-->

niedziela, 19 sierpnia 2018

#24 Oceny "Już jestem taki zimny drań" Kronikarz56



Oceny opowiadania Już taki jestem zimny drań Kronikarz56
Suma punktów 164

Black opium
– interpretacja piosenki w opowiadaniu (4/5)
Fragmenty piosenki, którą wykorzystujesz, są śpiewane przez jednego z bohaterów i komentowane przez narratora w kontekście osobowości i historii tejże postaci. Wydaje mi się, że postać Kronikarza dobrze realizuje założenie utworu, jednak Twoja interpretacja nie powaliła mnie na kolana, stąd cztery punkty, nie pięć.
– ogólny styl (4/5)
Na moje oko trochę pretensjonalny, ale domyślam się, że tak miało być. Zwłaszcza że jest to list, a styl pisania to jeden z elementów kreacji postaci bohatera. Jest też kilka powtórzeń.
Generalnie leciutki, dość przyjemny tekst. I ładny opis występu.
– pomysłowość (8/10)
Szczerze mówiąc, oczekiwałam, że tytułowym zimnym draniem będzie główny bohater, więc jestem troszkę zaskoczona. Daję duży plus za formę listu i za przedstawioną sytuację. Pokemonów się w żadnym razie nie spodziewałam. Jedynie fragment o przeszłości Kronikarza można by było trochę inaczej wpleść.
Śpiewanie fragmentów piosenki przez jednego z bohaterów to niezły pomysł, ale, mimo wszystko, jestem przeciwna wklejaniu tekstu, dla mnie to trochę pójście na łatwiznę. Dobrze by było, gdyby znalazł się jeszcze fragment na podstawie piosenki, a nie wzięty z niej żywcem.
– logika i spójność (9/10)
Jedyne, co mi trochę nie leży, to „władczy nos”, bo nie jestem w stanie sobie takiego wyobrazić (nie wiem, co możesz mieć przez to na myśli), poza tym nic nie wychwyciłam, wszystko jest ładnie.
– bohaterowie (9/10)
Entuzjastyczni, bezpretensjonalni, budzą w czytelniku pozytywne odczucia. Najwięcej wiadomo o Kronikarzu, który wydaje się najbardziej trójwymiarowy ze wszystkich, że tak to ujmę. O innych jest troszkę mniej informacji, niektórzy zostali potraktowani troszkę po macoszemu, mam wrażenie.
– strona techniczna (8/10)
Dialogi zapisuje się za pomocą półpauz lub pauz, nigdy dywizów. We fragmentach takich jak ten: „- Witaj, Hubercie! - odpowiedziałem mu radosnym głosem, gdyż moje serce naprawdę przepełniała radość, że go tu spotkałem - Cieszę się, że cię znowu widzę.” po „spotkałem” powinna być kropka; tego typu błąd powtarza się wielokrotnie. Jest kilka błędów interpunkcyjnych, ortograficznych nie ma w ogóle.
Łącznie: 42/50 punktów


Condawiramurs
– interpretacja piosenki w opowiadaniu (2/5)
Piosenka została wykorzystana w opowiadaniu bezpośrednio, a mianowicie jako element występu Kronikarza i jego trupy. Według narratora jej tekst pasuje do Kronikarza, podkreśla, że jego przyjaciel dzięki bliskim wierzy w siebie i dzięki temu stał się prawdziwym artystą. Tyle że uważam, że w oryginale niekoniecznie o to chodziło. To zabawna piosenka o człowieku, który nie przejmuje się innymi, a tym bardziej ich opiniami, i sam nazywa się draniem. Arturowi nie o to raczej chodziło, gdy wychwalał w liście do ukochanej swojego przyjaciela…
– ogólny styl (2,5/5)
Opowiadanie jest napisane niby w formie listu, ale jego znaczną część stanowi opis wydarzenia z przeszłości, przypominającego bardziej wycinek z opowiadania. Dlatego tak mocno razi w oczy mieszanie czasów, często nawet w jednym zdaniu. W dialogu to samo ma miejsce z bohaterami. Mamy trochę powtórzeń, głownie zaimków. Ponadto styl nie jest najgorszy, jednak zdania mają tendencję do niepotrzebnego wydłużania się. Często dlatego, że autor koniecznie musi postawić kropkę nad „i” za pomocą ekspozycji, jak np. tutaj, pisząc o radości: „Tuż przy niej stał Totodile z zawieszonym na plecach bębenkiem, do którego z kolei przymocowane były talerze oraz organki, ustawione tak, aby mógł na nich swobodnie grać, co też  robił, wyraźnie radując się z tego, gdyż jego mina wyrażała ogromną wesołość”. Zdarzają się również błędy gramatyczne („Dzięki nim stał się sławny, co bynajmniej nie przeszkadzało mu grać na ulicy jak pospolitemu grajkowi” – jak pospolity grajek), jak też dziwaczne składniowe konstrukcje („Oboje jednak nie należą do typów zbyt rodzinnych, stąd właśnie podrzucenie dziewczynki jej bratu pod opiekę, gdy sami wybrali się obecnie na Wyspy Oranżowe wypoczywać z dala od swoich rodzicielskich obowiązków” – nie wiedzieć czemu, od pewnego momentu w zdaniu zabrakło orzeczeń, a gdy już są, to mamy wspomniane wyżej mieszanie czasu).
– pomysłowość (5/10)
Forma listu z pewnością nie jest zwyczajna, dlatego nieco szkoda, że prócz początku niemal nie czuje się, że z tą formą mamy właśnie do czynienia. Artur bardzo interesuje się sobą jak na zakochanego mężczyznę, piszącego do swojej ukochanej. Choćby na końcu mógłby się bardziej rozpisać. Początkowo dziwiła mnie tak dokładna znajomość losów Kronikarza, jednak na szczęście to się wyjaśniło… Pytaniem pozostaje, dlaczego pierwszy przyjaciel, Chespin, został porzucony na rzecz drugiego. Przede wszystkim jednak w opowiadaniu brakuje puenty. Może i Kronikarz z trupą wystąpi u wuja Natalii, ale to za mało. Za mało, by czytelnik zapamiętał to opowiadanie. Nie wywołuje ono bowiem wystarczającej ilości emocji, nie intryguje. Jest w miarę poprawne i tyle. Być może wiąże się to z moją nieznajomością świata Pokemonów, ale tak naprawdę to nie wydaje się mieć znaczenia, pokemonów mogłoby nie być, a opko niewiele by się zmieniło.
– logika i spójność (3/10)
Jest w miarę spójnie, choć mieszanie czasów nieco niszczy to wrażenie, podobnie jak końcówka z przejściem z powrotem do Natalii. Nie do końca rozumiem potrzeby tłumaczenia ukochanej kobiecie, kim jest Chespin. Ale przede wszystkim mam zastrzeżenie co do samej konieczności opisywania jej, kim jest Kronikarz. Skoro to taki drogi przyjaciel Artura, to czemu kobieta nic o nim nie wie? Szczególnie jeśli jest powszechnie znany? To moje największe zastrzeżenie do opowiadania, bo – no cóż – na nieuzasadnionej niewiedzy Natalii się ono opiera… Mało to fortunne.
– bohaterowie (4/10)
Mnogość biorących udział w przedstawieniu postaci, w tak krótkim tekście, jest przytłaczająca i też nie ułatwia czytania. Są opisani całkiem dokładnie, ale lepiej byłoby zmniejszyć ich ilość, ze względu na limit stron w konkursie. Kronikarz wcale nie wydaje się tak wspaniały, na jakiego kreuje go narrator, może prócz zainteresowania siostrą, co właściwie powinno być normą. To raczej rodzice się tutaj nie sprawdzają w swoich rolach. O Natalii nie wiemy właściwie nic, a Artur wychodzi na dość egoistyczną osobę, która lubi muzykę. Niewiele, niestety. Ale za dziewczynkę plus, takie promyczki są zawsze potrzebne
– strona techniczna (6,5/10)
Ortograficznie jest poprawnie, interpunkcyjnie zazwyczaj też: pojawił się niepoprawny cudzysłów (“ulicznej kapeli”) i kilka niepostawionych przecinków, np. w „bardziej stwierdziłem niż spytałem” powinno się go postawić przed „niż”. Największy problem stanowi zapis dialogów. Po pierwsze, autor używa dywizów zamiast myślników, a po drugie, nie stawia znaków interpunkcyjnych przed kontynuowaniem wypowiedzi po myślniku. Oba błędy widzimy np. w tym zdaniu: „- Ja także - rzekł na to Kronikarz, po czym spojrzał na swoje towarzyszki - Z pewnością pamiętasz Candelę i Angelikę, prawda?”.
Łącznie: 23/50 punktów


Katja
— interpretacja piosenki w opowiadaniu (2/5)
Jakieś tam nawiązanie do piosenki było w osobie Huberta, choć moim zdaniem bardzo płytkie.
— ogólny styl (1/5)
Wybrałeś formę listu, ale całość w ogóle nie brzmi jak list pisany do ukochanej, bardziej jak właśnie opowiadanie. Mam też zastrzeżenia co do tego, kto relacjonuje całość; nie jestem przekonana co do tego, że osoba pisząca list do ukochanej doskonale opisuje uczucia owego Huberta i słowa jego babci. To nie brzmi ani trochę przekonująco. Dialogi w listach też raczej są rzadko spotykane...
— pomysłowość (3/10)
Tu przyznam parę punktów za Pokemony, ale uważam, że ich potencjał został zmarnowany, a wystąpienie zwierzaków w charakterze ulicznej kapeli specjalnie nie miało sensu. Właściwie w jakim celu wprowadziłeś Pokemony do opowiadania?
— logika i spójność (4/10)
Im dłużej czytałam to opowiadanie, tym większe było moje zdziwienie. Pokemony w ulicznej kapeli, gdzieś w okolicy dwudziestego wieku? Co tu się właściwie od... stało? To może byłby fajny pomysł, gdyby nie to, że został całkowicie spłycony, a przez to czułam dysonans między wystąpieniem Pokemonów a czasami, w których rozgrywa się akcja.
Zupełnie też nie rozumiem, dlaczego autor listu znienacka wyskakuje z Kronikarzem i odnoszę nieprzyjemne wrażenie, że pod postacią Huberta ukrywasz się Ty sam (no cóż, nick czasem mówi sporo).
— bohaterowie (0/5)
Właściwie w liście w ogóle się nie czuło, że Arthur pisze list do ukochanej. To była tylko sucha relacja i nic więcej. Również relacja między nim a Hubertem została przedstawiona w sztuczny sposób — nie podobało mi się referowanie całej historii Kronikarza, bo odniosłam wrażenie, że pojawia się on znikąd i że zostaje wpleciony na siłę.
— strona techniczna (5/10)
Ze spraw technicznych: zabrakło wyjustowania tekstu.
Jak już wspomniałam, dialogi w listach raczej nie są potrzebne (!), ale skoro już są, to wytknę ich błędny zapis: absolutnie nie używamy dywizów. Ponadto w wielu miejscach na końcu wypowiedzi bohaterów brakuje kropek.
Datę zwyczajowo umieszcza się na górze listu, a nie pod podpisem.
Łącznie: 15/50 punktów


Kvist
– interpretacja piosenki w opowiadaniu (2/5)
Nieco sprzeczałabym się, czy słowa piosenki faktycznie tak bardzo pasują do Kronikarza, ale niech będzie, że można je w ten sposób potraktować. Dodatkowo, ze względu na swój nie tak poważny charakter, przyjmuję, że nadaje się ona do śpiewania przez wędrownego grajka.
– ogólny styl (1/5)
Mimo że początkowo wydawało mi się, że będę mieć do czynienia z klasycznym listem, to w zasadzie dość szybko tekst przeszedł w klasyczną szkolną charakterystykę bohatera.
Sposób, w jaki wprowadzono głównego bohatera, Kronikarza, jest bardzo niezręczny: najpierw wydaje się, że to jakiś zwyczajny uliczny grajek, a dopiero po chwili można się dowiedzieć, że to bliski przyjaciel narratora.
Brakło mi też podziału na akapity. Początkowa ściana tekstu (opisująca przede wszystkim grające na różnych instrumentach Pokemony) w zasadzie skutecznie zniechęca do dalszej lektury. Wobec tego krótkie przypomnienie: jeżeli wprowadzamy nową myśl, to zaczynamy ją od akapitu, a nie prowadzimy strumień świadomości.
Ubolewam też, że w zasadzie cały życiorys Kronikarza (skądinąd ciekawy) został streszczony, a do czytania zostały nic niewnoszące dialogi. O wiele bardziej interesujące byłoby przedstawienie jego drogi do sławy niż krótka scenka, jak wygląda jego życie, gdy już ma pieniądze.
– pomysłowość (4/10)
Przyznam od razu, że gdy zobaczyłam zdanie „Obok niego skakała grupka Pokemonów”, to byłam pewna, że to albo ze zmęczenia, albo nie wiem co. Okazało się jednak, że to zdanie faktycznie się tam znajduje, w dodatku Pokemony te grają na różnych instrumentach. Do tej pory nie wiem, jak do tego podejść, więc powiem tak: na pewno doceniam… oryginalność tego pomysłu, zwłaszcza w zestawieniu z piosenką Eugeniusza Bodo, ale niespełnieni Mistrzowie Pokemonów, którzy decydują się na karierę wędrownych muzyków, to nieco za dużo na moje siły.
Jeśli zostawimy już ten wątek, to zostaje nam historia chłopaka, na którym zawiedli się rodzice i wyrzucili go z domu, a on sam stał się artystą, który pisze sztuki teatralne, a w wolnych chwilach muzykuje sobie na ulicy. Gdyby jeszcze jego historia została opisana „normalnie”, a nie jako streszczenie życiorysu, to wyglądałoby to o wiele ciekawiej. A tak tylko cztery punkciki.
– logika i spójność (3/10)
Początkowo tekst jest dość chaotyczny, ponieważ można odnieść wrażenie, że Kronikarz jest nieznany bohaterowi; dopiero potem okazuje się, że to bliscy przyjaciele. Sam list zresztą zaczyna się wspomnieniem innego bliskiego znajomego, w związku z czym powstaje jeszcze większe zamieszanie. Dodając do tego jeszcze te nieszczęsne Pokemony oraz mało istotne dialogi, może być naprawdę trudno połapać się, czy właściwą akcję stanowi list do Natalii, rozmowa z Kronikarzem, czy też jego biografia.
– bohaterowie (3/10)
Na podstawie tekstu trudno jest w jakiś konkretny sposób scharakteryzować bohaterów, mimo że przewija się ich kilku. Na pewno mogę stwierdzić, że narratora naprawdę fascynuje postać Kronikarza, jednak to jedna z niewielu rzeczy. O jego narzeczonej nie wiem w zasadzie nic, a o przyjacielu, mimo że tak dokładnie przedstawiono jego życiorys, niewiele więcej. Wszystkie wydarzenia, które w jakikolwiek sposób mogły przybliżyć jego charakter, wyglądają na przykład tak: Dziadek dołączył do tego jeszcze wiarę w to, iż należy lekceważyć słowa tych, którzy w nas nie wierzą lub nie rozumieją i próbują nas zniechęcić do tego, co kochamy, jednak tej ostatniej lekcji Kronikarz długo nie był w stanie opanować. Na swoje szczęście w końcu to zrobił, dzięki czemu nasz świat zyskał wielkiego artystę. No w ten sposób bohaterów się nie przedstawia.
– strona techniczna (6/10)
Błędów ortograficznych nie zauważyłam; miejscami zabrakło kilku przecinków, ale ogólnie jest całkiem dobrze pod tym względem. Dialogi błędnie rozpoczynają się od dywizu, a nie (pół)pauzy.
Łącznie: 19/50 punktów
 

Noelia Cotto 
A.    Interpretacja piosenki w tekście (3/5) 
B.    Ogólny styl (2/5) 
C.    Pomysłowość (8/10) 
D.    Logika i spójność (3/10) 
E.    Bohaterowie (4/10) 
F.    Strona techniczna (4/10)
Łącznie: 24/50 punktów 
Drogi autorze!
Trochę namieszałeś! Początkowo piszesz list, aż w pewnym momencie pojawiają się dialogi… Dialogi w liście? Trochę nie bardzo. :/
Piszesz bardzo długie zdania, tym samym wprowadzając chaos. Znalazłam wiele powtórzeń. Raz nie odmieniłeś poprawnie imienia i pomyliłeś czas. Tekst nie jest wyjustowany, ale masz akapity.
Podoba mi się pomysł na wprowadzenie do opowiadania pokemonów! To bardzo ciekawe i kreatywne. Szkoda tylko, że trochę za bardzo rozciągnąłeś opis tych stworzeń… Zrobiło się „ciężkawo”, a czytelnik pogubi się, czytając to.
Kreacja bohaterów nie stoi na najwyższym poziomie, ale tak jak wspomniałam wcześniej plus za Pokemony! :D Jednak trudno mi „wyłowić” z tego tekstu opis głównego bohatera. Może za bardzo skupiłaś się na opisywaniu innych? Najlepiej znaleźć złoty środek.
Pamiętaj, że dialogi zapisujemy, używając półpauzy (–) lub myślniki (—). Stosowanie dywizów (-) jest błędne.
W każdym razie nie poddawaj się, ćwicz pisanie i doskonal się!


Skoiastel

Na początku zaznaczę, że tekst oceniłam zgodnie ze standardami ocenialni Wspólnymi Siłami, którą reprezentuję. Od publikacji wymagam nie tylko poprawności godnej materiału pod wydawkę oraz estetyki tekstu, ale ważne są dla mnie przede wszystkim research, interesująca i spójna fabuła, konsekwencja jej prowadzenia, a także naturalne sylwetki psychologiczne postaci, jak również zgodność z tematem konkursu. W ocenie obowiązuje punktacja ustalona przez Sovbedlly oraz konkursowe kryteria.
Jeżeli masz gdzieś w zanadrzu dłuższy tekst, również i jemu chętnie się przyjrzę; zapraszam na moją podstronę podlinkowaną wyżej.
No to zaczynamy!

Kolejny niewyjustowany tekst. Zastanawiam się dlaczego. Tak trudno wcisnąć w Wordzie tę jedną, małą ikonkę i zrobić dobrze czytelnikom?

W pierwszych słowach mojego listu muszę Ci powiedzieć, że jestem szczęśliwy, iż już niedługo znów się zobaczymy. – Zaczynasz od „Droga Natalio”, a potem wstawiasz przecinek, więc (mimo że od nowej linijki) ciąg dalszy powinieneś zacząć małą literą.

(czy może powinienem powiedzieć “ulicznej kapeli”) – niepoprawny cudzysłów. Ten polski wygląda tak: „(…)” i otrzymuje się go dzięki kombinacji klawiszy: ALT+0132 i ALT+0148 z włączoną klawiaturą numeryczną. Jeżeli masz możliwość pisać w Wordzie, to ten tworzy z automatu poprawne cudzysłowy.
Problem masz też z rozróżnianiem dywizów od myślników: http://www.ekorekta24.pl/myslnik-pauza-polpauza-i-dywiz-lacznik-czym-sie-roznia-i-jak-je-stosowac/.

(…) muzyki, więc ledwie usłyszałem jej tony, a natychmiast udałem się w kierunku, z którego ona do mnie doleciała. – „Ona” zbędne.
Mam wątpliwości odnośnie takiej treści listu. Bohater opisuje scenę bardzo szczegółowo, a opisuje przecież wszystko „po czasie” od wydarzeń. Wydaje się to mocno naciągane. Niżej pojawiają się nawet długie dialogi. Chcesz mi wmówić, że narrator cytuje je dosłownie, 1:1? No nie wierzę…

Obok niego skakała grupka Pokemonów (…) – c…co? Po narracji spodziewałam się właśnie dwudziestolecia międzywojennego. Klimat listu jest stylizowany na stary, w dzisiejszych czasach nikt nie używa takiej składni, konstrukcji zdań, nie archaizuje wypowiedzi, a jeżeli nawet mamy do czynienia z sędziwym już mężczyzną, to co tutaj robi określenie Pokemon? I dlaczego wielką literą? To nie jest nazwa własna jako tytuł, ale rodzaj/gatunek stworzenia. Dalej podajesz nazwę jednego z nich, ale szczędzisz dokładnego opisu, więc jestem zmuszona zajrzeć do sieci, aby zapoznać się z postacią. Kolejne pokemony kojarzę, ale to nie usprawiedliwia cię przed brakiem jakiegokolwiek opisu, który pomógłby sobie je wyobrazić. Chyba że Natalia, do której kierowany jest list, zna wszystkie pokemony? Przyznam szczerze, że jestem skonfundowana i wcale nie podoba mi się to uczucie. Jeżeli chciałeś pisać tekst w realiach, w których pokemony istnieją, to po co ci stylizowana na staropolską stylizacja narracyjna? Bo to się wyklucza i to tak dość ostro. Aczkolwiek jestem ciekawa, do czego zmierzasz.
Dopiero teraz domyśliłam się, że Chespin (o którym bohater wspomina wcześniej, jak o swoim przyjacielu, który szedł obok), to również jakiś pokemon. Och, ależ to irytujące, dowiadywać się takich rzeczy po czasie i to tylko i wyłącznie za pomocą Internetu. Po chwili przeprowadziłam research na własną rękę i dowiedziałam się, że Lumoise to też miasto wyciągnięte żywcem z uniwersum pokemonowego. Musisz mieć naprawdę dobry argument, aby obronić takie połączenie z przedwojenną, polską piosenką. Jeszcze gdybyś rzucał cytatem i wplótł jedno czy dwa zdania w list, to fabuła mogłaby iść we własną stronę, ale twój bohater śpiewa piosenkę w całości! Skąd ktokolwiek w tamtym uniwersum znałby ten utwór? No i dlaczego imiona bohaterów są również polskie? Co stało na przeszkodzie, by całe twoje uniwersum odpowiadało w pełni pokemonowemu, a piosenka była jedynie inspiracją, kilkoma słowami wplecionymi w tekst? Logiczna strona całości została chyba gdzieś w piwnicy.

Uśmiechając się od ucha do ucha [przecinek] słuchałem (…).

Uśmiechnąłem się lekko, słysząc te słowa. – Bohater uśmiechnął się zaledwie chwilę wcześniej.

Hubert Marey, zwany też Kronikarzem (bo to właśnie on raczył ludzi tym występem), jest człowiekiem, który przeżył naprawdę bardzo ciężkie chwile w swoim życiu. – Nie no, nagle okazuje się, że bohater zna wykonawcę, a przecież wcześniej opisywał go jako zupełnie nieznajomego młodzieńca.

Tak więc dziadkowi i babci Hubert zawdzięcza swój sukces, choć i jego najlepsza przyjaciółka z czasów dzieciństwa, Candela [przecinek] dołożyła swoją cegiełkę do tego muru sukcesu (…).

Mieszasz czasy. Raz piszesz w przeszłym, a raz w teraźniejszym. To niedopuszczalne, jeżeli chodzi o prozę. Istnieje reguła jedności czasu, której należy przestrzegać. Dodatkowo przecież od początku czytam list, prawda? Skąd więc ten dialog? Zdajesz sobie sprawę, że taki zapis (myślniki) świadczy o tym, że nagle wychodzimy z listu i bohater rozmawia z ludźmi? Strasznie namieszałeś. Na dodatek niepoprawnie zapisujesz dialogi:
- Ja także - rzekł na to Kronikarz, po czym spojrzał na swoje towarzyszki [kropka] - Z pewnością pamiętasz Candelę i Angelikę, prawda?
- Jakże mógłbym je zapomnieć?! – parsknąłem [wielka litera] śmiechem, patrząc na obie panie.

- Ciebie też miło widzieć - powiedziałem, uśmiechając się do Pokemona (którego to Hubert wygrał dla młodszej siostry podczas wyprawy do wesołego miasteczka) – a skąd niby bohater wie takie rzeczy, skoro dopiero co spotkał się z Hubertem? Nie usłyszał tej historii od niego, bo nie ma o tym ani słowa w dialogu.

Trzydzieści dolarów i pięćdziesiąt centów - odpowiedziała mu dziewczynka. – A czy w wiosce pokemonów o polskich obyczajach nie obowiązuje przypadkiem inna waluta? Z tego co wiem, w PokeSklepie, w grze, płaciło się yenami, co by się zresztą zgadzało, jeżeli chodzi o uniwersum, które zostało stworzone przez Japończyków.

Muszę Ci wyjaśnić (bo wszak nie znasz historii Kronikarza), że rodzice Huberta rozwiedli się, a ojciec poślubił nową kobietę, która urodziła mu Angelikę. – Angielkę? W uniwersum pokemonowym dolary, Angielki i polskie piosenki… Cóż, zdecydowanie jestem na nie. Ta dawka absurdu dawno mnie zniesmaczyła. To nawet nie jest zabawne. Fabuła o niczym, jakieś bzdury, historia człowieka-sukcesu, który zarabia jako uliczny grajek i z masą dziwacznych znajomych rozmawia o jakichś duperelach z głównym bohaterem. O czym w ogóle miało być to opowiadanie? O kreatywnym życiu Kronikarza? No świetnie, tylko że co mi po tym? Miałeś jakiś plan? Zamysł? Czym chciałeś dotrzeć do czytelnika i go zachęcić? Bo to, co wymyśliłeś do tej pory, nie działa. Żeby było jeszcze zabawne… No niestety, między „zabawne” a „żenujące” granica jest bardzo cienka. Tym bardziej, że kompletnie nie przemawia do mnie forma dialogu występująca w liście, na dodatek narrator jest niby współczesny, a jednak mocno odklejony, jakby wyrwany z dwudziestolecia międzywojennego – szczególnie na początku, potem stylizacja mocno traci na jakości. Pomieszana stylizacja to żadna stylizacja, sorry.
Dodatkowo tekst piosenki wpleciony został dosłownie. Gdyby koleś grał jakąkolwiek inną nutkę przedwojenną, fabuła (jaka fabuła?) na niczym by nie straciła. Jasne, że piosenka może i pasuje w jakimś tam stopniu do historii Huberta (na końcu opowiadania zdałam sobie przykrą sprawę z tego, że kojarzę tylko jego imię, mimo że niczego nie pominęłam; po prostu kreacja bohaterów jest na bardzo niskim poziomie), ale nic poza tym. Dodatkowo opisana przeszłość postaci jest w ogóle nieprzejmująca, a przez wesołkowatość narratora i podniecenie ze spotkania w ogóle nie można wczuć się i poruszyć. Wciąż nie wiem, czym chciałeś do mnie trafić i co miało mnie zainteresować i zatrzymać. Dziwię się, że napisałeś coś takiego, pisząc poprawnie – technicznie wyszło całkiem dobrze. Szkoda, że nie wykorzystałeś umiejętności na coś bardziej ambitnego (bo kreatywności ci nie odmówię) – ba! – zmarnowałeś swój własny potencjał… Za taką żenadę do końca roku powinieneś publikować w sieci teksty tylko po konsultacji z kimś, kto takie teksty zatwierdzi.

Dziękuję ci za udział w konkursie oraz dziękuję Sovbedlly za zorganizowanie go i zaproszenie mnie do szeregów szanownego jury. Przepraszam za brak bety – cała moja praca konkursowa zawierała łącznie ponad 150 stron przy standardowej formie czcionki i żaden betareader nie zdążył jej już przejrzeć. Mogą pojawić się literówki.

– interpretacja piosenki w opowiadaniu (1,5/5)
– ogólny styl (1/5)
– pomysłowość (5/10)
– logika i spójność (2/10)
– bohaterowie (2/10)
– strona techniczna (6,5/10)
Łącznie: 17/50 punktów

 
Sovbedlly
– interpretacja piosenki w opowiadaniu (2/5)
Utwór Eugeniusza Bodo jest bardzo skoczny, wesoły, a energia samego Bodo aż wypływa z jego głosu i teledysku. Spodziewałam się, że i w Twoim tekście będzie ta lub podobna żywiołowość, ale trochę się zawiodłam. „Już taki jestem zimny drań” został przedstawiony w spokojny, stonowany sposób. Chciałam dać z początku trzy punkty, ale daję dwa, bo Kronikarz, jak Bodo, też gra na gitarze i śpiewa na ulicy jako grajek, co nie jest oryginalnością. Piosenka pasuje do całości tekstu, ale nie powala. Myślę, że dwa punkty są w sam raz.
– ogólny styl (3/5)
Mieszanie czasów (o tym mowa w poniższym kryterium) stanowi kłopot w rozpoznawaniu, gdzie dzieje się akcja. W teraźniejszości (tu i teraz), czy w przeszłości (to, co działo się kiedyś)? W kontekście całościowym jest płynnie, czytało mi się dobrze, ale musisz jeszcze popracować nad swoim stylem.
– pomysłowość (5/10)
Kreatywność… była na pewno, choćby ze względu na wplecenie do rzeczywistego świata bajkowych Pokemonów i ukazanie tekstu w formie listu. Na szczęście Pokemony bardzo dyskretnie znajdują się w realności, więc gratuluję, że udało Ci się w delikatny sposób je powiązać z „naszym” otoczeniem, choć nie wiem, po co je wcisnąłeś do opowiadania. Mogłam swobodnie wyobrazić sobie wszystkie sytuacje i historię Kronikarza. Połowa punktów to idealne rozwiązanie.
– logika i spójność (2/10)
Przede wszystkim – w listach nie piszemy dialogów! To podstawowy błąd, za który odejmuję dodatkowo dwa punkty. Gdyby praca została napisana w formie opowiadania, a nie list, byłoby w porządku.
Jeśli Kronikarz to popularny artysta i drogi przyjaciel narratora, dlaczego Natalia nic o nim nie wie, nie poznała go dużo wcześniej? To wielki błąd logiczny, być może nieprzemyślany, który powoduje, że odejmuję punkty. Bez listu do partnerki znacznie realniej by to wyglądało.
Po drugie – jaki jest sens tego, by Arthur tłumaczył ukochanej, kim był Chespin? Czy jest na to jakaś odpowiedź?
Mieszasz czasy, dzięki temu kompozycja może wydawać się bezładna, nieuporządkowana. Raz piszesz w czasie przeszłym, a zdanie później w czasie teraźniejszym. Podam przykład, gdzie ewidentnie to widać:
Dzięki nim stał się sławny, co bynajmniej nie przeszkadzało mu grać na ulicy jak pospolitemu grajkowi. Kronikarz jednak to lubi i nie traktuje tego jak pracy - raczej jak przyjemność, a że przy okazji może na tym zarobić, to chyba dobrze, prawda?
– bohaterowie (5/10)
Głównym bohaterem był sam Kronikarz, reszta stanowiła jedynie tło. Jak na takie krótkie, prawie pięciostronowe opowiadanie, było za dużo postaci, co mogło zdezorientować czytelnika w odbiorze. Gdyby usnąć list do Natalie i małą dziewczynkę Angelikę, może tekst byłby lepszy. Czytelnik nie pogubiłby się, kto kim jest, aczkolwiek na swój plus jakościowo skrupulatnie zobrazowałeś postacie. Pamiętaj na przyszłość, że w krótkim oraz dłuższym tekście liczy się jakość, a nie ilość.
– strona techniczna (7/10)
Dużo powtórzeń czasowników („zawołał”, „rzekła”, „stwierdziłem”) w większości są niepotrzebne albo należy inaczej je zastosować, w kreatywny sposób, by tekst był niebanalny i zróżnicowany, aby czytelnik nie był zniecierpliwiony tym tysiącem podobnych do siebie słów, to znaczy czasowników.
Brak przecinków w niektórych miejscach.
W dialogach błąd: są dywizy (-) zamiast pauz () i półpauz (–).
Musisz też poćwiczysz didaskalia dialogowe i poczytać, kiedy stosować dużą literę po zakończeniu dialogu, a kiedy małą. Polecam poradniki pisarskie.
- Jakże mógłbym je zapomnieć?! - parsknąłem śmiechem ~ duża litera „parsknąłem”
Akapity dobrze zrobione.
Łącznie: 24/50 punktów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template by Elmo