-->

niedziela, 19 sierpnia 2018

#20 Oceny "QWERTY miłości" Glencora



Oceny opowiadania QWERTY miłości Glencora
Suma punktów 197

Black opium
– interpretacja piosenki w opowiadaniu (2/5)
Zdecydowanie nie podoba mi się, że fragmenty nawiązujące do wybranej przez Ciebie piosenki to cytaty żywcem z niej wzięte.
Co do samej interpretacji, to mam wrażenie, że w piosence nie chodzi o to, że ludzie są zbyt nieśmiali, żeby nawiązać bliższą relację z drugą osobą...
– ogólny styl (3/5)
Jest trochę łopatologiczny, że tak to ujmę, praca przypomina raczej streszczenie czy relację niż tekst literacki... Jest mnóstwo powtórzeń słów wprowadzających mowę zależną, można by tego uniknąć, wprowadzając więcej dialogów, a i tekst byłby wtedy naturalniejszy i łatwiejszy w odbiorze.
Przez urwany dialog na ostatniej praca sprawia wrażenie niedokończonej.
– pomysłowość (8/10)
Przede wszystkim bardzo podoba mi się zamiana ABC na QWERTY w tytule. Imiona Adam i Ewa trochę sugerują późniejszy związek, ale nie mam tego za złe.
Generalnie sam pomysł z czatem jest bardzo w porządku i gdyby nie te udziwnienia, takie jak przerabianie wiadomości (warto byłoby wspomnieć, w jaki sposób się to odbyło, bo mnie trochę zalatuje fantastyką/imperatywem), tekst podobałby mi się bardziej.
– logika i spójność (5/10)
„Adam i Ewa bliższą znajomość zawarli na czacie. Nie pisali ze sobą. Zaprzyjaźnili się na czasie Ani i Mariusza.” — pierwsze trzy zdania i już padają cztery imiona, które zupełnie nic nie mówią czytelnikowi, ponadto są całkowicie niezrozumiałe (chyba że ktoś zna już treść i/lub zamysł).
Poza tym fragment o włamaniu się na czat i przerabianiu wiadomości wydaje mi się trochę abstrakcyjny i niewiarygodny... mocno pachnie imperatywem.
Poza tym na początku drugiego akapitu jest nieuzasadniona zmiana czasu („pracuje” zamiast „pracowała”).
– bohaterowie (7/10)
Na początku ich przedstawiasz za pomocą krótkich opisów — wrzucenie wszystkiego hurtem raczej nie jest dobrym pomysłem. Poza tym do dialogów (których u Ciebie mi brakuje) można dodać informacje o jakichś specyficznych zachowaniach bohaterów czy o ich wyglądzie. To zdecydowanie mi nie pasuje.
– strona techniczna (10/10)
Nie zauważyłam błędów ortograficznych ani interpunkcyjnych. Wszystkie dialogi dobrze zapisane... choć mogłoby ich więcej, ale o tym już pisałam przy okazji innego kryterium.
Łącznie: 35/50 punktów


Condawiramurs          
– interpretacja piosenki w opowiadaniu (4/5)
Podoba mi się zinterpretowanie przedwojennej piosenki częściowo na „staro”, a częściowo zupełnie na nowo – wykorzystując dzisiejszą technologię. Dzięki temu staje się ona uniwersalna. Ale cóż, w końcu taki jest też główny wątek opowiadania, czyli miłość.
– ogólny styl (3/5)
Tekst czyta się niby nieźle, nie ma jakichś wielkich zgrzytów, zdania są zrozumiałe i nie nazbyt pokomplikowane czy zbyt proste. Niemniej nie można powiedzieć, by było dobrze. Przyczyn jest kilka. Po pierwsze, od początku mamy mieszanie czasów. Po drugie, autorka opisuje bohaterów tak, jak robiło się to w podstawówce. Wymienia ich cechy i myśli, że to wystarczy. Po trzecie, tutaj brakuje tła. Zupełnie nie rozumiem, na jakiej zasadzie działa ten czat i dlaczego, na Boga, Ewa i Adam w ogóle mieli możliwość go czytać, a tym bardziej poprawiać (nie chodzi mi już o moralność tego czynu, bo jest mocno wątpliwa, ale o sam fakt). Przez tę nielogiczność właściwie cały zamysł na opowiadanie leży. No chyba że to miało być aż tak bardzo metaforyczne (po doborze imion ewentualnie można wysnuć taki wniosek).
– pomysłowość (5/10)
Z jednej strony jakiś pomysł jest i podoba mi się to, że Adam i Ewa pomagają innym parom się do siebie dotrzeć. Nie podoba mi się jednak wykonanie. Napisałam wyżej dlaczego. Po prostu nie widzę możliwości, jak mieliby to robić. Być może jest to związane ze zbyt słabym wytłumaczeniem (jak dokładnie wyglądało to „śledzenie” czatu, z jednego komputera, z dwóch, skąd w ogóle to się zaczęło itd.), a być może z tym, że ten pomysł jest po prostu… no nie do końca w porządku. Nawet jakby był możliwy. Z drugiej strony b. podoba mi się połączenie starych czasów z nowymi i wątek z parku – to, że pomagając innym, Ewa i Adam odnaleźli samych siebie.
– logika i spójność (2/10)
O tym wspominałam już wiele razy. Główny wątek ma wg mnie poważne luki w logice, co mocno odbija się na odbiorze tekstu przeze mnie. Spójnie w miarę jest, choć mylenie czasów i nie za dokładne określanie czasu nie pomagają.
– bohaterowie (4/10)
Ewa i Adam na pewno uważają się za pomocnych, ale czy tak naprawdę nie są po prostu wścibscy? Ogólnie trudno powiedzieć coś konkretnego o konkretnym bohaterze, kreowanie postaci raczej tutaj nie istnieje. Podoba mi się za to niemal chorobliwa nieśmiałość nastolatków. Za dobór imion duży plus.
– strona techniczna (8/10)
Tutaj nie mam większych zastrzeżeń, największe do dzielenia akapitów.
Łącznie: 26/50 punktów


Katja
— interpretacja piosenki w opowiadaniu (2/5)
Zmiana tytułu i nawiązanie do QWERTY miłości przy wykorzystaniu czatu było całkiem dobrym pomysłem, ale zabrakło mi z kolei miłości Adama i Ewy.
— ogólny styl (1/5)
Mylisz czasy. Raz piszesz w teraźniejszym, raz w przeszłym; warto to ujednolicić i zdecydować się na jeden. Ponadto przez większość opowiadania czułam się, jakbym czytała streszczenie. Ktoś zrobił to, ktoś zrobił tamto, Ewa powiedziała to i to, Adam tamto i siamto...
— pomysłowość (2/10)
Podobał mi się tytuł i przemianowanie ABC na QWERTY. Poza tym jednak nie było w opowiadaniu niczego kreatywnego, nie dla mnie.
— logika i spójność (3/10)
Przydałoby się dookreślenie, co dokładnie robi Adam — moderuje te teksty czy co?
Generalnie to jaki jest sens takiego kombinowania na czacie? Przecież sprawa bardzo szybko by się wydała, bo nie ma szans, żeby się dawało edytować rozmowę w czasie rzeczywistym i jeszcze uważać na to, co się pisze. Już nie mówiąc o tym, że przez te dopiski, chcąc nie chcąc, musieli zmienić temat rozmowy, plus jeśli Ania reagowałaby na nieistniejące propozycje, to Mariusz musiałby zacząć coś podejrzewać.
Poza tym ja już nie mówię o etyczności ingerowania w cudze rozmowy i zmieniania wiadomości. Może to się wydawać pomocne, ale dla mnie jest dość okropne — nie chciałabym, żeby ktoś czytał moje wiadomości do drugiej osoby i jeszcze je edytował!
PS Po przeczytaniu całości mogę stwierdzić, że w pierwszym akapicie napisałaś coś nielogicznego — Adam i Ewa nie poznali się na czacie, tylko w pracy. ;)
— bohaterowie (3/10)
Zabrakło mi właśnie szerszego przedstawienia relacji Adama i Ewy. Właściwie nie wiemy o nich nic, już nie mówiąc o tym, czy się w sobie zakochali, czy nie, i czy do nich też można odnieść to tytułowe QWERTY miłości. Kreacja bohaterów płacze, więcej w Twoim opowiadaniu było streszczania i ekspozycji niż faktycznych opisów bohaterów.
— strona techniczna (7/10)
W zapisie dialogów nie używa się dywizów, ponadto wypadałoby przed nimi wstawić spacje.
Łącznie: 18/50 punktów


Kvist
– interpretacja piosenki w opowiadaniu (4/5)
Taka współczesna wersja piosenki „ABC miłości”, a zwłaszcza ta wymowna zmiana tytułu, bardzo mi się spodobała. Wydaje mi się, że to już wystarczyłoby jako interpretacja, i w związku z tym nie trzeba by wklejać całego tekstu piosenki do opowiadania, bo nie wnosi to już niczego konkretnego.
– ogólny styl (2,5/5)
Jeśli chodzi o styl, to mam dwa duże zastrzeżenia oraz jedno mniejsze. Po pierwsze, pomieszano czas teraźniejszy z przeszłym. Po drugie, najciekawsze momenty tekst zastąpiono streszczeniem tego, co się działo, a nie faktycznym przedstawieniem tego za pomocą sceny. Po trzecie (to już to mniejsze zastrzeżenie), pojawiło się parę błędów składniowych. Przydałoby się również kilka akapitów więcej.
– pomysłowość (8/10)
Poznanie się dwójki ludzi przez portal internetowy, ale opisanie tego od drugiej strony, czyli z punktu widzenia osób pracujących przy tej stronie, jest naprawdę dobrym pomysłem. Dodatkowo, co zaznaczyłam już wcześniej, bardzo zgrabnie dopasowuje się do interpretowanego utworu. Żałuję tylko, że wątek Ani i Mariusza nie został trochę bardziej dopracowany; chętnie przeczytałabym zapis ich kilku rozmów.
– logika i spójność (5,5/10)
Dość duże wątpliwości wzbudza we mnie pomysł grzebania w cudzej korespondencji (zarówno pod względem etycznym, jak i prawnym), nawet jeżeli jest to fikcyjna sytuacja. W opowiadaniu przedstawiono to jako rzecz pozytywną, a coś takiego absolutnie nie powinno mieć miejsca.
Oprócz tego zastanawia mnie celowość wprowadzenia wątku o tym, że Adam ma świetny słuch i bardzo dobrze śpiewa. Nie wnosi to wiele do opowiadania, a zamiast tego można by się skupić chociażby na pokazaniu nieśmiałości Ani i Mariusza, a nie ekspozycyjnym poinformowaniu czytelnika, że tacy faktycznie byli.
Trochę też przeszkadzały mi truizmy, rzucone pod koniec opowiadania. Bez nich tekst nic by nie stracił na swojej wartości.
– bohaterowie (6/10)
Tak jak już wspominałam wcześniej, przydałoby się zrezygnować z kilku elementów w opowiadaniu, aby lepiej przedstawić charaktery Ani i Mariusza, a nie po prostu poinformować czytelnika o tym, że ta dwójka była nieśmiała. O wiele przyjemniej wyciągałoby się to samodzielnie (na przykład na podstawie zapisu dwóch lub trzech rozmów), a nie dostawało podane na tacy.
O Adamie i Ewie za to bez problemu można powiedzieć, że lubią wtrącać się w cudze sprawy. 😉 Część może uznać to za urocze, część już niekoniecznie, ale to już kwestia interpretacji postaci. Nie mam żadnych zastrzeżeń co do kreacji tej dwójki.
– strona techniczna (9/10)
Błędów ortograficznych nie zauważyłam; jeśli chodzi o interpunkcję, to zabrakło może dwóch przecinków, więc również jest bardzo dobrze pod tym względem. Dialogi są całe dwa, ale zapisane poprawnie, dlatego nie mam zastrzeżeń.
Łącznie: 35/50 punktów


Noelia Cotto
A.        Interpretacja piosenki w tekście (3/5)
B.        Ogólny styl (3/5)
C.        Pomysłowość (3/10)
D.        Logika i spójność (3/10)
E.        Bohaterowie (2/10)
F.         Strona techniczna (5/10)
Łącznie: 19/50 punktów
Droga autorko!
Pozwól, że najpierw skupię się na stronie technicznej opowiadania. Tekst nie jest wyjustowany, wcięcia akapitów wydają mi się zbyt duże. Styl i język jakim się posługujesz w tym opowiadaniu nie stoi na najwyższym poziomie. Zdanie „Pisali sobie tak i pisali” brzmi jak z bajki dla dzieci… Masz wiele powtórzeń, czasami warto zajrzeć do słownika synonimów, to wzbogaca nasz słownictwo i sam tekst.
Fabuła nie powala. Kreacja bohaterów także. Brakuje mi opisów – nie wiem jak wyglądają bohaterzy. Trudno mi to sobie wyobrazić. Sam pomysł może niezły, ale wykonanie mogło być o wiele lepsze.
Plus za półpauzy w dialogach. Większość przecinków stoi w dobrych miejscach. Jak dla mnie zbyt często powtarzasz imiona bohaterów. Ja się szczerze mówiąc pogubiłam w tym tekście…
Jednak to nie oznacza, że masz przestać pisać. Jeżeli sprawia Ci to frajdę, to pisz dalej. Dużo ćwicz, bo trening czyni mistrza!


Skoiastel

Na początku zaznaczę, że tekst oceniłam zgodnie ze standardami ocenialni Wspólnymi Siłami, którą reprezentuję. Od publikacji wymagam nie tylko poprawności godnej materiału pod wydawkę oraz estetyki tekstu, ale ważne są dla mnie przede wszystkim research, interesująca i spójna fabuła, konsekwencja jej prowadzenia, a także naturalne sylwetki psychologiczne postaci, jak również zgodność z tematem konkursu. W ocenie obowiązuje punktacja ustalona przez Sovbedlly oraz konkursowe kryteria.
Jeżeli masz gdzieś w zanadrzu dłuższy tekst, również i jemu chętnie się przyjrzę; zapraszam na moją podstronę podlinkowaną wyżej.
No to zaczynamy!

Zaskakujący tytuł, to trzeba przyznać. Szkoda, że nie wyjustowałaś tekstu.

Adam i Ewa bliższą znajomość zawarli na czacie. Nie pisali ze sobą. Zaprzyjaźnili się na czacie Ani i Mariusza. – To pierwszy akapit, samiuśki początek, a ja już mam masę pytań. Jak to jednocześnie „zawarli bliższą znajomość na czacie” oraz „nie pisali ze sobą” i „zaprzyjaźnili się”? Przecież to się wyklucza i to tak dość ostro.

Ewa pracuje od kilku lat w firmie badawczej zajmującej się rozwojem technologii internetowych. Adam przyszedł do pracy w zeszłym miesiącu. – O nie, nie i nie. Nie pisze się opowiadania jednocześnie w dwóch różnych czasach narracyjnych (pracuje – teraźniejszy, przyszedł – przeszły). Musisz się zdecydować. Jedność czasu to bardzo ważna zasada obowiązująca w prozie.

Pewnego letniego popołudnia, gdy ruch w sieci był mały, bo sporo ludzi poszło na plażę, do lasu, na basen lub na rower, Adam zaczął czytać czaty. – „Sieć” to bardzo ogólnikowe wyrażenie i wątpię, aby nagle cała ona miała mały „ruch”, bo w jakimś województwie, dajmy na to, czy nawet państwie, była ładna pogoda.

Tytuł „ABC miłości” jest ponadczasowy, choć przyszło mu na myśl, że „QWERTY miłości” też brzmiałoby dobrze. – Przyszło „mu”, czyli tytułowi? Zapomniałaś o poprawnym podmiocie. Wyszło zabawnie, ponieważ „tytuł” również jest męskoosobowy.

„(…) T U W, pojmiesz wnet
Miłość to jest X i Z.” – W cudzysłowie nie stawia się kropek. Zawsze na zewnątrz (wszystkie inne znaki mogą znaleźć się w środku).

Oczywiście trudno by mu było przyznać się przed kolegami z pracy, że uważa tamte czasy oraz stroje za piękne, eleganckie i romantyczne. – Czasy oraz stroje? To połączenie źle brzmi. Stroje należały już do tamtych czasów, więc niepotrzebnie je dodatkowo wyszczególniałaś; teraz to brzmi jak, np. lubię spaghetti oraz makaron albo noszę bieliznę i majtki. Rozumiesz, o co mi chodzi?

Okej, dopiero dalej wyjaśnia się kwestia. Adam i Ewa nie poznali się na czacie, ale w sytuacji, w której Adam czytał czat, a Ewa go na tym przyłapała. Oczywiście bohater nie widzi nic złego w czytaniu czyjejś korespondencji, a bohaterka po jego tłumaczeniach, że „chce pomóc”, również przestaje mieć pretensje. To dziwne. W ogóle jakie pretensje? Przecież z tego, co czytam, to Mariusz z Anią nie pisali na priv, ale na czacie ogólnodostępnym, ponieważ podglądał ich Adam, więc automatycznie obnosili się z tą życzliwością i wystawiali ją na pokaz. A jeżeli tak nie było – czy Adam był jakimś superhakerem, który włamał się for fun na czyjś prywatny czat? Nie wiem, co mam wywnioskować.

Powiedziała, że są przecież zasady postępowania, ponadto żal stracić tak dobrą pracę i to w trybie dyscyplinarnym. – Dopiero teraz zaczynam rozumieć, że najwyraźniej bohaterowie (gdy miałaś na myśli, że pracują w „firmie badawczej zajmującej się rozwojem technologii internetowych”) mają dostęp do czatu w pracy, ale prawdopodobnie nie mogą ingerować w rozmowy, a jedynie je obserwować, badać ruch czy co tam oni robią. To głupie. Żadna firma nie ma prawa podglądać uczestników czatu, jedynie twórcy serwera i administratorzy, a i oni najczęściej posługują się jakimś z góry napisanym skryptem, który, np. blokuje przekleństwa w rozmowach. To, co zostaje prywatnie między uczestnikami czatu – nie jest dostępne dla pracowników jakiejkolwiek firmy badawczej. Nie ma takiej możliwości; twój research umarł. Chyba że chodziło ci, że Adam w pracy korzysta z komputera w sprawach prywatnych i przebywa sobie na jakimś czacie, bo się nudzi, ale  – tutaj znów  – pojawia się problem, skąd on wlazł na prywatny czas Mariusza i Ani? Tyle pytań, tyle pytań…

Od tej pory stale czytali rozmowy Ani i Mariusza. Nieraz nawet zostawali dłużej w pracy, żeby być na bieżąco, bo nie zawsze następnego dnia był czas, żeby przeczytać wcześniejsze zapisy. – Co za świry! Chęć pomocy chęcią pomocy, ale to już podchodzi pod jakiś chory stalking.

Na początku dodawali nieistotne uwagi, żeby sprawdzić, czy nikt nie wykryje, że w rozmowie bierze udział ktoś trzeci. Zorganizowali to tak, żeby Ania widziała dopisane uwagi, a Mariusz po swojej stronie widział tylko to, co on sam napisał. – Jak to zorganizowali? Napisali jakiś specjalny program? Mają takie umiejętności? I przy okazji umiejętności obejścia oprogramowania firmowego? Śmierdzi mi to, bo ta fabuła jest świeża, dość interesująca (mimo że nie świadczy za dobrze o głównych bohaterach, ale przecież bohater Social Network też był dupkiem, a film wyszedł dość ciekawy), ale wszystko idzie bohaterom za łatwo. Napisałaś jedno słowo: „zorganizowali”. To dla mnie za mało. Nic nie tłumaczy.

Musieli też przetwarzać to, co napisała Ania, tak żeby pasowało i do tego, co Mariusz napisał naprawdę i do tego, co oni napisali w jego imieniu. Konspiratorzy musieli myśleć i reagować szybko.

Nie oparli się jednak pokusie pójścia do parku. Dyskretnie obserwowali młodych. Ania i Mariusz najwyraźniej przypadli sobie do gustu. Siedzieli i rozmawiali z wielkim ożywieniem do późnego wieczoru. Umówili się na wycieczkę rowerową. Adam i Ewa byli szczęśliwi. Spacerowali po parku, na początku z powodu wspólnej misji i obserwacji jej wyników. – Stalkerzy jak nic, i to level hard. Czy w zupełności normalnym nazwiesz stan, kiedy dwoje nerdów przesiaduje cały dzień w parku, „kitrając się” pewnie na jakiejś ławce (jak najbliżej się da) albo za jakimś drzewkiem, bo TRZEBA PODSŁUCHIWAĆ OBCYCH LUDZI? Jasne, gdybym była na ich miejscu, też poszłabym do parku i zobaczyła, czy para się spotka. Ale co innego upewnić się, a co innego koczować tam z nimi cały dzień.

Choć przyrzekli sobie, że już więcej rozmów ludzi czytać nie będą, to wytrwali w postanowieniu tylko dwa tygodnie. Teraz pomagają Magdzie i Karolowi. Magda i Karol są już całkiem dorośli, ale będzie im trudniej pomóc niż Ani i Mariuszowi. Adam i Ewa uświadomili sobie, jak dużo ludzi, którzy chętnie piszą do siebie, ma problem z tym, żeby spotkać się. – Niepotrzebne inwersje: (…) ale trudniej będzie pomóc im niż Ani i Mariuszowi. (…) ma problem z tym, żeby się spotkać.

Fabuła podobała mi się na tyle, że widziałabym ją chętnie na ekranach kin jako rozwiniętą historię dwójki ludzi wątpliwie „pomagającym” właśnie w taki sposób. Mamy dwie strony – moralność kontra poczucie obowiązku. To zadziałało, poniekąd wciągnęło. Zainteresowałaś mnie, ale sama wiesz, że prawdziwie wciągające historie wymagają konfliktu, problemu, by zbudować odpowiednio napięcie. U ciebie taki problem był bardzo słabo nakreślony, nikle opisany. Bohaterom udało się pomóc, a mimo że podobno w pracy musieli się kryć ze swoimi działaniami, nie czułam autentycznie, by należało to do problematycznych działań. Wszystko wyszło im koniec końców gładko, a przez to historia – mam wrażenie – ma zmarnowany potencjał, nie wprowadza żadnego napięcia. Również bohaterowie zostali słabo wprowadzeni – właściwie poznałam ich z imienia i wiem, gdzie pracują (niedokładnie, to „jakaś” firma badawcza). No i w końcu zdaję sobie sprawę z tego, że gonił cię limit znaków, ale rozwinięcie chociażby tego, czym dokładnie zajmuje się firma, jak wygląda biuro, o co chodzi z tym ingerowaniem w czat… Mam wątpliwości. Czytelnik nie powinien mieć wątpliwości, tylko powinien chłonąć historię. Gdy wątpi, coś w którymś miejscu nie zadziałało.
Ale brawo za styl; piszesz lekko i poprawnie, dobrze się ciebie czyta. Plus za umieszczenie utworu w tekście.

Dziękuję ci za udział w konkursie oraz dziękuję Sovbedlly za zorganizowanie go i zaproszenie mnie do szeregów szanownego jury. Przepraszam za brak bety – cała moja praca konkursowa zawierała łącznie ponad 150 stron przy standardowej formie czcionki i żaden betareader nie zdążył jej już przejrzeć. Mogą pojawić się literówki.

– interpretacja piosenki w opowiadaniu (5/5)
– ogólny styl (4/5)
– pomysłowość (9/10)
– logika i spójność (6/10)
– bohaterowie (6/10)
– strona techniczna (8/10)
Łącznie: 38/50 punktów


Sovbedlly
– interpretacja piosenki w opowiadaniu (4/5)
Przypadła mi do gustu tytuł pracy QWERTY miłości będącym przeciwieństwem ABC miłości. Przedwojenna Maria Bogda używa maszyny do pisania, natomiast współcześni bohaterowie piszą na komputerze. Utwór został wykorzystany cały i na pewno miał związek z tematyką pracy – zarówno jedna jak i druga sytuacja opowiadała o miłości.
– ogólny styl (3/5)
Powtórzenia niepodważalnie psuły cały styl, który moim zdaniem swoją prostotą nie odstraszał. Tła fabularnego nie było wcale, przez co opowiadanie „zawieszono w przestrzeni” i zostawiono bardzo małe, wręcz nikłe pole na wyobrażenia dotyczące miejsc akcji. Największym problem stanowiły właśnie powtórzenia („że”, „żeby”, „bo” i imiona) zaburzające całość i sprawiające, iż odbiór stawał się nieco nużący, a czasami denerwujący.
– pomysłowość (5/10)
Jeśli zaś chodzi o pomysł mogę napisać, że mam mieszane odczucia. Z jednej strony historia mówiła o tym, jak para swata parę i sama się w sobie przy okazji chyba zakochuje. Nie była to spektakularna fabuła, ale podobała mi się. Atrakcyjności dołożył tytuł zadania specjalnego „Manewry miłosne”, co było nawiązaniem do prawdziwego przedwojennego filmu. Z drugiej strony zabrakło mi czegoś więcej, szerszego opisania działań Ewy i Adama pod względem kojarzenia pary ze sobą, rozwinięcia sytuacji, napisania, jak potoczyły się dalsze losy bohaterów. Nie spostrzegłam klarownych, frapujących wątków.
– logika i spójność (5/10)
Jak działał chat? Na czym on polegał? Jak Adam i Ewa dokładniej mogli oglądać, o czym pisali pozostali bohaterowie? Takie niedopowiedzenia powodują głód u czytelnika, który chce się dowiedzieć jak najwięcej z opowiadania, chce dostać choćby wszystkie najistotniejsze informacje jak na tacy. Tekst wymaga dokładnego uzupełnienia, dorzucenia kilku słów na temat chatu albo opisów, czyli tła.
Spójność była, ale logika, właśnie z powodu braku wielu niedomówień – trochę mikroskopijna.
– bohaterowie (2/10)
To kryterium było najsłabsze. Zamiast zobaczyć prawdziwe postacie, które posiadają indywidualne charaktery, ludzkie osobowości i różnorodne cechy określające zachowanie, ujrzałam same imiona. Ewa. Adam. Ania. Mariusz. Magda. Karol. To tylko imiona i właściwie tylko dzięki nim można było odróżnić tych jałowych, podobnych do siebie bohaterów. Brak jakiejkolwiek cechy fizjonomii, umysłowości czy tricków to bardzo duży minus. Niby wiadomo, iż Ewa i Adam to pomocni ludzie chcący pomagać parom w poznaniu się i w nawiązaniu relacji w „cztery oczy”, a Ania i Mariusz – nieśmiała para korespondująca przez czat, która w końcu się spotyka. Na tym ta wiedza się skończyła. Zdawało mi się, iż Ewa i Ania to jedna i ta sama osoba, to samo z Adamem i Mariuszem, także maluje się wizja kiepsko utworzonych postaci. Nie mam pojęcia, za co miałabym przyznać punkty… chyba tylko za to, że pierwsza para (Adam i Ewa, swoją drogą czyżby to nawiązanie do Biblii?), lubi swatać pary.
I druga rzecz tycząca bardziej już strony technicznej.
Non stop przez trzy strony było powtarzanie imion na przemian. Adam, Ewa, Mariusz, Ania. Można by było uznać postacie (i może Ciebie też) za dziecinnych, a tekst – na niższym poziomie. Zamiast powielać imiona można zastąpić je nazwiskami, przezwiskami albo słowami określającymi ich wygląd, np. szatyn, blondynka.
– strona techniczna (7/10)
Akapity prawidłowo postawione, aczkolwiek przy dialogach powinny też się pojawić:
Adam był tak zaczytany, że nie zauważył stojącej obok niego sympatycznej koleżanki z pracy.
– Jak tak można czytać? – zapytała oburzona Ewa. – To są sprawy osobiste przecież.
                 Adam wytłumaczył jej, że chce pomóc. Zaczęła też czytać i zrozumiała.
Dialogów niemal brak, ale były dobrze zapisane – pojawiły się półpauzy.
Odnośnie ortografii, zjedzonych literek nie mam zarzutów.
Znów wracam do powtórzeń. Oprócz imion niestety zdarzały się inne potknięcia.
Trzy razy powtórzenie „bo”. Zastąpiłabym synonimami: „gdyż”, „ponieważ”, „dlatego”.
Kilkakrotnie, a nawet bardzo często zostało powielone „że” i „żeby” w krótkim odstępie.
„Że” można zastąpić tylko jednym synonimem, ale on ubarwia tekst: „iż”.
„Żeby” można zastąpić „aby” i „by”.
Łącznie: 26/50 punktów



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template by Elmo