-->

niedziela, 19 sierpnia 2018

#25 Oceny "Najtrudniejszy początek" Ania



Oceny opowiadania Najtrudniejszy początek Ania
Suma punktów 159,5

Black opium
– interpretacja piosenki w opowiadaniu (3/5)
Jest dość poprawna, ale nic więcej nie mogę powiedzieć. Zdecydowanie nie podoba mi się to, że fragmenty, w których nawiązujesz do wybranej przez siebie piosenki, są żywcem z niej wzięte.
– ogólny styl (2/5)
Używasz wielu zdań pojedynczych, przez co tekst jest trudny w odbiorze i sprawia wrażenie infantylnego. Do tego bardzo nie podoba mi się użycie liczby mnogiej w sformułowaniach takich jak „ale wróćmy” czy „nasza bohaterka”...
– pomysłowość (7/10)
Domyślam się, jaki był Twój pierwotny zamysł i trudno powiedzieć, by mi się nie podobał, wprost przeciwnie, ale przez kiepski sposób przekazania zdecydowanie traci on na wartości.
– logika i spójność (9/10)
„ktoś silnym popchnięciem wepchnął ja do środka (...)” — chyba nie muszę uzasadniać, co mi się tu nie zgadza (poza literówką)
W fabule nie widzę błędów logicznych.
– bohaterowie (5/10)
Ze wszystkich postaci, które przedstawiasz, tylko Hanka wydaje się w miarę wyrazista. O innych wiadomo po prostu za mało, wyobrażenie czytelnika o bohaterach opiera się raczej na domysłach niż na faktycznych informacjach zawartych w tekście.
– strona techniczna (2/10)
Gdzieniegdzie spacje przed kropkami, wykrzyknikami, po nawiasach otwierających, brak spacji przed myślnikami, sporo błędów interpunkcyjnych.
Dialogi zapisujemy za pomocą pauz lub półpauz, nigdy dywizów.
Zaimki osobowe w drugiej osobie pisze się wielką literą tylko w listach.
Łącznie: 28/50 punktów


Condawiramurs
– interpretacja piosenki w opowiadaniu (2/5)
Tekst piosenki został wklejony dwukrotnie i raczej na sile… W ogóle nie można uwierzyć w możliwość zaistnienia uczucia, które próbowała przedstawić autorka.
– ogólny styl (1/5)
Nie jest dobrze, tekst jest kompletnie nieprzemyślany. Początkowo odnosi się wrażenie, że autorka starała się na stylizację i humorystyczny styl, jednak to uczucie szybko mija, kiedy przechodząc do czegoś w rodzaju akcji, czytelnik zostaje rzucony w ciąg zupełnie nieprzemyślanych wydarzeń, których nie oddzielają nawet akapity. Nie wiadomo, co się dzieje, gdzie się dzieje, a czytając przemyślenia Hanki, człowiek może się i śmieje, ale z rozpaczy. Ci wszyscy mężczyźni chyba nie mogli należeć do zbyt inteligentnych. Autorka nie potrafi prowadzić fabuły, nie ma tutaj żadnego tła prócz samego początku, jest za to całe mnóstwo przeskoków. Dodam jeszcze, że lepiej nie silić się nie wiadomo na co, jak się nie zna języka (vis a vis a tete a tete – przepraszam za brak akcentów). Panuje tutaj generalnie niezły miszmasz.
– pomysłowość (3/10)
Pomysłowy tekst nie jest, owszem, można pochwalić zamysł pisania w zabawny sposób, ale niestety wykonanie kompletnie to położyło.
– logika i spójność (2/10)
Tekst jest kompletnie niespójny, nie ma tutaj żadnego tła, to niekończąca się masa niepołączonych ze sobą, słabo napisanych zdań. Przez co i mało logiczny. Nielogiczny jest zachwyt nad bohaterką każdego mężczyzny, w tym jej ojca, który „oczywiście” musi posłuchać Hanki. Nielogiczne jest to, jak Hanka reaguje na porwanie. Nielogiczne jest samo porwane, bo w ogóle porwania nie przypomina, a ponadto z opisu wcale nie wynika, że to trwało kilka dni (szczerze mówiąc ledwo zauważyłam sam moment porwania, bo tekst jest tak słabo napisany).
– bohaterowie (2/10)
Wszyscy bohaterowie zachowują się kompletnie nielogicznie. Nie wiem, kto jest gorszy – Hania i jej naiwność czy wszyscy przedstawieni faceci.
– strona techniczna (3/10)
Interpunkcja jest dość mocno alternatywna. Warto zauważyć, że czasem z jej powodu zdania stają się niejasne, np. tutaj, w mega długim tasiemcu, trudno określić, w którym momencie kończy się opis jednego mężczyzny, a zaczyna drugiego: „Należy w tym miejscu przytoczyć niechlubną sytuację, kiedy to dwaj zacni panowie- hrabia Bogumił T., właściciel dużego majątku na Zamojszczyźnie oraz przedstawiciel nieposzlakowanego szlacheckiego rodu, właściciel ogromnej i wspaniale prosperującej fabryki w Łodzi Tadeusz B. w sferach znany jako „Tolo” pojedynkowali się  na rewolwery o rękę naszej Haneczki”. O zapisie dialogów nie ma za bardzo co wspominać, bo było ich na lekarstwo – tutaj zapis generalnie leży, prawie że nie ma akapitów, tekst ciągnie się gorzej niż guma do żucia, autorka wrzuca w niego wszystko, jak leci, nawet przemyślenia bohaterki, w ogóle ich nie oddzielając… Szkoda komentarza. Z ortografią jest najlepiej, nic dziwnego, ale chciałabym zauważyć, że liczby pisze się słownie.
Łącznie: 13/50 punktów


Katja
— interpretacja piosenki w opowiadaniu (3/5)
Fajerwerki nie strzelają, źle nie jest, idealnie też nie, ot, tak pół na pół.
— ogólny styl (1/5)
Ogólny styl jest strasznie naiwny i niewyrobiony, czyta się jak wspomnienia naiwnej dziesięciolatki. Być może bohaterka faktycznie taka była, ale nie odczuwałam żadnej przyjemności przy pracy z tym tekstem, wręcz przeciwnie, chciałam, żeby już się skończył.
— pomysłowość (5/10)
Myślę, że wykrzesałaś z siebie całkiem spore pokłady pomysłowości, choć ich wykonanie już kulało — głównie za sprawą pędzącej na łeb, na szyję akcji. Gdybyś znacznie zwolniła, wyszłoby to zdecydowanie na zdrowie opowiadaniu.
— logika i spójność (5/10)
Trochę mnie zdziwiło, że Haneczce się tak szybko odmieniło — porwanie, a jednak nie porwanie, nie takie straszne, bo facet jest miły i chce wyjaśnić sprawę z jej ojcem! Szczerze mówiąc, na miejscu Hanki zupełnie bym mu nie wierzyła, nawet przy całej naiwności bohaterki.
Nie rozumiem też, dlaczego Michał nie wypuścił jej od razu, skoro miał jej tylko dać list...
Dlaczego szofer musiał iść do szpitala? O.O
Musisz zdecydowanie popracować nad ciągłością czasową, bo dni i wydarzenia w Twoim opowiadaniu zlepiają się w jedno, w jeden długi ciąg, w którym nie ma żadnych przerw.
— bohaterowie (4,5/5)
Haneczka chyba zachorowała na syndrom sztokholmski, tak szybko zakochała się w swoim porywaczu. Ledwo się zobaczyli, od razu wielka miłość i sympatia! Zupełnie tego nie kupuję, niestety.
Jedyne, co mi się podobało, to ukazanie naiwności Hanki.
— strona techniczna (5/10)
Przed znakami interpunkcyjnymi nie stawia się spacji. Ponadto w charakterze wtrącenia nie używamy dywizów.
Sam zapis dialogów też w wielu miejscach szwankował.
Łącznie: 23,5/50 punktów


Kvist
– interpretacja piosenki w opowiadaniu (4/5)
No cóż, trudno się nie zgodzić: Hanna i Michał faktycznie mieli dość trudne początki znajomości, ale potem jakoś poszło. Ogólnie więc piosenka pasuje do opowiadania (czy też może prędzej opowiadanie do piosenki 😉).
– ogólny styl (2/5)
Styl opowiadania jest dość trudny w odbiorze głównie za sprawą dość nieskładnych opisów. Przydałoby się powstawiać trochę akapitów, by zapanować nad bałaganem w tekście, gdyż powprowadzano sporo wątków, które co prawda oddają charakter Haneczki, ale jednocześnie wywołują sporo chaosu.
Dobrze też byłoby zdecydować się na jeden sposób narracji; uważam, że ten rodem z kronik towarzyskich, za pomocą którego opisano pojedynek, pasowałby idealnie.
– pomysłowość (6/10)
Mocnym punktem całego opowiadania jest niewątpliwie jego główna bohaterka. Sam pomysł zresztą w głównej mierze opiera się na jej miłosnych perypetiach, ale trzeba przyznać, że Hanna trzyma to w ryzach, przynajmniej dopóki nie dochodzi do samego porwania. Wtedy trochę nie wiadomo, czy to jednak nie ten wątek miał stać się tym ważniejszym, czy też może dalej jednak uwaga powinna skupiać się na Hance.
– logika i spójność (4/10)
Nie ma co ukrywać: bałagan w tekście wpływa na jego spójność. Mimo wszystko jednak ogólne wydarzenia opisano z zachowaniem ciągu przyczynowo – skutkowego. Nie wiadomo też dokładnie, na podstawie jakich kwitów zdecydowano się na wypuszczenie Michała oraz na czym w ogóle polegało całe przestępstwo; szkoda, że ten wątek nie został trochę bardziej rozbudowany.
– bohaterowie (7/10)
Chaotyczność tekstu w jakiś przewrotny sposób oddaje trzpiotowatość samej Hanki. Jest to jedna z ciekawiej wykreowanych głównych postaci. Doceniam też, że to jedna z niewielu bohaterek, która posługuje się idiolektem: jej wypowiedzi różnią się od wypowiedzi innych postaci.
Szkoda tylko, że o innych bohaterach nie dowiadujemy się trochę więcej, chociażby o samym Michale, który odgrywa dość istotną rolę.
– strona techniczna (5/10)
Pojawiło się trochę błędów interpunkcyjnych. Jeśli chodzi o ortografię, to niepotrzebnie użyto formy grzecznościowej (wyrazy „pan” i „pani” spokojnie można było zapisać małą literą). Poza tym w dialogach błędnie użyto dywizów zamiast myślników, brakowało też spacji między nimi a kwestią bohatera.
Łącznie: 28/50 punktów
 

Noelia Cotto
A.        Interpretacja piosenki w tekście (2/5)
B.        Ogólny styl (3/5)
C.        Pomysłowość (5/10)
D.        Logika i spójność (5/10)
E.        Bohaterowie (5/10)
F.         Strona techniczna (3/10)
Łącznie: 23/50 punktów
Droga autorko!
Na początek skupmy się na stronie technicznej opowiadania. Tekst nie jest wyjustowany, nie ma wielu przecinków, a akapitom brakuje wcięć. Znalazłam kilka powtórzeń. Niektóre zaimki zapisałaś wielką literą – to błąd.
Słowo „och” piszemy przez „ch”. Poprawny zapis to à la (https://sjp.pwn.pl/sjp/a-la;2549349.html).
Kreacja bohaterów nie jest najlepsza. Podoba mi się wątek kryminalny tego opowiadania – to zdecydowanie na duży plus.
Momentami irytują mnie powtórzenia zwłaszcza te imion i nazwisk. Ogólnie opowiadanie nie jest złe, ale mnie osobiście nie porwało.
W każdym razie pisz dalej, rozwijaj się i dużo ćwicz, bo trening czyni mistrza!


Skoiastel

Na początku zaznaczę, że tekst oceniłam zgodnie ze standardami ocenialni Wspólnymi Siłami, którą reprezentuję. Od publikacji wymagam nie tylko poprawności godnej materiału pod wydawkę oraz estetyki tekstu, ale ważne są dla mnie przede wszystkim research, interesująca i spójna fabuła, konsekwencja jej prowadzenia, a także naturalne sylwetki psychologiczne postaci, jak również zgodność z tematem konkursu. W ocenie obowiązuje punktacja ustalona przez Sovbedlly oraz konkursowe kryteria.
Jeżeli masz gdzieś w zanadrzu dłuższy tekst, również i jemu chętnie się przyjrzę; zapraszam na moją podstronę podlinkowaną wyżej.
No to zaczynamy!

Brak justowania tekstu i rozróżnienia dywiz-myślnik (a kiedy zamiast myślnika stawiasz ten nieszczęsny łącznik, nie stawiasz przed nim spacji, ough).

Haneczka, Hanka, Hanusia, Panna Hanna . O niej mówiła cała Warszawa. Była ikoną stylu, wyznacznikiem najnowszej mody. Jak ona się nosiła, tak nosiła się cała Warszawa- zwłaszcza ta znacząca część.  – Ten początkowy, niedokładny rym (Hanna, Warszawa) kłuje w uszy przy czytaniu, naprawdę. O ile dalej nie rymujesz, to fatalny pomysł w prozie, w narracji. No a przed kropką nie stawia się spacji. Plus powtórzenie – psuje ci styl.

Żaden podwieczorek, fajf czy bal bez jej udziału nie liczył się w towarzystwie. Jeśli ona kogoś przekreślała- to na zawsze przestawał się on liczyć w znaczących kręgach. – Kolejne brzydkie powtórzenie.
Już na pierwszy rzut oka widać, że twoja bohaterka to niezła Mary Sue (obowiązkowo zajrzyj, proszę, tutaj: http://wspolnymi-silami.blogspot.com/2015/03/piekna-madra-i-silna-mary-sue.html). Aż mnie mdli od tego „och” i „ach” na jej temat. Gdyby jeszcze jakiś bohater się nim zachwycał, to przynajmniej moglibyśmy dowiedzieć się, że się w niej kocha do szaleństwa. A tak to wychwala ją sam narrator… Przewracam oczami na takie wyobrażenie. Jak chciałaś tworzyć na wzór Łęckiej, to fajnie, ale pomyśl, jak mi teraz jest źle, czytając o takiej cudownej krowie?
Dalej tylko upewniam się, że to typowa, drażniąca merysujka. Zostajesz porwana w biały dzień i grożono ci rewolwerem? „Och nie, pogniotła mi się kiecka!”. Nieznośne babsko.

(…) pojedynkowali się  na rewolwery o rękę naszej Haneczki. – Ekhm, tak. Pojedynkowali. Na rewolwery. W Warszawie.
Jesteś pewna, że to nie był dziki zachód?

Całe szczęście żadnemu z Panów nic się nie stało (…). – „Pan” małą literą. W narracji nie zapisuje się form grzecznościowych wielkimi literami.

Przez tą całą sytuację dziewczę nabawiło się tylko migreny (…). – Tę sytuację, z tą sytuacją.

Działo się to, gdy Hanka kończyła 21 lat. – Liczby w prozie zapisuje się słownie.

Nie mająca męża panna, [przecinek zbędny] była naciska nie tylko przez rodziców, rodzinę czy swoją opinię [jak opinia może naciskać?] skalaną kilkoma aferami, ale również przez dobry smak [dobry smak naciska?], który nakazywał chociażby zamążpójście z rozsądku. – Przecież już sama definicja „panny” wskazuje na brak małżonka. „Niemająca” łącznie.

(…) ale również przez dobry smak, który nakazywał chociażby zamążpójście z rozsądku. Haneczka zgodziła się na konkury kilku panów z dobrych rodzin.

Już na pierwszy rzut oka widać, że nie przyłożyłaś zbytnio wagi nie tylko do nieprzejmującej, opowiadanej przez za bardzo zaangażowanego narratora fabuły, ale również technicznie… Brak kropek na końcu zdań, brak spacji, i małe litery na początku, cóż, no nie wygląda to przesadnie profesjonalnie:
To stawało się wprost nie do zniesienia dla młodej panny lubiącej huczne zabawy i obracanie się w kręgu, [przecinek] co najmniej interesujących ludzi.(nie można tego było powiedzieć o tych kawalerach!)

„Oh!!! Jakże chciałabym [przecinek] żeby coś się stało. Tak wyrwać się w nieznane. Wydostać się z tej chorej sytuacji.” – w cudzysłowach nie stawia się kropek.
Oh, wybrała już kolor, krój ala moda paryska, [przecinek zbędny] zachwyciłaby nim wszystkich. – Raz piszesz „och”, a raz „oh”, przy czym to drugie jest niepoprawne. Pisze się również: à la.
Aby zrobić pełną betę, musiałabym wklejać praktycznie każde zdanie. Wybiorę tylko te najbardziej upierdliwe błędy.

Panie szalały by z zawiści, a mężczyźni z rozkoszy. – Szalałyby. Nie masz takiego dość ważnego dla pisarzy wyczucia literackiego – technicznego. Trudno mi powiedzieć, od czego jest to zależne, najczęstszą opinią takiego powodu jest nikłe obycie z literaturą, gdzieś jednak niektóre niuanse językowe powinny zostawać w pamięci. Prawdopodobnie mało czytasz bądź mało piszesz, albo to, co napiszesz, nie trafia do bety, która kontrolowałaby twoje prace pod względem technikalii. Polecam jak najbardziej pracę z betą – wytłumaczy ci dokładnie, z czym masz problem, czego powinnaś się w przyszłości wystrzegać, nad czym więcej i ciężej pracować. 

Jakże gardziła tym obcym mężczyzną! Szczerze go nienawidziła.  (...) Zachwycił ją na pierwszy rzut oka - nie ukrywała tego. – Tutaj przydałby się ten znany gif z Travoltą i jego płaszczem.
O co chodzi głównej bohaterce? Co za siano ma w głowie? Niech się zdecyduje, jakie miotają nią emocje, bo jest sztuczna i wyeksponowana tak bardzo, że aż nie chce się o niej czytać.

- Czy jest Pani córką mecenasa Wyszyńskiego?- zapytał dźwięcznym głosem. Przez chwilę wydawało jej się, że flirtuje z nią! – LOL. Jakie to strasznie głupie. A właściwie jaka ona jest strasznie głupia.
„Pani” małą. W dialogach nie obowiązują wielkie litery przy formach grzecznościowych, ponieważ nie słychać różnicy fonetycznej między małą a wielką.

(…) a nie mieszać w to niczemu nie winne kobiety. – Niewinne!

Porywacz wytłumaczył się z porwania, a porwana, uwaga, wzruszyła się i z marszu uwierzyła mu na słowo! Śmiech na sali. Co to za płycizna? Ja wiem, że to taki typ bohaterki, ale on naprawdę nie robi dobrze czytelnikom. Każdy konflikt, który powinien być obowiązkowym elementem każdej fabuły, maksymalnie spłycasz. To naprawdę źle się czyta. Bardziej takie tanie wypracowanko na polski w podstawówce na temat: „napisz opowiadanie o idealnej, irytującej postaci, aby zrozumieć, jakie to jest złe” niż poruszająca historia na konkurs.

Nawet to całe porwanie nie było już takie straszne, jak na początku myślała, wyglądało teraz jak zupełna farsa. – Nie zauważyłam, żeby porwanie było dla bohaterki traumatyczne czy też straszne; chyba że bierzemy pod uwagę moment jojczenia nad sukienką?
Jeżeli koniec historii będzie taki, że porwana z porwanym się „spikną”, to ja strasznie współczuję temu mężczyźnie, naprawdę. Zresztą, kiedy pierwszy raz pojawia się cytat piosenki, od razu czytelnik domyśli się zakończenia opowiadania. Nie budzi ono we mnie żadnych emocji – jest przewidywalne, słabo napisane, ze źle skonstruowaną bohaterką, której nie znosi się od początku do końca i której na pewno się dobrze nie życzy, na dodatek historia jest mdła, wesoła. Porwanie, które powinno pobudzić napięcie, nie zbudowało go w żaden sposób – od początku do końca czytelnik nie mierzy się z żadnym problemem, wszystko pogodnie opisuje narrator, a nie ma konfliktu oraz napięcia = nie ma wciągającej fabuły, no wybacz.

(…) dotychczasowi kandydaci na mężów odchodzili do lamusa znacznie szybciej [przecinek] niż mogli by sobie tego życzyć.

Dziękuję ci za udział w konkursie oraz dziękuję Sovbedlly za zorganizowanie go i zaproszenie mnie do szeregów szanownego jury. Przepraszam za brak bety – cała moja praca konkursowa zawierała łącznie ponad 150 stron przy standardowej formie czcionki i żaden betareader nie zdążył jej już przejrzeć. Mogą pojawić się literówki.

– interpretacja piosenki w opowiadaniu (4/5)
– ogólny styl (2/5)
– pomysłowość (7/10)
– logika i spójność (5/10)
– bohaterowie (4/10)
– strona techniczna (4/10)
Łącznie: 26/50 punktów

 
Sovbedlly
– interpretacja piosenki w opowiadaniu (3/5)
„W miłości najtrudniejszy jest początek” to celna interpretacja w opowiadaniu. Realizacja wprawdzie nastąpiła poprzez piosenkę z radia, ale faktycznie można powiedzieć, że początek miłości Hanny i Michała był trudny, co zgadzało się z tytułem utworu, a także jego tekstu. Wykonanie wraz całością pracy było trafne, ale nie oryginalne.
– ogólny styl (3/5)
Styl wpadał w oko, najbardziej początek, potem z powodu dialogów i niepoprawnej logiki było gorzej. Nie wykryłam niczego frapującego, niczego oryginalnego, dzięki czemu pióro prezentowałoby się lepiej, ciekawiej. Styl ewidentnie do poprawy – trzeba go doszlifować, rozwijając bohaterów, dodając różne opisy zewnętrzne (miejsc, natury) oraz pracując kilkakrotnie nad stroną techniczną, aby wyszedł z tego błyszczący diament. Na obecną chwilę jest przeciętnie, dlatego daję pół punktów.
– pomysłowość (4/10)
Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy: dobór imion – Hanna i Michał. Była prawdziwa para: Hanka Ordonówna i Michał Tyszkiewicz. Nie wiem, czy to Twój celowy zabieg, że postanowiłaś akurat wybrać Michała i Hannę, czy tylko zwyczajny zbieg okoliczności. Jestem tego ciekawa.
Był kreatywny pomysł i ogólnie rzecz biorąc, podobał mi się mimo nieco nikłego wykonania.
Już kiedy Michał i Hanna poznali się, on powiedział jej o swoich problemach z prawem, wiedziałam już, że połączy ich miłość. I zgadłam, co niestety świadczy o domyślności czytelnika i nie zaskakującym zakończeniu. Kobieta – dama pomagająca obcemu mężczyźnie w oczyszczeniu się z zarzutów od razu przyprawia o myśl: miłość.
Pomysł mógłby być, ale tanie, liche wykonanie bierze w górę…
– logika i spójność (2/10)
Logika naganna i chwilami śmieszna z powodu nierealności:
Pierwsza myśl, która przeszła jej przez głowę to: Gdzie ja teraz kupię sobie drugą taką zwiewną princeskę ?
Porwano bohaterkę, która mdleje, a pierwsze, o czym pomyślała to gdzie kupi nową sukienkę? Musiała być materialistką, skoro o tym pierwszym pomyślała, a dopiero potem, gdzie jest.
Jakiś obcy facet ją porwał, a Hanna myśli, że fantastycznie prezentowałby się u jej boku? Cóż za wyobraźnia. Właśnie za to śmieszne, wręcz odrealnione porwanie z kosmosu daję wielki minus.
W tym samym czasie w radio gdzieś w oddali leciała ledwo słyszalna piosenka. Jej słowa głęboko poruszyły jej serce i chwilowo zajęły zbłąkane myśli.
Z tego wynika, że piosenka poruszyła swoje własne serce. W drugim zdaniu powinno być „Jej słowa głęboko poruszyły serce dziewczyny/kobiety…”
Spójność… szkoda gadać. Opowiadanie jest napisane jednym ciągiem, a to oznacza absolutny brak spójności.
– bohaterowie (2/10)
Pod względem samych postaci mam pewne zastrzeżenia. Brakuje mi opisu ich emocji, wizerunku duchowego, indywidualnych osobowości, czegoś, co mogłoby nadać bohaterom niepowtarzalności i ludzkich cech. Zarówno Michał, jak i ojciec głównej bohaterki zostali ukazani w słabym świetle. Hanna posiadała więcej cech i rzeczywiście można powiedzieć, iż to modnisia lubiąca się stroić, dama, za którą uganiają się faceci – ale i tak kiepsko wykreowana postać, która odbijała się na tle innych w negatywnym świetle. Sądzę, że trzeba również nad bohaterami popracować, pousuwać bezsens w ich postępowaniu, stylu życia.
Niestety nie mogę dać więcej punktów w tym kryterium.
– strona techniczna (4/10)
Na początek: ortografia bez zarzutu.
W dialogach błąd: powinny być pauzy () i półpauzy (–), a nie myślniki/dywizy (-).
W opowiadaniach trzeba pisać cyfry słownie: 21 lat ~ dwadzieścia jeden lat.
Zbędne są spacje po zdaniach, w niektórych miejscach.
Oh!!! ~ Nie trzeba trzech wykrzykników, żeby uwydatnić ekspresję. Poza tym „och”.
Przecinki do poprawy – brakuje w kilku miejscach zdaniowych.
Oh, wybrała już kolor, krój ala moda paryska, zachwyciłaby nim wszystkich. ~ „Och” i a la, czyli oddzielnie a” i „la”.
że aż mię porwał ~ mnie.
tą całą sytuację ~ tę sytuację
szalały by ~ szalałyby
nie winne ~ niewinne
W opowiadaniu nie używa się zwrotów grzecznościowych pisanych dużą literą, chyba że chodzi o list, e-mail. Ale w tym przypadku w zwykłym tekście bez takowych zwrotów.
Z powodu ciągłości tekstu sprawia on wrażenie bardzo rozwleczonego, mimo że gdzieniegdzie są odstępy, to jednak jeszcze warto by było rozdzielić od siebie różne myśli.
Łącznie: 18/50 punktów



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template by Elmo