczkolwiek jeżeli chodzi o historię,
to jestem na tak. W pewien sposób ujęła mnie przeszłość dziadka.
Dziękuję
ci za udział w konkursie oraz dziękuję Sovbedlly za zorganizowanie go i
zaproszenie mnie do szeregów szanownego jury. Przepraszam za brak bety – cała
moja praca konkursowa zawierała łącznie ponad 150 stron przy standardowej
formie czcionki i żaden betareader nie zdążył jej już przejrzeć. Mogą pojawić
się literówki.
– interpretacja piosenki w opowiadaniu (5/5)
– ogólny styl (3/5)
– pomysłowość (7/10)
– logika i spójność (6/10)
– bohaterowie (7/10)
– strona techniczna (5/10)
Łącznie: 33/50 punktów
Sovbedlly
– interpretacja piosenki w opowiadaniu (5/5)
Zauroczyłaś mnie tą
interpretacją piosenki mimo że wykonanie nie było może zbyt oryginalne i
ukazałaś utwór w sposób prosty. Bardzo mi się podobała ta „analiza” piosenki
Kiepury, która wędrowała od czasów pradziadka, aż „przybyła” do czasów
współczesnych. Można stwierdzić, że zacieśnia więzy między ludźmi – Marek i
Amelia zbliżyli się do siebie, a w opowiedzianej przez dziadka historii
więźniowie śpiewali piosenkę, by dodać sobie otuchy, choć nieco dziwne, że
akurat wybrałaś Brunetki, blondynki
spośród innych wolnych
piosenek konkursowych,
zważywszy na cofanie się do tragicznej przeszłości dziadka.
– ogólny styl (3/5)
Malutkie błędy nie
przeszkadzały w czytaniu. Twoje opowiadanie śledziłam z zaciekawieniem od
momentu, kiedy pradziadek wspomniał o tym, że jako dziecko był na koncercie
Jana Kiepury. Masz dobry, gładki styl, który niestety składał się z samych
dialogów. Trzy punkty, bo zabrakło mi choćby jednego opisu miejsca czy ogólnie
tła fabularnego, żeby upiększyć pracę.
– pomysłowość (10/10)
Idea na opowiadanie bez dwóch
zdań jest. Praca utrzymana w retrospektywnym charakterze z pewnością dodaje
uroku i pewnej „magii”. Lubię cofanie się w czasie, wspominanie przeszłości.
Historia opowiedziana przez staruszka została przedstawiona w emocjonujący
sposób, przez co bardziej się urealnia. Do tego dochodzi powtarzająca się
piosenka „Brunetki, blondynki” łącząca pokolenia i już wiem, ile mam udzielić
punktów.
– logika i spójność (8/10)
Jan Kiepura wystąpił we
Lwowie w 1925. r. nie w 1939 r. jak napisałaś.
Co do reszty nie mam
zastrzeżeń. Spójność była zachowana w całości i nic nie zaburzało odbioru,
nawet przy opowieści pradziadka. Akcja toczyła się w składnym tempie bez gaf. Może
jedynie pod względem logiki było odrobinę gorzej. Nie rozumiem potrzeby
zdrabniania imion piętnastoletnich dzieci, a także trochę niedorzeczne było
wyznanie miłości przez telefon, o czym wspominam też niżej.
– bohaterowie (7/10)
Spośród przedstawionych
bohaterów wyróżniał się najbardziej pradziadek. Jego wspomnienia były żywe,
dobrze ukazane, a przez wtrącanie anegdotek bardziej się urzeczywistnił.
Zachowane Marka podczas
opowieści proporcjonalne, realne. Dziwne tylko, że wyznał miłość Amelii przez
telefon. Lepiej by było, gdyby się spotkali, spojrzeli sobie w oczy.
Staszek i jego żona zostali w
tle, ale to dlatego, iż przywołani byli tylko we wspomnieniach. A Amelia to
była jakaś tam dziewczyna, szkoda, że nie została bliżej przedstawiona.
Największy plus za prawidłowość emocji pradziadka i Marka, bo to na nich
skupiała się cała historia. Minusem jest brak tła miejscowego, większego opisu
ich zachowania. Akcja skupia się na samych dialogach, szczęście, że były one
autentyczne.
– strona techniczna (4/10)
Na początek – liczby powinny
być zapisywane słownie.
Masz problemy z zapisem
dialogów. W dialogach błąd: powinny być pauzy (—) i półpauzy
(–), a nie myślniki/dywizy (-), ponadto
należy oddzielić słowo mówione przez bohatera od jego zachowania.
- Co tam Maruś, jakieś problemy, minę masz nietęgą-
dziadek spojrzał na Marka wymownie.
Kropka
po „nietęgą”, dywiz (–) i „dziadek” dużą literą, bo jednocześnie to mówił i
patrzył na Marka.
Zdarza
się również brak przecinków między czasownikami.
Pamiętasz jak ci opowiadałem o Amelce. Przecinek
między „pamiętasz” a „jak”, bo to zdanie złożone.
Interpunkcja
kuleje. Gdzieniegdzie brak kropek na końcu zdań, literówki. Tam, gdzie mają
stać przecinki, ich nie ma i odwrotnie, np. bez przecinka między „wieczorami” a
„słychać”.
Wieczorami, słychać było cichutki śpiew, modlitwy, a
czasem płacz.
Literówki:
(…) a zimno, głód i tęsknota stawy się nie do
zniesienia (…) ~ stawały się
ogromnie zakochany z młodziutkiej, czarnowłosej
Ukraince Olenie. ~ „w” zamiast „z”
a na mim uśmiechnięty brunet z kapeluszu ~ „nim”
i „w”
- Amelko, chciałbym ci coś jeszcze powiedzieć, coś, co
chciałam wyznać już dawno. ~ chciałem, bo
to mówi Marek.
Łącznie: 37/50 punktów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz