Oceny
opowiadania Najtrudniejszy początek
Ania
Suma punktów 159,5
Suma punktów 159,5
Black opium
– interpretacja piosenki w opowiadaniu (3/5)
Jest dość poprawna, ale nic
więcej nie mogę powiedzieć. Zdecydowanie nie podoba mi się to, że fragmenty, w
których nawiązujesz do wybranej przez siebie piosenki, są żywcem z niej wzięte.
– ogólny styl (2/5)
Używasz wielu zdań
pojedynczych, przez co tekst jest trudny w odbiorze i sprawia wrażenie
infantylnego. Do tego bardzo nie podoba mi się użycie liczby mnogiej w
sformułowaniach takich jak „ale wróćmy” czy „nasza bohaterka”...
– pomysłowość (7/10)
Domyślam się, jaki był Twój
pierwotny zamysł i trudno powiedzieć, by mi się nie podobał, wprost przeciwnie,
ale przez kiepski sposób przekazania zdecydowanie traci on na wartości.
– logika i spójność (9/10)
„ktoś silnym popchnięciem
wepchnął ja do środka (...)” — chyba nie muszę uzasadniać, co mi się tu nie
zgadza (poza literówką)
W fabule nie widzę błędów
logicznych.
– bohaterowie (5/10)
Ze wszystkich postaci, które
przedstawiasz, tylko Hanka wydaje się w miarę wyrazista. O innych wiadomo po
prostu za mało, wyobrażenie czytelnika o bohaterach opiera się raczej na
domysłach niż na faktycznych informacjach zawartych w tekście.
– strona techniczna (2/10)
Gdzieniegdzie spacje przed
kropkami, wykrzyknikami, po nawiasach otwierających, brak spacji przed
myślnikami, sporo błędów interpunkcyjnych.
Dialogi zapisujemy za pomocą
pauz lub półpauz, nigdy dywizów.
Zaimki osobowe w drugiej osobie
pisze się wielką literą tylko w listach.
Łącznie: 28/50 punktów
Condawiramurs
– interpretacja piosenki w
opowiadaniu (2/5)
Tekst piosenki został wklejony
dwukrotnie i raczej na sile… W ogóle nie można uwierzyć w możliwość zaistnienia
uczucia, które próbowała przedstawić autorka.
– ogólny styl (1/5)
Nie jest dobrze, tekst jest
kompletnie nieprzemyślany. Początkowo odnosi się wrażenie, że autorka starała
się na stylizację i humorystyczny styl, jednak to uczucie szybko mija, kiedy
przechodząc do czegoś w rodzaju akcji, czytelnik zostaje rzucony w ciąg
zupełnie nieprzemyślanych wydarzeń, których nie oddzielają nawet akapity. Nie
wiadomo, co się dzieje, gdzie się dzieje, a czytając przemyślenia Hanki,
człowiek może się i śmieje, ale z rozpaczy. Ci wszyscy mężczyźni chyba nie
mogli należeć do zbyt inteligentnych. Autorka nie potrafi prowadzić fabuły, nie
ma tutaj żadnego tła prócz samego początku, jest za to całe mnóstwo przeskoków.
Dodam jeszcze, że lepiej nie silić się nie wiadomo na co, jak się nie zna
języka (vis a vis a tete a tete – przepraszam za brak akcentów).
Panuje tutaj generalnie niezły miszmasz.
– pomysłowość (3/10)
Pomysłowy tekst nie jest,
owszem, można pochwalić zamysł pisania w zabawny sposób, ale niestety wykonanie
kompletnie to położyło.
– logika i spójność (2/10)
Tekst jest kompletnie niespójny,
nie ma tutaj żadnego tła, to niekończąca się masa niepołączonych ze sobą, słabo
napisanych zdań. Przez co i mało logiczny. Nielogiczny jest zachwyt nad
bohaterką każdego mężczyzny, w tym jej ojca, który „oczywiście” musi posłuchać
Hanki. Nielogiczne jest to, jak Hanka reaguje na porwanie. Nielogiczne jest
samo porwane, bo w ogóle porwania nie przypomina, a ponadto z opisu wcale nie
wynika, że to trwało kilka dni (szczerze mówiąc ledwo zauważyłam sam moment
porwania, bo tekst jest tak słabo napisany).
– bohaterowie (2/10)
Wszyscy bohaterowie zachowują
się kompletnie nielogicznie. Nie wiem, kto jest gorszy – Hania i jej naiwność
czy wszyscy przedstawieni faceci.
– strona techniczna (3/10)
Interpunkcja jest dość mocno
alternatywna. Warto zauważyć, że czasem z jej powodu zdania stają się niejasne,
np. tutaj, w mega długim tasiemcu, trudno określić, w którym momencie kończy
się opis jednego mężczyzny, a zaczyna drugiego: „Należy w tym miejscu
przytoczyć niechlubną sytuację, kiedy to dwaj zacni panowie- hrabia Bogumił T.,
właściciel dużego majątku na Zamojszczyźnie oraz przedstawiciel
nieposzlakowanego szlacheckiego rodu, właściciel ogromnej i wspaniale
prosperującej fabryki w Łodzi Tadeusz B. w sferach znany jako „Tolo”
pojedynkowali się na rewolwery o rękę naszej Haneczki”. O zapisie
dialogów nie ma za bardzo co wspominać, bo było ich na lekarstwo – tutaj zapis
generalnie leży, prawie że nie ma akapitów, tekst ciągnie się gorzej niż guma
do żucia, autorka wrzuca w niego wszystko, jak leci, nawet przemyślenia bohaterki,
w ogóle ich nie oddzielając… Szkoda komentarza. Z ortografią jest najlepiej,
nic dziwnego, ale chciałabym zauważyć, że liczby pisze się słownie.
Łącznie: 13/50 punktów
Katja
—
interpretacja piosenki w opowiadaniu (3/5)
Fajerwerki nie strzelają, źle nie jest, idealnie też
nie, ot, tak pół na pół.
— ogólny
styl (1/5)
Ogólny styl jest strasznie naiwny i niewyrobiony, czyta
się jak wspomnienia naiwnej dziesięciolatki. Być może bohaterka faktycznie taka
była, ale nie odczuwałam żadnej przyjemności przy pracy z tym tekstem, wręcz
przeciwnie, chciałam, żeby już się skończył.
— pomysłowość
(5/10)
Myślę, że wykrzesałaś z siebie całkiem spore pokłady
pomysłowości, choć ich wykonanie już kulało — głównie za sprawą pędzącej na
łeb, na szyję akcji. Gdybyś znacznie zwolniła, wyszłoby to zdecydowanie na
zdrowie opowiadaniu.
— logika
i spójność (5/10)
Trochę mnie zdziwiło, że Haneczce się tak szybko
odmieniło — porwanie, a jednak nie porwanie, nie takie straszne, bo facet jest
miły i chce wyjaśnić sprawę z jej ojcem! Szczerze mówiąc, na miejscu Hanki
zupełnie bym mu nie wierzyła, nawet przy całej naiwności bohaterki.
Nie rozumiem też, dlaczego Michał nie wypuścił jej od
razu, skoro miał jej tylko dać list...
Dlaczego szofer musiał iść do szpitala? O.O
Musisz zdecydowanie popracować nad ciągłością czasową,
bo dni i wydarzenia w Twoim opowiadaniu zlepiają się w jedno, w jeden długi
ciąg, w którym nie ma żadnych przerw.
— bohaterowie (4,5/5)
— bohaterowie (4,5/5)
Haneczka chyba zachorowała na syndrom sztokholmski, tak
szybko zakochała się w swoim porywaczu. Ledwo się zobaczyli, od razu wielka
miłość i sympatia! Zupełnie tego nie kupuję, niestety.
