QWERTY miłości
Glencora
Piosenka: Maria Bogda - ABC miłości
Adam i Ewa bliższą znajomość zawarli na czacie.
Nie pisali ze sobą. Zaprzyjaźnili się na czacie Ani i Mariusza.
Ewa pracuje
od kilku lat w firmie badawczej zajmującej się rozwojem technologii
internetowych. Adam przyszedł do pracy w zeszłym miesiącu. Młody, zdolny, pełen
pomysłów i ochoty na sprawianie, żeby świat był lepszym miejscem do życia. Nie
tylko chciał czuwać nad bezpieczeństwem przesyłania wiadomości, ale i pomagać
ludziom, którzy mieli problem, żeby się ze sobą dogadać.
Mariusz
zawsze był nieśmiałym chłopcem. W szkole w ogóle nie zagadywał koleżanek.
Kolegów bliskich też nie miał. Najwyżej ktoś tam od niego zeszyt pożyczył, bo
Mariusz uczył się bardzo dobrze. Rozmowy w Internecie wychodziły mu dużo
lepiej. Przypadkiem zaczął pisać do dziewczyny o imieniu Ania. Chodziła ona do
innej szkoły, w tym samym mieście. Też była pilną uczennicą. Startowała nawet w
różnych olimpiadach, z dobrymi w nich wynikami. Zaczęli pisać głównie o szkole
i o wycieczkach rowerowych, które oboje bardzo lubili. Każde z nich jeździło
samotnie, bo Ania też stroniła od koleżanek. Pisali sobie tak i pisali.
Pewnego
letniego popołudnia, gdy ruch w sieci był mały, bo sporo ludzi poszło na plażę,
do lasu, na basen lub na rower, Adam zaczął czytać czaty. Usprawiedliwiało go
odrobinę to, że czytał z chęci pomocy, a nie z chęci poznania i zdradzenia
cudzych sekretów. Akurat był sam w pokoju, więc śpiewał przy tym swoją ulubioną
piosenkę międzywojenną. Znał ją na pamięć. Jego prababcia była aktorką filmową
w tamtych latach. Tytuł „ABC miłości” jest ponadczasowy, choć przyszło
mu na myśl, że „QWERTY miłości” też brzmiałoby dobrze. Komputer zamiast maszyny
do pisania mógłby pojawić się w teledysku, gdyby ktoś chciał uwspółcześnić to
małe arcydzieło. Kto najlepiej by to zaśpiewał? Adam miał kilka pomysłów i
oczyma wyobraźni weryfikował je. Uszami też, bo słuch miał absolutny.
„Zawsze te same litery,
Czy ci więcej zanucę, czy mniej,
Czy dwa takty piosenki,
Czy dwa akty opery,
Jak ci rzec o tęsknocie swej,
Kiedy wciąż są te same litery,
A tak wiele ci wyznać w nich mam,
A weź wszystkie dwadzieścia cztery
I co chcesz, to sobie ułóż sam.
A B C, D E F
Puśćmy w rozmarzenie, rozmarzenia śpiew
G H I, J K L
Szczęście, ach, zbyt śmiały sen
M N O, P R S
Jeden błysk uśmiechu, dwie kropelki łez
T U W, pojmiesz wnet
Miłość to jest X i Z.”
Czy ci więcej zanucę, czy mniej,
Czy dwa takty piosenki,
Czy dwa akty opery,
Jak ci rzec o tęsknocie swej,
Kiedy wciąż są te same litery,
A tak wiele ci wyznać w nich mam,
A weź wszystkie dwadzieścia cztery
I co chcesz, to sobie ułóż sam.
A B C, D E F
Puśćmy w rozmarzenie, rozmarzenia śpiew
G H I, J K L
Szczęście, ach, zbyt śmiały sen
M N O, P R S
Jeden błysk uśmiechu, dwie kropelki łez
T U W, pojmiesz wnet
Miłość to jest X i Z.”
Adam zawsze
lubił oglądać zdjęcia z filmów i filmy, szczególnie te, w których grała jego
prababcia. Filmy zachowały się, co prawda, w jakości niezbyt dobrej, ale
zupełnie mu to nie przeszkadzało. Oczywiście trudno by mu było przyznać się
przed kolegami z pracy, że uważa tamte czasy oraz stroje za piękne, eleganckie
i romantyczne. Szczególną słabość miał do dawnego sposobu wysławiania się,
zwłaszcza to „ł” robiło na nim wrażenie. Tak sobie podśpiewując, a głos miał
bardzo czysty i dźwięczny, trafił na czat Ani i Mariusza. Ujęło go za serce to,
że są tacy szczerzy i życzliwi, a zarazem wyczuł, że są bardzo samotni.
Poczytał trochę i zrozumiał, że jeśli ktoś im nie pomoże, to znajomość będzie
tylko wirtualna. Sytuacja patowa. Mariusz jest zbyt niepewny siebie, żeby
zaprosić Anię na spotkanie, a ona też pierwszego kroku nie zrobi.
Adam był tak
zaczytany, że nie zauważył stojącej obok niego sympatycznej koleżanki z pracy.
– Jak tak można czytać? – zapytała oburzona Ewa.
– To są sprawy osobiste przecież.
Adam
wytłumaczył jej, że chce pomóc. Zaczęła też czytać i zrozumiała. Adam
zaproponował, że może coś doda od siebie do ich rozmów, żeby dać im szansę na
spotkanie się. Ewa oburzyła się po raz drugi. Powiedziała, że są przecież
zasady postępowania, ponadto żal stracić tak dobrą pracę i to w trybie
dyscyplinarnym. Dodała też, że nieraz chcąc komuś pomóc, można mu zaszkodzić.
Nie znają przecież wszystkich okoliczności i tych młodych ludzi. Powiedziała,
że jedyne co mogą zrobić, to czekać i obserwować najwyżej, choć i tego nie
powinni. Adam, aczkolwiek z wielkim rozczarowaniem, zgodził się ze zdaniem
koleżanki. Czuł jednak, że nie jest ona bezduszną istotą. Od tej pory stale
czytali rozmowy Ani i Mariusza. Nieraz nawet zostawali dłużej w pracy, żeby być
na bieżąco, bo nie zawsze następnego dnia był czas, żeby przeczytać
wcześniejsze zapisy. A to jakaś awaria, a to zebranie z dyrektorem, a to
szkolenie z nowych technik.
Mijały
tygodnie, a sytuacja Ani i Mariusza była prawie taka sama jak na początku. W
końcu Adam nie wytrzymał. Powiedział do Ewy, że pomoże im albo z nią, albo sam.
Ewa wiedziała, że nie ma wyboru. Bała się, że gorliwy Adam przedobrzy z tą
ingerencją w cudze sprawy, więc już wolała wziąć udział w zadaniu specjalnym.
Adam nadał mu kryptonim „Manewry miłosne”, nawiązując do swoich zainteresowań
filmami z dawnych czasów. Na początku dodawali nieistotne uwagi, żeby
sprawdzić, czy nikt nie wykryje, że w rozmowie bierze udział ktoś trzeci. Zorganizowali
to tak, żeby Ania widziała dopisane uwagi, a Mariusz po swojej stronie widział
tylko to, co on sam napisał. Musieli też przetwarzać to, co napisała Ania, tak
żeby pasowało i do tego, co Mariusz napisał naprawdę i do tego, co oni napisali
w jego imieniu. Konspiratorzy musieli myśleć i reagować szybko. Po kilku
minutach takiego pisania byli tak zmęczeni, jakby zdawali wyjątkowo trudny
egzamin. Cały czas drżeli, że dyrektor lub koledzy z pracy mogą coś zauważyć.
Ania i Mariusz pisali o coraz bardziej osobistych sprawach. Nie mieli
świadomości obecności intruzów. Po trzech tygodniach, na początku bardzo
małego, a później coraz większego udziału Ewy i Adama, młodzi umówili się na
spotkanie w parku przy szkole Ani. Ewa i Adam uznali to za swój największy sukces
w pracy. Postanowili jednak, że to ostatnia taka akcja i że już nawet nie będą
czytać rozmów, żeby ich nie korciło przychodzić z pomocą.
Nie oparli
się jednak pokusie pójścia do parku. Dyskretnie obserwowali młodych. Ania i
Mariusz najwyraźniej przypadli sobie do gustu. Siedzieli i rozmawiali z wielkim
ożywieniem do późnego wieczoru. Umówili się na wycieczkę rowerową. Adam i Ewa
byli szczęśliwi. Spacerowali po parku, na początku z powodu wspólnej misji i
obserwacji jej wyników. Tak dobrze im się rozmawiało, że też zaplanowali
wyprawę rowerami za miasto. Nie można przecież cały dzień siedzieć przy
komputerze. Choć przyrzekli sobie, że już więcej rozmów ludzi czytać nie będą,
to wytrwali w postanowieniu tylko dwa tygodnie. Teraz pomagają Magdzie i Karolowi.
Magda i Karol są już całkiem dorośli, ale będzie im trudniej pomóc niż Ani i
Mariuszowi. Adam i Ewa uświadomili sobie, jak dużo ludzi, którzy chętnie piszą
do siebie, ma problem z tym, żeby spotkać się. Są zbyt nieśmiali lub zbyt
nieufni. Przede wszystkim problemem jest jednak to, że ludzie odzwyczaili się
od rozmawiania ze sobą w rzeczywistym świecie i wolą pisać, niż razem spędzić
czas. Na szczęście Ewa i Adam postanowili temu przeciwdziałać. Nie zmienią
całego świata, ale zrobią coś dla tych, którym mogą pomóc. Wiedzą, że muszą
bardzo uważać, bo wkraczają w delikatne obszary relacji międzyludzkich.
Adam
spojrzał jakoś tak inaczej niż zwykle na Ewę, która właśnie weszła do pokoju i
zaczął śpiewać pod nosem ledwie słyszalnie:
„T U W, pojmiesz wnet
Miłość to jest X i Z.”
Miłość to jest X i Z.”
– Co tam nucisz? – zapytała Ewa.
– Nic, nic – odrzekł speszony Adam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz