Zapach nadziei
Justyna Gross
Blog autorki: http://www.wmoimpalacu.pl/
-
Nie uważasz, że za bardzo schudłam?- zapytała mnie nad ranem, gdy nasze nagie
ciała stanowiły jedność.
-
Pięknie wyglądasz- pocałowałem Ją w kościste ramię.- Jak będziesz gruba, to cię
zostawię- zażartowałem.
Poczułem,
jak napina mięśnie. Odniosłem wrażenie, że na chwilę przestała oddychać.
-
Ty durniu- pomyślałem.- Kiepski z ciebie pocieszyciel, z jeszcze gorszym
poczuciem humoru.
Zauważyłem
Jej spadek wagi. Przypuszczałem, iż jest na diecie, by w dniu swoich
czterdziestych urodzin wbić się w seksowną kieckę. Medal dla tego, kto zrozumie
kobietę.
-
Przestań się zadręczać- klepnąłem Ją w pośladek.- Bardzo mi się podobasz.
Jesteś idealna. Inaczej bym z tobą nie był.
Coś
poszło nie tak, bo wyskoczyła z łóżka, jak rażona prądem i pobiegła do
łazienki.
-
Chyba nie jest w ciąży?- pomyślałem z trwogą.
Wychowałem
już dziecko. Przeżyłem kolki, biegunki, kiełkujące zęby. Dałem sobie radę z
buntem dwulatka, czterolatka, dwunastolatka, szesnastolatka i brakiem pomysłu
na życie dwudziestopięciolatka. Pomimo rozwodu zawsze byłem obecny w życiu
mojego syna. Związałem się z dwadzieścia lat młodszą kobietą, by w końcu żyć i
kochać się do woli oraz podróżować, a nie zmieniać pieluchy. Jestem na to za
stary. Tylko na to. Oby ten Jej nastrój spowodowany był moim niewyparzonym
jęzorem, a nie burzą ciążowych hormonów.
…
Trzy
miesiące przed moimi czterdziestymi urodzinami usłyszałam diagnozę- nowotwór
złośliwy piersi. Dowiedziałam się również, że są różne stopnie tej złośliwości,
a osobnik panoszący się w moim ciele należy do najgorszych.
Uprzejmy
lekarz bezosobowym tonem wyjaśnił mi zawiłe terminy występujące w opisie
badania histopatologicznego, poinformował o najbardziej prawdopodobnych
scenariuszach i zaproponował procedurę medyczną mającą na celu ratowanie mojego
życia.
-
Jest to tzw procedura radykalna: mastektomia, chemioterapia przed i po zabiegu,
a następnie radioterapia. Wszystkie
działania mają na celu doprowadzić do wyzdrowienia pacjenta, stąd określenie
„radykalna”. Myślę, że mogę tu szacować 90% szansy na powodzenie, gdyż zmiana
została szybko wykryta- mówił jak automat w serwisie infolinii.
-
Jak zmienią się te statystyki, gdy nie zgodzę się na mastektomię?- zapytałam.
Nie
był zaskoczony tym pytaniem. Pewnie każda kobieta pyta o inne drogi prowadzące
do wyzdrowienia.
-
W pani przypadku, jeśli usuniemy tylko guza, nawet z marginesem, szanse maleją
do 30%- powiedział ostrym tonem, jakby celowo chciał mnie wystraszyć.
-
A te statystyki skąd pan bierze? Z podręcznika do matematyki?!- krzyknęłam
histerycznie.
Automatycznie
podał mi pudełko z chusteczkami. Na płacz też był przygotowany.
-
Z mojego wieloletniego doświadczenia- odrzekł surowo.- Proszę to wszystko
przemyśleć w domu, bez emocji- dodał już nieco cieplejszym tonem.
-
Nie potrzebuję niczego przemyśleć…
-
Oczywiście, że pani potrzebuje- przerwał mi.- To nie jest kupno sukienki. Tu
chodzi o pani życie. Do zobaczenia za 3 tygodnie. Tu jest lista badań, jakie
należy zrobić przed zabiegiem- podał mi kartkę.
…
-
Muszę ci coś powiedzieć- zaczęła, a ja zbladłem czując co dalej nastąpi.- Mam
pewien problem natury zdrowotnej- kontynuowała.- To nic poważnego!- szybko
uprzedziła moje pytanie. - Takie tam sprawy kobiece. Będę miała zabieg i czeka
mnie kilka miesięcy farmakoterapii i rehabilitacji.
-
Kochanie nie martw się- pogłaskałem ją po zapadniętym policzku- cały czas będę
przy tobie.
-
Nie!- krzyknęła.
Moja
ręka zatrzymała się w powietrzu, jakby mózg zapomniał podać jej odpowiedni
komunikat. Co się dzieje?- analizowałem.- Czy ona mówi mi prawdę?
Przemówiła
dużo spokojniej, jakby czytała w moich myślach, tylko drżenie jej głosu
zdradzało skrywane emocje.
-
Zabieg będzie w Gdańsku. Zatrzymam się u przyjaciółki. Pragnę pozostać u niej
na cały okres rekonwalescencji.
Chciałem
protestować, lecz nie dała mi dojść do głosu.
-
Zrozum Kocie. Tak będzie prościej. Gosia ma dom na wsi niedaleko Gdańska. Jest
na emeryturze i obiecała wozić mnie do lekarzy. W jej magicznym ogrodzie szybko
nabiorę sił.
Otworzyłem
usta, by przerwać ten bezsensowny monolog, ale zakryła mi je palcem.
-
Ciii… Nic nie mów, bo to trudna dla mnie decyzja. Nie chcę byś mnie odwiedzał
przez ten czas. Opieka nad chorą osobą to pewien próg intymności, którego nie
chcę przekraczać. Nie na tym etapie naszej znajomości. Uszanuj moją decyzję.
Spotkamy się w ogrodzie Gosi, gdy zakwitnie czarny bez. Wiesz, jak kocham te
biały kwiaty i ich niebiański zapach. Ten aromat niesie szczęście z powodu
ciepłej wiosny, przynosi nadzieję i miłość. Jak w tej przedwojennej piosence.
„Kiedy znów zakwitną białe bzy,
Z
brylantowej rosy, w wonnej mgły,
W
parku pod platanem
Pani
siądzie z panem,
Da
mu słodkie usta rozkochane.”
-
Zawsze wyobrażałam sobie, że ten tekst jest o białych kwiatach dzikiego,
czarnego bzu. Kocham cię- zakończyła ten niecodzienny poemat i wyjechała.
…
Nie
zgodziłam się na mastektomię. Co ma być, to będzie. Jestem dobrej myśli. Czymże
jest moje życie bez Niego. Dobrze Go znam. Dla Niego muszę być stuprocentową
kobietą.
Włożyłam
walizki do bagażnika, a na siedzeniu pasażera przypięłam transporter z Mią-
moją czarną kotką. Przyzwyczajona do
częstych podróży kicia nie protestowała. Ze spokojem wtuliła się w swój
polarowy kocyk.
-
Ruszamy księżniczko. Czas rozpocząć wędrówkę tą wyboistą drogą. Będziesz miała
u Gosi koci raj. Spodoba ci się w ogrodzie.
Mia
zamiauczała w odpowiedzi.
-
Jak zawsze jesteśmy zgodne- roześmiałam się- i nierozłączne- dodałam.
…
Jeszcze
nigdy nie dłużyła mi się tak zima. Dzwonię do Niej codziennie. Podobno zabieg
się udał, lecz doskwierają Jej skutki uboczne jakiś leków. Przeważnie
prowadzimy długie rozmowy, żartujemy i snujemy plany na przyszłość. Bywają dni,
że ja mówię, a Ona tylko słucha. Twierdzi, że jest zmęczona i chętnie odpocznie
przy kojącym dźwięku mojego głosu. Opowiadam Jej wówczas ze szczegółami miniony
dzień, a Ona zasypia. Nie mogę pozbyć się wrażenia, że coś jest nie tak. Jej
słaby głos przeczy zapewnieniom o rychłym wyzdrowieniu.
…
Przyjaciółka
opiekuje się mną jak własną córką. Jest na mnie wściekła tak bardzo, jak wielką
darzy mnie miłością. Od początku nie popiera moich decyzji odnoście usunięcia
samego guza i ukrywania prawdy przed Nim. Od czasu do czasu wykrzyczy mi swoje
racje, by po chwili profesjonalnie, niczym pielęgniarka zająć się moim
umęczonym ciałem i niczym terapeutka – zranioną duszą.
Mia
nie odstępuje mnie na krok. Przeważnie leży na moim brzuchu. Ona wie…
Learze
też wiedzą, lecz nam niepotrzebna jest ta wiedza. Walczymy dzielnie i marzymy o
pięknych dniach skąpanych w słońcu. Oby do wiosny! Wkrótce zakwitnie czarny
bez.
…
Brak
wiadomości, to zawsze zła wiadomość. Cały tydzień odchodzę od zmysłów, nie
mogąc się do Niej dodzwonić. Codziennie słyszę Jej głos nagrany na poczcie
głosowej. Nie znam numeru telefonu
przyjaciółki. W rozmowie zdążyła mi przekazać nazwę miejscowości i lokalizację
domku w pobliżu zabytkowego kościoła.
Gdy
chciałem wyruszyć na poszukiwanie ukochanej, dostałem sms o treści: „Przyjedź.
Malkowo 25 b”. Bezskutecznie próbowałem oddzwonić. Pojechałem więc pod
wskazany adres. Bez problemu odnalazłem małą, kamienną świątynię. Zatrzymałem
samochód i wyszedłem w poszukiwaniu kogoś, kto wskaże mi dalszą drogę.
Zauważyłem staruszkę na przykościelnym cmentarzu. Idąc w jej kierunku moją
uwagę przykuł niecodzienny widok. Na
płycie jednego z nagrobków, pomiędzy donicą, a palącym się zniczem, leżał
zwinięty w kłębek, czarny kot. Z pobliskiego krzewu, niczym śnieg sypały się
białe płatki. Opadały na niewzruszonego tym faktem kota. Ten obrazek i zapach
wbił się cierniem w moje serce.
-
Mia?- zapytałem sam siebie.
Kotka
uniosła łepek i spojrzała na mnie pełnymi rozpaczy, zielonymi oczyma. Nogi same
mnie poniosły w kierunku nagrobka. Nie mogłem nic odczytać z tablicy z powodu
łez napływających strumieniami.
-
Odeszła tydzień temu- usłyszałem za sobą czyjś głos.- Jestem Jej przyjaciółką-
kobieta wyciągnęła do mnie rękę.
-
Ale… Jak to? Boże…- potrafiłem w tej chwili tylko siąść na drewnianej ławce. Była
biała i elegancka. Taka, o jakiej Ona zawsze marzyła. Ławeczka pod krzewem
czarnego bzu.
-
To był nowotwór złośliwy piersi. Pan powinien sobie odpowiedzieć na pytanie,
dlaczego nie zgodziła się na mastektomię…- urwała wypowiedź, jakby w ostatniej
chwili zrezygnowała z oskarżeń.
-
Nie wiedziałem…
-
Rak przerzucił się do wątroby i płuc. Tak pragnęła dotrwać do lata..- głos
kobiety się załamał. Otarła szybko łzy.- Prosiła, by zaopiekował pan się Jej
kotką. Leży tu biedna od tygodnia i jeśli nie zacznie jeść to i ją będę musiała
pochować. Do widzenia- powiedziała i odeszła tak szybko, jak się pojawiła.
…
Siedziałem
na tej ławce do zmroku. Kwiecisty śnieg okrył moje skulone ramiona. Rozmawiałem
z Nią, lecz nie mogła mi już odpowiedzieć na nurtujące mnie pytania.
Najchętniej
położył bym się obok kotki i zasnął na wieki. Tymczasem wziąłem na ręce
zwierzątko i ruszyłem w stronę samochodu.
-
Choć malutka- przytuliłem wątłe ciałko- wracamy do domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz