-->

niedziela, 19 sierpnia 2018

#14 Oceny "Wspomnienie o matce" You Are Not Alone



Oceny opowiadania Wspomnienie o matce You Are Not Alone
Suma punktów 204,5

Black opium
– interpretacja piosenki w opowiadaniu (5/5)
Myślę, że tu chyba nie muszę nic dodawać.
– ogólny styl (3/5)
Średnio mi się podoba, na moje oko jest zbyt pretensjonalny. Starasz się bardzo szczegółowo wszystko opisywać i czasami ładnie Ci to wychodzi, a czasem te opisy wydają się napisane na siłę. Niektóre zdania są za długie, co czyni je zupełnie niezrozumiałymi. I widzę, że starasz się pisać swobodnym stylem, ale przez mnóstwo zbędnych określeń (powielasz dużo informacji) tekst jest straszliwie toporny, jakby pisany na siłę.
– pomysłowość (8/10)
Podoba mi się Twój pomysł, aczkolwiek trudno mi sobie wyobrazić przejście z obecnej sytuacji politycznej do takiej, którą przedstawiasz... Poza tym te kryształowe słupy i mosty biegnące do portów średnio do mnie przemawiają.
– logika i spójność (5/10)
„Metaliczny odgłos stukotu obcasów” — nie jestem pewna, czy ten dźwięk można określić słowem „metaliczny”
„Wychodząc przez wielkie wrota znalazł się na wielkim pomoście,” — imiesłów przysłówkowy współczesny sugeruje jednoczesność obu czynności... co nie jest możliwe
„ciągnęła dalej.” — albo ciągnęła, albo mówiła dalej
„kontynuując swoją opowieść, ale już na zupełnie inny temat…” — wydawało mi się, że jeśli się kontynuuje opowieść, to mówi się na ten sam temat
I, przede wszystkim, w narracji piszesz o matce głównego bohatera w czasie przeszłym, a Alexandryt mówi o niej w czasie teraźniejszym, przez co trudno wywnioskować z tekstu, czy ta matka żyje czy nie...
– bohaterowie (6/10)
Całkiem podoba mi się kreacja postaci matki, natomiast o samym głównym bohaterze wiadomo trochę za mało... podczas gdy o Alexandrycie czytelnik wie tylko tyle, że jest on przyjacielem głównego bohatera i bratem jego ojca. Nie ma w ogóle opisów wyglądu i trochę mi ich brakuje. Poza tym piszesz, że główny bohater jest podobny do matki... a nie informujesz czytelnika, jak owa kobieta wyglądała.
– strona techniczna (5/10)
Jest dużo błędów w zapisie dialogu i trochę interpunkcyjnych.
Dialogi zapisujemy za pomocą pauz lub półpauz, nigdy dywizów.
Łącznie: 32/50 punktów


Condawiramurs
– interpretacja piosenki w opowiadaniu (3/5)
W tekście matka głównego bohatera stanowi właściwie najważniejszą postać, i to nie tylko dla niego, ale i dla całego świata. On jednak wspomina przede wszystkim swoje dzieciństwo. Szkoda, że nie wiadomo, co dzieje się z matką teraz. Samo wykorzystanie piosenki do najbardziej kreatywnych nie należy, ale podoba mi się niejednoznaczność postaci matki, to, że nie chodzi tylko o relację matka-syn.
– ogólny styl (2/5)
W tak krótkim tekście nie ma miejsca na długie opisy rzeczy niepotrzebnych, np. diamentów, szczególnie że autorka gubi się we własnych tłumaczeniach. Ogólnie dość ryzykowne jest opisywanie na tak niewielkiej ilości stron własnej wersji przyszłości Ziemi, jednocześnie próbując przedstawić bezpośrednią scenę. Tło i tłumaczenia nie do końca łączą się z tym, co się dzieje, prawdziwą akcją. Wszystko prezentuje się dość chaotycznie i tak naprawdę niewiele dowiadujemy się, o co chodzi w tym nowym świecie, czy jest tylko ta wyspa i pałac, czy coś jeszcze, co stało się z matką, czy istnieją jacyś inny ludzie… Jednym słowem, w tekście panuje niezły miszmasz.
Stylistycznie jest średnio, mnóstwo powtórzeń, nierównej długości zdania nie do końca mające sens (głównie chodzi mi o te długie), niepoprawne lub dziwne sformułowania (a ławki stanowiły te najzwyklejsze jakie są wszystkim znane”), mylenie czasów, perspektyw.
– pomysłowość (8/10)
To jeden z najbardziej oryginalnych tekstów i tutaj będzie o dobrych jego stronach. Zamierzenie jest naprawdę interesujące. Przedstawienie przyszłości jako bajkowej krainy, zdecydowanie bardziej magicznej niż nowoczesnej, ale jednocześnie wcale niejawiącej się jako arkadia, tylko mającej w sobie coś… mrocznego, zimnego. Podoba mi się, że nie wiadomo, czy to „prawda” czy może jakaś „fatamorgana”. Zamierzenie bajkowości-niebajkowości naprawdę jest świetnym pomysłem! Do tego wszystkiego dochodzi postać tajemniczej matki, królowej, która szczególnie wspomnieniu wcale nie wydaje się dobrą władczynią i kochającą matką, a bezwzględną władczynią, walczącą z każdym, kto się z nią nie zgadza. Dzięki temu piosenka i miłość syna do niej nabierają nieco innego znaczenia.
Niestety z powodu wykonania: miszmaszu, niewielkiej możliwości rozpisania się, skupiania się na diamentach, zamiast na ważnych rzeczach, tekst czyta się dość ciężko. Czytelnik zastanawia się, o co właściwie chodzi, jaki był zamiar autorki? Co chciała przekazać? Dlaczego nie dowiedzieliśmy się, co dzieje się teraz z matką? Dlaczego to zostało tak… urwane?
– logika i spójność (3/10)
Spójności niestety brak, wyżej pisałam już dlaczego, autorka potrafi urwać jeden akapit i przejść do innego tematu, skupia się na rzeczach zupełnie nieistotnych, miesza chronologię czy czasy. Z logiką, powiedzmy, jest lepiej, jeśli człowiek się wczyta, ale niestety to nie powinno działać w ten sposób. Chciałabym też zaznaczyć, że pewne rzeczy celowo powinny tutaj zostać w sferze domysłów – np. rzeczywistość vs. bajkowość.
– bohaterowie (4/10)
Matka z pewnością jest interesującą postacią, i stąd smutno, że nie wiadomo, co się z nią dzieje teraz. Dużo o niej mówi ten wątek o żywych obeliskach. Nie musimy wiedzieć, a przynajmniej nie musimy koniecznie wiedzieć, dlaczego kiedyś, ot tak, nagle wraz z wyspą wyłoniła się z Morza Bałtyckiego, ale powinniśmy wiedzieć, co się dzieje z nią teraz i dlaczego akurat teraz jej syn ją tak intensywnie wspomina. Ogólnie o więziach rodzinnych przydałoby się napisać tutaj nieco więcej. I o innych ludziach. I o tej rzeczonej nieśmiertelności… Dużo pytań. Niestety sam główny bohater zbyt charakterystyczny nie jest, wydaje się dzieckiem błądzącym we mgle, któremu chyba nie przeszkadza wątpliwa moralność matki (sądząc po końcówce), a Alexandryt to taki… dodatek, równie dobrze mogłoby go niestety nie być. Również prawie niecharakterystyczny, a szkoda.
– strona techniczna (6/10)
Z ortografią jest w porządku, dialogi zapisane są niestety pod niemal każdym względem źle, a z interpunkcją jest nie najgorzej. Dzielenie akapitów też pozostawia sporo do życzenia.
Łącznie: 26/50 punktów


Katja
— interpretacja piosenki w opowiadaniu (3/5)
Kołysanka była, choć trochę dziwnie, że śpiewana po spacerze, a nie na dobranoc. :D
— ogólny styl (2,5/5)
Błędny zapis dialogów mocno raził, ale poza tym nie było źle, nie czytało się ani dobrze, ani źle, po prostu normalnie.
— pomysłowość (6/10)
Szczerze mówiąc, po kreatywnym wstępie liczyłam na coś więcej i się rozczarowałam. O ile początek brzmiał bardzo interesująco, bo zapowiadał powiew świeżości, o tyle potem, zdaje się, już o tym całkowicie zapomniałaś i nie czułam tej samej atmosfery twojego świata.
— logika i spójność (5/10)
Trochę nie widzę sensu w słowach królowej opowiadającej o obeliskach. Najpierw mówi, że to kara gorsza niż śmierć, a potem, że to szansa dla osób w nich zaklętych? Że niby w jaki sposób?
Niektóre myśli bohatera brzmią jak coelhizmy i też nie do końca rozumiem, jaki jest ich sens. Na przykład tutaj: "Zaczynał już rozumieć jak ważne jest to żeby utrzymać na świecie harmonię". Już abstrahując od brakujących przecinków, dobra, porządek i ład muszą być, ale jakim cudem chłopiec wyciągnął taką naukę z opowieści o obeliskach?! Tym bardziej, że nie wyjaśniłaś do końca, skąd się wzięli rodzice Jaspisa, jak to się stało, że przejęli władzę i jakie mieli do tego prawo. Biorąc to pod uwagę, można uznać, że gniew wojowników był słuszny. ;)
— bohaterowie (6/10)
Zabrakło mi ukazania szerszej relacji między Jaspisem a jego przyjacielem, ale za to relacja z matką wyszła dość przyjemnie.
— strona techniczna (4/10)
Dużo powtórzeń był, miał, znajdował się.
Zapis dialogów również kuleje; do zapisu wypowiedzi bohaterów absolutnie nie używamy dywizów, w wielu miejscach pojawiają się również zbędne kropki. Zwróciłabym też uwagę na akapity — przydałoby się je dodać w paru miejscach, gdyż bez nich gesty bohaterów niejako zlewają się w jedno.
Warto, żebyś również zwróciła uwagę na interpunkcję i poczytała sobie artykuły na ten temat — w wielu miejscach brakowało przecinków.
Łącznie: 26,5/50 punktów


Kvist
– interpretacja piosenki w opowiadaniu (2/5)
Ogólnie interpretacja w porządku; nie wychodzi poza to, co zostało pokazane w tekście piosenki. Główny bohater wspomina chwile spędzone z matką, ale można by się spodziewać, że będzie miał ku temu jakiś dobry powód, by coś takiego pojawiło się w opowiadaniu. Nic takiego nie ma jednak miejsca.
– ogólny styl (3/5)
Opisy są całkiem interesujące, bez problemu można sobie wyobrazić, jak wygląda miejsce, w którym toczy się akcja opowiadania. Pojawiło się jednak parę błędów składniowych oraz powtórzeń. Poza tym nie mam większych zastrzeżeń.
– pomysłowość (4/10)
Upadek cywilizacji (czy może raczej wizja upadku cywilizacji) to zawsze ciekawy pomysł, o ile oczywiście zostanie w miarę konkretnie opisany, a nie tylko stwierdzony jednym zdaniem, że był i że teraz wszystko wygląda lepiej. Szkoda, że tyle pomysłów jest w zasadzie mordowanych już na samym początku.
Jeśli zostawić ten wątek, to zostaje tylko wzmianka o nowych metodach otrzymywania diamentu oraz niezbyt interesujące wspomnienia księcia o jego matce.
– logika i spójność (6/10)
Jak już wcześniej wspomniałam, nie bardzo wiem, skąd bohatera naszły takie wspominki o matce; wynika to najpewniej z nieco zaburzonej konstrukcji opowiadania. Wydaje mi się, że tekst zyskałby naprawdę dużo, gdyby skupiono się na najciekawszych wydarzeniach, a nie na rozmyślaniach o tym, że matka jest taka wspaniała. Oczywiście nie przeczę temu, że faktycznie taka jest, ale wygląda to tak, jakby całe opowiadanie zostało napisane trochę na siłę, by tylko móc coś wspomnieć na ten temat. A szkoda, bo cały świat wydaje się dobrze przemyślany: widać ład w opisach miejsc czy w opowiadaniu królowej, jak wszystko wyglądało przed nastaniem nowej cywilizacji.
– bohaterowie (5/10)
O bohaterach trudno powiedzieć coś konkretnego. Odniosłam wrażenie, że książę jest takim trochę nudziarzem, który niby wiedzie szczęśliwe życie i nie ma żadnych problemów, a jednak cały czas coś mu się nie podoba.
Jego matka natomiast przedstawiona jest jako silna kobieta, która miała swój niemały udział w obaleniu cywilizacji i która teraz, mimo że zajęta, stara się znaleźć czas dla swojego dziecka. Nie jest jednak łatwo nakreślić ich charakter; wynika to głównie stąd, że bohaterowie przez większość czasu tylko mówią, ale nie robią nic konkretnego.
– strona techniczna (5/10)
Błędów ortograficznych nie zauważyłam. Interpunkcja ogólnie jest w porządku, aczkolwiek w kilku miejscach zabrakło przecinka.
Problem za to tradycyjnie jest z zapisem dialogów. Po pierwsze, w miejscu (pół)pauzy użyto dywizu; po drugie, niepoprawnie wprowadzono didaskalia. W dużym skrócie: jeżeli dotyczą one sposobu wypowiedzi bohatera, to zaczynamy je małą literą, a na końcu kwestii postaci nie stawiamy kropki (chyba że to pytanie bądź wykrzyknienie). Jeśli natomiast didaskalia odnoszą się do czegoś innego, to na końcu wypowiedzi dajemy kropkę, a kolejne zdanie zaczynamy wielką literą.
Łącznie: 25/50 punktów
 

Noelia Cotto
A.        Interpretacja piosenki w tekście (4/5)
B.        Ogólny styl (3/5)
C.        Pomysłowość (10/10)
D.        Logika i spójność (6/10)
E.        Bohaterowie (5/10)
F.         Strona techniczna (4/10)
Łącznie: 32/50 punktów
Droga autorko!
Pozwól, że najpierw skupię się na stronie technicznej. Tekst ma akapity, ale nie jest wyjustowany. Zabrakło wielu przecinków dlatego odsyłam Cię do strony www.prosteprzecinki.pl. Myślę, że dowiesz się z niej wielu wartościowych rzeczy. Masz także problem z niewłaściwym zapisem dialogów. Tu polecam Ci stronę http://www.jezykowedylematy.pl/2011/09/jak-pisac-dialogi-praktyczne-porady/. Autorzy w fajny i jasny sposób wyjaśnili jak zapisywać wypowiedzi bohaterów. Masz też wiele powtórzeń np. „młody książę”. Czasami warto zajrzeć do słownika synonimów. To wzbogaca słownictwo i sprawia, że opowiadanie jest ciekawsze. Masz też tendencję do pisania zbyt długich zdań – popracuj nad tym.
Bardzo spodobał mi się Twój pomysł na opowiadanie! Jest naprawdę świetne. Gorzej jest z kreacją bohaterów. Bardzo ciekawie opowiedziałaś historię księcia i jego matki, ale bardzo mało o nich wiem. Jak wyglądają? Jak ma na imię książę? Myślę, że można było w to opowiadanie wpleść także więcej dialogów i opisów wyglądu.
Podoba mi się Twoja interpretacja piosenki w tekście. To naprawdę przykre, że książę jest nieśmiertelny i tyle lat musi żyć w samotności – bez matki. Wszyscy kochamy swoje mamy i choćby te kilkadziesiąt lat bez nich jest trudne. Uważam, że Twoje opowiadanie skłania do refleksji. Ilu z nas chciałoby mieć swoją mamę znowu przy sobie?
Dziękuję Ci za to opowiadanie. Pisz dalej, rozwijaj się, poczytaj poradniki odnośnie stylu, interpunkcji itp. Wtedy Twoje teksty będą jeszcze bardziej wartościowe!


Skoiastel

Na początku zaznaczę, że tekst oceniłam zgodnie ze standardami ocenialni Wspólnymi Siłami, którą reprezentuję. Od publikacji wymagam nie tylko poprawności godnej materiału pod wydawkę oraz estetyki tekstu, ale ważne są dla mnie przede wszystkim research, interesująca i spójna fabuła, konsekwencja jej prowadzenia, a także naturalne sylwetki psychologiczne postaci, jak również zgodność z tematem konkursu. W ocenie obowiązuje punktacja ustalona przez Sovbedlly oraz konkursowe kryteria.
Jeżeli masz gdzieś w zanadrzu dłuższy tekst, również i jemu chętnie się przyjrzę; zapraszam na moją podstronę podlinkowaną wyżej.
No to zaczynamy!

Plus za akapity, minus za brak justowania tekstu. Nie wiem, której płci jesteś, autorze/autorko, więc postaram się zwracać do ciebie bezosobowo. 

Sam pałac cały w sobie [pleonazm] złożony był z tego minerału, który w dawnych, bardzo dawnych czasach, uznawany był za najtwardszy ze wszystkich znanych, [przecinek zbędny] i tylko drugi diament mógł zarysować ten pierwszy.

Był to kruszec, którego nie było w stanie wytworzyć samo ciśnienie wewnątrz planety, a powstawał jedynie w procesie, który dawnym ludziom był kompletnie obcy, a i dzisiejsza cywilizacja, nazywana Nową, jak wszystko inne, a przynajmniej większość rzeczy, również miała nie mały [łącznie] problem ze zrozumieniem istoty tego procesu.

Tylko władca panujący miał taką moc i siłę, by cały glob ziemski usłać białym kryształem, który mienił się wszystkimi kolorami tęczy przy każdym wschodzie Słońca, [przecinek zbędny] i również to właśnie odróżniało go od zwykłego diamentu, który do teraz zdobi palec nie jednej [łącznie] damy.

(…) światło rozchodziło się delikatnymi języczkami po ścianach, stwarzając idealne wzory – sugeruję: tworząc.

Nadużywasz „który”. Nie wierzę, że nie da się tak przerobić części zdań, by zrezygnować z tej maniery. Przy opisie miejsca akcji nadużywasz „można by”. To naprawdę czuć, przez co opis wydaje się niedopracowany.

Wychodząc przez wielkie wrota [przecinek] znalazł się na wielkim pomoście (…).

Cały kompleks zbudowany był na planie sierpu Księżyca (…). – Sierpa.

(…) i jakiś kawałek dalej rozpościerającym się nad ziemią kilkanaście metrów. (...) Wschodzące Słońce powodowało malowniczą tęczę rozpościerającą się nad całym pałacem każdego ranka.

Jego gałęzie zwieszały się prawie do samej ziemi, a liście były tak białe jak mleko. Wokół jego pnia postawiono ławkę, również nieskazitelnie białą, tak by można było tam usiąść. – W drugim zdaniu przecinek po „tak”, a nie przed.

(…) inne wysokie drzewa, tworzące alejki, przyjazne dla lubiących spacery. Oba przecinki zbędne.
Często stawiasz przecinek przed imiesłowami przymiotnikowymi czynnymi (zakończonymi na –ący itp.) albo przed innymi określeniami rzeczowników, które sąsiadują bezpośrednio z rzeczownikiem. Nie jest to wymagane. Przecinek trzeba postawić wtedy, gdy imiesłów (tutaj: tworzące) nie występuje bezpośrednio obok rzeczownika, do którego się odnosi (tutaj: drzewa). U ciebie sprawa jest natomiast prosta: drzewa stoją od razu obok imiesłowu tworzące. Jasne, że możesz z „tworzące alejki” zrobić wtrącenie, ale nie ma tam orzeczenia, a taką przecinkową biegunką odbierasz lekkość czytania.

(…) a ławki stanowiły te najzwyklejsze [przecinek] jakie są wszystkim znane.

Można było przedostać się na górę bezpośrednio schodami lub inteligentnymi windami, nie musząc wchodzić do pałacu, który był ogromny i zajmował prawie cały teren wyspy, która miała kilka kilometrów kwadratowych. – Co to są inteligentne windy?

Młody chłopak, który miał to wszystko niebawem odziedziczyć, nie był tam jednak sam. Chwilę potem, jak się tam znalazł, dosiadł się jego przyjaciel, który był bratem jego ojca. Popatrzył na niego przez moment, a kiedy ten nie zwrócił na niego najmniejszej uwagi, powiedział… – Piszesz strasznie lakonicznie. Logiczne jest, że ktoś przyszedł dopiero po tym, gdy bohater zdążył usiąść, rozejrzeć się… Czytelnik automatycznie przyjmuje do wiadomości, że akcja jest chronologiczna – zdanie po zdaniu – więc cała podkreślona część może spokojnie wylądować w koszu.

Błędnie zapisujesz dialogi. Przykład:
- O czym myślisz? – po tych słowach młodzieniec opuścił głowę i zwrócił swoją twarz w jego stronę. (...)
- O… dawnych czasach. – odpowiedział [przecinek] spuszczając nieco wzrok.
Po pierwsze: dywiz nie pełni funkcji myślnika, więc absolutnie nie może zaczynać dialogu.
Po drugie: podkreślona część dotyczy bohatera, który wypowiada kolejną kwestię, a nie tę wcześniejszą, więc musi znaleźć się w nowej linijce. Po wypowiedzi może znaleźć się TYLKO I WYŁĄCZNIE opis, który dotyczy danej osoby mówiącej. 
Po trzecie: jeżeli dopowiedzenie narratorskie w dialogu bezpośrednio odnosi się do wypowiedzi (np. „powiedział”, „stwierdził”, „zapytał”, to wypowiedzi dialogowej nie kończymy kropką, a dopisek zaczynamy małą literą.
Po czwarte: jeżeli dopowiedzenie narratorskie w dialogu nie dotyczy wypowiedzi, ale ukazuje niezwiązaną z nią czynność (np. „spojrzał”, „opuścił głowę”, „wstał”), to wypowiedź kończymy kropką, a dopowiedzenie zaczynamy wielką literą.
Jak powinien poprawnie wyglądać twój dialog?
– O czym myślisz?
Po tych słowach młodzieniec opuścił głowę i zwrócił swoją twarz w jego stronę. (...)
– O… dawnych czasach  – odpowiedział, spuszczając nieco wzrok.

Bardzo często rozmawiali o tym [przecinek] co się wtedy działo na świecie, ale Alexandryt, który się do niego przyłączył, czuł, że tym razem to nie to będzie tematem rozmowy. – Podkreślona część jest logiczna. Przestań pisać o oczywistościach, o których przeczytałam kilka linijek temu.

- O… dawnych czasach. – odpowiedział [przecinek] spuszczając nieco wzrok. Bardzo często rozmawiali o tym [przecinek] co się wtedy działo na świecie, ale Alexandryt, który się do niego przyłączył, czuł, że tym razem to nie to będzie tematem rozmowy. – Kiedy byłem jeszcze dzieckiem, a większość swojego czasu spędzałem w pałacu. – dodał. Alexandryt uśmiechnął się lekko, wiedział bowiem [przecinek] jak młodemu [uwierać: kogo? co? młodego] wtedy to uwierało. Dzisiaj chłopak lepiej rozumiał decyzję swojej matki.
Nie, nie i jeszcze raz nie. A jak poprawnie?
– O… dawnych czasach – odpowiedział, spuszczając nieco wzrok.
Bardzo często rozmawiali o tym, co się kiedyś działo na świecie, ale Alexandryt czuł, że dziś nie o to chodziło.
– Kiedy byłem jeszcze dzieckiem, a większość czasu spędzałem w pałacu – dodał.
Alexandryt uśmiechnął się lekko, bowiem wiedział, jak młodego to uwierało. Dzisiaj chłopak lepiej rozumiał decyzję matki.
Otwórz sobie dowolną książkę i zerknij na zapis dialogów. Szczególnie zwróć uwagę na drugą wskazówkę. Jeżeli będziesz po wypowiedzi dialogowej zapisywać opis innej postaci niż tej aktualnie mówiącej, czytelnik sam się zgubi i nie będzie wiedział, kto wypowiada które zdanie.
Odprowadzę cię tutaj:

- Znowu? Bardzo często do tego wracasz… – Przed chwilą czytałam, że bohaterowie często rozmawiali o przeszłości, a teraz wujaszek się dziwi, że jest to tematem rozmowy?

- Wiem, że wydarzyło się tam coś, co jest pilnie strzeżone i nikt nie ma do tego dostępu. Mam nadzieję kiedyś dowiedzieć się [przecinek] co to takiego. – spojrzeli [wielką] oboje na siebie. – Co takiego wydarzyło się na Ziemi w drugiej dekadzie XXI wieku. Ale teraz nawet to mnie nie obchodzi. – Ekspozycja dialogowa. Obaj bohaterowie podobno rozmawiają często, więc oboje powinni wiedzieć, o czym równie często wcześniej rozmyślał „młody” (swoją drogą już kilka razy podkreśliłaś, że bohater jest młodego wieku, ile razy jeszcze o tym przeczytam?). Ten dialog wygląda na sztuczny, jakby pisany specjalnie pod czytelnika. Dodatkowo bohater stwierdza, że coś go nie obchodzi, ale jednak o tym mówi – i znów – SPECJALNIE dla czytelnika. Nie ma w tym żadnej naturalności.

(…) jakby nie chciał [przecinek] by ten wracał do dopiero co poruszonego tematu. – Podkreślona część zupełnie zbędna; rozwlekasz tekst, przez co ślimaczy się niemiłosiernie, a ja czuję, że czytam to, co już wiem z wcześniejszych zdań, rety…

- Wspominam matkę. – rzekł z uśmiechem. – Widzisz? Znów zbędna kropka, ponieważ „rzekł” odnosi się bezpośrednio do wypowiedzi. Gdyby zamiast tego było kolejne „odwrócił twarz” albo „spojrzał gdzieś tam”, to kropka byłaby wymagana; jak dalej:
- (…) Pokazywała mi wszystko… i o wszystkim opowiadała. – tak jak chwilę wcześniej, wzniósł twarz ku niebu (…) – tutaj kropka jest na swoim miejscu, ale dopisek narracyjny musisz zacząć wielką literą.
Zasada dość prosta i obowiązkowa, jeżeli zależy ci na dalszym pisaniu.

Nie stawiasz przecinków w zdaniach z imiesłowami przysłówkowymi:
(…) wpatrzył się w nie [przecinek] przywołując w pamięci tamten dzień… – Od tej pory będę pomijać ten błąd; nie jestem betą, aby wypisać wszystko.

Jego matka, tak jak obiecała mu wcześniej, zabrała go na bardzo długi spacer wokół pałacu, o który prosił już tak wiele razy. Kiedy już ruszyli, chłopak bardzo szybko przekonał się, że nie jest przystosowany [raczej: przyzwyczajony] do długich spacerów. Jego matka jednak pomyślała o wszystkim i co kawałek robili przystanki. Rozkładała koc, kładła na nim kosz z różnymi smakołykami i podawała je swojemu synowi. Ten był bardzo z tego zadowolony. Nie zajmował się tylko jedzeniem, słuchał uważnie tego, co mówiła mu jego matka. – Jego matka to, jego matka tamto, jego matka siamto... W streszczeniu występują tylko dwie postaci, więc po co non stop katujesz mnie podmiotami? Przecież logiczne jest, o kogo chodzi. To samo tyczy się bohatera – wystarczy raz, a potem korzystaj z magii zaimków lub zdecyduj się na inną konstrukcję zdania.
Masz problem z powtórzeniami. Dość duży problem.

(…) w starych Niemczech, Szwecji, Finlandii, Łotwie i oczywiście w Polsce. – Nie mam pojęcia, o jakim dokładnie okresie historycznym piszesz, ale nie ma czegoś takiego jak „stare Niemcy”, tym bardziej że akcja opowiadania dzieje się w XXI wieku (wtedy urodził się młodziak).
Jeżeli mowa o Szwecji, Finlandii, Łotwie i Polsce, to dlaczego nie przy okazji o Norwegii, Estonii czy Danii – nie bardzo rozumiem taki podział, gdzie się podziały inne państwa, które mają swoje wyspy na Bałtyku? Dlaczego most z wyspy ma prowadzić akurat tam? Wcześniej czytałam o tym, że akcja dzieje się na wyspie Morza Bałtyckiego (swoją drogą nazwa „Morze Bałtyckie” jest mocno polska; „bałtycki” w różnych wariantach językowych występuje, prócz polskiego, w angielskim, łacińskim, francuskim, włoskim, rumuńskim, hiszpańskim i portugalskim, kaszubskim, czeskim, rosyjskim, łotewskim, węgierskim i litewskim, ale głównie na świecie, a szczególnie w krajach skandynawskich nazywane jest „morzem wschodnim”).
Jeżeli akcja dzieje się więc na wyimaginowanej wyspie, w królestwie kryształowym (coś tam na początku wspomniano o kryształach, ale nie zapadło mi to szczególnie w pamięci, gdyż do tej pory nie miało to wielkiego znaczenia dla tekstu, wydawało się zapchajdziurą, aby nabić trochę znaków), to trzeba było pokusić się na nowy język, oryginalne nazewnictwo albo w ogóle wymyślić pięć krain, a nie posiłkować się współczesną geografią – trudno teraz znaleźć do tego jakiekolwiek odniesienie logiczne. Nie jestem fanką mieszania znanych faktów historycznych (podział na państwa) z opowieścią mocno fantastyczną (kryształowy pałac na wyspie, która po prostu się wyłoniła z morza, i to w XXI wieku!), gdyż to zwykle myślącego czytelnika przyprawia o mocną konsternację.

Co kawałek, dość spory, kiedy tak szli oboje, od jednego przystanku do drugiego, nad samym brzegiem wyspy, która uchodziła stromo do morza, stał kryształowy obelisk tego samego koloru co reszta pałacowego kompleksu. – To zdanie jest strasznie długie, przez co, aby wyciągnąć z niego wszystkie informacje i je zapamiętać, należy przeczytać je kilka razy. Potnij je jakoś.

Młody książę miał wrażenie, że każdy z nich patrzy w morze, jakby coś lub ktoś był w nich zamknięty. – Jakby coś było lub ktoś był w nich zamknięty.

- Co to za obeliski? Wyglądają jakby żyły… Jakby tchnęły życiem… (…)
- Bo żyją. I tchną życiem.
Tchnąć (źródło: PWN)
1. «wydzielać jakiś zapach lub ciepło»
2. «cechować, charakteryzować coś»
3. «wywołać w kimś, w czymś jakąś korzystną zmianę, spowodować jakieś korzystne zjawisko»
Utarło się, że można „tchnąć w kogoś/coś życie”, czyli „dać komuś oddech”, ale w tym przypadku użyto tego słowa w złym znaczeniu. Sugeruję: Bo żyją. Ktoś tchnął w nie życie. Czy jakoś tak.

Nie wielu z nich miało czyste sumienie. – Niewielu. Przysłówek odprzymiotnikowy w stopniu równym – np. niejasno, niezależnie, niezdecydowanie – piszemy łącznie. Owszem, w przeciwstawieniach „nie” zapisujemy osobno, np. „nie trudno, lecz łatwo” lub „nie wielu, lecz kilku”, jednak po dalszej części wypowiedzi nie czuć, by właśnie o przeciwstawienie ci chodziło.

Kiedy pojawiłam się ja i twój ojciec (…) – kiedy pojawiliśmy się ja i twój ojciec (dwie osoby to już liczba mnoga).

Usiedli znów na kocu [przecinek] kończąc w końcu swoją wędrówkę – „kończąc w końcu” brzmi kulawo. „Swoją” zbędne.

No to niezła matka… nie chce zdradzić dziecku, co się działo na świecie, zanim ten się urodził, ale opowiada mu historię o tym, jak zamieniła żywych ludzi w posągi, aby ich ukarać za próby odebrania jej władzy. I to dziecko, chłopczyk, który nie jest przyzwyczajony do długich spacerów, trzeba go karmić na kocyku i dbać o niego, pomyślał sobie na końcu coś w stylu: „ale fajnie, spędzam czas z mamą, co tam, że to wiedźma, która przyznała mi się właśnie na głos, że robi ludziom gorsze rzeczy niż śmierć! Yay! Mamusiu, daj ciastko!”. Śmiech na sali.

Chłopiec odczuwał lekkie konsekwencje całodniowego spaceru, ale był bardzo zadowolony. Bardzo mało było okazji, by mógł spędzać czas tylko z rodzicami. Ale zaczynał już rozumieć [przecinek] jak ważne jest to [przecinek] by utrzymać na świecie harmonię. – Tak, na pewno dziewięcioletnie dziecko, które ledwo chodzi, bo nie lubi długich spacerów i mamusia musi targać za nim kocyk, zrozumiało to wszystko bez problemu i w ogóle nie wystraszyło się posągów, ich dziwnej energii, jeszcze do jednego sobie podeszło... No na bank. A na końcu wyciągnął sobie takie dorosłe, mądre wnioski. Historia tak realistyczna, że wcale.

(…) nie ciążyła jednak ani jemu [przecinek] ani jego przyjacielowi (…) – kiedy podwajasz spójnik, wymaga on przecinka.

Nie za bardzo rozumiem zachowanie Alexandryta. Przyszedł do głównego bohatera (którego imienia nie potrafię zapamiętać, bo padło chyba tylko ze dwa razy), usiadł, nie wywiązała się praktycznie żadna rozmowa, gość wymamrotał coś w stylu „dzieciaku, znowu mówisz to samo co zawsze”, a gdy chwilę sobie pomilczał, wstał i poszedł.

„W radości i w bólu… pamiętaj o matce swej.” – W cytatach, w cudzysłowach nie stawia się kropki. Zawsze stawiaj ją na zewnątrz.

Generalnie historia była bardzo przyjemna, ale brakowało jej głębi. Od samego początku zostałam wrzucona w uniwersum, którego – przyznam się bez bicia – nie znam i nie rozumiem. Nie mam pojęcia, jaki to XXI wiek, jaka alternatywa i jaka wyspa (miała jakąś nazwę? nie pamiętam), ale właściwie okazuje się, że nie ma to właściwie znaczenia w tekście. Tak jakby w ogóle tekst nie miał znaczenia, bo nie wiem, co było w nim ważne.
Przede wszystkim jestem w stanie domyślić się, że przekazujesz mi treść pewnej fantastycznej legendy, mitu, w którym zawarto (zgodnie z treścią wybranej piosenki) prawdę o matce, i to jest bardzo ładnie wplecione, za oryginalne podejście do tematu pracy nazbierasz trochę punktów. Jednak jeżeli tworzysz taką legendę, mit o krainie, która istnieje w alternatywnej rzeczywistości XXI i piszesz o niej (mamy informacje o wyspie, jej historię przedstawioną za pomocą retrospekcji głównego bohatera), to kilka ogólników nie wystarczy, aby zadowolić czytelnika.
Nie mam pojęcia, co jest pierwszoplanowe w tej historii – czy relacja matka-syn, czy historia królestwa, czy problem młodego księcia (jaki problem? Problem z zaakceptowaniem, że jego matka to straszna wiedźma, czy może młody nie wie, jak podejść do władzy w przyszłości?)… I tu się zaczynają schody. Dobra historia potrzebuje pierwszego planu i tła, ja natomiast praktycznie niczego głębszego z twojego tekstu nie wyniosłam, bo poskąpiłeś mi albo tego drugiego, albo pierwszego – nie wiem. Jak się domyślasz, czytelnik może zadawać pytania. Już nie tylko o to, jaka to dokładnie alternatywna rzeczywistość i jak wcześniej, przed powstaniem wyspy, wyglądał świat, o jakich ludziach opowiada kobieta, ale również dość istotne: skąd wzięła się matka-królowa i jej ród, z jakim problemem dokładnie boryka się młody bohater, co się stało z obeliskami po tym, gdy chłopiec dojrzał i czy nadal są nimi, tam, na klifie, gdy młokos siedzi na ławce? Piszesz o wszystkim, wcześniej o kryształach, ale ja niczego nie potrafię powiązać, jakby wizja była w twojej głowie i nie przelano jej odpowiednio na papier; przelano ją niewystarczająco, by dotrzeć do czytelnika. Właściwie mam więcej pytań niż odpowiedzi. Nie jestem zadowolona z ograniczonej wiedzy na temat „spodu” historii. Nawet w retrospekcji, z historii przytaczanej przez matkę wynikają same ogólniki, przez co w ogóle nie mogę wczuć się w fabułę:

Kiedyś świat był podzielony. Na wiele frakcji, a nawet wewnątrz nich panowały kolejne podziały, kolejne i kolejne… Na czele każdej z nich stali przywódcy. Nie wielu z nich miało czyste sumienie. (…) Większości z nich zależało tylko na nich samych, nie uwzględniali w swych planach innych. Kiedy pojawiłam się ja i twój ojciec, niektórzy z nich wykazali się zdrowym rozsądkiem i opowiedzieli się po naszej stronie. Inni szli w zaparte i nie chcieli nawet słyszeć o utracie choćby części władzy, najmniejszej części… Imali się najprzeróżniejszych rozwiązań swojego palącego problemu… (…) W końcu musiał nadejść kres wybuchom ich frustracji, która powodowała kolejne wybuchy innych. Ci, którzy wiedzieli co dobre, domagali się ich zlikwidowania, dla spokoju ogółu. Ja jednak skazałam ich na o wiele gorszą karę. (…) Będą po wsze czasy przyglądać się temu światu zaklęci w tych posągach.

Widzisz? To są właśnie same ogólniki. Niby piszesz coś, ale właściwie nie piszesz nic. Nie rozbudowałeś tego świata na tyle, by mnie zaspokoić, a wiele elementów wzbudza moją wątpliwość. Skąd mam wiedzieć, że ci, których matka zaklęła, byli faktycznie źli, zasłużyli sobie na taką karę? Skąd królowa w ogóle ma takie umiejętności? Możliwości? W XXI wieku, na bałtyckiej wyspie? Przeciwnie! Przez jej suche streszczenie wydaje mi się, że przesadziła. I znów: jak wyglądał świat kiedyś? Skąd się w ogóle wzięła królowa – to nie daje mi spokoju. Bohater zadawał pytania o ten świat, a odpowiedź nie pojawiła się w tekście; niedopowiedzenia fabularne spłycają historię, bo czytelnik nie ma się czego chwycić. Z jednej strony wiem, że dziewięciolatkom nie opowiada się o wojnach, a przynajmniej nie opowiada się szczegółowo, ale to trzeba było pozmieniać fabułę na taką, aby czytelnik wiedział, o czym czyta tekst. Bo teraz to po prostu mam bohatera, który usiadł na ławce niespokojny, przypomniał sobie wydarzenie z dzieciństwa i nagle stał się spokojny, ale nie mam pojęcia, jakich podstaw był jego konflikt wewnętrzny i co się właściwie stało w tej historii? Po co ona powstała, co miała mi przedstawić? Nie potrafię wyciągnąć z niej żadnych wniosków, bo brakuje jej solidnie rozbudowanego tła, brakuje jej mocno zaznaczonego w tekście pierwszego planu. Brakuje fabuły w fabule. Jakbym przeczytała co którąś stronę jakiejś króciutkiej książki albo tylko prolog, kawałek środka i epilog, i nie wyniosła nic z niczego.

Dziękuję ci za udział w konkursie oraz dziękuję Sovbedlly za zorganizowanie go i zaproszenie mnie do szeregów szanownego jury. Przepraszam za brak bety – cała moja praca konkursowa zawierała łącznie ponad 150 stron przy standardowej formie czcionki i żaden betareader nie zdążył jej już przejrzeć. Mogą pojawić się literówki.

– interpretacja piosenki w opowiadaniu (4/5)
– ogólny styl (2,5/5)
– pomysłowość (7/10)
– logika i spójność (5/10)
– bohaterowie (5,5/10)
– strona techniczna (6/10)
Łącznie: 30/50 punktów


Sovbedlly
– interpretacja piosenki w opowiadaniu (4/5)
Świetnie wpasowałaś tekst piosenki do pracy. Matka została przedstawiona w łagodny, tkliwy sposób, więc wszystko się zgadza. Nie przytoczyłaś tych słów z piosenki, które bardzo pasują do fabuły: „mój królu” – Jaspis jest w kolejce do zdobycia władzy. To oczywiście na plus, że postarałaś się, by ten król był widoczny w Twoim opowiadaniu.
– ogólny styl (4/5)
Masz bogate słownictwo. Bardzo przyjemnie czytało mi się Twoją pracę mimo tych powtórzeń „które”. Troszkę nużyły, ale zainteresowanie przeważało. Gdyby tylko wyeliminować tego typu powtórzenia, tekst jeszcze bardziej stał się kolorowy. Opisy z pewnością były – doskonale oddawały klimat fabuły i tworzyły ładne tło. Mogłam sobie łatwo wyobrazić pałac i ogród.
– pomysłowość (10/10)
Bez wątpienia dałaś ponieść się kreatywności, ponieważ w tej historii czułam magię i harmonię. Podobała mi się opowieść o wielkim pałacu, wyspie, ale przede wszystkim na oryginalnym według mnie wątku z „żywymi obeliskami”. Dobry sposób na ukaranie złych ludzi – niech patrzą na ten spokój i piękny świat.
– logika i spójność (5/10)
Naprawdę nie dostrzegłam nieprawidłowości nielogicznych, ale za to niespójność niestety bardzo  wyraźna, choćby mieszanie czasów lub gwałtowne przejście do drugiego tematu. I jeszcze jedno małe „ale”, czy Jaspis znałby piosenkę Emanuela Szlechtera? Czy wiedziałby, kim on był? Bardzo wątpię.
– bohaterowie (5/10)
Jaspis i jego matka stanowili głównych bohaterów, dobrze ich rozwinęłaś, choć brakowało mi głębszych ich uczuć i rozwinięcia postaci. Alexandryt nie wnosił niczego ciekawego do opowiadania, równie dobrze sam Jaspis mógłby siedzieć w ogrodzie i pogrążyć się w myślach, wspomnieniach. Piszesz, że przyjaciele bardzo różnili się wyglądem, ale nie dopowiadasz, jak się różnicy, jakimi cechami zewnętrznymi – kolorem włosów, wzrostem, kształtem twarzy, stylem w ubiorze?
– strona techniczna (5/10)
Zdarza Ci się nie stawiać przecinka w niektórych miejscach między czasownikami.
W kilku zdaniach pojawiają się powtórzenia: „który”, „które”, „już”, a raz w trzech miejscach krótko oddzielonych od siebie słowo „tam”. Przez to czyta się nieco żmudnie.
O matce, której nikt nie był w stanie się postawić. ~ postawić
Błędny zapis dialogów – zamiast dywizów (–), są myślniki (-), a także nie powinno być kropek po słowach zdań w wypowiedziach postaci:
- O… dawnych czasach. – odpowiedział spuszczając nieco wzrok.
Bez kropki po słowie „czasach”. Ponadto w powyższym przykładowym zdaniu przecinek między „odpowiedział” a „spuszczając”.
Łącznie: 33/50 punktów



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template by Elmo