Oceny
opowiadania C’est la vie Caro
Suma punktów 203,5
Suma punktów 203,5
Black opium
– interpretacja piosenki w opowiadaniu (1/5)
Cytowanie piosenki, na której
opierasz swoją pracę, w dialogach jest straszliwie pretensjonalne, zdecydowanie
mi się to nie podoba (tak jak cytowanie piosenki). Samo mówienie o byciu
zakochanym trudno uznać za interpretację.
– ogólny styl (2/5)
Jedyne, co mi się w Twojej
pracy podobało, to kilka zdań z opisu, kiedy narzeczona pana Smitha weszła do
salonu. Piszesz strasznie chaotycznie, prawie wcale nie ma tam opisów miejsc, o
uczuciach bohaterów już nie mówiąc. Praca sprawia wrażenie napisanej na „odwal
się”. Dialogi także mi się nie podobają, nie widać w nich żadnego celu: są,
żeby były.
Ach, i bym zapomniała: słowo
„niewiasta” jest błędem stylistycznym, jeśli nie stosujesz stylizacji w całym
tekście.
– pomysłowość (6/10)
Podwieczorek podwieczorkiem,
picie alkoholu piciem alkoholu, palenie cygar paleniem cygar, plotkowanie
plotkowaniem
– logika i spójność (4/10)
Czytając tekst, nie mogłam zrozumieć,
co się tam właściwie dzieje. Najpierw jest mowa o bibliotece, później o salonie
(czyli gospodarz nie siedzi ze swoimi gośćmi?), później znowu o tarasie i nie
mam pojęcia, gdzie ostatecznie rozgrywa się akcja Twojego tekstu. Wszystko
rozgrywa się strasznie szybko i trzeba się mocno skoncentrować, żeby cokolwiek
zrozumieć.
Poza tym, jeśli już piszesz o
czymś, o czym ewidentnie nie masz pojęcia, to lepiej doczytać, bo cygarem się
NIE ZACIĄGA, cygaro się PYKA. Takie sformułowanie wygląda straszliwie nieprofesjonalnie.
– bohaterowie (5/10)
Hojnie szafujesz nazwiskami i
imionami, ale po przeczytaniu tekstu pamiętam trzy nazwiska i nie mam pojęcia,
kim ci ludzie u Ciebie są. Wiem za to, że są mało wyraziści i jest ich
zdecydowanie za dużo, żeby można było ich zapamiętać.
– strona techniczna (5/10)
Smith’a -> Smitha, Vator’a
-> Vatora
„Pan Brown obracał w dłoni
szklanką,” -> szklankę
Dialogi zapisujemy za pomocą
pauz lub półpauz, nigdy dywizów. Jest mnóstwo błędów interpunkcyjnych.
Łącznie: 23/50 punktów
Condwiramurs
– interpretacja piosenki w
opowiadaniu (4/5)
Piosenka została użyta w
tekście wielokrotnie, jako cytaty w wypowiedziach bohaterów. Podoba mi się, że
nie chodziło tylko o jedną postać, ale że autorka pogłówkowała i wsadziła
przedwojenne słowa w usta zarówno Smitha, jak i Browna. Sama interpretacja dość
oczywista, choć z drugiej strony jest coś pięknego w tym, że młody Smith tak
otwarcie mówi o swej ukochanej.
– ogólny styl (4/5)
Autorka starała się stylizować
tekst i wypowiedzi czy zachowanie bohaterów i częściowo z pewnością się to
udało. Da się tutaj poczuć nastrój angielskiej arystokracji, nieco
„zakurzonej”, nieco uprzedzonej, ale i mającej klasę. I z pewnością kochającej
plotkować. Brakuje temu tekstowi dopracowania, pan Brown nieco „przeskakuje” z
miejsca na miejsce czy do rozmowy z innym bohaterem, przez co bywa trochę
chaotycznie. Podobnie niektóre stwierdzenia czy wypowiedzi wydają się wyrwane z
kontekstu. Np. właściwie od razu mężczyzna zaczyna opowiadać gospodarzowi o
młodym gościu i o tym, co myśli Barbara, a my w ogóle nie wiemy, kim rzekoma
Barbara jest. Jakby autorka chciała przyspieszyć wydarzenia, a przecież oni
dopiero się przywitali! Czasami w tekście pojawiają się dziwne sformułowania,
wręcz niejasne, np. zdanie „Młodzieniec wyglądał na dwadzieścia pięć lat, był
schludnie i elegancko ubrany. Wygląd bardzo dobrze o nim świadczył, a zielony i
ewidentnie drogi krawat przedstawiał go wszystkim jako Tadeusza Smith’a”. Jak
krawat może być człowiekiem? Jednocześnie jednak chciałabym zaznaczyć, że
stylistycznie nie jest najgorzej.
– pomysłowość (6/10)
Podoba mi się stylizacja i
miejsce osadzenia akcji oraz to, w jaki sposób opowiada o swej miłości młody
mężczyzna. Podoba mi się też zakreślenie wielopokoleniowości i różnych, a może
nie aż tak opinii na temat miłość. Podoba mi się to, że pozostaje w kwestii
domysłów, jaka była pierwsza miłość Browna i czy była nią Barbara. Jednocześnie
tekst nie jest nie wiadomo jak pomysłowy czy zaskakujący, to raczej spokojny,
obyczajowy kawałek, ale nie ma w tym absolutnie nic złego. Czyta się naprawdę
nieźle.
– logika i spójność (6/10)
Wydaje mi się, że autorka
wsadziła nieco niepotrzebnie dialog z bankierem, bo jego postać, szczególnie
później, wprowadza nieco chaosu, a tak naprawdę nie jest potrzebny aż tak,
chyba że do zakreślenia tła. Ogólnie jednak zarówno logika, jak i spójność mają
się nieźle. Tylko czasem pewne sformułowania zgrzytają, np. na początku miałam
wrażenie, że to tajemnicza Barbara musi być tą narzeczoną z zagranicy. Podobnie
sztuczne wydawały mi się niektóre wypowiedzi, mówiłam już o tym, mianowicie
Browna na temat Smitha, bo później, na początku rozmowy z bankierem było już OK
(mianowicie wyświechtane, powitalne formułki). Rozśmieszyło mnie też określanie
bohaterów po kolorach krawatów, niestety to nie jest dobry pomysł. Również
wprowadzenie Chloe mogłoby zostać zrobione lepiej, bo dopiero pod koniec
zyskaliśmy pewność, że to faktycznie ona; i to w mało zręczny sposób. Ale
samiutkie zakończenie i francuskie „C’est la vie” przypadło mi do gustu.
– bohaterowie (8/10)
Pan Brown wzbudził moją
sympatię, autorce udało się w tak krótkim tekście przedstawić go jako
dystyngowanego, starszego pana budzącego respekt, inteligentnego, bystrego i
umiejącego się zachować. Smith również mi się podobał, choć dziwi mnie, że
stanowił aż tak spore zainteresowanie w oczach starszych panów. Zastrzeżenia
mam co do wprowadzenia Chloe, wątku Barbary; gospodarz wydał mi się nieco mdły,
natomiast bankier to taka bardziej negatywna postać i bardzo dobrze, bo tacy
też są potrzebni! Dodaje to tekstowi realizmu.
– strona techniczna (5/10)
Autorka używa niepoprawnie
cudzysłowów przy odmianie obcych nazwisk. Powinno być napisane „kimże” zamiast
„kim że”. Ogólnie pod względem ortografii nie jest źle. Co do interpunkcji –
często brakuje przecinków w zdaniach z imiesłowami albo np. oddzielających
imiesłowy. Dialogi niestety zapisane są w większości niepoprawnie, również
jeśli chodzi o akapity.
Łącznie: 33/50 punktów
Katja
—
interpretacja piosenki w opowiadaniu (3/5)
Wplecenie piosenki w rozmowę jest jak najbardziej na
plus!
— ogólny
styl (2,5/5)
Hm, z początku spodziewałam się czegoś więcej, bo wstęp
czytało się całkiem przyjemnie, a później wiele zdań zaczęło zgrzytać
stylistycznie.
— pomysłowość
(3/10)
Na pewno tu na plus mogę policzyć wspomniane wplecenie
piosenki w rozmowę, ale tak to raczej nic mnie nie zaskoczyło, niczego
kreatywnego w opowiadaniu nie było.
— logika
i spójność (3/10)
Zdziwiło mnie trochę to, że w salonie znikąd pojawia
się tylu mężczyzn i nie zostają przedstawieni! Tak nie powinno być, tym
bardziej, że kamerdyner zaanonsował pana Browna, a biblioteka w domach bogatych
ludzi raczej nie wyglądała wówczas jak biblioteka rodem z Cienia Wiatru, nie
sądzę więc, żeby miała aż tyle zakamarków, w których goście mogą się schować i
nie zauważyć kolejnego przybysza. Napisałaś co prawda, że Brown poszedł się z
nimi przywitać, co w ostateczności by uszło, gdyby nie to, że Smith powinien
był zostać mu przedstawiony już wtedy i Brown powinien go kojarzyć...
Dlaczego pan Smith ma polskie imię?
Miałam też wrażenie, że postacie przemieszczają się z
miejsca na miejsce bez większego składu i ładu oraz wyrastają spod ziemi wtedy,
kiedy są ci potrzebne w fabule. To zdecydowanie nie działa na korzyść
opowiadania.
— bohaterowie (4/10)
— bohaterowie (4/10)
Właśnie tego mi w opowiadaniu zabrakło. Co prawda
próbowałaś naszkicować część relacji, ale to zdecydowanie za mało, przydałoby
się dopowiedzenie czegoś o ukochanej Smitha, a także mogłabyś pogłębić relację
między Brownem a panem domu.
— strona
techniczna (4/10)
Już na wstępie widać, że kuleje zapis dialogów; nie
dość, że pojawiają się dywizy, to jeszcze w wielu wypowiedziach kropki są
zbędne.
Brakuje także przecinków przed wieloma imiesłowami
przysłówkowymi.
Smith'a — bez apostrofu.
Łącznie:
19,5/50 punktów
Kvist
– interpretacja piosenki w
opowiadaniu (4/5)
Podczas czytania opowiadania skojarzyło mi się ono po
trochu z musicalem, i tak w sumie zostało, ale to dobra rzecz. Interpretacja
jej jako rozmowy między zakochanym młodzieńcem, który świata nie widzi poza
swoją ukochaną, a starszym, doświadczonym przez życie mężczyzną, który wie, jak
to będzie wyglądało później, jest bardzo trafiona.
– ogólny styl (3/5)
Cieszę się, że to kolejne opowiadanie, w którym
wyjustowano tekst oraz użyto akapitów. Zawsze to wygodniej się czyta. 😊
Stylistycznie jest w porządku: niektóre wyrażenia nie
są co prawda zbyt poprawne, ale nie przeszkadza to jakoś specjalnie w odbiorze
tekstu. Język opowiadania nie wyróżnia się ani w dobrą, ani w złą stronę.
– pomysłowość (5/10)
Do opowiadania powrzucano trochę za dużo wątków, by
mogły się one dobrze rozwinąć na tych czterech stronach: tu podróże młodego
Smitha i jego zakochanie się, tam jakieś ciemne interesy Vatora, do tego
jeszcze postać Browna, który ma „wyrafinowany gust” i interesuje się
psychologią… Za dużo tego wszystkiego.
– logika i spójność (5/10)
Przez nadmiar różnych pozaczynanych i niedokończonych
wątków opowiadanie wygląda dość chaotycznie i nie wiadomo, na czym konkretnie
się skupić. Lepiej to wygląda, gdy mamy już rozmowę Browna ze Smithem: tam,
przyznaję, naprawdę bardzo zgrabnie (i, przede wszystkim, spójnie) wprowadzono
tekst piosenki jako rozmowę między mężczyznami. Ta scena bardzo mi się
spodobała.
– bohaterowie (4/10)
Bohaterów jest trochę za dużo jak na takie krótkie
opowiadanie; wydaje mi się, że wyszłoby to na korzyść tekstu, gdyby na przykład
pan Brown był ojcem zakochanego chłopaka. Wtedy taka rozmowa o ojcowskim
charakterze miałaby większą rację bytu.
Przez to, że w tekście pojawia się tyle postaci,
trudno dowiedzieć się o nich czegoś więcej, na przykład skąd wynika powszechny
szacunek do pana Browna, skoro ten notorycznie się spóźnia. Nie sądzę, by jego
„wyrafinowany gust” był wystarczającym powodem.
– strona techniczna (5/10)
Brakuje trochę przecinków, poza tym niepotrzebnie
użyto apostrofu. W dialogach w miejsce (pół)pauz pojawiły się dywizy, a
didaskalia nie zawsze zapisano w poprawny sposób. Błędów ortograficznych nie zauważyłam.
Łącznie: 26/50 punktów
Noelia Cotto
A. Interpretacja
piosenki w tekście (4/5)
B. Ogólny
styl (4/5)
C. Pomysłowość
(7/10)
D. Logika i
spójność (6/10)
E. Bohaterowie
(6/10)
F. Strona
techniczna (6/10)
Łącznie: 33/50 punktów
Droga
autorko!
Twoje
opowiadanie czyta się bardzo przyjemnie. Spodobał mi się Twój pomysł. Zachowałaś
klimat piosenki pt. „Bo to się zwykle tak zaczyna”. W dobrym stylu opisałaś
wnętrza, sytuację i postawy bohaterów. Nie miałam problemów z „przeniesieniem
się” do wykreowanego przez Ciebie świata. Troszkę gorzej było z kreacją
bohaterów.
Pozwól,
że teraz skupię się na stronie technicznej. Tekst jest wyjustowany, ma
prawidłowo zaznaczone akapity. Masz niestety problem z zapisem dialogów,
dlatego odsyłam Cię do tej strony http://www.jezykowedylematy.pl/2011/09/jak-pisac-dialogi-praktyczne-porady/.
Zabrakło
Ci wiele przecinków, w szczególności tych przed imiesłowami. Polecam Ci stronę www.prosteprzecinki.pl. Warto
zaznajomić się z tymi poradnikami, aby Twoje kolejne opowiadania były jeszcze
lepsze.
Nie
rozumiem słowa „wszelakoprzecież”.
Można napisać albo „wszelako”, albo „przecież”. Nigdy razem i to bez spacji…
Źle
odmieniłaś nazwisko Smith. Tu podaję Ci link do poprawnej odmiany https://pl.wiktionary.org/wiki/Smith.
W każdym
razie masz dryg do pisania opowiadań. Ćwicz dalej, rozwijaj się i nie poddawaj
się!
Skoiastel
Na
początku zaznaczę, że tekst oceniłam zgodnie ze standardami ocenialni Wspólnymi Siłami, którą
reprezentuję. Od publikacji wymagam nie tylko poprawności godnej materiału pod
wydawkę oraz estetyki tekstu, ale ważne są dla mnie przede wszystkim research,
interesująca i spójna fabuła, konsekwencja jej prowadzenia, a także naturalne
sylwetki psychologiczne postaci, jak również zgodność z tematem konkursu. W
ocenie obowiązuje punktacja ustalona przez Sovbedlly oraz konkursowe kryteria.
Jeżeli
masz gdzieś w zanadrzu dłuższy tekst, również i jemu chętnie się przyjrzę;
zapraszam na moją podstronę podlinkowaną wyżej.
No to
zaczynamy!
Forma
tekstu – akapity oraz justowanie – cieszą moje oko. Naprawdę, po tylu pracach
oto następna z niewielu, które aż chce się czytać pod względem estetycznym.
Starszy pan cieszył się powszechnym szacunkiem i
zaszczytem było gościć go na popołudniowej herbacie. Dlatego nikt z obecnych
nie śmiał nawet rzucić w jego kierunku dwuznacznego spojrzenia. – To
drobiazg, ale zaczynanie nowego zdania od „dlatego” i wymuszanie kropką pauzy
oddechowej odbiera płynność i lekkość z czytania tego fragmentu.
(…) wszedł do pokoju [przecinek] witając się ze wszystkimi. – Zdania z
imiesłowem zakończonym na –ąc lub –wszy,
–łszy wymagają przecinka. Niżej również
popełniasz te same błędy, ale również i inne, poważniejsze:
- Witam pana serdecznie i najmocniej przepraszam za
spóźnienie. – odezwał się pan Brown [przecinek] ściskając wyciągniętą dłoń przyjaciela.
– Zasada jest prosta: kiedy dopisek narracyjny odnośnie wypowiedzi dotyczy
bezpośrednio wypowiedzi (np. „powiedział”, „odpowiedział”, „odparł”,
„stwierdził” itp.), to w dialogu nie stawia się kropki, a dopisek zaczyna małą
literą. Natomiast jeżeli dopisek narratorski nie dotyczy wypowiedzi, a opisuje
niezwiązane z nią czyny bohatera, na końcu dialogu stawia się kropkę, a dopisek
zaczyna wielką literą. Błąd, przykładowo, masz tutaj:
- Tak mi wstyd, strasznie wstyd, lecz coś mnie drażni w
niej… - mężczyzna spojrzał na
chłopaka spod krzaczastych brwi.
Zajrzyj
tutaj: http://wspolnymi-silami.blogspot.com/2015/03/dialogi.html. Za
dobrze piszesz, aby popełniać błędy w dialogach. Ta umiejętność przyda ci się
na pewno w przyszłości.
(…) powiedział pan Tailor [przecinek]
podając panu Brown’owi naczynie i sadowiąc
się wygodnie w fotelu. – Brownowi.
(…) ojciec nigdy nie miał powodów [przecinek]
aby wstydzić się syna…
- Witam [przecinek] panie
Brown, urlop był udany?
- A dzień dobry, jakże miło pana znów widzieć [przecinek]
panie Stefanie. – Kiedy wykorzystujesz
formę wołacza (szczególnie w powitaniach bądź innych zwrotach do postaci),
pamiętaj o przecinku.
(…) – dodał ściszonym głosem pan Brown. – Nie
musisz pisać, że dodał. Przecież to jego wypowiedź, już w jej środku określasz
tego bohatera staruszkiem. Starczy, tym bardziej że dialog jest tylko
dwuosobowy i logiczne, że to rozmówcy sobie odpowiadają.
(…) ziarno niepewności powoli zaczęło wypuszczać pędy. –
Frazeologizm brzmi: ziarno niepewności zostało zasiane. Błędem jest
przekształcanie przyjętych frazeologizmów.
(…) kochał pieniądze i to właśnie one niedługo miały
okazać się jego zgubą. – Och, nie rób mi tak! Żaden czytelnik nie lubi być za
mocno, niesubtelnie nakierowywany przez narratora o przyszłości bohaterów.
Powinno to wynikać z tekstu!
Z racji tego [przecinek] iż
najistotniejsze kwestie zostały już poruszone, skupili swoją uwagę na
rozgrywającej się akcji przy kominku. – Podkreślona część to wtrącenie,
które oddziela się przecinkami z dwóch stron, a nie tylko z jednej.
Młodzieniec wyglądał
na dwadzieścia pięć lat, był schludnie i elegancko ubrany. Wygląd bardzo dobrze o nim świadczył, a
zielony i ewidentnie drogi krawat przedstawiał go wszystkim jako Tadeusza
Smith’a. – Powtórzenie (czasownik + rzeczownik odczasownikowy).
Poza tym jak krawat może przedstawiać? Miał doczepioną karteczkę z nazwiskiem
właściciela czy ktoś to nazwisko na nim wyszył?
Niektóre rzeczy zmieniały się zbyt szybko, jak
dla starych i przesiąkniętych tradycją umysłów. –
Podkreślenie zbędne; zobacz, że po jego usunięciu zdanie ma lepsze brzmienie.
Rozumiem,
że młodzieniec cytuje tekst piosenki, ale kreujesz te cytaty na jego naturalne
wypowiedzi. Czy jego znajomi nie mają nic przeciwko, że wciąż rymuje? Powinni
jakoś na to chociaż zwrócić uwagę.
Po
chwili zaczyna rymować i Brown. To zabawne, dość groteskowe, a jednak wśród
gentelmanów ktoś mógłby przynajmniej zażartować, że to całkiem trafione
rymowanki. Ludzie zwracają w towarzystwie uwagi na takie rzeczy, nie sądzisz?
- Tak mi wstyd, strasznie wstyd, lecz coś mnie drażni w
niej… - mężczyzna spojrzał na chłopaka spod krzaczastych brwi. To wyznanie ani
trochę go nie zdziwiło. – Słowa należą do młodzika, a dopisek narracyjny
odnosi się do Browna. Musisz umieścić go w nowej linijce, inaczej wprowadzasz
zamieszanie.
(…) mężczyzna wzruszył ramionami i uparcie patrzył
przed siebie, mimo iż w środku był
wielce rad ze swojego planu.
Młodzieniec nic się nie odzywał, ale głęboko
zastanawiał się nad słowami bardziej doświadczonego towarzysza. Mimo iż miał odmienne zdanie (…).
Brakuje
mi wątku o miłości do pieniądza, która miała zgubić Vatora – skoro już o tym
wspomniałaś w tekście, to tym bardziej liczyłam na nieco bardziej rozwiniętą,
wielowątkową miniaturę, a ostatecznie skupiłaś się tylko na tekście piosenki.
Pewne było, że zmierzę się z historią o miłości, bo taki wybrałaś utwór
muzyczny, ale spodziewałam się czegoś mniej wymownego niż dialog będący
cytatami. Czuję się nieco rozczarowana, jakbyś poszła na łatwiznę.
Natomiast
podobają mi się opisy – potrafisz poniekąd oddawać w nich emocje, nie
eksponujesz przesadnie i raczej stawiasz na czyny postaci niż opisy wewnętrzne,
które mogłyby banalizować bohaterów. Czasem powtarzasz konstrukcje zdań,
używasz podobnych zwrotów czy spójników, przez co stylizacja może wydawać się
nierozwinięta.
Zdecydowanie
nie przekonały mnie rymowane wypowiedzi, o których już wspominałam, ale całość
oceniam raczej na plus. Dobre wrażenie zrobiło na mnie zakończenie –
wykorzystanie tytułu pracy – oraz różnorodność wprowadzonych postaci, ale
podstawowe błędy takie jak brak przecinków przy imiesłowach (których było masę;
a w ogóle lubisz nadużywać imiesłowów – miałam wrażenie, że pojawiały się w
większości zdań) czy błędne zapisywanie dialogów… Wiesz, takie rzeczy rażą
wprawione oko. Jeżeli więc chcesz w przyszłości pisać (a powinnaś, bo idzie ci
naprawdę nieźle!), to pracuj głównie nad techniką.
Dziękuję
ci za udział w konkursie oraz dziękuję Sovbedlly za zorganizowanie go i
zaproszenie mnie do szeregów szanownego jury. Przepraszam za brak bety – cała
moja praca konkursowa zawierała łącznie ponad 150 stron przy standardowej
formie czcionki i żaden betareader nie zdążył jej już przejrzeć. Mogą pojawić
się literówki.
– interpretacja piosenki w opowiadaniu (4/5)
– ogólny styl (3,5/5)
– pomysłowość (6/10)
– logika i spójność (7/10)
– bohaterowie (7,5/10)
– strona techniczna (7/10)
Łącznie: 35/50 punktów
Sovbedlly
– interpretacja piosenki w opowiadaniu (5/5)
Tą interpretacją mnie
zaczarowałaś. Umiejętne stosowanie tekstu piosenki w dialogach bohaterów jest
według mnie trudne i trzeba wiedzieć, kiedy jakie słowa wpleść, aby niosły za
sobą logikę i zarazem nie były bezsensem. Piosenkę „Bo to się zwykle tak
zaczyna” dobrze skomponowałaś z całością. Przytoczę jeden fragment, który jako
jedyny wydał mi się zbyt humorystyczny i niepasujący do fabuły:
- Tak mi wstyd,
strasznie wstyd, lecz coś mnie drażni w niej… - mężczyzna spojrzał na
chłopaka spod krzaczastych brwi.
Młodzieniec wstydził się, że irytuje go dziewczyna? Tak
z tego wynika. Nie mogę jednak odejmować punktów za powyższy komizm, gdyż tak
właśnie śpiewał Tadeusz Olsza.
– ogólny styl (4/5)
Czytało się dobrze z powodu
klarownego pióra pisarskiego. Niestety brakło fabularnego tła, dokładniejszego
zarysu miejsca, które jako tako pojawiło się na początku i na końcu
opowiadania. Biblioteka w sumie została przedstawiona tylko jako nazwa
„biblioteka”, o jej wyglądzie nic nie ma. O czasie również. Chodzi mi o klimat
fabuły, gdyż pióro samo w sobie jest całkiem przyzwoity.
– pomysłowość (5/10)
Pomysł dość przeciętny –
podwieczorek u pana Tailora nie wywoływał u mnie zbytniego zaciekawienia.
Dopiero ożywiłam się, odnajdując cytaty z piosenki w rozmowie między młodym
Smithem a panem Brownem (i w jednym miejscu wysokim brunetem, bo zapytał: „Który raz?”) Można było się domyślać, że
starszy człowiek udzieli jakiejś rady młodemu, iż nawiąże się między nimi jakiś
kontakt. Stawiam pięć punktów, z jednej strony ciekawym tematem jest para
kochanków – zdruzgotany Smith i jego piękna dziewczyna oraz starszy człowiek
mający sporo ciekawego do powiedzenia, a z drugiej strony niezjawienie się
postaci powodujących u czytelnika zdziwienie/szok/jeszcze większe zaciekawienie
jest neutralnym, można by nawet rzec suchym zjawiskiem.
– logika i spójność (8/10)
Z logiką w porządku, nie
dopatrzyłam się irracjonalności. Spójność jest nieco zachwiana z powodu faktu,
iż w historii opisano tylko jedną scenę z tej biblioteki i ma się wrażenie,
jakby poza nią świat nie istniał. Nigdzie indziej akcja się nie rozgrywa,
bohaterowie „nagle” znaleźli się na podwieczorku. Piszę „nagle”, bo ta scena
jest już na samym wstępie i kończy się w tym samym miejscu. Niby nie jest źle
ani tym bardziej tragicznie, ale no, odbiór jest lekko niestabilny.
– bohaterowie (7/10)
Kilku bohaterów przewinęło
się przez całą opowieść. Najwięcej można powiedzieć o młodym Tadeuszu Smith’ie
i panu Brown’ie. Z całą pewnością ten pierwszy był niedoświadczony w kwestiach sercowych,
zaś ten drugi, starszy pan z życiowym bagażem miał służyć mu za „mentora”.
Kilka cennych informacji zostało umieszczonych – jak wygląda bogaty
młodzieniec, jaka jest jego dziewczyna. Dialogi są napisane w luźny,
autentyczny sposób i nic nie sprawiało usztywnionego, nierealnego wrażenia,
oprócz jednego cytatu z piosenki Olszy, o którym wspomniałam wyżej w pierwszym
kryterium.
W tym miejscu mogę jednym
zdaniem podsumować całość Twojej historii. Jedyne co ją uratowało to kreatywne,
zgrabne wykorzystanie tekstu piosenki w dialogach. Niezwykle wielki atut.
– strona techniczna (5/10)
Tak jak w większości
opowiadań pojawia się problem z poprawnym zapisem dialogów: są dywizy (-)
zamiast pauz (—) i półpauz (–). Ponadto nie stawiamy kropki po zakończonych
wypowiedziach bohaterów.
Interpunkcja też prosi o
poprawę – brakuje przecinków między poszczególnymi czasownikami. To tylko dwa z
wielu przykładów:
rzekł
mężczyzna siadając we wskazanym miejscu ~ Przecinek między „mężczyzna” a „siadając”.
powiedział
pan Tailor podając panu Brown’owi naczynie ~ Przecinek
między „Tailor” a „podając”.
Mogłabym wyliczać i wyliczać,
jednak nie jestem betą.
Tu na przykład przecinek jest
zbędny, między „fotele” a „stojące:
wskazał
gestem dłoni dwa wolne fotele, stojące pod ogromnym oknem w rogu biblioteki.
Łącznie: 34/50 punktów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz