-->

niedziela, 19 sierpnia 2018

#18 Oceny "Ada! To nie wypada!" KOBIETATOJA



Oceny opowiadania Ada! To nie wypada! KOBIETATOJA
Suma punktów 199,5

Black opium
– interpretacja piosenki w opowiadaniu (4/5)
Jest ciekawa i trochę inna, niż się spodziewałam. Zabieram jeden punkt za to, że matka głównej bohaterki nie do końca pasuje mi do wizerunku osoby przedstawionej w piosence, poza tym dużo cytujesz i powtarzasz tytuł.
– ogólny styl (3/5)
W Twojej pracy jest zdecydowanie za dużo zdań pojedynczych, które nie tylko utrudniają czytanie, ale też sprawiają, że tekst wygląda, jakby napisał go siedmiolatek dopiero uczący się składać zdania. Przeszkadza mi też streszczanie kolejnych czynności wykonanych przez bohaterów, co się u Ciebie zdarza.
– pomysłowość (7/10)
Powiem szczerze, że spodziewałam się przeczytać nieco inny tekst, więc trochę mnie zaskoczyłaś, ale Twój pomysł na wykorzystanie piosenki uważam za dość ciekawy, choć nie wiem, czy jest do końca trafiony w kontekście piosenki.
Ten fragment o prezentach bożonarodzeniowych uważam za niefunkcjonalny i trochę zbędny.
– logika i spójność (10/10)
Nie widzę błędów logicznych.
– bohaterowie (7/10)
Główna bohaterka trochę mnie nie przekonuje, ale pozostałe postacie są w porządku. Postać matki wzbudziła moją sympatię, a mąż głównej bohaterki... cóż, typowy facet. Nic dodać, nic ująć. Choć mógłby jeszcze chorować na katar...
– strona techniczna (7/10)
Widziałam jakąś literówkę, kilka błędów interpunkcyjnych i w zapisie dialogu.
Dialogi zapisujemy za pomocą pauz lub półpauz, nigdy dywizów.
Łącznie: 38/50 punktów


Condawiramurs
– interpretacja piosenki w opowiadaniu (2/5)
Prócz tego, że autorka w ogóle nie wytłumaczyła, z jakiej okazji ludzie mieszkający pewnie w Ameryce mają znać polskie przedwojenne piosenki, to utwór pasuje do fabuły. Powiedziałabym wręcz, że podkreślane zostało to zbyt wiele razy, czytelnik załapał.
– ogólny styl (2/5)
Tekst niestety nie prezentuje się zbyt dobrze. Na początku występuje mieszanie czasów, a mąż bohaterki jawi się jako nieporadne dziecko. Następnie, gdy autorka opisuje przejażdżkę głównej bohaterki do domu matki, następuje takie pomieszanie chronologii, wspomnień z teraźniejszością, że gdyby później nie zostało napisane, że babcia nie żyje, byłabym pewna, że jest inaczej. Wspomnienia nie są wystarczające dobrze wydzielone, np. te związane ze świętami. Wiąże się to z niedzieleniem akapitów, myleniem czasów, perspektyw i ogólnym chaosem. Rozmowa matki z córką jest niestety dość sztuczna. Imperatyw rządzi, w związku z czym główna bohaterka na wstępie streszcza swoje życie, jakby własna matka nie miała o niczym pojęcia (szczególnie rozwaliło mnie stwierdzenie o matce). Również sama matka mówi nieco za dużo, a przede wszystkim zbyt mechaniczne. Dopiero później pojawiają się w ich wypowiedziach autentyczne emocje, wcześniej to wygląda jak niezbyt sprawnie napisana, mechaniczna spowiedź. W tekście pojawia się też niestety sporo powtórzeń (głównie „być” i innych czasowników oraz zaimków). Zakończenie jest dość urwane. Styl można podsumować jednym słowem – „prosty”.
– pomysłowość (4/10)
Pomysł mi się podoba, to, że matka chciała się wyrwać z dotychczasowego życia, nawet jeśli częściowo je kochała – bo na pewno kocha swoją córkę. Podoba mi się jej odwaga, choć oczywiście o wiele lepiej byłoby otrzymać jakikolwiek dokładniejszy opis tego mężczyzny niż to, co otrzymaliśmy. Ponadto, no cóż, wstęp to niezły zapychacz, a małżeństwo głównej bohaterki nie za bardzo można porównać do sytuacji jej matki – szkoda, bo mogłoby być o wiele ciekawiej. Osią opowiadania jest piosenka, niestety podkreślana wręcz na siłę; pomysł OK, ale ponownie wykonanie słabe.
– logika i spójność (3/10)
Nielogiczny jest dobór piosenki – chyba że zostałoby powiedziane, że kobiety mają polskie korzenie. Niespójne są wszystkie opisy w samochodzie – i teraźniejszości, i przeszłości. A potem mamy niemal same dialogi, też nie za dobrze, szczególnie że są mechaniczne. Z logiką jest lepiej, mniej więcej trzyma się to kupy, choć żywa-nieżywa babcia psuła wrażenie.  
– bohaterowie (3/10)
Cóż, nie zostali wykreowani niemal w ogóle, choć między kobietami czuć autentyczną miłość. Co innego, jeśli chodzi o miłość damsko-męską, niestety.
– strona techniczna (5/10)
Dialogi są napisane słabo, pisałam już wyżej dlaczego, ale technicznie też za dobrze nie jest. Interpunkcja nie powala, ale nie przeraża.
Łącznie: 19/50 punktów

Katja
— interpretacja piosenki w opowiadaniu (3/5)
Pomysł na interpretację piosenki był całkiem fajny, ale jego wykonanie już nieco kuleje.
— ogólny styl (2/5)
Twoim największym problemem jest mieszanie podmiotów w zdaniu. Najpierw piszesz o jednej osobie, potem przechodzisz do drugiej, po chwili wracasz do pierwszej i czytelnik już nie wie, o kim mowa.
Opisy zewnętrzne się pojawiają, ale sęk w tym, że są suche i niewiele wnoszą, ponadto masz specyficzny sposób ich pisania: zamiast się skupić na jednej rzeczy (np. na domu rodzinnym bohaterki), opisujesz tysiąc rzeczy jednocześnie. To nie jest dobre i powoduje, że czytelnik się jeszcze bardziej gubi w Twoim opowiadaniu.
— pomysłowość (3/10)
Właściwie to ciężko powiedzieć, co tu było kreatywnego czy pomysłowego. Podobał mi się pomysł na interpretację piosenki, jak już o tym wspominałam, ale niestety nie do końca wykorzystałaś jego potencjał, głównie przez to, że Twoi bohaterowie się wydają papierowi.
— logika i spójność (3/10)
Przeskakujesz od jednego do drugiego wydarzenia za szybko i nie wiadomo, co jest introspekcją, a co dzieje się właśnie w danej chwili.
Nie wiem dokładnie, w jakim miejscu toczy się akcja, ale obstawiam Stany Zjednoczone — jakim więc cudem bohaterka zna polskie piosenki, które wcale nie są popularne na świecie?
Gdy się wchodzi do domu rodzinnego i wita z własną matką, raczej od progu się nie rzuca "Dzień dobry". ;)
— bohaterowie (3/10)
Relacja matki i córki zupełnie mnie przekonuje, nie jest żywa, ciepła, tylko sztuczna. Wszystko przez dialog w domu rodzinnym, który wypadł właśnie papierowo, nie było w nim krzty emocji i ciepła. To samo z relacją Jeny i Stana; w ogóle nie wiedziałabym, że oni są małżeństwem, gdybyś tego wprost nie napisała!
— strona techniczna (7/10)
W zapisie dialogów nie używamy dywizów.
W paru miejscach pogubiłaś też przecinki.
Łącznie: 21/50 punktów


Kvist
– interpretacja piosenki w opowiadaniu (5/5)
W tej interpretacji ciekawym zabiegiem jest to, kto tak naprawdę stał się tytułową Adą. Bardzo dobrze to wypadło.
– ogólny styl (2/5)
Pojawiło się sporo powtórzeń słów „mieć” oraz „być”. Brakło mi też wcięć akapitowych, o które aż się prosiło w dłuższych partiach tekstu; doceniam jednak fakt, że opowiadanie zostało wyjustowane, dzięki czemu lepiej prezentuje się wizualnie.
Szkoda też, że przy wypowiedziach bohaterów zabrakło didaskaliów; dzięki temu łatwiej byłoby określić ich charakter czy targające nimi emocje.
– pomysłowość (7,5/10)
Mocnym punktem opowiadania jest poruszenie problemu drugiej młodości rodziców (że tak to nazwę), kiedy dzieci wyprowadzają się z domu, a oni sami nieraz rozwiedli się ze sobą. I wtedy pojawia się kwesta „czy wypada?”, często podnoszona właśnie przez odchowane już dzieci, które często liczą na to, że dziadkowie zostaną opiekunami ewentualnych wnucząt.
Podsumowując: miło przeczytać opowiadanie o często już zepchniętej na boczne tory grupie społeczeństwa, ich problemach oraz zmartwieniach, a nie po raz setny o nieszczęśliwie zakochanych nastolatkach, których największy dramat polega na tym, że mają wrócić do domu przed północą.
– logika i spójność (7/10)
Tekst jest ogólnie całkiem spójny, aczkolwiek lekki chaos wkrada się, gdy główna bohaterka jedzie do matki i wspomina swoje dzieciństwo (to właśnie głównie ten fragment miałam na myśli, gdy mówiłam, że przydałyby się dodatkowe akapity).
Nie wiem też, czemu Stan nie mógł wiedzieć o planach matki swojej żony; nie zostało to w zasadzie żaden sposób wyjaśnione, a przydałby się krótki komentarz, czy to dlatego, że za sobą nie przepadali. Nie sądzę, że chodziło o to, że próbowałby ją odwieść od tego pomysłu, bo równie dobrze to samo mogła zrobić Jeny.
– bohaterowie (5/10)
Brakło mi pokazania uczuć postaci. Wymiana zdań między matką i córką wygląda dość sucho; można się tylko domyślać, kiedy są zdenerwowane, kiedy poirytowane, a kiedy spokojne czy wyrozumiałe. Pokazanie emocji pozwoliłoby na poznanie ich charakterów: Jeny była zła na matkę? Poirytowana? Może tylko zaskoczona? Czy matka cierpliwie tłumaczyła córce powody swojej decyzji, czy może wyrzuciła jej, że przez cały czas musiała się nią zajmować i nie miała czasu dla siebie?
To znaczy, to nie jest tak, że w ogóle nic nie widać; koniec końców przecież są opisy w opowiadaniu. Przydałoby się po prostu bardziej rozpisać kluczową dla niego scenę.
– strona techniczna (6/10)
Błędów ortograficznych nie zauważyłam. Pojawiło się kilka interpunkcyjnych, które dotyczą głównie niepoprawnie wstawionych przecinków lub ich braku w potrzebnych miejscach. Czasami pojawiła się również podwójna spacja. Dialogi zapisano błędnie od dywizu, a nie (pół)pauzy.
Łącznie: 32,5/50 punktów
 

Noelia Cotto
A.        Interpretacja piosenki w tekście (3/5)
B.        Ogólny styl (3/5)
C.        Pomysłowość (4/10)
D.        Logika i spójność (5/10)
E.        Bohaterowie (3/10)
F.         Strona techniczna (4/10)
Łącznie: 22/50 punktów
Droga autorko!
Pozwól, że najpierw skupię się na stronie technicznej. Twoje opowiadanie ma błędny zapis dialogów, dlatego polecam Ci stronę http://www.jezykowedylematy.pl/2011/09/jak-pisac-dialogi-praktyczne-porady/. Dowiesz się z niej wielu wartościowych rzeczy! To naprawdę fajnie napisany poradnik.
Brakuje Ci wielu przecinków, znaki interpunkcyjne w dialogach także są błędne. Masz wiele powtórzeń. Warto sięgać do słownika synonimów, to wzbogaca Twoje słownictwo i tym samym opowiadanie.
W tekście warto zadbać o bycie konkretnym, oczywiście bez przesady. Pisanie „jakaś wędlina”, „coś”, „babcia” utrudnia czytelnikowi wyobrażenie sytuacji i bohaterów. Przecież lepiej brzmi „babcia Zosia”, bo to przybliża nam postać. Tak samo „szynka z kurczaka” i możesz np. dopisać, że taka bo się odchudza albo po prostu prowadzi zdrowy tryb życia.
I tu przechodzimy do kreacji bohaterów, która nie jest najlepsza. Ja nie przywiązałam się do postaci. Nie wiele o nich wiem. Jak wyglądają? Musisz nad tym popracować.
Pomysł na opowiadanie był ciekawy, ale nie rozwinęłaś go. Błędy też sprawiają, że gorzej się czyta taki tekst.
Poczytaj poradniki o pisaniu opowiadań, interpunkcji, poszukaj inspiracji na nowy tekst w otoczeniu. Pamiętaj o dobrym stylu! I dużo ćwicz, bo trening czyni mistrza!


Skoiastel

Na początku zaznaczę, że tekst oceniłam zgodnie ze standardami ocenialni Wspólnymi Siłami, którą reprezentuję. Od publikacji wymagam nie tylko poprawności godnej materiału pod wydawkę oraz estetyki tekstu, ale ważne są dla mnie przede wszystkim research, interesująca i spójna fabuła, konsekwencja jej prowadzenia, a także naturalne sylwetki psychologiczne postaci, jak również zgodność z tematem konkursu. W ocenie obowiązuje punktacja ustalona przez Sovbedlly oraz konkursowe kryteria.
Jeżeli masz gdzieś w zanadrzu dłuższy tekst, również i jemu chętnie się przyjrzę; zapraszam na moją podstronę podlinkowaną wyżej.
No to zaczynamy!

- Pa kochanie. – Ledwo zaczynamy, a już z błędnym dywizem zamiast myślnika (których używasz na przestrzeni całego tekstu) oraz bez przecinka przy wołaczu. Ale to nic, zobaczmy, co masz dla mnie dalej.

– Jeny wsiadła do samochodu i uruchomiła go. Opuściła szybę i powiedziała do męża [dwukropek] – Lubię pracę tego silnika. Chociaż on nie mówi mi, co wypada [przecinek] a co nie. – Bardzo ładnie wkomponowane nawiązanie do wybranego utworu.

I przypomniała sobie słowa męża: „Nie wypada zostawiać męża samego bez opieki” i uśmiechnęła się do siebie. – Masz taką manierę, by nadużywać spójnika „i”, często zaczynasz od niego nowe zdanie, a potem pojawia się on jeszcze w środku. To nie brzmi dobrze. Raz – może i tak, ale bez przesady:
- O, niemożliwe. I dla mnie coś się znalazło w torbie Świętego Mikołaja. – I zachwycona odpakowywała pospiesznie paczuszkę (…).
Albo dalej:
– I babcia posyłała w jej stronę najpiękniejszy uśmiech.

W towarzystwie przedwojennych przebojów droga minęła jej szybko i oto właśnie zbliżała się do znanego jej z dzieciństwa i lat studenckich miasteczka. – Zgubiłaś podmiot i wyszło na to, że to droga zbliżała się do miasteczka ze swojego dzieciństwa. Bez sensu.

Masz bardzo prosty styl. Nieraz wydaje się przez to pełen uroku, jednak nie panujesz nad powtórzeniami, przez co twoja pisanina może czasem podchodzić pod banalne lanie wody. Nadal gubisz też podmioty:
W drogę, która wiodła do jej rodzinnego domu, [tak, wiemy, przecież pisałaś już o tym, gdzie bohaterka jedzie] położonego najdalej od miasteczka. Pozostały jej jeszcze trzy kilometry. Mijała domy znajomych z dzieciństwa osób, które znajdowały się na ulicy, którą kiedyś pokonywała codziennie rowerem – do szkoły, a w niedzielę do kościoła.  Minęła ostatni dom po prawej stronie i w oddali widziała już dom mamy. Mieszkała sama po śmierci babci i jej wyprowadzce z domu. Podjechała pod dom. – Teraz wynika z tego, że to mieszkająca sama mama podjechała pod dom, a nie jej córka.

Ze starych drewnianych okien sypała się farba, która pożółkła w słońcu. – Właśnie teraz się sypała? Akurat w tym momencie?

(…) w pieczonym, co sobotę placku. – Zupełnie zbędny przecinek.

Stojąc z torbą w ręku i torebką na ramieniu [przecinek] napisała SMS do męża (…). – Napisała wiadomość SMS albo SMS-a. 

- Dzień dobry. – Powiedziała głośno. – Musisz poznać zasady pisania dialogów. Zajrzyj tutaj: http://wspolnymi-silami.blogspot.com/2015/03/dialogi.html. Według tych zasad „powiedziała” musi rozpoczynać się małą literą, a po wypowiedzi dialogowej nie możesz postawić kropki.

Miał kilka kieszeni, w których mogła mieć pod ręką najprzydatniejsze rzeczy do pracy w ogródku. Spojrzała na nią. – Pierwsze zdanie odnosi się do kombinezonu ogrodniczego, który należał do mamy. Staje się ona więc domyślnym podmiotem następnego zdania, ale tobie chodziło o to, że to córka spojrzała, a nie ona. Musisz bardziej się bardziej pilnować w tej kwestii. Moja rada? Czytaj opowiadanie na głos, powoli.

Miała kilka zmarszczek więcej, ale twarz była muśnięta lekką opalenizną, a w oczach miała jakieś iskierki, których dawno u niej  już nie widziała.

Mama sprzątała jej pokój, pomimo iż nikt w nim nie przebywał od kilku lat.  Weszła do pokoju mamy.  Przez lekko uchylone okno do pokoju wkradał się zapach kwiatów rosnących pod oknem. Na łóżku mamy leżały dwie walizki (…). – Widzisz, jak bardzo lejesz wodę? Wystarczyło raz zaznaczyć, do którego pokoju weszła bohaterka. Potem wszystko może zostać domyślne; czytelnik sam skojarzy, że chodzi o łóżko mamy, o jej pokój, o okno akurat pokoju (no bo niby jakie inne?)… Przez takie niuanse tekst staje się mocno przegadany, więc przewracam oczami.

„Czyżby mama jechała na wakacje?” – Pomyślała. – „Pomyślała” małą literą.

Woda w czajniku już wrzała, o czym oznajmiał głośny gwizdek w czajniku. – No doprawdy, nie domyśliłabym się, o jaki gwizdek chodzi… dziękuję, Kapitanie Oczywisty!

Włożyła torebkę herbaty i zalała wrzątkiem. Zapach miętowej herbaty powoli zaczął roznosić się po kuchni. – To naprawdę zaczyna przeszkadzać…

Dom, praca [przecinek] a w weekendy staramy się być ze sobą. – No dobra, czas na wyjaśnienia, bo nie jesteś pierwszą autorką, która nie stawia przecinka przed spójnikiem „a”. Owszem, czasem jest zbędny, ale tylko wtedy, gdy konstrukcja zdania wskazuje na połączenie: (po)między X a Y, np. między młotem a kowadłem (po „a” znajduje się wtedy najczęściej jeden wyraz). U ciebie nie ma konstrukcji „pomiędzy praca a w weekendy staramy się być sobą”, bo to brzmi bez sensu. W twoim przypadku spójnik „a” wprowadza zdanie składowe.

Z faktu, że chciałam mieć cię. – To zdanie brzmi kulawo. „Z faktu, że chciałam ciebie mieć”.

Gdzieś [przecinek] gdzie będziemy sobą, a codzienność nie będzie szara i nudna. 

Robiłam, więc wszystko, by taty nie martwić.  – Pierwszy przecinek zbędny.

To by było na tyle z tych najbardziej upierdliwych potknięć. Najgorsze wrażenie robiły powtórzenia i zaawansowane wodolejstwo, pisanie oczywistości. Zdecydowanie odbierało to lekkość narracyjną i przyjemność z czytania. Psuje ci to styl, więc postaraj się następnym razem nad tym zapanować.
A fabularnie? Ogólnie tekst jest przyjemny, realistyczny, ale mam wrażenie, że gdzieś po drodze zapomniałaś, po co pisze się opowiadania. Początek był krótki, przyjemny, lecz potem zaczęłaś bardzo szczegółowo opisywać wrażenia bohaterki i jej wspomnienia odnośnie przeszłości w domu matki (widzisz? Nie napisałam „jej matki”, bo to logiczne, a zdanie nadal jest zrozumiałe), jakby miały one bardzo mocne znaczenie. Nie miały. Odniosłam wrażenie, że te emocjonalne powroty do dzieciństwa, skojarzenia i fragmenty wspomnień nie były w ogóle potrzebne, bo gdy doszło do kulminacyjnego momentu, w którym bohaterka dostaje przepisany dom – nic nie zrobiła z tą informacją. Urwałaś. Opis domu nie ma więc sensu fabularnego, owszem, wyciągnęłam z niego, że Jen jest mocno związana uczuciowo z tym miejscem, jednak co z tego, skoro urwałaś najważniejszą część, która łączyłaby się z opisem? Nagle na pierwszy plan wskoczyła szalona emerytka. Też mi coś. Zaprasza swoją córkę, nie widziały się od dawna i od razu przy herbacie zaczyna temat, że w sumie miała szare życie i potrzebuje uniesień i wzruszeń, potrzebuje życia. To bardzo ładna, realistyczna historia i mocno kibicuję mamie bohaterki, przejmuję się jej wyjazdem. Mam jednak wrażenie, że bardziej przejęłam się ja niż jej córka. Ta tylko raz wykrzyknęła, że co niby miałaby powiedzieć swojemu mężowi… No, super córka, super reakcja, nie powiem. Ani żadnego „dziękuję ci, mamusiu, będę dbać o ten dom tak, jak ty o niego dbałaś”, ani „a jedź w cholerę, baw się dobrze, teraz sama mam na głowie tę ruinę, gdzie tynk leci ze ścian, a z okien schodzi farba!”. Tego mi najbardziej brakowało w tej historii. Zakończenia. Bo po co komu wstępy i przegadane wspomnienia o domu, skoro tekst kończy się kompletnie nijako? Rozumiem limit stron konkursowych, ale uwierz mi, że ważniejsze jest to, czego mi brakowało niż kilka linijek o świętach Bożego Narodzenia, naprawdę. Bez tamtego bym się obeszła. A bez konkretnego zakończenia jest to dość uciążliwe.

Dziękuję ci za udział w konkursie oraz dziękuję Sovbedlly za zorganizowanie go i zaproszenie mnie do szeregów szanownego jury. Przepraszam za brak bety – cała moja praca konkursowa zawierała łącznie ponad 150 stron przy standardowej formie czcionki i żaden betareader nie zdążył jej już przejrzeć. Mogą pojawić się literówki.

– interpretacja piosenki w opowiadaniu (5/5)
– ogólny styl (3/5)
– pomysłowość (8/10)
– logika i spójność (7/10)
– bohaterowie (8/10)
– strona techniczna (7/10)
Łącznie: 38/50 punktów


Sovbedlly
– interpretacja piosenki w opowiadaniu (3/5)
Okazało się, iż Twoja interpretacja dość dobrze została rozwinięta. W pierwszej części zwyczajnie – piosenka leciała tylko w radiu, natomiast potem było już tylko lepiej. Matka bohaterki chciała rozpocząć nowe życie, „figlując, płatając psoty”, tak jak Ada z przedwojennego filmu. Choć można było się tego trochę spodziewać, to i tak sądzę, iż to ciekawe powiązanie.
– ogólny styl (2/5)
Nie mam zarzutów co do stylu, który był swobodny i nie posiadał zgrzytliwych błędów. Opis domu bohaterki wyraźnie zobrazowany – faktycznie go widziałam, oczywiście oczami swej wyobraźni, ale niestety tło fabularne nadal nijakie. Może pióro pisarskie nie było wielce wspaniałe, poetyckie, ale i złe też nie. Tekst czytało się nieco z problemami, drażnił mnie brak wydzielenia scen między teraźniejszością a przeszłością, czyli wspomnień bohaterki. Właśnie to mieszanie czasów oraz jałowa (można by dodać ważna) rozmowa bohaterek powodowało, iż całe opowiadanie „się kruszyło”.  
– pomysłowość (5/10)
Śmiało można by pomyśleć, że to prosta, obyczajowa historia, aczkolwiek to wykonanie miało swój urok. Dlaczego? Może ze względu właśnie na swoją prostotę i niewymyślność. Lubię czasem poczytać takie banalne opowiastki. Nie było na siłę wepchanych kilka wątków – skupiłaś się na przyjeździe narratorki do matki. I tutaj powiem, co najbardziej mi się spodobało. Niewątpliwym pomysłem był tajemniczy klimat, wzbudzanie nastrojowości u czytelnika w momencie kiedy matka nie chciała powiedzieć córce przez telefon, o czym chce z nią porozmawiać. Takowa sytuacja z pewnością wywołuje zainteresowanie i pytania, o co chodziło.
– logika i spójność (10/10)
Nic dodać nic ująć. Logika jak i spójność prawidłowo zostały zachowane w całym tekście.
– bohaterowie (4/10)
Wszystkie sceny wypadły mało naturalnie. Bohaterowie nie są ani matowi ani zbyt autentyczni, trzymają raczej neutralny poziom. Definitywnie skupiłaś się na matce i córce, o odmianie stylu życia matki. Starsza kobieta ma prawo ułożyć sobie na nowo życie, przez co tekst nabrał realizmu – jedyny plus. Ta sytuacja dodała autentyzmu, lecz oprócz tego postacie nie „odżyły w opowiadaniu”.
Jest jedna sprawa, na której chciałabym się zatrzymać. Mianowicie rozmowa w cztery oczy matki i córki sprawia wrażenie niepełnej. Aż chciałoby się wepchnąć zachowanie, pokazać odbiorcy, co one robią w danym momencie. To tak zwane tło didaskaliowe – ukazanie, co postacie robią, gdy mówią. Jak brzmią ich głosy? Czy patrzą w oczy swemu rozmówcy? Jak zmienia się położenie ich rąk? Czy mają głowę skierowaną w inną stronę? To bardzo ważne podczas osobistej rozmowy, bo czytelnik może w ten sposób dowiedzieć się czegoś więcej o ich charakterach, poznać mowę ciała i nerwowe triki w zachowaniu. U Ciebie ta rozmowa wygląda jak telefoniczna, nie czuć było, że bohaterki prowadzą konwersację twarzą w twarz.
– strona techniczna (5/10)
Powiem tak: z ortografią jest okej, interpunkcja nieco się miesza, brakuje przecinków.
- Jedziemy córeczko.
- Nie kochana.
- Właśnie mamo.
- Witaj córciu.
Wszędzie powinny być przecinki między powyższymi słowami, a podałam tylko kilka przykładów. Nie jestem od tego, by wszystko wypisywać.
W dialogach błąd: są dywizy (-) zamiast pauz () i półpauz (–).
- Dzień dobry. – Powiedziała głośno.
Powinno być:
– Dzień dobry – powiedziała głośno.
Hmmm… innych potknięć nie ma.
Łącznie: 29/50 punktów





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template by Elmo