Jedyne, co mi się podobało, to ukazanie naiwności
Hanki.
— strona
techniczna (5/10)
Przed znakami interpunkcyjnymi nie stawia się spacji. Ponadto
w charakterze wtrącenia nie używamy dywizów.
Sam zapis dialogów też w wielu miejscach szwankował.
Łącznie:
23,5/50 punktów
Kvist
– interpretacja piosenki w
opowiadaniu (4/5)
No cóż, trudno się nie zgodzić: Hanna i Michał
faktycznie mieli dość trudne początki znajomości, ale potem jakoś poszło.
Ogólnie więc piosenka pasuje do opowiadania (czy też może prędzej opowiadanie
do piosenki 😉).
– ogólny styl (2/5)
Styl opowiadania jest dość trudny w odbiorze głównie
za sprawą dość nieskładnych opisów. Przydałoby się powstawiać trochę akapitów,
by zapanować nad bałaganem w tekście, gdyż powprowadzano sporo wątków, które co
prawda oddają charakter Haneczki, ale jednocześnie wywołują sporo chaosu.
Dobrze też byłoby zdecydować się na jeden sposób
narracji; uważam, że ten rodem z kronik towarzyskich, za pomocą którego opisano
pojedynek, pasowałby idealnie.
– pomysłowość (6/10)
Mocnym punktem całego opowiadania jest niewątpliwie
jego główna bohaterka. Sam pomysł zresztą w głównej mierze opiera się na jej
miłosnych perypetiach, ale trzeba przyznać, że Hanna trzyma to w ryzach,
przynajmniej dopóki nie dochodzi do samego porwania. Wtedy trochę nie wiadomo,
czy to jednak nie ten wątek miał stać się tym ważniejszym, czy też może dalej
jednak uwaga powinna skupiać się na Hance.
– logika i spójność (4/10)
Nie ma co ukrywać: bałagan w tekście wpływa na jego
spójność. Mimo wszystko jednak ogólne wydarzenia opisano z zachowaniem ciągu
przyczynowo – skutkowego. Nie wiadomo też dokładnie, na podstawie jakich kwitów
zdecydowano się na wypuszczenie Michała oraz na czym w ogóle polegało całe
przestępstwo; szkoda, że ten wątek nie został trochę bardziej rozbudowany.
– bohaterowie (7/10)
Chaotyczność tekstu w jakiś przewrotny sposób oddaje
trzpiotowatość samej Hanki. Jest to jedna z ciekawiej wykreowanych głównych
postaci. Doceniam też, że to jedna z niewielu bohaterek, która posługuje się
idiolektem: jej wypowiedzi różnią się od wypowiedzi innych postaci.
Szkoda tylko, że o innych bohaterach nie dowiadujemy
się trochę więcej, chociażby o samym Michale, który odgrywa dość istotną rolę.
– strona techniczna (5/10)
Pojawiło
się trochę błędów interpunkcyjnych. Jeśli chodzi o ortografię, to niepotrzebnie
użyto formy grzecznościowej (wyrazy „pan” i „pani” spokojnie można było zapisać
małą literą). Poza tym w dialogach błędnie użyto dywizów zamiast myślników,
brakowało też spacji między nimi a kwestią bohatera.
Łącznie: 28/50 punktów
Noelia Cotto
A. Interpretacja
piosenki w tekście (2/5)
B. Ogólny
styl (3/5)
C. Pomysłowość
(5/10)
D. Logika i
spójność (5/10)
E. Bohaterowie
(5/10)
F. Strona
techniczna (3/10)
Łącznie: 23/50 punktów
Droga autorko!
Na początek skupmy się na stronie technicznej
opowiadania. Tekst nie jest wyjustowany, nie ma wielu przecinków, a akapitom
brakuje wcięć. Znalazłam kilka powtórzeń. Niektóre zaimki zapisałaś wielką
literą – to błąd.
Kreacja bohaterów nie jest najlepsza. Podoba mi się
wątek kryminalny tego opowiadania – to zdecydowanie na duży plus.
Momentami irytują mnie powtórzenia zwłaszcza te imion i
nazwisk. Ogólnie opowiadanie nie jest złe, ale mnie osobiście nie porwało.
W każdym razie pisz dalej, rozwijaj się i dużo ćwicz,
bo trening czyni mistrza!
Skoiastel
Na
początku zaznaczę, że tekst oceniłam zgodnie ze standardami ocenialni Wspólnymi Siłami, którą
reprezentuję. Od publikacji wymagam nie tylko poprawności godnej materiału pod
wydawkę oraz estetyki tekstu, ale ważne są dla mnie przede wszystkim research,
interesująca i spójna fabuła, konsekwencja jej prowadzenia, a także naturalne
sylwetki psychologiczne postaci, jak również zgodność z tematem konkursu. W
ocenie obowiązuje punktacja ustalona przez Sovbedlly oraz konkursowe kryteria.
Jeżeli
masz gdzieś w zanadrzu dłuższy tekst, również i jemu chętnie się przyjrzę;
zapraszam na moją podstronę podlinkowaną wyżej.
No to
zaczynamy!
Brak
justowania tekstu i rozróżnienia dywiz-myślnik (a kiedy zamiast myślnika
stawiasz ten nieszczęsny łącznik, nie stawiasz przed nim spacji, ough).
Haneczka, Hanka, Hanusia, Panna Hanna . O niej mówiła
cała Warszawa. Była ikoną stylu,
wyznacznikiem najnowszej mody. Jak ona się nosiła, tak nosiła się cała Warszawa- zwłaszcza ta znacząca
część. – Ten
początkowy, niedokładny rym (Hanna, Warszawa) kłuje w uszy przy czytaniu,
naprawdę. O ile dalej nie rymujesz, to fatalny pomysł w prozie, w narracji. No
a przed kropką nie stawia się spacji. Plus powtórzenie – psuje ci styl.
Żaden podwieczorek, fajf czy bal bez jej udziału nie liczył się w towarzystwie. Jeśli
ona kogoś przekreślała- to na zawsze przestawał się on liczyć w znaczących kręgach. – Kolejne
brzydkie powtórzenie.
Już na
pierwszy rzut oka widać, że twoja bohaterka to niezła Mary Sue (obowiązkowo
zajrzyj, proszę, tutaj:
http://wspolnymi-silami.blogspot.com/2015/03/piekna-madra-i-silna-mary-sue.html).
Aż mnie mdli od tego „och” i „ach” na jej temat. Gdyby jeszcze jakiś bohater
się nim zachwycał, to przynajmniej moglibyśmy dowiedzieć się, że się w niej
kocha do szaleństwa. A tak to wychwala ją sam narrator… Przewracam oczami na
takie wyobrażenie. Jak chciałaś tworzyć na wzór Łęckiej, to fajnie, ale pomyśl,
jak mi teraz jest źle, czytając o takiej cudownej krowie?
Dalej
tylko upewniam się, że to typowa, drażniąca merysujka. Zostajesz porwana w
biały dzień i grożono ci rewolwerem? „Och nie, pogniotła mi się kiecka!”.
Nieznośne babsko.
(…) pojedynkowali się
na rewolwery o rękę naszej Haneczki. – Ekhm, tak.
Pojedynkowali. Na rewolwery. W Warszawie.
Jesteś
pewna, że to nie był dziki zachód?
Całe szczęście żadnemu z Panów nic się nie stało (…). – „Pan”
małą literą. W narracji nie zapisuje się form grzecznościowych wielkimi
literami.
Przez tą całą sytuację dziewczę nabawiło się tylko
migreny (…). – Tę sytuację, z tą sytuacją.
Działo się to, gdy Hanka kończyła 21 lat. –
Liczby w prozie zapisuje się słownie.
Nie mająca męża panna, [przecinek
zbędny] była naciska nie tylko przez
rodziców, rodzinę czy swoją opinię [jak opinia może naciskać?] skalaną kilkoma aferami, ale również przez
dobry smak [dobry smak naciska?],
który nakazywał chociażby zamążpójście z rozsądku. – Przecież już sama
definicja „panny” wskazuje na brak małżonka. „Niemająca” łącznie.
(…) ale również przez dobry smak, który nakazywał chociażby zamążpójście z rozsądku.
Haneczka zgodziła się na konkury kilku panów z dobrych rodzin.
Już na
pierwszy rzut oka widać, że nie przyłożyłaś zbytnio wagi nie tylko do
nieprzejmującej, opowiadanej przez za bardzo zaangażowanego narratora fabuły,
ale również technicznie… Brak kropek na końcu zdań, brak spacji, i małe litery
na początku, cóż, no nie wygląda to przesadnie profesjonalnie:
To stawało się wprost nie do zniesienia dla młodej
panny lubiącej huczne zabawy i obracanie się w kręgu, [przecinek] co najmniej interesujących ludzi.(nie można
tego było powiedzieć o tych kawalerach!)
„Oh!!! Jakże chciałabym [przecinek] żeby coś się stało. Tak wyrwać się w
nieznane. Wydostać się z tej chorej sytuacji.” – w cudzysłowach nie stawia
się kropek.
Oh, wybrała już kolor, krój ala moda paryska, [przecinek
zbędny] zachwyciłaby nim wszystkich.
– Raz piszesz „och”, a raz „oh”, przy czym to drugie jest niepoprawne. Pisze
się również: à la.
Aby
zrobić pełną betę, musiałabym wklejać praktycznie każde zdanie. Wybiorę tylko
te najbardziej upierdliwe błędy.
Panie szalały by z zawiści, a mężczyźni z rozkoszy. –
Szalałyby. Nie masz takiego dość ważnego dla pisarzy wyczucia literackiego –
technicznego. Trudno mi powiedzieć, od czego jest to zależne, najczęstszą
opinią takiego powodu jest nikłe obycie z literaturą, gdzieś jednak niektóre
niuanse językowe powinny zostawać w pamięci. Prawdopodobnie mało czytasz bądź
mało piszesz, albo to, co napiszesz, nie trafia do bety, która kontrolowałaby
twoje prace pod względem technikalii. Polecam jak najbardziej pracę z betą –
wytłumaczy ci dokładnie, z czym masz problem, czego powinnaś się w przyszłości
wystrzegać, nad czym więcej i ciężej pracować.
Jakże gardziła tym obcym mężczyzną! Szczerze go
nienawidziła. (...) Zachwycił ją na
pierwszy rzut oka - nie ukrywała tego. – Tutaj przydałby się ten znany gif z Travoltą i jego
płaszczem.
O co
chodzi głównej bohaterce? Co za siano ma w głowie? Niech się zdecyduje, jakie
miotają nią emocje, bo jest sztuczna i wyeksponowana tak bardzo, że aż nie chce
się o niej czytać.
- Czy jest Pani córką mecenasa Wyszyńskiego?- zapytał
dźwięcznym głosem. Przez chwilę wydawało jej się, że flirtuje z nią! – LOL.
Jakie to strasznie głupie. A właściwie jaka ona jest strasznie głupia.
„Pani”
małą. W dialogach nie obowiązują wielkie litery przy formach grzecznościowych,
ponieważ nie słychać różnicy fonetycznej między małą a wielką.
(…) a nie mieszać w to niczemu nie winne kobiety. –
Niewinne!
Porywacz
wytłumaczył się z porwania, a porwana, uwaga, wzruszyła się i z marszu
uwierzyła mu na słowo! Śmiech na sali. Co to za płycizna? Ja wiem, że to taki
typ bohaterki, ale on naprawdę nie robi dobrze czytelnikom. Każdy konflikt,
który powinien być obowiązkowym elementem każdej fabuły, maksymalnie spłycasz.
To naprawdę źle się czyta. Bardziej takie tanie wypracowanko na polski w
podstawówce na temat: „napisz opowiadanie o idealnej, irytującej postaci, aby
zrozumieć, jakie to jest złe” niż poruszająca historia na konkurs.
Nawet to całe porwanie nie było już takie straszne, jak
na początku myślała, wyglądało teraz jak zupełna farsa. – Nie
zauważyłam, żeby porwanie było dla bohaterki traumatyczne czy też straszne;
chyba że bierzemy pod uwagę moment jojczenia nad sukienką?
Jeżeli
koniec historii będzie taki, że porwana z porwanym się „spikną”, to ja
strasznie współczuję temu mężczyźnie, naprawdę. Zresztą, kiedy pierwszy raz
pojawia się cytat piosenki, od razu czytelnik domyśli się zakończenia
opowiadania. Nie budzi ono we mnie żadnych emocji – jest przewidywalne, słabo
napisane, ze źle skonstruowaną bohaterką, której nie znosi się od początku do
końca i której na pewno się dobrze nie życzy, na dodatek historia jest mdła,
wesoła. Porwanie, które powinno pobudzić napięcie, nie zbudowało go w żaden
sposób – od początku do końca czytelnik nie mierzy się z żadnym problemem,
wszystko pogodnie opisuje narrator, a nie ma konfliktu oraz napięcia = nie ma
wciągającej fabuły, no wybacz.
(…) dotychczasowi kandydaci na mężów odchodzili do
lamusa znacznie szybciej [przecinek] niż
mogli by sobie tego życzyć.
Dziękuję
ci za udział w konkursie oraz dziękuję Sovbedlly za zorganizowanie go i
zaproszenie mnie do szeregów szanownego jury. Przepraszam za brak bety – cała
moja praca konkursowa zawierała łącznie ponad 150 stron przy standardowej
formie czcionki i żaden betareader nie zdążył jej już przejrzeć. Mogą pojawić
się literówki.
– interpretacja piosenki w opowiadaniu (4/5)
– ogólny styl (2/5)
– pomysłowość (7/10)
– logika i spójność (5/10)
– bohaterowie (4/10)
– strona techniczna (4/10)
Łącznie: 26/50 punktów
Sovbedlly
– interpretacja piosenki w opowiadaniu (3/5)
„W miłości najtrudniejszy
jest początek” to celna interpretacja w opowiadaniu. Realizacja wprawdzie
nastąpiła poprzez piosenkę z radia, ale faktycznie można powiedzieć, że
początek miłości Hanny i Michała był trudny, co zgadzało się z tytułem utworu,
a także jego tekstu. Wykonanie wraz całością pracy było trafne, ale nie
oryginalne.
– ogólny styl (3/5)
Styl wpadał w oko, najbardziej
początek, potem z powodu dialogów i niepoprawnej logiki było gorzej. Nie wykryłam
niczego frapującego, niczego oryginalnego, dzięki czemu pióro prezentowałoby
się lepiej, ciekawiej. Styl ewidentnie do poprawy – trzeba go doszlifować,
rozwijając bohaterów, dodając różne opisy zewnętrzne (miejsc, natury) oraz
pracując kilkakrotnie nad stroną techniczną, aby wyszedł z tego błyszczący
diament. Na obecną chwilę jest przeciętnie, dlatego daję pół punktów.
– pomysłowość (4/10)
Pierwsze, co rzuciło mi się w
oczy: dobór imion – Hanna i Michał. Była prawdziwa para: Hanka Ordonówna i
Michał Tyszkiewicz. Nie wiem, czy to Twój celowy zabieg, że postanowiłaś akurat
wybrać Michała i Hannę, czy tylko zwyczajny zbieg okoliczności. Jestem tego
ciekawa.
Był kreatywny pomysł i
ogólnie rzecz biorąc, podobał mi się mimo nieco nikłego wykonania.
Już kiedy Michał i Hanna
poznali się, on powiedział jej o swoich problemach z prawem, wiedziałam już, że
połączy ich miłość. I zgadłam, co niestety świadczy o domyślności czytelnika i
nie zaskakującym zakończeniu. Kobieta – dama pomagająca obcemu mężczyźnie w
oczyszczeniu się z zarzutów od razu przyprawia o myśl: miłość.
Pomysł mógłby być, ale tanie,
liche wykonanie bierze w górę…
– logika i spójność (2/10)
Logika naganna i chwilami
śmieszna z powodu nierealności:
Pierwsza
myśl, która przeszła jej przez głowę to: Gdzie ja teraz kupię sobie drugą taką
zwiewną princeskę ?
Porwano bohaterkę, która
mdleje, a pierwsze, o czym pomyślała to gdzie kupi nową sukienkę? Musiała
być materialistką, skoro o tym pierwszym pomyślała, a dopiero potem, gdzie
jest.
Jakiś obcy facet ją porwał, a Hanna myśli, że
fantastycznie prezentowałby się u jej boku? Cóż za wyobraźnia. Właśnie za to
śmieszne, wręcz odrealnione porwanie z kosmosu daję wielki minus.
W tym samym
czasie w radio gdzieś w oddali leciała ledwo słyszalna piosenka. Jej słowa
głęboko poruszyły jej serce i chwilowo zajęły zbłąkane myśli.
Z tego wynika, że piosenka
poruszyła swoje własne serce. W drugim zdaniu powinno być „Jej słowa głęboko poruszyły
serce dziewczyny/kobiety…”
Spójność… szkoda gadać.
Opowiadanie jest napisane jednym ciągiem, a to oznacza absolutny brak
spójności.
– bohaterowie (2/10)
Pod względem samych postaci
mam pewne zastrzeżenia. Brakuje mi opisu ich emocji, wizerunku duchowego,
indywidualnych osobowości, czegoś, co mogłoby nadać bohaterom niepowtarzalności
i ludzkich cech. Zarówno Michał, jak i ojciec głównej bohaterki zostali ukazani
w słabym świetle. Hanna posiadała więcej cech i rzeczywiście można powiedzieć,
iż to modnisia lubiąca się stroić, dama, za którą uganiają się faceci – ale i
tak kiepsko wykreowana postać, która odbijała się na tle innych w negatywnym
świetle. Sądzę, że trzeba również nad bohaterami popracować, pousuwać bezsens w
ich postępowaniu, stylu życia.
Niestety nie mogę dać więcej
punktów w tym kryterium.
– strona techniczna (4/10)
Na początek: ortografia bez
zarzutu.
W dialogach błąd: powinny być pauzy (—) i półpauzy (–), a nie
myślniki/dywizy (-).
W opowiadaniach trzeba pisać
cyfry słownie: 21 lat ~
dwadzieścia jeden lat.
Zbędne są spacje po zdaniach, w niektórych miejscach.
Oh!!! ~ Nie
trzeba trzech wykrzykników, żeby uwydatnić ekspresję. Poza tym „och”.
Przecinki do poprawy – brakuje w kilku miejscach
zdaniowych.
Oh,
wybrała już kolor, krój ala moda paryska, zachwyciłaby nim wszystkich. ~ „Och”
i a la, czyli oddzielnie a” i „la”.
że aż
mię porwał ~ mnie.
tą całą
sytuację ~ tę sytuację
szalały
by ~
szalałyby
nie winne ~ niewinne
W opowiadaniu nie używa się zwrotów
grzecznościowych pisanych dużą literą, chyba że chodzi o list, e-mail. Ale w
tym przypadku w zwykłym tekście bez takowych zwrotów.
Z powodu ciągłości tekstu sprawia on
wrażenie bardzo rozwleczonego, mimo że gdzieniegdzie są odstępy, to jednak
jeszcze warto by było rozdzielić od siebie różne myśli.
Łącznie: 18/50 punktów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz