Oceny
opowiadania Ada! To nie wypada!
KOBIETATOJA
Suma punktów 199,5
Suma punktów 199,5
Black opium
– interpretacja piosenki w opowiadaniu (4/5)
Jest ciekawa i trochę inna, niż
się spodziewałam. Zabieram jeden punkt za to, że matka głównej bohaterki nie do
końca pasuje mi do wizerunku osoby przedstawionej w piosence, poza tym dużo
cytujesz i powtarzasz tytuł.
– ogólny styl (3/5)
W Twojej pracy jest
zdecydowanie za dużo zdań pojedynczych, które nie tylko utrudniają czytanie,
ale też sprawiają, że tekst wygląda, jakby napisał go siedmiolatek dopiero
uczący się składać zdania. Przeszkadza mi też streszczanie kolejnych czynności
wykonanych przez bohaterów, co się u Ciebie zdarza.
– pomysłowość (7/10)
Powiem szczerze, że
spodziewałam się przeczytać nieco inny tekst, więc trochę mnie zaskoczyłaś, ale
Twój pomysł na wykorzystanie piosenki uważam za dość ciekawy, choć nie wiem,
czy jest do końca trafiony w kontekście piosenki.
Ten fragment o prezentach
bożonarodzeniowych uważam za niefunkcjonalny i trochę zbędny.
– logika i spójność (10/10)
Nie widzę błędów logicznych.
– bohaterowie (7/10)
Główna bohaterka trochę mnie
nie przekonuje, ale pozostałe postacie są w porządku. Postać matki wzbudziła
moją sympatię, a mąż głównej bohaterki... cóż, typowy facet. Nic dodać, nic
ująć. Choć mógłby jeszcze chorować na katar...
– strona techniczna (7/10)
Widziałam jakąś literówkę,
kilka błędów interpunkcyjnych i w zapisie dialogu.
Dialogi zapisujemy za pomocą pauz
lub półpauz, nigdy dywizów.
Łącznie: 38/50
punktów
Condawiramurs
– interpretacja piosenki w
opowiadaniu (2/5)
Prócz tego, że autorka w ogóle
nie wytłumaczyła, z jakiej okazji ludzie mieszkający pewnie w Ameryce mają znać
polskie przedwojenne piosenki, to utwór pasuje do fabuły. Powiedziałabym wręcz,
że podkreślane zostało to zbyt wiele razy, czytelnik załapał.
– ogólny styl (2/5)
Tekst niestety nie prezentuje
się zbyt dobrze. Na początku występuje mieszanie czasów, a mąż bohaterki jawi
się jako nieporadne dziecko. Następnie, gdy autorka opisuje przejażdżkę głównej
bohaterki do domu matki, następuje takie pomieszanie chronologii, wspomnień z
teraźniejszością, że gdyby później nie zostało napisane, że babcia nie żyje,
byłabym pewna, że jest inaczej. Wspomnienia nie są wystarczające dobrze
wydzielone, np. te związane ze świętami. Wiąże się to z niedzieleniem akapitów,
myleniem czasów, perspektyw i ogólnym chaosem. Rozmowa matki z córką jest
niestety dość sztuczna. Imperatyw rządzi, w związku z czym główna bohaterka na
wstępie streszcza swoje życie, jakby własna matka nie miała o niczym pojęcia
(szczególnie rozwaliło mnie stwierdzenie o matce). Również sama matka mówi
nieco za dużo, a przede wszystkim zbyt mechaniczne. Dopiero później pojawiają
się w ich wypowiedziach autentyczne emocje, wcześniej to wygląda jak niezbyt
sprawnie napisana, mechaniczna spowiedź. W tekście pojawia się też niestety
sporo powtórzeń (głównie „być” i innych czasowników oraz zaimków). Zakończenie
jest dość urwane. Styl można podsumować jednym słowem – „prosty”.
– pomysłowość (4/10)
Pomysł mi się podoba, to, że
matka chciała się wyrwać z dotychczasowego życia, nawet jeśli częściowo je
kochała – bo na pewno kocha swoją córkę. Podoba mi się jej odwaga, choć
oczywiście o wiele lepiej byłoby otrzymać jakikolwiek dokładniejszy opis tego
mężczyzny niż to, co otrzymaliśmy. Ponadto, no cóż, wstęp to niezły zapychacz,
a małżeństwo głównej bohaterki nie za bardzo można porównać do sytuacji jej
matki – szkoda, bo mogłoby być o wiele ciekawiej. Osią opowiadania jest
piosenka, niestety podkreślana wręcz na siłę; pomysł OK, ale ponownie wykonanie
słabe.
– logika i spójność (3/10)
Nielogiczny jest dobór piosenki
– chyba że zostałoby powiedziane, że kobiety mają polskie korzenie. Niespójne
są wszystkie opisy w samochodzie – i teraźniejszości, i przeszłości. A potem
mamy niemal same dialogi, też nie za dobrze, szczególnie że są mechaniczne. Z
logiką jest lepiej, mniej więcej trzyma się to kupy, choć żywa-nieżywa babcia
psuła wrażenie.
– bohaterowie (3/10)
Cóż, nie zostali wykreowani
niemal w ogóle, choć między kobietami czuć autentyczną miłość. Co innego, jeśli
chodzi o miłość damsko-męską, niestety.
– strona techniczna (5/10)
Dialogi są napisane słabo,
pisałam już wyżej dlaczego, ale technicznie też za dobrze nie jest.
Interpunkcja nie powala, ale nie przeraża.
Łącznie: 19/50 punktów
Katja
—
interpretacja piosenki w opowiadaniu (3/5)
Pomysł na interpretację piosenki był całkiem fajny, ale
jego wykonanie już nieco kuleje.
— ogólny
styl (2/5)
Twoim największym problemem jest mieszanie podmiotów w
zdaniu. Najpierw piszesz o jednej osobie, potem przechodzisz do drugiej, po
chwili wracasz do pierwszej i czytelnik już nie wie, o kim mowa.
Opisy zewnętrzne się pojawiają, ale sęk w tym, że są
suche i niewiele wnoszą, ponadto masz specyficzny sposób ich pisania: zamiast
się skupić na jednej rzeczy (np. na domu rodzinnym bohaterki), opisujesz tysiąc
rzeczy jednocześnie. To nie jest dobre i powoduje, że czytelnik się jeszcze
bardziej gubi w Twoim opowiadaniu.
— pomysłowość
(3/10)
Właściwie to ciężko powiedzieć, co tu było kreatywnego
czy pomysłowego. Podobał mi się pomysł na interpretację piosenki, jak już o tym
wspominałam, ale niestety nie do końca wykorzystałaś jego potencjał, głównie
przez to, że Twoi bohaterowie się wydają papierowi.
— logika
i spójność (3/10)
Przeskakujesz od jednego do drugiego wydarzenia za
szybko i nie wiadomo, co jest introspekcją, a co dzieje się właśnie w danej
chwili.
Nie wiem dokładnie, w jakim miejscu toczy się akcja,
ale obstawiam Stany Zjednoczone — jakim więc cudem bohaterka zna polskie
piosenki, które wcale nie są popularne na świecie?
Gdy się wchodzi do domu rodzinnego i wita z własną
matką, raczej od progu się nie rzuca "Dzień dobry". ;)
— bohaterowie (3/10)
— bohaterowie (3/10)
Relacja matki i córki zupełnie mnie przekonuje, nie
jest żywa, ciepła, tylko sztuczna. Wszystko przez dialog w domu rodzinnym,
który wypadł właśnie papierowo, nie było w nim krzty emocji i ciepła. To samo z
relacją Jeny i Stana; w ogóle nie wiedziałabym, że oni są małżeństwem, gdybyś
tego wprost nie napisała!
— strona
techniczna (7/10)
W zapisie dialogów nie używamy dywizów.
W paru miejscach pogubiłaś też przecinki.
Łącznie:
21/50 punktów
Kvist
– interpretacja piosenki w
opowiadaniu (5/5)
W tej interpretacji ciekawym zabiegiem jest to, kto
tak naprawdę stał się tytułową Adą. Bardzo dobrze to wypadło.
– ogólny styl (2/5)
Pojawiło się sporo powtórzeń słów „mieć” oraz „być”.
Brakło mi też wcięć akapitowych, o które aż się prosiło w dłuższych partiach
tekstu; doceniam jednak fakt, że opowiadanie zostało wyjustowane, dzięki czemu
lepiej prezentuje się wizualnie.
Szkoda też, że przy wypowiedziach bohaterów zabrakło
didaskaliów; dzięki temu łatwiej byłoby określić ich charakter czy targające
nimi emocje.
– pomysłowość (7,5/10)
Mocnym punktem opowiadania jest poruszenie problemu
drugiej młodości rodziców (że tak to nazwę), kiedy dzieci wyprowadzają się z
domu, a oni sami nieraz rozwiedli się ze sobą. I wtedy pojawia się kwesta „czy
wypada?”, często podnoszona właśnie przez odchowane już dzieci, które często
liczą na to, że dziadkowie zostaną opiekunami ewentualnych wnucząt.
Podsumowując: miło przeczytać opowiadanie o często już
zepchniętej na boczne tory grupie społeczeństwa, ich problemach oraz
zmartwieniach, a nie po raz setny o nieszczęśliwie zakochanych nastolatkach,
których największy dramat polega na tym, że mają wrócić do domu przed północą.
– logika i spójność (7/10)
Tekst jest ogólnie całkiem spójny, aczkolwiek lekki
chaos wkrada się, gdy główna bohaterka jedzie do matki i wspomina swoje dzieciństwo
(to właśnie głównie ten fragment miałam na myśli, gdy mówiłam, że przydałyby
się dodatkowe akapity).
Nie wiem też, czemu Stan nie mógł wiedzieć o planach
matki swojej żony; nie zostało to w zasadzie żaden sposób wyjaśnione, a
przydałby się krótki komentarz, czy to dlatego, że za sobą nie przepadali. Nie
sądzę, że chodziło o to, że próbowałby ją odwieść od tego pomysłu, bo równie
dobrze to samo mogła zrobić Jeny.
– bohaterowie (5/10)
Brakło mi pokazania uczuć postaci. Wymiana zdań między
matką i córką wygląda dość sucho; można się tylko domyślać, kiedy są
zdenerwowane, kiedy poirytowane, a kiedy spokojne czy wyrozumiałe. Pokazanie
emocji pozwoliłoby na poznanie ich charakterów: Jeny była zła na matkę?
Poirytowana? Może tylko zaskoczona? Czy matka cierpliwie tłumaczyła córce
powody swojej decyzji, czy może wyrzuciła jej, że przez cały czas musiała się
nią zajmować i nie miała czasu dla siebie?
To znaczy, to nie jest tak, że w ogóle nic nie widać;
koniec końców przecież są opisy w opowiadaniu. Przydałoby się po prostu
bardziej rozpisać kluczową dla niego scenę.
– strona techniczna (6/10)
Błędów ortograficznych nie zauważyłam. Pojawiło się
kilka interpunkcyjnych, które dotyczą głównie niepoprawnie wstawionych
przecinków lub ich braku w potrzebnych miejscach. Czasami pojawiła się również
podwójna spacja. Dialogi zapisano błędnie od dywizu, a nie (pół)pauzy.
Łącznie: 32,5/50 punktów
Noelia Cotto
A. Interpretacja
piosenki w tekście (3/5)
B. Ogólny
styl (3/5)
C. Pomysłowość
(4/10)
D. Logika i
spójność (5/10)
E. Bohaterowie
(3/10)
F. Strona
techniczna (4/10)
Łącznie: 22/50 punktów
Droga autorko!
Pozwól, że najpierw skupię się na stronie technicznej.
Twoje opowiadanie ma błędny zapis dialogów, dlatego polecam Ci stronę http://www.jezykowedylematy.pl/2011/09/jak-pisac-dialogi-praktyczne-porady/.
Dowiesz się z niej wielu wartościowych rzeczy! To naprawdę fajnie napisany
poradnik.
Brakuje Ci wielu przecinków, znaki interpunkcyjne w
dialogach także są błędne. Masz wiele powtórzeń. Warto sięgać do słownika
synonimów, to wzbogaca Twoje słownictwo i tym samym opowiadanie.
W tekście warto zadbać o bycie konkretnym, oczywiście
bez przesady. Pisanie „jakaś wędlina”, „coś”, „babcia” utrudnia czytelnikowi
wyobrażenie sytuacji i bohaterów. Przecież lepiej brzmi „babcia Zosia”, bo to
przybliża nam postać. Tak samo „szynka z kurczaka” i możesz np. dopisać, że
taka bo się odchudza albo po prostu prowadzi zdrowy tryb życia.
I tu przechodzimy do kreacji bohaterów, która nie jest
najlepsza. Ja nie przywiązałam się do postaci. Nie wiele o nich wiem. Jak
wyglądają? Musisz nad tym popracować.
Pomysł na opowiadanie był ciekawy, ale nie rozwinęłaś
go. Błędy też sprawiają, że gorzej się czyta taki tekst.
Poczytaj poradniki o pisaniu opowiadań, interpunkcji,
poszukaj inspiracji na nowy tekst w otoczeniu. Pamiętaj o dobrym stylu! I dużo
ćwicz, bo trening czyni mistrza!
Skoiastel
Na
początku zaznaczę, że tekst oceniłam zgodnie ze standardami ocenialni Wspólnymi Siłami, którą
reprezentuję. Od publikacji wymagam nie tylko poprawności godnej materiału pod
wydawkę oraz estetyki tekstu, ale ważne są dla mnie przede wszystkim research,
interesująca i spójna fabuła, konsekwencja jej prowadzenia, a także naturalne
sylwetki psychologiczne postaci, jak również zgodność z tematem konkursu. W
ocenie obowiązuje punktacja ustalona przez Sovbedlly oraz konkursowe kryteria.
Jeżeli
masz gdzieś w zanadrzu dłuższy tekst, również i jemu chętnie się przyjrzę;
zapraszam na moją podstronę podlinkowaną wyżej.
No to
zaczynamy!
- Pa kochanie. – Ledwo zaczynamy, a już z błędnym dywizem zamiast
myślnika (których używasz na przestrzeni całego tekstu) oraz bez przecinka przy
wołaczu. Ale to nic, zobaczmy, co masz dla mnie dalej.
– Jeny wsiadła do samochodu i uruchomiła go. Opuściła
szybę i powiedziała do męża [dwukropek] –
Lubię pracę tego silnika. Chociaż on
nie mówi mi, co wypada [przecinek] a
co nie. – Bardzo ładnie wkomponowane nawiązanie do wybranego utworu.
I przypomniała sobie słowa męża: „Nie wypada zostawiać
męża samego bez opieki” i uśmiechnęła się do siebie. – Masz
taką manierę, by nadużywać spójnika „i”, często zaczynasz od niego nowe zdanie,
a potem pojawia się on jeszcze w środku. To nie brzmi dobrze. Raz – może i tak,
ale bez przesady:
- O, niemożliwe. I dla mnie coś się znalazło w torbie
Świętego Mikołaja. – I zachwycona odpakowywała pospiesznie paczuszkę (…).
Albo
dalej:
– I babcia posyłała w jej stronę najpiękniejszy
uśmiech.
W towarzystwie przedwojennych przebojów droga minęła
jej szybko i oto właśnie zbliżała się do znanego jej z dzieciństwa i lat studenckich
miasteczka. – Zgubiłaś podmiot i wyszło na to, że to droga zbliżała
się do miasteczka ze swojego dzieciństwa. Bez sensu.
Masz
bardzo prosty styl. Nieraz wydaje się przez to pełen uroku, jednak nie panujesz
nad powtórzeniami, przez co twoja pisanina może czasem podchodzić pod banalne
lanie wody. Nadal gubisz też podmioty:
W drogę, która
wiodła do jej rodzinnego domu, [tak,
wiemy, przecież pisałaś już o tym, gdzie bohaterka jedzie] położonego najdalej od miasteczka. Pozostały jej jeszcze trzy kilometry.
Mijała domy znajomych z dzieciństwa
osób, które znajdowały się na ulicy,
którą kiedyś pokonywała codziennie
rowerem – do szkoły, a w niedzielę do kościoła.
Minęła ostatni dom po prawej stronie i w oddali
widziała już dom mamy. Mieszkała
sama po śmierci babci i jej wyprowadzce z domu.
Podjechała pod dom. –
Teraz wynika z tego, że to mieszkająca sama mama podjechała pod dom, a nie jej
córka.
Ze starych drewnianych okien sypała się farba, która
pożółkła w słońcu. – Właśnie teraz się sypała? Akurat w tym momencie?
(…) w pieczonym, co sobotę placku. –
Zupełnie zbędny przecinek.
Stojąc z torbą w ręku i torebką na ramieniu
[przecinek] napisała SMS do męża (…).
– Napisała wiadomość SMS albo SMS-a.
- Dzień dobry. – Powiedziała głośno. –
Musisz poznać zasady pisania dialogów. Zajrzyj tutaj: http://wspolnymi-silami.blogspot.com/2015/03/dialogi.html. Według
tych zasad „powiedziała” musi rozpoczynać się małą literą, a po wypowiedzi
dialogowej nie możesz postawić kropki.
Miał kilka kieszeni, w których mogła mieć pod ręką najprzydatniejsze rzeczy do pracy w ogródku.
Spojrzała na nią. – Pierwsze zdanie odnosi się do kombinezonu
ogrodniczego, który należał do mamy. Staje się ona więc domyślnym podmiotem
następnego zdania, ale tobie chodziło o to, że to córka spojrzała, a nie ona.
Musisz bardziej się bardziej pilnować w tej kwestii. Moja rada? Czytaj
opowiadanie na głos, powoli.
Miała kilka zmarszczek więcej, ale twarz była muśnięta lekką
opalenizną, a w oczach miała jakieś
iskierki, których dawno u niej już nie
widziała.
Mama sprzątała jej pokój,
pomimo iż nikt w nim nie przebywał od kilku lat. Weszła do pokoju mamy. Przez lekko
uchylone okno do pokoju wkradał się
zapach kwiatów rosnących pod oknem. Na łóżku mamy leżały dwie walizki (…). – Widzisz, jak
bardzo lejesz wodę? Wystarczyło raz zaznaczyć, do którego pokoju weszła
bohaterka. Potem wszystko może zostać domyślne; czytelnik sam skojarzy, że
chodzi o łóżko mamy, o jej pokój, o okno akurat pokoju (no bo niby jakie
inne?)… Przez takie niuanse tekst staje się mocno przegadany, więc przewracam
oczami.
„Czyżby mama jechała na wakacje?” – Pomyślała. –
„Pomyślała” małą literą.
Woda w czajniku
już wrzała, o czym oznajmiał głośny gwizdek
w czajniku. – No doprawdy, nie domyśliłabym się, o jaki gwizdek
chodzi… dziękuję, Kapitanie Oczywisty!
Włożyła torebkę herbaty
i zalała wrzątkiem. Zapach miętowej herbaty
powoli zaczął roznosić się po kuchni. – To naprawdę
zaczyna przeszkadzać…
Dom, praca [przecinek] a w
weekendy staramy się być ze sobą. – No dobra, czas na wyjaśnienia, bo nie
jesteś pierwszą autorką, która nie stawia przecinka przed spójnikiem „a”.
Owszem, czasem jest zbędny, ale tylko wtedy, gdy konstrukcja zdania wskazuje na
połączenie: (po)między X a Y, np. między młotem a kowadłem (po „a” znajduje się
wtedy najczęściej jeden wyraz). U ciebie nie ma konstrukcji „pomiędzy praca a w
weekendy staramy się być sobą”, bo to brzmi bez sensu. W twoim przypadku
spójnik „a” wprowadza zdanie składowe.
Z faktu, że chciałam mieć cię. – To
zdanie brzmi kulawo. „Z faktu, że chciałam ciebie mieć”.
Gdzieś [przecinek] gdzie
będziemy sobą, a codzienność nie będzie szara i nudna.
Robiłam, więc wszystko, by taty nie martwić. – Pierwszy przecinek zbędny.
To by
było na tyle z tych najbardziej upierdliwych potknięć. Najgorsze wrażenie
robiły powtórzenia i zaawansowane wodolejstwo, pisanie oczywistości.
Zdecydowanie odbierało to lekkość narracyjną i przyjemność z czytania. Psuje ci
to styl, więc postaraj się następnym razem nad tym zapanować.
A
fabularnie? Ogólnie tekst jest przyjemny, realistyczny, ale mam wrażenie, że
gdzieś po drodze zapomniałaś, po co pisze się opowiadania. Początek był krótki,
przyjemny, lecz potem zaczęłaś bardzo szczegółowo opisywać wrażenia bohaterki i
jej wspomnienia odnośnie przeszłości w domu matki (widzisz? Nie napisałam „jej
matki”, bo to logiczne, a zdanie nadal jest zrozumiałe), jakby miały one bardzo
mocne znaczenie. Nie miały. Odniosłam wrażenie, że te emocjonalne powroty do
dzieciństwa, skojarzenia i fragmenty wspomnień nie były w ogóle potrzebne, bo
gdy doszło do kulminacyjnego momentu, w którym bohaterka dostaje przepisany dom
– nic nie zrobiła z tą informacją. Urwałaś. Opis domu nie ma więc sensu
fabularnego, owszem, wyciągnęłam z niego, że Jen jest mocno związana uczuciowo
z tym miejscem, jednak co z tego, skoro urwałaś najważniejszą część, która
łączyłaby się z opisem? Nagle na pierwszy plan wskoczyła szalona emerytka. Też
mi coś. Zaprasza swoją córkę, nie widziały się od dawna i od razu przy herbacie
zaczyna temat, że w sumie miała szare życie i potrzebuje uniesień i wzruszeń,
potrzebuje życia. To bardzo ładna, realistyczna historia i mocno kibicuję mamie
bohaterki, przejmuję się jej wyjazdem. Mam jednak wrażenie, że bardziej
przejęłam się ja niż jej córka. Ta tylko raz wykrzyknęła, że co niby miałaby
powiedzieć swojemu mężowi… No, super córka, super reakcja, nie powiem. Ani
żadnego „dziękuję ci, mamusiu, będę dbać o ten dom tak, jak ty o niego dbałaś”,
ani „a jedź w cholerę, baw się dobrze, teraz sama mam na głowie tę ruinę, gdzie
tynk leci ze ścian, a z okien schodzi farba!”. Tego mi najbardziej brakowało w
tej historii. Zakończenia. Bo po co komu wstępy i przegadane wspomnienia o
domu, skoro tekst kończy się kompletnie nijako? Rozumiem limit stron
konkursowych, ale uwierz mi, że ważniejsze jest to, czego mi brakowało niż
kilka linijek o świętach Bożego Narodzenia, naprawdę. Bez tamtego bym się
obeszła. A bez konkretnego zakończenia jest to dość uciążliwe.
Dziękuję
ci za udział w konkursie oraz dziękuję Sovbedlly za zorganizowanie go i
zaproszenie mnie do szeregów szanownego jury. Przepraszam za brak bety – cała
moja praca konkursowa zawierała łącznie ponad 150 stron przy standardowej
formie czcionki i żaden betareader nie zdążył jej już przejrzeć. Mogą pojawić
się literówki.
– interpretacja piosenki w opowiadaniu (5/5)
– ogólny styl (3/5)
– pomysłowość (8/10)
– logika i spójność (7/10)
– bohaterowie (8/10)
– strona techniczna (7/10)
Łącznie: 38/50 punktów
Sovbedlly
– interpretacja piosenki w opowiadaniu (3/5)
Okazało się, iż Twoja
interpretacja dość dobrze została rozwinięta. W pierwszej części zwyczajnie –
piosenka leciała tylko w radiu, natomiast potem było już tylko lepiej. Matka
bohaterki chciała rozpocząć nowe życie, „figlując, płatając psoty”, tak jak Ada
z przedwojennego filmu. Choć można było się tego trochę spodziewać, to i tak
sądzę, iż to ciekawe powiązanie.
– ogólny styl (2/5)
Nie mam zarzutów co do stylu,
który był swobodny i nie posiadał zgrzytliwych błędów. Opis domu bohaterki
wyraźnie zobrazowany – faktycznie go widziałam, oczywiście oczami swej
wyobraźni, ale niestety tło fabularne nadal nijakie. Może pióro pisarskie nie
było wielce wspaniałe, poetyckie, ale i złe też nie. Tekst czytało się nieco z
problemami, drażnił mnie brak wydzielenia scen między teraźniejszością a
przeszłością, czyli wspomnień bohaterki. Właśnie to mieszanie czasów oraz
jałowa (można by dodać ważna) rozmowa bohaterek powodowało, iż całe opowiadanie
„się kruszyło”.
– pomysłowość (5/10)
Śmiało można by pomyśleć, że
to prosta, obyczajowa historia, aczkolwiek to wykonanie miało swój urok.
Dlaczego? Może ze względu właśnie na swoją prostotę i niewymyślność. Lubię
czasem poczytać takie banalne opowiastki. Nie było na siłę wepchanych kilka
wątków – skupiłaś się na przyjeździe narratorki do matki. I tutaj powiem, co
najbardziej mi się spodobało. Niewątpliwym pomysłem był tajemniczy klimat,
wzbudzanie nastrojowości u czytelnika w momencie kiedy matka nie chciała
powiedzieć córce przez telefon, o czym chce z nią porozmawiać. Takowa sytuacja
z pewnością wywołuje zainteresowanie i pytania, o co chodziło.
– logika i spójność (10/10)
Nic dodać nic ująć. Logika
jak i spójność prawidłowo zostały zachowane w całym tekście.
– bohaterowie (4/10)
Wszystkie sceny wypadły mało naturalnie.
Bohaterowie nie są ani matowi ani zbyt autentyczni, trzymają raczej neutralny
poziom. Definitywnie skupiłaś się na matce i córce, o odmianie stylu życia
matki. Starsza kobieta ma prawo ułożyć sobie na nowo życie, przez co tekst
nabrał realizmu – jedyny plus. Ta sytuacja dodała autentyzmu, lecz oprócz tego
postacie nie „odżyły w opowiadaniu”.
Jest jedna sprawa, na której
chciałabym się zatrzymać. Mianowicie rozmowa w cztery oczy matki i córki
sprawia wrażenie niepełnej. Aż chciałoby się wepchnąć zachowanie, pokazać
odbiorcy, co one robią w danym momencie. To tak zwane tło didaskaliowe –
ukazanie, co postacie robią, gdy mówią. Jak brzmią ich głosy? Czy patrzą w oczy
swemu rozmówcy? Jak zmienia się położenie ich rąk? Czy mają głowę skierowaną w
inną stronę? To bardzo ważne podczas osobistej rozmowy, bo czytelnik może w ten
sposób dowiedzieć się czegoś więcej o ich charakterach, poznać mowę ciała i nerwowe
triki w zachowaniu. U Ciebie ta rozmowa wygląda jak telefoniczna, nie czuć
było, że bohaterki prowadzą konwersację twarzą w twarz.
– strona techniczna (5/10)
Powiem tak: z ortografią jest
okej, interpunkcja nieco się miesza, brakuje przecinków.
- Jedziemy córeczko.
- Nie kochana.
- Właśnie mamo.
- Witaj córciu.
Wszędzie powinny być przecinki między
powyższymi słowami, a podałam tylko kilka przykładów. Nie jestem od tego, by
wszystko wypisywać.
W dialogach błąd: są dywizy
(-) zamiast pauz (—) i półpauz (–).
- Dzień dobry. – Powiedziała głośno.
Powinno być:
– Dzień dobry – powiedziała głośno.
Hmmm… innych potknięć nie ma.
Łącznie: 29/50 punktów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz