-->

niedziela, 19 sierpnia 2018

#26 Oceny "Koszule z krepdeszynu" Łucja



Oceny opowiadania Koszule z krepdeszynu Łucja
Suma punktów 158,5


Black opium
– interpretacja piosenki w opowiadaniu (1/5)
Trudno tu właściwie mówić o interpretacji, po prostu wrzuciłaś do swojego tekstu nazwy części garderoby występujące w piosence.
– ogólny styl (2/5)
Jest dużo dialogów, opisów nie ma prawie wcale. Rozumiem, że limit nie pozwala na szczegółowe rozwodzenie się nad wyglądem czy zachowaniem postaci, ale bez przesady...
Nie podobają mi się określenia bohaterów typu „blondynka” albo „Polka” — zdecydowanie świadczą o ubóstwie językowym autora.
– pomysłowość (4/10)
Sam pomysł jako taki nawet mi się podoba, ale wszystko dzieje się za szybko (rozumiem, że pięć stron nie pozwala za bardzo rozwinąć historii) i trudno nadążyć za akcją.  Widzę też zabieg typowy dla kryminałów (przynajmniej tych mi znanych) pod tytułem „podejrzany nigdy nie jest winny”... Nie ujęło mnie to, szczerze mówiąc. Poza tym wnioski Konstancji co do tego, kto naprawdę jest winny, wydają się wzięte zupełnie znikąd.
– logika i spójność (10/10)
Nie widzę błędów logicznych.
– bohaterowie (4/10)
Na moje oko główna bohaterka to taka trochę Mary Sue. Informacji o narratorce też poskąpiłaś czytelnikowi i wydaje się, że jedyną trójwymiarową bohaterką (choć może trochę przerysowaną) jest hrabina.
– strona techniczna (5/10)
„spoglądając znad filiżanki herbaty na odkładającą gazetę codzienną blondynkę.” — przez fatalny szyk zdanie nie jest jednoznaczne, jeśli się w nie wczyta.
„okazała się być słuszna” -> okazała się słuszna
Trochę błędów interpunkcyjnych i w zapisie dialogu.
Dialogi zapisujemy za pomocą pauz lub półpauz, nigdy dywizów. Zaimki osobowe w drugiej osobie pisze się wielką literą tylko w listach. Liczebniki pisane cyframi wyglądają nieestetycznie, lepiej zapisywać je słownie.
Łącznie: 26/50 punktów


Condawiramurs
– interpretacja piosenki w opowiadaniu (4/5)
Podoba mi się, że piosenka została potraktowana dość ogólnie, że tak powiem. Autorka nie cytowała jej wprost, nie próbowała odnosić się do całości – która jest dość chaotyczna – tylko wybrała wg mnie najciekawszą część utworu i pokazała ją całkiem podobnie. Nie da się ukryć, że zarówno w piosence, jak i w opowiadaniu kobieta posiadająca diademy i drogie koszule sporo udaje, choć w inny sposób.
– ogólny styl (2/5)
Niestety nie jest dobrze. Głownie dlatego, że nie ma tła. Nawet postaci nie są dobrze określane w poszczególnych fragmentach, o miejscach nie wspominając. Podmioty są nieokreślane, są mylone i czasy, i perspektywy. Styl zdecydowanie nie powala (wychodzi np. na to, że gazeta ma duszę, a niektóre zdania w ogóle pozbawione zostały sensu). Opisy są bardzo ogólnikowe i zawierają mało tłumaczeń. Chciałoby się więcej dowiedzieć w zasadzie o wszystkim, a nie ma takiej możliwości. Najwięcej akcji otrzymujemy na końcu, gdy Konstancja wypowiada się na temat mordercy, a przecież nie o to chodzi.
– pomysłowość (5/10)
Opowiadanie jest pomysłowe, nawet jeśli mocno wzoruje się głównie na twórczości Christie i Doyle’a, ponieważ napisanie kryminału w takim konkursie samo w sobie jest dość oryginalne (a ja mam słabość do Sherlocka i to mocną). Zamysł pracującego duetu, Londyn, sprawa… Plus fakt, że to kobiety, a nie mężczyźni! Tylko że a) jest jednak zbyt mocno ściągnięte z Sherlocka, a b) opowiadanie miało naprawdę spory potencjał, niestety wykonanie sporo zepsuło. Bardzo dużo.
– logika i spójność (3/10)
Niestety tekst jest mało spójny ze względu na brak tła i dobrych opisów (pisałam wcześniej). Nie mam zielonego pojęcia, jak i dlaczego Konstancja doszła to takich, a nie innych wniosków. Ale przede wszystkim nie mam pojęcia, jaki miałby być w zamierzeniu powód, dla którego hrabina zabiła swojego męża i dlaczego zgłosiła się do detektywa, w dodatku tak go traktując (w ogóle nie rozumiem, dlaczego niby to miała być sprawa kradzieży, w sensie, czy hrabina chciała tuszować tę śmierć czy nie, bo jeśli tak – to po cholerę zostawiła ciało męża na środku, a jeśli nie – to czemu nie powiedziała, że o to chodzi i nie udawała wielkiej żałoby po stracie ukochanego?). Wszystko poszło zbyt łatwo, a Imperatyw i jego chęci miały się zdecydowanie za dużo. Z pewnością trzeba popracować nie tylko nad opisami i tłem, ale również logiką, bo czytelnik wie tylko tyle, co przekaże mu – pośrednio czy bezpośrednio – autor. Nie siedzi w głowie twórcy, o czym niektórzy zdają się nie wiedzieć. Tak niestety jest tutaj.
Fascynuje mnie jeszcze kwestia cyjanku i środków przeciwko osom oraz to, jakim cudem ta farmaceutka nie rozpoznała hrabiny, jeśli dobrze ją znała, a ta nie przebrała się chyba bardziej niż w koszulę.
– bohaterowie (4/10)
Konstancja mogłaby być bardzo ciekawą postacią, w zamierzeniu jest w końcu prywatną panią detektyw z innego kraju, i to b. dobrą. Ale nie wiemy o niej nic ponadto. Narratorka za to jest do niej smutnym dodatkiem i wiemy o niej jeszcze mniej (tutaj to zdecydowanie kłania się Sherlock). Pojęcia nie mamy, jak te dziewczyny się spotkały i dlaczego pracują razem. W ich wielką przyjaźń musimy uwierzyć na słowo (tak, ekspozycja też ma się tutaj niestety całkiem nieźle). Alice i morderczyni zostały pokazane równie chaotycznie, a motywacje hrabiny i co do zbrodni, i co do zgłaszania się do detektywa stanowią dla mnie wielką niewiadomą. Ponadto, jak na Boga, można od razu uznać, że mąż musiał ukraść twoje skarby, skoro nie możesz ich znaleźć? OK, może to małżeństwo było generalnie nie za ciekawe, ale z powodów wymienionych wyżej NIC O TYM NIE WIADOMO.
– strona techniczna (5/10)
Dialogi są zapisane nieprawidłowo. Interpunkcja prezentuje się średnio na jeża, a co do ortografii, to np. liczby powinny być zapisywane słownie.
Łącznie: 23/50 punktów


Katja
— interpretacja piosenki w opowiadaniu (1/5)
Właściwie wykorzystałaś tylko niektóre słowa z piosenki, reszta opowiadania nie ma nic wspólnego z utworem.
— ogólny styl (1/5)
Często Ci się zdarza mieszać czasy — raz piszesz w teraźniejszym, raz w przeszłym. Proszę, zdecyduj się na jeden i się go trzymaj. Przeskoki czasowe i niespójność tekstu również męczą i sprawiają, że nie czyta się tak płynnie.
— pomysłowość (3/10)
Doceniam sam pomysł na zagadkę kryminalną, ale niestety wykonanie już jest znacznie gorsze. Do błyskotliwości Sherlocka Constance wiele brakuje...
— logika i spójność (1/10)
Mam dla Ciebie garść pytań o kwestie, które wydały mi się... no niezbyt logiczne.
Powiedz mi, czy hrabina i główna bohaterka rozmawiają przez wizjer, czy jak?
Czy hrabina ma w głowie rozkład jazdy? :D
Czy ta szósta rano w części szóstej to już kolejny dzień? Jeśli tak, to zabrakło jakiegokolwiek przejścia pomiędzy poszczególnymi dniami.
Dlaczego niby Charlotte zamordowała własnego męża? Mogła faktycznie go zabić w afekcie, bo te rzeczy były dla niej cenne, ale jak dla mnie to średnio ma sens, bo nie sądzę, żeby kupiła cyjanek z dnia na dzień i żeby w aptece jej nie spytali, do czego go potrzebuje. Poza tym dlaczego przyczepiła się do płaszcza? Jeżeli to Charles go oddał do pralni, to raczej była to jego właśność (ergo nie rozumiem złości Charlotte), do tego diadem... Czy już naprawdę nie mogła go wyczyścić służba?
Dlaczego Charlotte nazywa Constante szpiclem i dlaczego w ogóle uważa, że pani detektyw jest na jej łasce?
A policja wpadająca do mieszkania to się teleportowała czy co?
Co takiego śmiesznego jest w bileciku z pralni?
— bohaterowie (0/10)
Właściwie o bohaterach za wiele nie wiemy, bo to akcja szaleje, a opisom nie poświęciłaś za dużo uwagi. Nie wiemy nawet, jaka relacja łączy Klarę i Constance.
— strona techniczna (4/10)
W zapisie dialogów nie używa się dywizów, ponadto w wielu miejscach po zakończeniu wypowiedzi bohatera kropki są zbędne — odsyłam do poradników na ten temat.
Pogubiłaś bardzo dużo przecinków, ponadto mylą Ci się podmioty i przez to nie wiadomo, kto wykonuje jaką czynność.
Łącznie: 10/50 punktów


Kvist
– interpretacja piosenki w opowiadaniu (1/5)
Jak dla mnie piosenka nie została zinterpretowana w żaden sposób: zaczerpnięto z niej po prostu kilka słów; równie dobrze przy tym opowiadaniu można by się było obejść bez żadnego utworu.
– ogólny styl (1,5/5)
Opowiadanie jest niestety prawie w całości zbudowane na dialogach, przez co trudno powiedzieć cokolwiek o stylu, zwłaszcza że idiolekty bohaterów również nie są zróżnicowane. Poza tym całe śledztwo (mamy bowiem do czynienia z opowiadaniem kryminalnym) oparte jest tylko na tym, co między sobą ustalą główne bohaterki. Umówmy się, czytanie takiego kryminału mija się z celem, gdyż czytelnik nie ma ani odrobiny zabawy z samodzielnego odkrywania, kto właściwie popełnił morderstwo.
Od strony technicznej mamy do czynienia z pomieszaniem czasu teraźniejszego z przeszłym, i to w dodatku w miejscach, w których nie powinno budzić żadnych wątpliwości, którego z nich użyć. To również przeszkadza w lekturze opowiadania.
Ale jest jeden, duży plus: jako że strona wizualna tekstu również jest istotna, to uczciwie muszę oddać, że „Koszule z krepdeszynu” to pierwsze opowiadanie, które ma wyjustowany tekst oraz podział na rozdzialiki.
– pomysłowość (3/10)
Sam kryminał nie należy może do najbardziej odkrywczych pomysłów na opowiadanie, ale w takiej sytuacji łatwo można wybronić się jakimś „ciekawym” przestępstwem. Tutaj tego niestety nie ma, w dodatku cała akcja i opis zbrodni przedstawione są bardzo ekspozycyjnymi dialogami.
– logika i spójność (7/10)
O ile można mieć zastrzeżenia odnośnie samego sposobu napisania opowiadania, tak co do jego ogólnej budowy nie mam większych uwag. Widać, że samo śledztwo i dowody na to, kto zabił, zostały dobrze przemyślane (przypadł mi do gustu zwłaszcza ten kwitek z pralni). Do ogromna zaleta, jeżeli ktoś chce sobie pisać właśnie tego typu opowiadania, ponieważ w kryminałach chyba nie ma nic gorszego niż niczym nieuzasadnione odkrycie przestępcy.
Wystarczy więc popracować trochę nad warsztatem, a jestem pewna, że będzie o wiele, wiele lepiej.
– bohaterowie (4/10)
Na tle wszystkich bohaterów chyba najbardziej wyróżnia się postać hrabiny, mimo tego, że ich wszystkich poznajemy w zasadzie tylko przez to, co mówią. Gdyby jeszcze przynajmniej podjęto próbę nadania im idiolektów, żeby ich rozróżnić, to byłoby w porządku. Tutaj jednak dwie główne bohaterki w zasadzie zlewają się w jedną. Najbardziej chyba utkwiło mi w pamięci, że jedna jest Polką, a druga nie.
– strona techniczna (3/10)
Błędów ortograficznych nie zauważyłam, za to pojawiło się naprawdę dużo uchybień interpunkcyjnych. Zapis dialogów również pozostawia sporo do życzenia (i nie chodzi tu tylko o użycie dywizu zamiast myślnika), dlatego polecam doczytanie sobie na temat tego, jak poprawnie zapisywać wypowiedzi bohaterów.
Łącznie: 19,5/50 punktów


Noelia Cotto
A.        Interpretacja piosenki w tekście (4/5)
B.        Ogólny styl (3/5)
C.        Pomysłowość (7/10)
D.        Logika i spójność (5/10)
E.        Bohaterowie (5/10)
F.         Strona techniczna (4/10)
Łącznie: 28/50 punktów
Droga autorko!
Pozwól, że najpierw omówię stronę techniczną opowiadania. Tekst jest wyjustowany, ale zabrakło w nim wcięć akapitów. Zapis dialogów jest błędny. Polecam Ci przeczytać ten poradnik http://www.jezykowedylematy.pl/2011/09/jak-pisac-dialogi-praktyczne-porady/. Po jego lekturze nie powinnaś mieć problemów z zapisywaniem wypowiedzi bohaterów. Zabrakło Ci wielu przecinków. Myślę, że warto odwiedzić stronę www.prosteprzecinki.pl.
Pamiętaj, że liczebniki w opowiadaniach piszemy słownie, stąd nie „2  łóżka” a „dwa łóżka”.  
Podoba mi się wątek kryminalny w Twoim opowiadaniu. Miałaś bardzo dobry pomysł. Niestety wydaję mi się, że nie dopracowałaś szczegółów. Głównie chodzi mi o fragment, w którym bohaterki są w aptece. Po pierwsze: Od kiedy w aptece można kupić cyjanek potasu czyt. TRUCIZNĘ? Po drugie:  Aptekarka mówi im, kto kupił ten cyjanek, one idą do lekarza dowiadują się od czego zginął ziomek i stwierdzają, że „niestety nie dowiedziałyśmy się nic więcej niż to, że Charles zmarł w wyniku zatrucia cyjankiem potasu.” NIESTETY? Przecież wiedzą już wszystko! -.-
Poza tym Konstancja nie jest policjantką, żeby z racji swojego zawodu, dostać do ręki zeszyt klientów…
Podsumowując, pisz dalej, bo masz bardzo ciekawe pomysły, tylko popracuj nad stylem i interpunkcją, a będzie coraz lepiej!


Skoiastel

Na początku zaznaczę, że tekst oceniłam zgodnie ze standardami ocenialni Wspólnymi Siłami, którą reprezentuję. Od publikacji wymagam nie tylko poprawności godnej materiału pod wydawkę oraz estetyki tekstu, ale ważne są dla mnie przede wszystkim research, interesująca i spójna fabuła, konsekwencja jej prowadzenia, a także naturalne sylwetki psychologiczne postaci, jak również zgodność z tematem konkursu. W ocenie obowiązuje punktacja ustalona przez Sovbedlly oraz konkursowe kryteria.
Jeżeli masz gdzieś w zanadrzu dłuższy tekst, również i jemu chętnie się przyjrzę; zapraszam na moją podstronę podlinkowaną wyżej.
No to zaczynamy!

Mieszasz dywizy z myślnikami. Źle to wygląda. Nie stosujesz również wcięć akapitowych.
Nie stawiasz przecinków w zdaniach z imiesłowami. Przykład? Już w pierwszym akapicie masz:
(…) – zapytałam [przecinek] spoglądając znad filiżanki herbaty (…). – Takich potknięć jest w całym tekście od groma. Nie ma sensu wypisywać wszystkich.

Polka spojrzała na mnie z politowaniem. – Na przestrzeni całego tekstu kilka razy główna bohaterka określa tym mianem swoją koleżankę. Albo jej nie lubi i przeszkadza jej narodowość współpracowniczki, albo nie jest naturalna w kreowaniu swoich myśli. Którą wersję mam założyć? Rasizm czy nieumiejętne prowadzenie narracji pierwszoosobowej?

Nie biorę takich spraw mimo, że nie jestem jak Sherlock Holmes albo Hercules Poirot. – Przy frazie „mimo że” następuje tzw. cofanie przecinka i stawia się go przed całym połączeniem (mimo że, mimo iż, chyba że itp.), a nie przed samym „że”.

Blondynka poderwała się z fotela i mrucząc pod nosem [przecinek] poczęła spacerować po salonie. Następnie gwałtownie przystanęła przy stoliku kawowym, szepnęła cichym, stanowczym, acz spokojnym głosem coś w stylu "Tak, to coś dla mnie." i wyrwała mi gazetę z zastygniętych ze zdziwienia rąk. – Wykorzystałaś cudzysłów angielski. Ten polski wygląda tak: „(…)”. Dodatkowo w cudzysłowie nie stawia się kropek. Inne znaki przystankowe tak, ale kropka zawsze ląduje na zewnątrz.

Mrużąc oczy [przecinek] przeczytała kilka razy numer pod ogłoszeniem[przecinek] szybkim krokiem ruszyła w kierunku gabinetu, a już po chwili panującą w mieszkaniu ciszę przerwał dźwięk wykręcanego numeru i gwar rozmowy telefonicznej. – Wątpię, aby wybieranie numeru telefonu (nawet na starych aparatach z korbką) było aż tak głośne. Uwydatniłaś ten dźwięk do przesady.

Być może za mało przebywam z damami, ale nie spodziewałam się takiego dziwnego zachowania, najwyraźniej bardzo jej się spieszy. – Spieszyło. Pilnuj czasu narracyjnego, zdecydowałaś się na przeszły.

(…) zauważyłam, że mój brylantowy diadem i płaszcz gronostajowy odziedziczony po babce zniknął (…) – zniknęły (wymieniasz dwie rzeczy).

- Rozumiem, proszę więc wsiąść do pociągu o 7.47 i wysiąść na stacji w Brighton. – W prozie liczby zapisuje się słownie.

- O nie, Katie, przeczuwam, że za tym kryje się coś o wiele bardziej zawiłego. – Po czym bohaterka to wyczuła? W opowiadaniach detektywistycznych ważne jest, by czytelnik miał możliwość domysłu, dedukcji. Rozmowa z hrabiną była krótka i od czapy, babka weszła, podała adres stacji i wyszła. Trochę mało danych, nie sądzisz? W ogóle nie stworzyłaś realistycznej sceny, a jedynie jakiś jej mocno wstępny first draft. Po zachowaniu głupiej świętej krowy od razu wiadomo, kto jest winien. To nie powinno tak działać.

- I tym razem przeczucie Cię nie zawiodło, Konstancjo. - powiedziałam przypatrując się zwłokom mężczyzny leżącym na łóżku w sypialni. – Odnośnie poprawnego zapisu dialogu odprowadzę cię tutaj: http://wspolnymi-silami.blogspot.com/2015/03/dialogi.html.
Masz problem z interpunkcją dialogową, a poza tym w dialogach absolutnie NIE STOSTUJE się wielkich liter przy formach grzecznościowych. Dialogi odzwierciedlają mowę (mówioną, nie pisaną), a człowiek nie mówi albo wielkimi, albo małymi literami. Nie słychać tej różnicy. Otwórz sobie dowolną wydaną książkę i spójrz na zapis dialogów.

Był to raczej wysoki jegomość, około 180 centymetrów wzrostu (…) – liczby słownie.

W pokoiku służby mieściły się 2 łóżka i jeden stolik nocny, oraz ogromna szafa na ubrania. – Jak wyżej. Plus przecinek przed „oraz” zbędny.

- Był tu dziś w nocy doktor jaki. – Jaki „jaki”?

(…) zamknęła mu usta plackiem wiśniowym naszpikowanym cyjankiem potasu, który przecież tak łatwo można kupić w aptece jako środek na osy. – Nie? Żaden środek na osy nie zawiera w składzie cyjanku potasu, a nawet jeśli, to nie można byłoby kupić takiego środka w aptece. Cyjanek potasu mogą zawierać trutki na gryzonie. Polecam zrobić na ten temat research.  

Była może godzina 6.45 [przecinek] kiedy blondynka obudziła mnie i wyjawiła swój plan pójścia do apteki, a ja - lojalna przyjaciółka - postanowiłam, że przyłączę się do tej eskapady. – Liczby słownie. Kto normalny nazywa swoją przyjaciółkę we własnych myślach już nie tylko rodowodem, ale i kolorem włosów? Masz tak autentycznie? Że stajesz przed koleżanką i myślisz „o, rudowłosa polka podała mi kawę, to miło z jej strony”? Odejmujesz naturalności swojej postaci przez sztuczną narrację. Musisz wiedzieć, że każde zdanie w takim typie opowiadania to myśl głównej bohaterki, a nie narracja narratora trzecioosobowego wszystkowiedzącego z końcówkami odmienionymi w pierwszej osobie liczby pojedynczej.

Szybko ubrałam się i po skończeniu porannej toalety byłam gotowa. Hrabina, która była miłośniczką długiego snu, nie miała w zwyczaju być o takich porach na nogach, więc szybko wymknęłyśmy się niezauważone. – Masz prosty styl, często pełen powtórzeń. Stosujesz utarte, znudzone zwroty. Bohaterowie robią coś szybko prawie przez cały czas trwania opowiadania – poszukaj synonimów. I w ogóle miło byłoby zwolnić tempo historii. Praktyczne cała napędzana jest przez dialogi, opisów tu jak na lekarstwo. Fajnie, że wielu rzeczy mogę się domyślić (jak na początku, musiałam wywnioskować, że główna bohaterka to prywatna detektyw, potwierdziłaś to dopiero później), ale czasem przesadzasz z brakiem tła dla dialogów. I tym tłem nie powinien być suchy, nienaturalny opis miejsca (recytacja o tym co gdzie stoi), ale plastyczny opis całej scenerii, w której poruszają się twoje postaci. Musisz bardziej unaturalnić swój styl, rozwinąć go.

Konstancja po wyjawieniu swojego zawodu od razu dostała do ręki zeszyt klientów, a ja zaczęłam pogawędkę z aptekarką. – Eee, nope. To tak nie działa. Aptekarki obowiązuje tajemnica zawodowa, a prywatni detektywi, aby coś zdziałać, muszą także legitymować się i nagimnastykować, aby wyciągnąć jakieś informacje.
Poza tym apteki nie prowadzą żadnych spisów klientów. Zbierane są recepty, ale środek na osy raczej takiej nie wymaga. Każdy random może sobie pójść do apteki i coś kupić, i nikt nie prosi o żaden dokument tożsamości.

- Jeżeli miałbym jednoznacznie wskazać, to jej kucharka, Alice, była tu przedwczoraj zakupić cyjanek potasu. – Tak, bo to jest to, czym zajmują się aptekarze. Sprzedają cyjanek potasu.

Ona zręcznie podała mu tego wieczora placek z cyjankiem potasu i zamknęła mu usta raz na zawsze. – Teraz te słowa padają z ust głównej bohaterki, a wcześniej dokładnie tak samo pomyślała narratorka. Pszypadeg?

Charlotte wpadła w furię [przecinek] nie mogąc ich znaleźć i stwierdziła, że to jej własny mąż ukrył jej najcenniejsze skarby. Kobieta kradnie krepdeszynową koszulę Alice i pod jej imieniem i nazwiskiem kupuje w aptece cyjanek potasu. – O wątpliwej kwestii zakupywania cyjanku potasu w aptece już pisałam, chociaż wciąż wprawia mnie ona w zdumienie.

Charlotte nalega [przecinek] aby Alice zostawiła jej ciasto. – Skąd bohaterka wyciąga niektóre fakty? Nie były wszystkie przedstawione w scenach, część z nich jakby sobie dopowiadała albo jakby prowadziła śledztwo poza scenami opowiadania, na przykład  w twojej głowie, autorko. Jednak czego nie ma w tekście – tego czytelnik nie widzi, a więc może to wziąć za wątpliwe.

- Gratuluję rozwiązania zagadki [przecinek] nędzny szpiclu.

To jednak nic nie zmienia, jesteś teraz na mojej łasce. - powiedziała chłodnym tonem. W tym samym momencie jednak drzwi otworzyły się z hukiem, a inspektor policji zaaresztował hrabinę. – Skąd wiedział, że ma się akurat teraz pojawić (imperatyw narracyjny: http://wspolnymi-silami.blogspot.com/2015/03/imperatyw-nie-dla-bo-tak.html)? Dlaczego aresztowanie tak ładnie zgrało się w czasie z poprzedzającą je przemową bohaterki? Nie przekonało mnie, to za mocny „przypadek”.

Jestem na nie. Pod względem ciekawej fabuły twoje opowiadanie pozostawia wiele do życzenia. Brakuje tutaj napięcia, które w powieściach detektywistycznych budowane jest za pomocą piętrzących się problemów oraz rozwiewanych z czasem niepewności. Ten gatunek nie nadaje się na miniatury, ponieważ widać, że robiłaś wszystko, by na siłę zmieścić się w limicie znaków, przez co fabuła nie jest odpowiednio prowadzona – w odpowiednim tempie, z odpowiednią (większą!) ilością scen, bardziej rozwiniętymi dialogami i pełniejszymi opisami. W konsekwencji tego mamy wariatkę, której od początku nikt nie powinien brać na poważnie i – przede wszystkim – nikt nie powinien brać od niej zlecenia, bo hrabianka wbija się w pierwszą scenę, mówi ze dwa zdania i wychodzi (wtf?).
Główny wątek to u ciebie wskazanie złodzieja, jednak droga, która miałaby do niego prowadzić, musi być bardziej pokomplikowana. Bohaterka nie może sobie po prostu wejść do apteki i wyciągnąć listy klientów, bo… to nudne. Kto chciałby czytać przygody Myrona Bolitara, gdyby agentowi wszystko wychodziło tak po prostu? Za pierwszym razem? Wiedziałby gdzie pójść i gdzie zarzucić haczyk? Albo czy Sherlockowi (tak tematycznie idąc) w powieści, czy też temu serialowemu bądź filmowemu, każda informacja zwyczajnie wpadała w ręce? Bez żadnego jego wysiłku?
Narratorka wydaje się strasznie nienaturalna w swoich przemyśleniach, na dodatek inni bohaterowie są prawie nieistniejący (wiemy, jak wyglądają, wypowiadają się), bo w tym bardzo szybkim (pędzącym na łeb, na szyję!) tempie akcji nie zdążyłam się przy żadnym zatrzymać, pomyśleć, zastanowić, wyobrazić – utnę za to trochę punktów odnośnie podpunktu o bohaterach.
Banalizujesz tę historię. Jeżeli brakło ci stron, bo limit znaków pozostawał nieubłagany, to niestety trzeba było wybrać inny rodzaj gatunku literackiego, uformować inną fabułę lub zawiązać tę innymi scenami. Bo teraz to całość wygląda jak poszatkowany maksymalnie (jak tylko się da!) zlepek scen, by się zmieścić, jednak sam ten zlepek słabo się sprawdza jako kryminał – rozwiązanie podajesz na tacy, czytelnik do niczego nie musi dochodzić sam. Wiało nudą, niestety.
Doceniam jednak bardzo zręczne, niespotykanie wplecenie w tekst przekazu wybranego utworu. Bardzo smacznie.
Szkoda też jednak, że interpunkcyjnie leżysz i kwiczysz. Wymieniłam tylko pobieżnie niektóre potknięcia; tak naprawdę było ich dużo, dużo więcej.

Dziękuję ci za udział w konkursie oraz dziękuję Sovbedlly za zorganizowanie go i zaproszenie mnie do szeregów szanownego jury. Przepraszam za brak bety – cała moja praca konkursowa zawierała łącznie ponad 150 stron przy standardowej formie czcionki i żaden betareader nie zdążył jej już przejrzeć. Mogą pojawić się literówki.

– interpretacja piosenki w opowiadaniu (5/5)
– ogólny styl (2,5/5)
– pomysłowość (7/10)
– logika i spójność (6/10)
– bohaterowie (6/10)
– strona techniczna (4,5/10)
Łącznie: 31/50 punktów


Sovbedlly
– interpretacja piosenki w opowiadaniu (3/5)
Piosenka została zastosowana w Twoim opowiadaniu oryginalnie i pośrednio. Wykorzystałaś ubrania, wygląd mężczyzny, wspomniałaś też o masażyście i fryzjerze, aczkolwiek suma nie stanowiła wielkiej kreatywności. Było zwyczajnie i ciekawie jednocześnie z powodu niecytowanych fragmentów piosenki.
– ogólny styl (2/5)
Brak tła fabularnego stanowi dość spory problem. Nie wiemy, gdzie dzieje się akcja, brakuje przynajmniej jednego opisu miejsca, by akcja nie była zawieszona w pustej przestrzeni. Tekst składa się prawie z samych dialogów, nie licząc krótkiego zachowania, co dane bohaterki robiły. Krótkie sceny wprawdzie łączą się z całokształtem, ale są one jedynie oszczędną prezentacją, która musi popychać fabułę do przodu. Pióro pisarskie niczym się nie wyróżniało spośród innych prac konkursowych.
– pomysłowość (5/10)
Nie można mówić o braku twórczej treści, gdyż owszem, istniała ona, lecz w nijakim zrealizowaniu. Niezaprzeczalnym plusem jest wątek detektywistyczny, odkrywanie tajemnicy kradzieży i morderstwa. Sprytnie zmanipulowałaś czytelnika, gdy Charlotte zwaliła całą winę na kucharkę. W zakończeniu zabrakło mi nieprzewidywalnego zwrotu akcji, czegoś, po czym powiedziałabym „Łał”. Zagadkowe wątki mnie intrygują, niestety wykonanie całkiem osłabia pomysł. Myślałam długo nad tym, ile mam dać punktów, zważywszy na to, że bardzo chętnie sięgam po kryminalistyczne fabuły. U Ciebie nie było rozlewu krwi ani enigmatycznego nastroju, a pani detektyw, ofiara oraz czarny charakter to suche postacie zbudowane na bardzo prostym podłożu. Cała koncepcja i ogólna oprawa jednak sama w sobie na tyle mi się spodobała, iż daję połowę punktów.
– logika i spójność (3/10)
Powierzchowna logika była, to tylko z powodu króciutkich scenek scalających się w jedną historię. To właśnie one w najwyższym stopniu zanieczyściły spójność i sprawiły lekki bezład. Trudno cokolwiek stwierdzić, jeśli czytelnik widział i wiedział wyłącznie to, co autorka napisała w historii.
Czy Konstancja Smolińska była zawodowym detektywem, czy tylko bawiła się w niego? Nie znalazłam żadnych informacji o tym, by rzeczywiście nim była ani jakie były jej osiągnięcia, więc to jest spore niedopowiedzenie.
– bohaterowie (3/10)
Istniała praktycznie sama ekspozycja nie pozwalająca na poznanie ludzkich uczuć, zachowania. Ma się wrażenie, że bohaterowie zostali przedstawieni tylko wedle fabuły, aby tylko jacyś się pojawili. Górowała płytkość, powierzchowność postaci, nie miałam okazji poznać zmarłego Charlesa, Alice, czy choćby głównej narratorki. Nawet hrabina Charlotte jawiła się jako jałowa postać. Jedyne co może ją uratować, to przedstawienie ubrań – płaszcz gronostajowy, monstrualny kapelusz, pantofle z węża, widać, że jest to osoba bogata. Przykro mi pisać, ale tylko trzy punkty, głównie za próbę stworzenia postaci-detektywów.
– strona techniczna (5/10)
Interpunkcja najwyraźniej do poprawy – brakuje mnóstwa przecinków między czasownikami i to jest najgorszy problem w całym opowiadaniu.
W dialogach błąd: są dywizy (-) zamiast pauz () i półpauz (–), ponadto należy zapisywać małą literą czasowniki po słowach mówionych.
Liczby zapisujemy słownie: 2 łóżka – dwa łóżka, 6.45, szósta czterdzieści pięć. Mimo że w tekście piosenki jest „Niech ma wzrostu 180”, w opowiadaniu należy napisać sto osiemdziesiąt centymetrów.
Ortograficznie jest dobrze, literówek też nie ma. 
Łącznie: 21/50 punktów



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template by Elmo