-->

niedziela, 19 sierpnia 2018

#21 "SEPTIMANA" Fred14

 
SEPTIMANA
Fred14


INITIUM.


            Od dawna już początek tygodnia nie wydawał się Adrianowi K. tak męczący. Nie było to jednak spowodowane wyczerpującą pracą czy nadmiarem obowiązków i zobowiązań. Pracę traktował jako hobby, a skrupulatne wypełnianie wszystkich zadań bardzo ułatwiło mu wczesny sukces zawodowy. Ponadto od piątku mężczyzna rozpoczął urlop letni i w końcu mógł oderwać się od pracy.

- Tacy pracownicy to prawdziwe złoto – jeszcze w piątek mówił mu redaktor naczelny, starszy, łysiejący mężczyzna w binoklach,  o lekko paradnym wyglądzie przypominającym starą pandę w surducie – ale ty to kiedyś umrzesz z przepracowania! Doprawdy nadczłowiek obowiązków! Odpocznij sobie, lato zapowiada się być łagodne  w tym roku. I  nawet nie myśl o pracy, spójrz  lepiej na te wszystkie panny! Chcę wreszcie zobaczyć zaproszenie na wesele mojego najlepszego pracownika.

- Niedoczekanie! – rzekł rozbawiony Adrian, wziął kapelusz i  ruszył w kierunku wyjścia – artykuł o Żydach ze Śródmieścia jest skończony, Anzelm zajął się już korektą i..

- Do widzenia wielmożny kawalerze, ciesz się urlopem ! – przerwał mu redaktor naczelny. Tak rozpoczęło się wolne, które jednak nie cieszyło mężczyzny. W ten poniedziałek siedział w swoim fioletowym fotelu i spoglądał przez okno na ulicę Gdańską, która dziś wydawała mu się wyjątkowo pusta. Szare niebo tworzyło kontrast z kolorowymi kamienicami, których architektura tak bardzo zachwycała mężczyznę.  Dziś jednak nawet one nie mogły go zafascynować – za to czuł się jak to szare niebo – przygnębiony i pusty. Jakby stracił jakiś sens. Wiedział dlaczego się tak czuje, ale odsuwał wytłumaczenie i starał się nie myśleć  o przyczynie swojego nastroju.  Brak pracy i ta poniedziałkowa bierność, która go dopadła, skutecznie mu to jednak uniemożliwiły. Skupiał się tylko na wieści, że Adela znów pojawi się w mieście. Znowu tak blisko niego. Poniedziałek spędził patrząc na afisz obwieszczający jej recital popijając  czarną kawę z pięcioma łyżeczkami cukru.

A.

            Czasem tak bywa, że początek może coś zakończyć. Burza, która rozpętała się we wtorek skutecznie zakończyła sen Adriana K. Ten jednak nie wstawał, czuł się jakby łóżko miało dziś w sobie magnes, który skutecznie go przyciąga. Nie odnajdywał też powodu, dla którego miałby wstawać. Nie musiał jechać do redakcji, ani pisać nic w domu. Leżał więc patrząc w sufit i już od rana myśląc, i irytując się na zastaną rzeczywistość. Możliwe, że spędziłby tak cały dzień - trując siebie negatywnymi myślami i zmieniając się w jeszcze większego nihilistę. Jednak tego spokojnego głosu, który tak nieoczekiwanie się odezwał nie mógł zignorować.
- Ty dalej o niej myślisz ? Masz niesamowity talent zadręczania się sprawami, które już od dawna są kwestią przeszłości. Ach, wrażliwcy! Skończysz jak Ci romantycy. Jak to w ogóle możliwe, że piszesz tak sensowne artykuły, a myśli masz tak poetyckie i oderwane od realiów realnego świata. Tylko dramat, tragizm i dawne sprawki…
Adrian znieruchomiał. Leżał jeszcze przez chwilę patrząc się w sufit. Czy ktoś właśnie do niego przemówił czy to tylko jego myśli? A może to sen, mara ?
- Nie to nie sen. Człowiek, gdy styka się z prawdą o sobie zawsze jest tak zdziwiony, a przecież doskonale zna tę prawdę, która jest mu wygłaszana. Chyba, że to moja obecność cię zaskoczyła, ach…
Adrian usiadł i rozejrzał się po pokoju. Z fioletowego fotelu spoglądał na niego uśmiechnięty, młody mężczyzna, w całości ubrany na czarno, z idealnie wyczesaną fryzurą. Beztrosko popijał kawę z jego kubka z nogę założoną na nogę.
- Kim pan jest i co pan robi w moim mieszkaniu ? – powiedział spokojnym, ale stanowczym głosem Adrian do gościa
-  Jestem A.  i piję kawę.

ROZBICIA.

            Adrian K. obudził się nagle i wstał jak rażony prądem.  Gdzie ten jegomość ? Co się dzieje ? Mieszkanie jednak było puste. Był całkiem sam w schludnym małym pokoju, w kamienicy przy ulicy Gdańskiej. Promienie słońca przebijały się przez okno. Fioletowy fotel  było pusty, a kubek po kawie stał na stoliku obok nienaruszony. O co chodzi ? – myślał mężczyzna – czy śniło mi się, że śnię ? Podszedł do lustra i spojrzał na siebie – potargane brązowe włosy, podkrążone oczy i chuda twarz – nic się nie zmieniło.  Postanowił więc rozpocząć dzień jak zawsze – pijąc czarną kawę  i słuchając porannej audycji radiowej.
Dawno nie było takiej burzy jak wczoraj, choć prognozy zapowiadały, że to lato będzie łagodne. Jak widać tylko Bóg jest nieomylny ! Ale i sprawiedliwy – drodzy słuchacze, środa jawi się jako słoneczny dzień, burza przeszła, ptaszek kwili, a dzień na pewno wam umili dzisiejszy recital panny Adeli – kto jeszcze nie kupił biletów niech się spieszy, rzadko widuje się takie gwiazdy ! O  tym za chwilę, bo teraz czas na muzykę….
Czy to możliwe ? Jakim cudem przespał cały wtorek, dlaczego jest środa ? I jeszcze ONA. Wstał i podszedł zrobić kawę. Znów zaczął się irytować myśląc o tym wszystkim. Rzeczywiście zbyt zadręczał się przeszłością. Dlaczego jeden człowiek potrafi być takim racjonalnym pracownikiem a jednocześnie takim nostalgicznym romantykiem ? Adela nie była przecież na tyle ważna by się nią zadręczać i.. – TRZASK – kubek wypadł mu z ręki i upadł na podłogę roztrzaskując się na kawałki.
- Nawet kawa mi nie wychodzi – rzekł pod nosem Adrian K. i zirytowany skierował swe kroki w kierunku  łóżka. Ten dzień też miał zamiar przespać.
Radio nadal grało. 

 ♪ Ptaszek ćwierkiem daje sygnał halo, w górę nos i tak śpiewa jakby wygrał na loterii los…  ♪

A przestało gdy Adrian rzucił w nie leżącą nieopodal książką.  Spadło na ziemię i rozbiło się. Mężczyzna rzucił także kilka przekleństw pod nosem, niewartych przytaczania. Dwie rzeczy zostały dziś rozbite. 

PRAWDA.

- W środę rzadko co się uda. Powinieneś to wiedzieć.. ale rozbijanie rzeczy ? Masz trzydzieści lat drogi panie. Czasem mam wrażenie, że wiek odbiera rozsądek. A ironicznie -młode głosy nigdy nie dochodzą do głosu… - ozwał się znów spokojny głos wtorkowego gościa. Tym razem był na łóżku do którego właśnie wracał Adrian.  Leżał w tym samym, czarnym stroju rozłożony jakby to było jego własne łoże – Już ja wiem co ty tam sobie myślisz w tej twojej głowie! – kontynuował widząc wyraz twarzy Adriana – Pytań wiele, a odpowiedzi brak ? Nie martw się, w niedzielę to się skończy.. Myślałem, że słuchasz muzyki… a może muzyka kojarzy Ci się z Adelą ? Och, no nie ! Już się tak nie patrz… Jak wspomniałem jestem A.  Wiem o tobie tyle co ty wiesz o sobie.  Jestem twoją prawdą objawioną,  myślą uwolnioną, czasem mówią na mnie Dolorem bo…
- Nie znam łaciny. – rzekł wreszcie Adrian – Z resztą nie obchodzi mnie kim jesteś. Chciałbym za to usłyszeć co tu robisz i czego chcesz ? Znam milicjantów, a takie wtargnięcie…
- Gdybyś nie przerywał to byś usłyszał. Wiesz, mam taką zdolność, że znam wszystkie Twoje myśli – spokojnym głosem rzekł A. – Jestem tu bo jak wspomniałem jestem prawdą, myślą i …. i chcę Ci pomóc.  Tak, już sobie myślisz, że nie potrzebujesz pomocy a ja jestem obłąkany i już masz ochotę grozić mi znajomością z sierżantem K.  Obiecuję Ci, że moja obecność okaże się zbawienna. Powiedz mi tylko, o czym marzysz ? Bo wiesz, marzenia to taka niesforna część ludzkiego umysłu, która przebija się między myślami i czasami ciężko ją zidentyfikować. Wiele mogę, ale marzeń nie widzę.. O czym marzysz ? O czym marzysz Adrianie K ! –skończył i spojrzał w oczy Adriana. Nastała głucha cisza. Trzydziestolatek nie wiedział co się dzieje. Stał tępo i patrzył na A. który uśmiechał się do niego i czekał na odpowiedź
- W tym momencie marzę, żeby ten piekielny dzień się skończył – odrzekł sucho Adrian patrząc na A.
-  Naprawdę o tym marzysz ? Ach, zapomniałem, że jesteś niedowiarkiem. Ale niech będzie. Pstryk! – A. pstryknął palcami. Adrian spojrzał wokół – nic się nie stało. Tylko widok za oknem… Adrian podszedł i spojrzał. Rzeczywistość była jakby przyspieszona, wszyscy pędzili i znikali, dorożki przejeżdżały, sklepy się zamykały, niebo ciemniało, a wskazówka zegara na wieży niedalekiej katedry obracała się w niezwykłym tempie.  Już znowu wschodziło słońce, ludzie wychodzili na ulice a kilka sekund temu była przecież noc.
- Teraz widzisz swoją rzeczywistość w przyspieszeniu, chciałeś by ten dzień się skończył, zakpiłeś ze mnie gdy ja poprosiłem o twoje marzenie, ale jak widzisz dla mnie nie ma niemożliwości. Pstryknij palcami, a czas znów wróci do normy.
Adrian jeszcze chwile obserwował jak wszystko się zmienia. Był jedynym statycznym elementem tego przyspieszonego świata. Patrzył i uświadamiał sobie ile rzeczy działo się w jedną dobę, ilu  ludzi się pojawiało, nigdy nawet nie myślał o realnym stosunku życia do czasu. Pstryknął gdy znów wschodziło słońce.
- Chciałeś, żeby skończyła się środa, a  minął jeszcze czwartek i piątek. Spełniłem twoją zachciankę, udowadniając swoje możliwości. Dopiero teraz mi wierzysz.  Czy zechcesz teraz ujawnić mi twe prawdziwe marzenie ? Jedno. Największe. To, skrywane w głębi serca. To, którego nie widzę…
- Powiedzmy, że wierzę. Jednakże dlaczego miałbyś spełniać moje marzenie ? Czy jak zażyczę sobie, żebyś  zniknął to uczynisz to tak jak sprawiłeś, że środa stała się sobotą ?
- Ach. Obaj doskonale wiemy, że moje zniknięcie nie jest tym o czym najbardziej marzysz. Dlaczego chcę spełnić Twoje marzenie ? Cóż. Jeśli spełnię Twoje życzenie będę wolny.  Uwolnię się z czyśćca i trafię do Nieba. Popełniłem straszny grzech, ale Bóg dał mi szansę – jeśli spełnię czyjeś marzenie odkupię swoją winę. Wybrałem Ciebie bo jesteś naprawdę dobrym człowiekiem i pracownikiem, a jednak tkwisz w samotności. Wzruszyło mnie twoje życie. O czym więc marzysz Adrianie K ?
- Jeśli rzeczywiście Ci to pomoże… chciałbym wreszcie zapomnieć o Adeli.. Jej wspomnienie męczy mnie wielce i smuci. Minęło jedenaście lat, a ja codziennie żyję tą przeszłością. Chce to zakończyć, uwolnić od niej swe myśli. Zakończyć ostatecznie jej sprawę.
- Widziałem, że często pojawia się w twoich myślach. Jeśli tego chcesz - jutro, w niedzielę sprawa Adeli zostanie ostatecznie rozwiązana. Ty spełnisz marzenie, a ja odkupię swój czyn haniebny i osiągnę Niebo.
- A co właściwie zrobiłeś ?
A. uśmiechnął się  patrząc w zaintrygowaną twarz Adriana, by rzec po chwili: - Odebrałem sobie życie.    

NIEDZIELA.

 ♪ Z uśmiechem przyjaciela słońce staje w drzwiach. Dlaczego? Bo niedziela. A w niedzielę ach!  ♪

Radio znów działało i grało tę samą piosenkę. To zapewne A. je naprawił chyba, że jednak nadal była środa, a A. był tylko snem ? – przeszło przez myśl Adrianowi K. – ostatnio też tak myślał, a potem był świadkiem pędu rzeczywistości, a środa stała się sobotą. Teraz jednak wszystko wydawało się normalne. Dziwnie normalne. W mieszkaniu Adriana panowała cisza, spokój i porządek. Tylko kawałki stłuczonego kubka nadal leżały na kuchennej posadce. Nie piłem kawy od środy, absurd – pomyślał mężczyzna pochylając się nad rozbitym kubkiem. W tym momencie rozległo się pukanie do drzwi. Rozbity kubek szybko odszedł w zapomnienie – Adrian szybko podbiegł do drzwi. Czy to A. puka ? Dlaczego nie pojawił się jak zwykle ? Otworzył drzwi. To nie był A. Zamiast niego ujrzał Adrian starszego chudego starca w purpurowym płaszczu uśmiechającego się przyjaźnie. Starzec miał na szyi zawieszony złoty zegar.
- Dzień dobry, kim pan jest ? – rzekł Adrian do staruszka, którego pierwszy raz widział.
-  Zegarmistrz światła purpurowy – odpowiedział starzec i wyciągnął nóż rzeźniczy spod płaszcza. Jednym szybkim ruchem wbił go prosto w serce Adriana K.  Koszulę nocną, w którą był ubrany natychmiast zaczęła pokrywać powiększająca się krwista plama. Adrian stał jeszcze chwilę w osłupieniu. Jego brązowe oczy były szeroko otwarte, a usta lekko drgały jakby próbował coś powiedzieć.
  
   ♪ W niedzielę, w niedzielę, jest rajskie wesele i serce topnieje jak wosk.  ♪
 
- Tylko poprzez zniszczenie twego serca  sprawa Adeli może zostać zakończona. Wszelkie wspomnienia dotyczące tej kobiety i waszej relacji trzymałeś właśnie w sercu. Ale teraz, tak jak chciałeś, wszystko się kończy i odchodzi w niepamięć. Niedomknięte sprawy i niedopowiedzenia znikają.  Niewypowiedziane słowa pozostaną niewypowiedziane. Wiesz, czasem to o czym marzymy nie zawsze jest dla nas dobre. A może jednak jest ? Tego się nie dowiemy – bo nie wiemy co by było gdybyś nie tłumił uczuć. A teraz serce pękło. Do zobaczenia. – rzekł A.  który znów nieoczekiwanie pojawił się w mieszkaniu. Po tych słowach jego czarne ubranie zamieniło się w białe, zwiewne szaty, jego wzrok stał się całkowicie nieobecny,  a w środku uczuł nieopisane i nieludzkie, przyjemne ciepło i radość najdoskonalszą. Odkupił wreszcie swoją winę, uwolnił się z kajdan czyśćca. Adrian nie mógł tego widzieć. Zaraz po słowach A. padł bez życia w progu.  Z nożem wbitym w serce. Po jego policzku spływała jedna łza, łza świadomości, która przyszła zbyt późno. Łza samotnego końca żywota.
Purpurowego starca i A. już nie było. Zostało tylko martwe ciało trzydziestoletniego dziennikarza leżące w progu mieszkania znajdującego się przy ulicy Gdańskiej. Kubek nadal leżał rozbity na kuchennej podłodze a z radia ponownie słychać było tę jedną piosenkę.

 ♪ A więc fruń aniele i spijaj z kwiatków miód – tylko dziś, w niedzielę możliwy jest ten cud.  

Koniec.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template by Elmo