Oceny
opowiadania Wspomnienie o matce You
Are Not Alone
Suma punktów 204,5
Suma punktów 204,5
Black opium
– interpretacja piosenki w opowiadaniu (5/5)
Myślę, że tu chyba nie muszę
nic dodawać.
– ogólny styl (3/5)
Średnio mi się podoba, na moje
oko jest zbyt pretensjonalny. Starasz się bardzo szczegółowo wszystko opisywać
i czasami ładnie Ci to wychodzi, a czasem te opisy wydają się napisane na siłę.
Niektóre zdania są za długie, co czyni je zupełnie niezrozumiałymi. I widzę, że
starasz się pisać swobodnym stylem, ale przez mnóstwo zbędnych określeń
(powielasz dużo informacji) tekst jest straszliwie toporny, jakby pisany na
siłę.
– pomysłowość (8/10)
Podoba mi się Twój pomysł,
aczkolwiek trudno mi sobie wyobrazić przejście z obecnej sytuacji politycznej
do takiej, którą przedstawiasz... Poza tym te kryształowe słupy i mosty
biegnące do portów średnio do mnie przemawiają.
– logika i spójność (5/10)
„Metaliczny odgłos stukotu
obcasów” — nie jestem pewna, czy ten dźwięk można określić słowem „metaliczny”
„Wychodząc przez wielkie wrota
znalazł się na wielkim pomoście,” — imiesłów przysłówkowy współczesny sugeruje
jednoczesność obu czynności... co nie jest możliwe
„ciągnęła dalej.” — albo
ciągnęła, albo mówiła dalej
„kontynuując swoją opowieść,
ale już na zupełnie inny temat…” — wydawało mi się, że jeśli się kontynuuje
opowieść, to mówi się na ten sam temat
I, przede wszystkim, w narracji
piszesz o matce głównego bohatera w czasie przeszłym, a Alexandryt mówi o niej
w czasie teraźniejszym, przez co trudno wywnioskować z tekstu, czy ta matka
żyje czy nie...
– bohaterowie (6/10)
Całkiem podoba mi się kreacja
postaci matki, natomiast o samym głównym bohaterze wiadomo trochę za mało...
podczas gdy o Alexandrycie czytelnik wie tylko tyle, że jest on przyjacielem
głównego bohatera i bratem jego ojca. Nie ma w ogóle opisów wyglądu i trochę mi
ich brakuje. Poza tym piszesz, że główny bohater jest podobny do matki... a nie
informujesz czytelnika, jak owa kobieta wyglądała.
– strona techniczna (5/10)
Jest dużo błędów w zapisie
dialogu i trochę interpunkcyjnych.
Dialogi zapisujemy za pomocą
pauz lub półpauz, nigdy dywizów.
Łącznie: 32/50
punktów
Condawiramurs
– interpretacja piosenki w
opowiadaniu (3/5)
W tekście matka głównego
bohatera stanowi właściwie najważniejszą postać, i to nie tylko dla niego, ale
i dla całego świata. On jednak wspomina przede wszystkim swoje dzieciństwo.
Szkoda, że nie wiadomo, co dzieje się z matką teraz. Samo wykorzystanie
piosenki do najbardziej kreatywnych nie należy, ale podoba mi się
niejednoznaczność postaci matki, to, że nie chodzi tylko o relację matka-syn.
– ogólny styl (2/5)
W tak krótkim tekście nie ma
miejsca na długie opisy rzeczy niepotrzebnych, np. diamentów, szczególnie że
autorka gubi się we własnych tłumaczeniach. Ogólnie dość ryzykowne jest
opisywanie na tak niewielkiej ilości stron własnej wersji przyszłości Ziemi,
jednocześnie próbując przedstawić bezpośrednią scenę. Tło i tłumaczenia nie do
końca łączą się z tym, co się dzieje, prawdziwą akcją. Wszystko prezentuje się
dość chaotycznie i tak naprawdę niewiele dowiadujemy się, o co chodzi w tym
nowym świecie, czy jest tylko ta wyspa i pałac, czy coś jeszcze, co stało się z
matką, czy istnieją jacyś inny ludzie… Jednym słowem, w tekście panuje niezły
miszmasz.
Stylistycznie jest średnio,
mnóstwo powtórzeń, nierównej długości zdania nie do końca mające sens (głównie
chodzi mi o te długie), niepoprawne lub dziwne sformułowania (a ławki stanowiły
te najzwyklejsze jakie są wszystkim znane”), mylenie czasów, perspektyw.
– pomysłowość (8/10)
To jeden z najbardziej
oryginalnych tekstów i tutaj będzie o dobrych jego stronach. Zamierzenie jest
naprawdę interesujące. Przedstawienie przyszłości jako bajkowej krainy,
zdecydowanie bardziej magicznej niż nowoczesnej, ale jednocześnie wcale
niejawiącej się jako arkadia, tylko mającej w sobie coś… mrocznego, zimnego.
Podoba mi się, że nie wiadomo, czy to „prawda” czy może jakaś „fatamorgana”.
Zamierzenie bajkowości-niebajkowości naprawdę jest świetnym pomysłem! Do tego
wszystkiego dochodzi postać tajemniczej matki, królowej, która szczególnie
wspomnieniu wcale nie wydaje się dobrą władczynią i kochającą matką, a
bezwzględną władczynią, walczącą z każdym, kto się z nią nie zgadza. Dzięki
temu piosenka i miłość syna do niej nabierają nieco innego znaczenia.
Niestety z powodu wykonania:
miszmaszu, niewielkiej możliwości rozpisania się, skupiania się na diamentach,
zamiast na ważnych rzeczach, tekst czyta się dość ciężko. Czytelnik zastanawia
się, o co właściwie chodzi, jaki był zamiar autorki? Co chciała
przekazać? Dlaczego nie dowiedzieliśmy się, co dzieje się teraz z matką?
Dlaczego to zostało tak… urwane?
– logika i spójność (3/10)
Spójności niestety brak, wyżej
pisałam już dlaczego, autorka potrafi urwać jeden akapit i przejść do innego
tematu, skupia się na rzeczach zupełnie nieistotnych, miesza chronologię czy
czasy. Z logiką, powiedzmy, jest lepiej, jeśli człowiek się wczyta, ale
niestety to nie powinno działać w ten sposób. Chciałabym też zaznaczyć, że
pewne rzeczy celowo powinny tutaj zostać w sferze domysłów – np. rzeczywistość
vs. bajkowość.
– bohaterowie (4/10)
Matka z pewnością jest
interesującą postacią, i stąd smutno, że nie wiadomo, co się z nią dzieje
teraz. Dużo o niej mówi ten wątek o żywych obeliskach. Nie musimy wiedzieć, a
przynajmniej nie musimy koniecznie wiedzieć, dlaczego kiedyś, ot tak, nagle
wraz z wyspą wyłoniła się z Morza Bałtyckiego, ale powinniśmy wiedzieć, co się
dzieje z nią teraz i dlaczego akurat teraz jej syn ją tak intensywnie wspomina.
Ogólnie o więziach rodzinnych przydałoby się napisać tutaj nieco więcej. I o
innych ludziach. I o tej rzeczonej nieśmiertelności… Dużo pytań. Niestety sam
główny bohater zbyt charakterystyczny nie jest, wydaje się dzieckiem błądzącym
we mgle, któremu chyba nie przeszkadza wątpliwa moralność matki (sądząc po
końcówce), a Alexandryt to taki… dodatek, równie dobrze mogłoby go niestety nie
być. Również prawie niecharakterystyczny, a szkoda.
– strona techniczna (6/10)
Z ortografią jest w porządku,
dialogi zapisane są niestety pod niemal każdym względem źle, a z interpunkcją
jest nie najgorzej. Dzielenie akapitów też pozostawia sporo do życzenia.
Łącznie: 26/50 punktów
Katja
—
interpretacja piosenki w opowiadaniu (3/5)
Kołysanka była, choć trochę dziwnie, że śpiewana po
spacerze, a nie na dobranoc. :D
— ogólny
styl (2,5/5)
Błędny zapis dialogów mocno raził, ale poza tym nie
było źle, nie czytało się ani dobrze, ani źle, po prostu normalnie.
—
pomysłowość (6/10)
Szczerze mówiąc, po kreatywnym wstępie liczyłam na coś
więcej i się rozczarowałam. O ile początek brzmiał bardzo interesująco, bo
zapowiadał powiew świeżości, o tyle potem, zdaje się, już o tym całkowicie
zapomniałaś i nie czułam tej samej atmosfery twojego świata.
— logika
i spójność (5/10)
Trochę nie widzę sensu w słowach królowej opowiadającej
o obeliskach. Najpierw mówi, że to kara gorsza niż śmierć, a potem, że to
szansa dla osób w nich zaklętych? Że niby w jaki sposób?
Niektóre myśli bohatera brzmią jak coelhizmy i też nie
do końca rozumiem, jaki jest ich sens. Na przykład tutaj: "Zaczynał już
rozumieć jak ważne jest to żeby utrzymać na świecie harmonię". Już
abstrahując od brakujących przecinków, dobra, porządek i ład muszą być, ale
jakim cudem chłopiec wyciągnął taką naukę z opowieści o obeliskach?! Tym
bardziej, że nie wyjaśniłaś do końca, skąd się wzięli rodzice Jaspisa, jak to
się stało, że przejęli władzę i jakie mieli do tego prawo. Biorąc to pod uwagę,
można uznać, że gniew wojowników był słuszny. ;)
— bohaterowie (6/10)
— bohaterowie (6/10)
Zabrakło mi ukazania szerszej relacji między Jaspisem a
jego przyjacielem, ale za to relacja z matką wyszła dość przyjemnie.
— strona
techniczna (4/10)
Dużo powtórzeń był,
miał, znajdował się.
Zapis dialogów również kuleje; do zapisu wypowiedzi
bohaterów absolutnie nie używamy dywizów, w wielu miejscach pojawiają się
również zbędne kropki. Zwróciłabym też uwagę na akapity — przydałoby się je
dodać w paru miejscach, gdyż bez nich gesty bohaterów niejako zlewają się w
jedno.
Warto, żebyś również zwróciła uwagę na interpunkcję i
poczytała sobie artykuły na ten temat — w wielu miejscach brakowało przecinków.
Łącznie:
26,5/50 punktów
Kvist
– interpretacja piosenki w
opowiadaniu (2/5)
Ogólnie interpretacja w porządku; nie wychodzi poza
to, co zostało pokazane w tekście piosenki. Główny bohater wspomina chwile
spędzone z matką, ale można by się spodziewać, że będzie miał ku temu jakiś
dobry powód, by coś takiego pojawiło się w opowiadaniu. Nic takiego nie ma
jednak miejsca.
– ogólny styl (3/5)
Opisy są całkiem interesujące, bez problemu można
sobie wyobrazić, jak wygląda miejsce, w którym toczy się akcja opowiadania.
Pojawiło się jednak parę błędów składniowych oraz powtórzeń. Poza tym nie mam
większych zastrzeżeń.
– pomysłowość (4/10)
Upadek cywilizacji (czy może raczej wizja upadku
cywilizacji) to zawsze ciekawy pomysł, o ile oczywiście zostanie w miarę
konkretnie opisany, a nie tylko stwierdzony jednym zdaniem, że był i że teraz
wszystko wygląda lepiej. Szkoda, że tyle pomysłów jest w zasadzie mordowanych
już na samym początku.
Jeśli zostawić ten wątek, to zostaje tylko wzmianka o
nowych metodach otrzymywania diamentu oraz niezbyt interesujące wspomnienia
księcia o jego matce.
– logika i spójność (6/10)
Jak już wcześniej wspomniałam, nie bardzo wiem, skąd
bohatera naszły takie wspominki o matce; wynika to najpewniej z nieco
zaburzonej konstrukcji opowiadania. Wydaje mi się, że tekst zyskałby naprawdę
dużo, gdyby skupiono się na najciekawszych wydarzeniach, a nie na rozmyślaniach
o tym, że matka jest taka wspaniała. Oczywiście nie przeczę temu, że faktycznie
taka jest, ale wygląda to tak, jakby całe opowiadanie zostało napisane trochę
na siłę, by tylko móc coś wspomnieć na ten temat. A szkoda, bo cały świat
wydaje się dobrze przemyślany: widać ład w opisach miejsc czy w opowiadaniu
królowej, jak wszystko wyglądało przed nastaniem nowej cywilizacji.
– bohaterowie (5/10)
O bohaterach trudno powiedzieć coś konkretnego.
Odniosłam wrażenie, że książę jest takim trochę nudziarzem, który niby wiedzie
szczęśliwe życie i nie ma żadnych problemów, a jednak cały czas coś mu się nie
podoba.
Jego matka natomiast przedstawiona jest jako silna
kobieta, która miała swój niemały udział w obaleniu cywilizacji i która teraz,
mimo że zajęta, stara się znaleźć czas dla swojego dziecka. Nie jest jednak
łatwo nakreślić ich charakter; wynika to głównie stąd, że bohaterowie przez
większość czasu tylko mówią, ale nie robią nic konkretnego.
– strona techniczna (5/10)
Błędów ortograficznych nie zauważyłam. Interpunkcja
ogólnie jest w porządku, aczkolwiek w kilku miejscach zabrakło przecinka.
Problem za to tradycyjnie jest z zapisem dialogów. Po
pierwsze, w miejscu (pół)pauzy użyto dywizu; po drugie, niepoprawnie
wprowadzono didaskalia. W dużym skrócie: jeżeli dotyczą one sposobu wypowiedzi
bohatera, to zaczynamy je małą literą, a na końcu kwestii postaci nie stawiamy
kropki (chyba że to pytanie bądź wykrzyknienie). Jeśli natomiast didaskalia
odnoszą się do czegoś innego, to na końcu wypowiedzi dajemy kropkę, a kolejne zdanie
zaczynamy wielką literą.
Łącznie: 25/50 punktów
Noelia Cotto
A. Interpretacja
piosenki w tekście (4/5)
B. Ogólny
styl (3/5)
C. Pomysłowość
(10/10)
D. Logika i
spójność (6/10)
E. Bohaterowie
(5/10)
F. Strona
techniczna (4/10)
Łącznie: 32/50 punktów
Droga autorko!
Pozwól, że najpierw skupię się na stronie technicznej.
Tekst ma akapity, ale nie jest wyjustowany. Zabrakło wielu przecinków dlatego
odsyłam Cię do strony www.prosteprzecinki.pl. Myślę,
że dowiesz się z niej wielu wartościowych rzeczy. Masz także problem z
niewłaściwym zapisem dialogów. Tu polecam Ci stronę http://www.jezykowedylematy.pl/2011/09/jak-pisac-dialogi-praktyczne-porady/.
Autorzy w fajny i jasny sposób wyjaśnili jak zapisywać wypowiedzi bohaterów.
Masz też wiele powtórzeń np. „młody książę”. Czasami warto zajrzeć do słownika
synonimów. To wzbogaca słownictwo i sprawia, że opowiadanie jest ciekawsze.
Masz też tendencję do pisania zbyt długich zdań – popracuj nad tym.
Bardzo spodobał mi się Twój pomysł na opowiadanie! Jest
naprawdę świetne. Gorzej jest z kreacją bohaterów. Bardzo ciekawie opowiedziałaś
historię księcia i jego matki, ale bardzo mało o nich wiem. Jak wyglądają? Jak
ma na imię książę? Myślę, że można było w to opowiadanie wpleść także więcej
dialogów i opisów wyglądu.
Podoba mi się Twoja interpretacja piosenki w tekście.
To naprawdę przykre, że książę jest nieśmiertelny i tyle lat musi żyć w
samotności – bez matki. Wszyscy kochamy swoje mamy i choćby te kilkadziesiąt
lat bez nich jest trudne. Uważam, że Twoje opowiadanie skłania do refleksji.
Ilu z nas chciałoby mieć swoją mamę znowu przy sobie?
Dziękuję Ci za to opowiadanie. Pisz dalej, rozwijaj
się, poczytaj poradniki odnośnie stylu, interpunkcji itp. Wtedy Twoje teksty
będą jeszcze bardziej wartościowe!
Skoiastel
Na
początku zaznaczę, że tekst oceniłam zgodnie ze standardami ocenialni Wspólnymi Siłami, którą
reprezentuję. Od publikacji wymagam nie tylko poprawności godnej materiału pod
wydawkę oraz estetyki tekstu, ale ważne są dla mnie przede wszystkim research,
interesująca i spójna fabuła, konsekwencja jej prowadzenia, a także naturalne
sylwetki psychologiczne postaci, jak również zgodność z tematem konkursu. W
ocenie obowiązuje punktacja ustalona przez Sovbedlly oraz konkursowe kryteria.
Jeżeli
masz gdzieś w zanadrzu dłuższy tekst, również i jemu chętnie się przyjrzę;
zapraszam na moją podstronę podlinkowaną wyżej.
No to
zaczynamy!
Plus za
akapity, minus za brak justowania tekstu. Nie wiem, której płci jesteś,
autorze/autorko, więc postaram się zwracać do ciebie bezosobowo.
Sam pałac cały w sobie
[pleonazm] złożony był z tego minerału, który w dawnych, bardzo dawnych czasach,
uznawany był za najtwardszy ze
wszystkich znanych, [przecinek zbędny]
i tylko drugi diament mógł zarysować ten pierwszy.
Był to kruszec, którego
nie było w stanie wytworzyć samo
ciśnienie wewnątrz planety, a
powstawał jedynie w procesie, który
dawnym ludziom był kompletnie obcy, a i dzisiejsza cywilizacja, nazywana
Nową, jak wszystko inne, a
przynajmniej większość rzeczy, również miała
nie mały [łącznie] problem
ze zrozumieniem istoty tego procesu.
Tylko władca panujący miał taką moc i siłę, by cały glob ziemski usłać białym kryształem,
który mienił się wszystkimi kolorami
tęczy przy każdym wschodzie Słońca, [przecinek zbędny]
i również to właśnie odróżniało go od zwykłego diamentu, który do teraz zdobi palec nie jednej [łącznie] damy.
(…) światło rozchodziło się delikatnymi języczkami po
ścianach, stwarzając idealne wzory – sugeruję: tworząc.
Nadużywasz
„który”. Nie wierzę, że nie da się tak przerobić części zdań, by zrezygnować z
tej maniery. Przy opisie miejsca akcji nadużywasz „można by”. To naprawdę czuć,
przez co opis wydaje się niedopracowany.
Wychodząc przez wielkie wrota
[przecinek] znalazł się na wielkim
pomoście (…).
Cały kompleks zbudowany był na planie sierpu Księżyca
(…). –
Sierpa.
(…) i jakiś kawałek dalej rozpościerającym się nad ziemią
kilkanaście metrów. (...) Wschodzące Słońce powodowało malowniczą tęczę rozpościerającą się nad całym pałacem
każdego ranka.
Jego gałęzie zwieszały się prawie do samej ziemi, a liście były tak białe jak mleko. Wokół jego pnia postawiono ławkę, również
nieskazitelnie białą, tak by można było tam usiąść. – W
drugim zdaniu przecinek po „tak”, a nie przed.
(…) inne wysokie drzewa, tworzące alejki, przyjazne dla
lubiących spacery. – Oba
przecinki zbędne.
Często
stawiasz przecinek przed imiesłowami przymiotnikowymi czynnymi (zakończonymi na
–ący itp.) albo przed innymi określeniami rzeczowników, które sąsiadują
bezpośrednio z rzeczownikiem. Nie jest to wymagane. Przecinek trzeba postawić
wtedy, gdy imiesłów (tutaj: tworzące) nie występuje bezpośrednio obok
rzeczownika, do którego się odnosi (tutaj: drzewa). U ciebie sprawa jest
natomiast prosta: drzewa stoją od
razu obok imiesłowu tworzące. Jasne,
że możesz z „tworzące alejki” zrobić wtrącenie, ale nie ma tam orzeczenia, a
taką przecinkową biegunką odbierasz lekkość czytania.
(…) a ławki stanowiły te najzwyklejsze
[przecinek] jakie są wszystkim znane.
Można było przedostać
się na górę bezpośrednio schodami lub inteligentnymi windami, nie musząc
wchodzić do pałacu, który był ogromny i zajmował prawie cały
teren wyspy, która miała kilka
kilometrów kwadratowych. – Co to są inteligentne windy?
Młody chłopak, który
miał to wszystko niebawem odziedziczyć, nie był tam jednak sam. Chwilę potem, jak się tam znalazł,
dosiadł się jego przyjaciel, który był bratem jego ojca. Popatrzył na niego przez moment, a kiedy ten nie zwrócił
na niego najmniejszej uwagi, powiedział… – Piszesz
strasznie lakonicznie. Logiczne jest, że ktoś przyszedł dopiero po tym, gdy
bohater zdążył usiąść, rozejrzeć się… Czytelnik automatycznie przyjmuje do
wiadomości, że akcja jest chronologiczna – zdanie po zdaniu – więc cała
podkreślona część może spokojnie wylądować w koszu.
Błędnie
zapisujesz dialogi. Przykład:
- O czym myślisz? – po tych słowach młodzieniec
opuścił głowę i zwrócił swoją twarz w jego stronę. (...)
- O… dawnych czasach. – odpowiedział [przecinek] spuszczając nieco wzrok.
Po pierwsze: dywiz nie pełni funkcji myślnika, więc absolutnie nie
może zaczynać dialogu.
Po drugie: podkreślona część dotyczy bohatera, który wypowiada
kolejną kwestię, a nie tę wcześniejszą, więc musi znaleźć się w nowej linijce.
Po wypowiedzi może znaleźć się TYLKO I WYŁĄCZNIE opis, który dotyczy danej
osoby mówiącej.
Po trzecie: jeżeli dopowiedzenie narratorskie w dialogu
bezpośrednio odnosi się do wypowiedzi (np. „powiedział”, „stwierdził”,
„zapytał”, to wypowiedzi dialogowej nie kończymy kropką, a dopisek zaczynamy
małą literą.
Po czwarte: jeżeli dopowiedzenie narratorskie w dialogu nie
dotyczy wypowiedzi, ale ukazuje niezwiązaną z nią czynność (np. „spojrzał”,
„opuścił głowę”, „wstał”), to wypowiedź kończymy kropką, a dopowiedzenie
zaczynamy wielką literą.
Jak powinien poprawnie wyglądać twój dialog?
– O czym myślisz?
Po tych słowach młodzieniec opuścił głowę i zwrócił
swoją twarz w jego stronę. (...)
– O… dawnych czasach
– odpowiedział, spuszczając nieco wzrok.
Bardzo często rozmawiali o tym
[przecinek] co się wtedy działo na
świecie, ale Alexandryt, który się do niego przyłączył, czuł, że tym
razem to nie to będzie tematem rozmowy. – Podkreślona część jest logiczna.
Przestań pisać o oczywistościach, o których przeczytałam kilka linijek temu.
- O… dawnych czasach. – odpowiedział [przecinek] spuszczając nieco wzrok. Bardzo często
rozmawiali o tym [przecinek] co się wtedy
działo na świecie, ale Alexandryt, który się do niego przyłączył, czuł, że tym razem to nie to będzie tematem rozmowy. – Kiedy byłem jeszcze dzieckiem, a większość swojego
czasu spędzałem w pałacu. – dodał. Alexandryt uśmiechnął się lekko, wiedział
bowiem [przecinek] jak młodemu [uwierać:
kogo? co? młodego] wtedy to uwierało.
Dzisiaj chłopak lepiej rozumiał decyzję swojej matki.
Nie, nie
i jeszcze raz nie. A jak poprawnie?
– O… dawnych czasach – odpowiedział, spuszczając nieco
wzrok.
Bardzo często rozmawiali o tym, co się kiedyś działo na
świecie, ale Alexandryt czuł, że dziś nie o to chodziło.
– Kiedy byłem jeszcze dzieckiem, a większość czasu
spędzałem w pałacu – dodał.
Alexandryt uśmiechnął się lekko, bowiem wiedział, jak
młodego to uwierało. Dzisiaj chłopak lepiej rozumiał decyzję matki.
Otwórz
sobie dowolną książkę i zerknij na zapis dialogów. Szczególnie zwróć uwagę na
drugą wskazówkę. Jeżeli będziesz po wypowiedzi dialogowej zapisywać opis innej
postaci niż tej aktualnie mówiącej, czytelnik sam się zgubi i nie będzie
wiedział, kto wypowiada które zdanie.
Odprowadzę
cię tutaj:
- Znowu? Bardzo często do tego wracasz… – Przed
chwilą czytałam, że bohaterowie często rozmawiali o przeszłości, a teraz
wujaszek się dziwi, że jest to tematem rozmowy?
- Wiem, że wydarzyło się tam coś, co jest pilnie
strzeżone i nikt nie ma do tego dostępu. Mam nadzieję kiedyś dowiedzieć się [przecinek]
co to takiego. – spojrzeli [wielką] oboje na siebie. – Co takiego wydarzyło się
na Ziemi w drugiej dekadzie XXI wieku. Ale teraz nawet to mnie nie obchodzi.
– Ekspozycja dialogowa. Obaj bohaterowie podobno rozmawiają często, więc oboje
powinni wiedzieć, o czym równie często wcześniej rozmyślał „młody” (swoją drogą
już kilka razy podkreśliłaś, że bohater jest młodego wieku, ile razy jeszcze o
tym przeczytam?). Ten dialog wygląda na sztuczny, jakby pisany specjalnie pod
czytelnika. Dodatkowo bohater stwierdza, że coś go nie obchodzi, ale jednak o
tym mówi – i znów – SPECJALNIE dla czytelnika. Nie ma w tym żadnej
naturalności.
(…) jakby nie chciał [przecinek] by ten wracał do dopiero co poruszonego
tematu. – Podkreślona część zupełnie zbędna; rozwlekasz tekst, przez co
ślimaczy się niemiłosiernie, a ja czuję, że czytam to, co już wiem z
wcześniejszych zdań, rety…
- Wspominam matkę. – rzekł z uśmiechem. –
Widzisz? Znów zbędna kropka, ponieważ „rzekł” odnosi się bezpośrednio do
wypowiedzi. Gdyby zamiast tego było kolejne „odwrócił twarz” albo „spojrzał
gdzieś tam”, to kropka byłaby wymagana; jak dalej:
- (…) Pokazywała mi wszystko… i o wszystkim opowiadała.
– tak jak chwilę wcześniej, wzniósł twarz ku niebu (…) – tutaj
kropka jest na swoim miejscu, ale dopisek narracyjny musisz zacząć wielką
literą.
Zasada
dość prosta i obowiązkowa, jeżeli zależy ci na dalszym pisaniu.
Nie
stawiasz przecinków w zdaniach z imiesłowami przysłówkowymi:
(…) wpatrzył się w nie [przecinek] przywołując w
pamięci tamten dzień… – Od tej pory będę pomijać ten błąd; nie jestem betą,
aby wypisać wszystko.
Jego
matka, tak jak obiecała mu wcześniej, zabrała go na bardzo długi spacer wokół pałacu, o który prosił już tak wiele razy. Kiedy już ruszyli,
chłopak bardzo szybko przekonał się,
że nie jest przystosowany
[raczej: przyzwyczajony] do długich
spacerów. Jego matka jednak
pomyślała o wszystkim i co kawałek robili przystanki. Rozkładała koc, kładła na
nim kosz z różnymi smakołykami i podawała je swojemu synowi. Ten był
bardzo z tego zadowolony. Nie
zajmował się tylko jedzeniem, słuchał uważnie tego, co mówiła mu jego
matka. – Jego matka to, jego matka tamto, jego matka siamto... W
streszczeniu występują tylko dwie postaci, więc po co non stop katujesz mnie
podmiotami? Przecież logiczne jest, o kogo chodzi. To samo tyczy się bohatera –
wystarczy raz, a potem korzystaj z magii zaimków lub zdecyduj się na inną
konstrukcję zdania.
Masz
problem z powtórzeniami. Dość duży problem.
(…) w starych Niemczech, Szwecji, Finlandii, Łotwie i
oczywiście w Polsce. – Nie mam pojęcia, o jakim dokładnie okresie
historycznym piszesz, ale nie ma czegoś takiego jak „stare Niemcy”, tym
bardziej że akcja opowiadania dzieje się w XXI wieku (wtedy urodził się młodziak).
Jeżeli
mowa o Szwecji, Finlandii, Łotwie i Polsce, to dlaczego nie przy okazji o
Norwegii, Estonii czy Danii – nie bardzo rozumiem taki podział, gdzie się
podziały inne państwa, które mają swoje wyspy na Bałtyku? Dlaczego most z wyspy
ma prowadzić akurat tam? Wcześniej czytałam o tym, że akcja dzieje się na
wyspie Morza Bałtyckiego (swoją drogą nazwa „Morze Bałtyckie” jest mocno
polska; „bałtycki” w różnych wariantach językowych występuje, prócz polskiego,
w angielskim, łacińskim, francuskim, włoskim, rumuńskim, hiszpańskim i
portugalskim, kaszubskim, czeskim, rosyjskim, łotewskim, węgierskim i
litewskim, ale głównie na świecie, a szczególnie w krajach skandynawskich
nazywane jest „morzem wschodnim”).
Jeżeli
akcja dzieje się więc na wyimaginowanej wyspie, w królestwie kryształowym (coś
tam na początku wspomniano o kryształach, ale nie zapadło mi to szczególnie w
pamięci, gdyż do tej pory nie miało to wielkiego znaczenia dla tekstu, wydawało
się zapchajdziurą, aby nabić trochę znaków), to trzeba było pokusić się na nowy
język, oryginalne nazewnictwo albo w ogóle wymyślić pięć krain, a nie
posiłkować się współczesną geografią – trudno teraz znaleźć do tego
jakiekolwiek odniesienie logiczne. Nie jestem fanką mieszania znanych faktów
historycznych (podział na państwa) z opowieścią mocno fantastyczną (kryształowy
pałac na wyspie, która po prostu się wyłoniła z morza, i to w XXI wieku!), gdyż
to zwykle myślącego czytelnika przyprawia o mocną konsternację.
Co kawałek, dość spory, kiedy tak szli oboje, od jednego
przystanku do drugiego, nad samym brzegiem wyspy, która uchodziła stromo do
morza, stał kryształowy obelisk tego samego koloru co reszta pałacowego
kompleksu. – To zdanie jest strasznie długie, przez co, aby
wyciągnąć z niego wszystkie informacje i je zapamiętać, należy przeczytać je
kilka razy. Potnij je jakoś.
Młody książę miał wrażenie, że każdy z nich patrzy w
morze, jakby coś lub ktoś był w nich zamknięty. – Jakby
coś było lub ktoś był w nich zamknięty.
- Co to za obeliski? Wyglądają jakby żyły… Jakby
tchnęły życiem… (…)
- Bo żyją. I tchną życiem.
Tchnąć
(źródło: PWN)
1.
«wydzielać jakiś zapach lub ciepło»
2.
«cechować, charakteryzować coś»
3.
«wywołać w kimś, w czymś jakąś korzystną zmianę, spowodować jakieś korzystne
zjawisko»
Utarło
się, że można „tchnąć w kogoś/coś życie”, czyli „dać komuś oddech”, ale w tym
przypadku użyto tego słowa w złym znaczeniu. Sugeruję: Bo żyją. Ktoś tchnął w nie życie. Czy jakoś tak.
Nie wielu z nich miało czyste sumienie. –
Niewielu. Przysłówek odprzymiotnikowy w stopniu równym – np. niejasno,
niezależnie, niezdecydowanie – piszemy łącznie. Owszem, w przeciwstawieniach
„nie” zapisujemy osobno, np. „nie trudno, lecz łatwo” lub „nie wielu, lecz
kilku”, jednak po dalszej części wypowiedzi nie czuć, by właśnie o przeciwstawienie
ci chodziło.
Kiedy pojawiłam się ja i twój ojciec (…) – kiedy
pojawiliśmy się ja i twój ojciec (dwie osoby to już liczba mnoga).
Usiedli znów na kocu [przecinek] kończąc w końcu swoją wędrówkę –
„kończąc w końcu” brzmi kulawo. „Swoją” zbędne.
No to
niezła matka… nie chce zdradzić dziecku, co się działo na świecie, zanim ten
się urodził, ale opowiada mu historię o tym, jak zamieniła żywych ludzi w
posągi, aby ich ukarać za próby odebrania jej władzy. I to dziecko, chłopczyk,
który nie jest przyzwyczajony do długich spacerów, trzeba go karmić na kocyku i
dbać o niego, pomyślał sobie na końcu coś w stylu: „ale fajnie, spędzam czas z
mamą, co tam, że to wiedźma, która przyznała mi się właśnie na głos, że robi
ludziom gorsze rzeczy niż śmierć! Yay! Mamusiu, daj ciastko!”. Śmiech na sali.
Chłopiec odczuwał lekkie konsekwencje całodniowego
spaceru, ale był bardzo zadowolony. Bardzo
mało było okazji, by mógł spędzać czas tylko z rodzicami.
Ale zaczynał już rozumieć
[przecinek] jak ważne jest to [przecinek] by
utrzymać na świecie harmonię. – Tak, na pewno dziewięcioletnie dziecko,
które ledwo chodzi, bo nie lubi długich spacerów i mamusia musi targać za nim
kocyk, zrozumiało to wszystko bez problemu i w ogóle nie wystraszyło się
posągów, ich dziwnej energii, jeszcze do jednego sobie podeszło... No na bank.
A na końcu wyciągnął sobie takie dorosłe, mądre wnioski. Historia tak
realistyczna, że wcale.
(…) nie ciążyła jednak ani jemu
[przecinek] ani jego przyjacielowi (…) –
kiedy podwajasz spójnik, wymaga on przecinka.
Nie za
bardzo rozumiem zachowanie Alexandryta. Przyszedł do głównego bohatera (którego
imienia nie potrafię zapamiętać, bo padło chyba tylko ze dwa razy), usiadł, nie
wywiązała się praktycznie żadna rozmowa, gość wymamrotał coś w stylu
„dzieciaku, znowu mówisz to samo co zawsze”, a gdy chwilę sobie pomilczał,
wstał i poszedł.
„W radości i w bólu… pamiętaj o matce swej.” – W
cytatach, w cudzysłowach nie stawia się kropki. Zawsze stawiaj ją na zewnątrz.
Generalnie
historia była bardzo przyjemna, ale brakowało jej głębi. Od samego początku
zostałam wrzucona w uniwersum, którego – przyznam się bez bicia – nie znam i
nie rozumiem. Nie mam pojęcia, jaki to XXI wiek, jaka alternatywa i jaka wyspa
(miała jakąś nazwę? nie pamiętam), ale właściwie okazuje się, że nie ma to
właściwie znaczenia w tekście. Tak jakby w ogóle tekst nie miał znaczenia, bo
nie wiem, co było w nim ważne.
Przede
wszystkim jestem w stanie domyślić się, że przekazujesz mi treść pewnej
fantastycznej legendy, mitu, w którym zawarto (zgodnie z treścią wybranej piosenki)
prawdę o matce, i to jest bardzo ładnie wplecione, za oryginalne podejście do
tematu pracy nazbierasz trochę punktów. Jednak jeżeli tworzysz taką legendę,
mit o krainie, która istnieje w alternatywnej rzeczywistości XXI i piszesz o
niej (mamy informacje o wyspie, jej historię przedstawioną za pomocą
retrospekcji głównego bohatera), to kilka ogólników nie wystarczy, aby
zadowolić czytelnika.
Nie mam
pojęcia, co jest pierwszoplanowe w tej historii – czy relacja matka-syn, czy
historia królestwa, czy problem młodego księcia (jaki problem? Problem z
zaakceptowaniem, że jego matka to straszna wiedźma, czy może młody nie wie, jak
podejść do władzy w przyszłości?)… I tu się zaczynają schody. Dobra historia
potrzebuje pierwszego planu i tła, ja natomiast praktycznie niczego głębszego z
twojego tekstu nie wyniosłam, bo poskąpiłeś mi albo tego drugiego, albo
pierwszego – nie wiem. Jak się domyślasz, czytelnik może zadawać pytania. Już
nie tylko o to, jaka to dokładnie alternatywna rzeczywistość i jak wcześniej, przed
powstaniem wyspy, wyglądał świat, o jakich ludziach opowiada kobieta, ale
również dość istotne: skąd wzięła się matka-królowa i jej ród, z jakim
problemem dokładnie boryka się młody bohater, co się stało z obeliskami po tym,
gdy chłopiec dojrzał i czy nadal są nimi, tam, na klifie, gdy młokos siedzi na
ławce? Piszesz o wszystkim, wcześniej o kryształach, ale ja niczego nie
potrafię powiązać, jakby wizja była w twojej głowie i nie przelano jej
odpowiednio na papier; przelano ją niewystarczająco, by dotrzeć do czytelnika.
Właściwie mam więcej pytań niż odpowiedzi. Nie jestem zadowolona z ograniczonej
wiedzy na temat „spodu” historii. Nawet w retrospekcji, z historii przytaczanej
przez matkę wynikają same ogólniki, przez co w ogóle nie mogę wczuć się w fabułę:
Kiedyś świat był podzielony. Na wiele frakcji, a nawet
wewnątrz nich panowały kolejne podziały, kolejne i kolejne… Na czele każdej z
nich stali przywódcy. Nie wielu z nich miało czyste sumienie. (…) Większości z
nich zależało tylko na nich samych, nie uwzględniali w swych planach innych.
Kiedy pojawiłam się ja i twój ojciec, niektórzy z nich wykazali się zdrowym
rozsądkiem i opowiedzieli się po naszej stronie. Inni szli w zaparte i nie
chcieli nawet słyszeć o utracie choćby części władzy, najmniejszej części…
Imali się najprzeróżniejszych rozwiązań swojego palącego problemu… (…) W końcu
musiał nadejść kres wybuchom ich frustracji, która powodowała kolejne wybuchy
innych. Ci, którzy wiedzieli co dobre, domagali się ich zlikwidowania, dla
spokoju ogółu. Ja jednak skazałam ich na o wiele gorszą karę. (…) Będą po wsze
czasy przyglądać się temu światu zaklęci w tych posągach.
Widzisz?
To są właśnie same ogólniki. Niby piszesz coś, ale właściwie nie piszesz nic.
Nie rozbudowałeś tego świata na tyle, by mnie zaspokoić, a wiele elementów
wzbudza moją wątpliwość. Skąd mam wiedzieć, że ci, których matka zaklęła, byli
faktycznie źli, zasłużyli sobie na taką karę? Skąd królowa w ogóle ma takie
umiejętności? Możliwości? W XXI wieku, na bałtyckiej wyspie? Przeciwnie! Przez
jej suche streszczenie wydaje mi się, że przesadziła. I znów: jak wyglądał
świat kiedyś? Skąd się w ogóle wzięła królowa – to nie daje mi spokoju. Bohater
zadawał pytania o ten świat, a odpowiedź nie pojawiła się w tekście;
niedopowiedzenia fabularne spłycają historię, bo czytelnik nie ma się czego
chwycić. Z jednej strony wiem, że dziewięciolatkom nie opowiada się o wojnach,
a przynajmniej nie opowiada się szczegółowo, ale to trzeba było pozmieniać
fabułę na taką, aby czytelnik wiedział, o czym czyta tekst. Bo teraz to po
prostu mam bohatera, który usiadł na ławce niespokojny, przypomniał sobie
wydarzenie z dzieciństwa i nagle stał się spokojny, ale nie mam pojęcia, jakich
podstaw był jego konflikt wewnętrzny i co się właściwie stało w tej historii? Po
co ona powstała, co miała mi przedstawić? Nie potrafię wyciągnąć z niej żadnych
wniosków, bo brakuje jej solidnie rozbudowanego tła, brakuje jej mocno
zaznaczonego w tekście pierwszego planu. Brakuje fabuły w fabule. Jakbym
przeczytała co którąś stronę jakiejś króciutkiej książki albo tylko prolog,
kawałek środka i epilog, i nie wyniosła nic z niczego.
Dziękuję
ci za udział w konkursie oraz dziękuję Sovbedlly za zorganizowanie go i
zaproszenie mnie do szeregów szanownego jury. Przepraszam za brak bety – cała
moja praca konkursowa zawierała łącznie ponad 150 stron przy standardowej
formie czcionki i żaden betareader nie zdążył jej już przejrzeć. Mogą pojawić
się literówki.
– interpretacja piosenki w opowiadaniu (4/5)
– ogólny styl (2,5/5)
– pomysłowość (7/10)
– logika i spójność (5/10)
– bohaterowie (5,5/10)
– strona techniczna (6/10)
Łącznie: 30/50 punktów
Sovbedlly
– interpretacja piosenki w opowiadaniu (4/5)
Świetnie wpasowałaś tekst
piosenki do pracy. Matka została przedstawiona w łagodny, tkliwy sposób, więc
wszystko się zgadza. Nie przytoczyłaś tych słów z piosenki, które bardzo pasują
do fabuły: „mój królu” – Jaspis jest w kolejce do zdobycia władzy. To
oczywiście na plus, że postarałaś się, by ten król był widoczny w Twoim
opowiadaniu.
– ogólny styl (4/5)
Masz bogate słownictwo. Bardzo
przyjemnie czytało mi się Twoją pracę mimo tych powtórzeń „które”. Troszkę
nużyły, ale zainteresowanie przeważało. Gdyby tylko wyeliminować tego typu
powtórzenia, tekst jeszcze bardziej stał się kolorowy. Opisy z pewnością były –
doskonale oddawały klimat fabuły i tworzyły ładne tło. Mogłam sobie łatwo
wyobrazić pałac i ogród.
– pomysłowość (10/10)
Bez wątpienia dałaś ponieść
się kreatywności, ponieważ w tej historii czułam magię i harmonię. Podobała mi
się opowieść o wielkim pałacu, wyspie, ale przede wszystkim na oryginalnym
według mnie wątku z „żywymi obeliskami”. Dobry sposób na ukaranie złych ludzi –
niech patrzą na ten spokój i piękny świat.
– logika i spójność (5/10)
Naprawdę nie dostrzegłam nieprawidłowości
nielogicznych, ale za to niespójność niestety bardzo wyraźna, choćby mieszanie czasów lub
gwałtowne przejście do drugiego tematu. I jeszcze jedno małe „ale”, czy Jaspis
znałby piosenkę Emanuela Szlechtera? Czy wiedziałby, kim on był? Bardzo wątpię.
– bohaterowie (5/10)
Jaspis i jego matka stanowili
głównych bohaterów, dobrze ich rozwinęłaś, choć brakowało mi głębszych ich
uczuć i rozwinięcia postaci. Alexandryt nie wnosił niczego ciekawego do
opowiadania, równie dobrze sam Jaspis mógłby siedzieć w ogrodzie i pogrążyć się
w myślach, wspomnieniach. Piszesz, że przyjaciele bardzo różnili się wyglądem,
ale nie dopowiadasz, jak się różnicy, jakimi cechami zewnętrznymi – kolorem
włosów, wzrostem, kształtem twarzy, stylem w ubiorze?
– strona techniczna (5/10)
Zdarza Ci się nie stawiać
przecinka w niektórych miejscach między czasownikami.
W kilku zdaniach pojawiają
się powtórzenia: „który”, „które”, „już”, a raz w trzech miejscach krótko
oddzielonych od siebie słowo „tam”. Przez to czyta się nieco żmudnie.
O matce,
której nikt nie był w stanie się postawić. ~ postawić
Błędny zapis dialogów – zamiast dywizów (–), są
myślniki (-), a także nie powinno być kropek po słowach zdań w wypowiedziach
postaci:
- O…
dawnych czasach. – odpowiedział spuszczając nieco wzrok.
Bez kropki po słowie „czasach”. Ponadto w powyższym
przykładowym zdaniu przecinek między „odpowiedział” a „spuszczając”.
Łącznie: 33/50 punktów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz