Oceny opowiadania Miłość
ci wszystko wybaczy Soon Hyeri
Suma punktów 154,5
Suma punktów 154,5
Black opium
– interpretacja piosenki w opowiadaniu (1/5)
Właściwie to nie bardzo wiem,
co opowiadanie ma wspólnego z tą piosenką, zwłaszcza fragment, jak Drew,
udając, że strzela do Louelli i Johna, popełnia samobójstwo.
– ogólny styl (3/5)
Pierwsze zdanie zapowiada coś
naprawdę dobrego, ale później... równia pochyła. Pojawiają się ładniejsze
określenia (jak „znikał w czeluściach nocy”), ale trudno uznać Twój styl za
swobodny. Nie podoba mi się też użycie słów typu „dwudziestoośmiolatek” jako
podmiotu.
– pomysłowość (5/10)
Gdyby streścić tę historię w
kilku zdaniach, byłaby bardzo typowa — główny bohater poznaje kobietę,
zakochują się, później ona zdradza go z jego przyjacielem. Jedyne, co mnie w
miarę przekonuje, to zawód głównego bohatera i sposób, w jaki Andrew i Louella
się poznali.
– logika i spójność (7/10)
Jeśli piszesz w czasie
przeszłym, trzymaj się go, nieuzasadniona zmiana czasów jest błędem.
Poza tym historia jest logiczna
i spójna, wydarzenia z siebie wynikają i łączą się ze sobą. Nie rozumiem tylko
za bardzo tego fragmentu: „Rzucając krótkie „chodźmy” złapał ją za rękę i
pociągnął w stronę wyjścia. Kobieta stawiała opór, ale pociągnął ją mocniej.
Wtedy John położył dłoń na nadgarstku blondynki, w miejscu, gdzie dotykała go
ręka Drew. Nie wierząc w to, co widzi, a widział zdradę przyjaciela, zabójca pociągnął
go na złomowisko, gdzie pchnął go na ziemię i wyciągnął pistolet. W oka
mgnieniu przed Johnem pojawiła się Louella, która własnym ciałem zasłoniła
mężczyznę.” — nie do końca rozumiem, co tu się właściwie stało.
– bohaterowie (5/10)
Jest Drew, płatny zabójca,
główny bohater. Ze względu na swój zawód spotyka się z ostracyzmem społecznym,
ale, mimo to, ma przyjaciela. Opisujesz go jako człowieka bezlitosnego i
pozbawionego uczuć, który zmienia się pod wpływem poznanej kobiety i żeby
ocalić jej życie, zabija kilka osób. Nie widzę w nim nic, co by go wyróżniało;
w literaturze można spotkać wielu takich bohaterów. Młoda nauczycielka tańca,
Louella, też mnie średnio przekonuje, bardzo mało o niej wiadomo, a o
przyjacielu Drewa, Johnie, praktycznie nic, poza tym, że jest kiepskim
tancerzem, lecz pomaga Louelli w ćwiczeniach, by wróciła do formy. Wiem, że
pięć stron to dość restrykcyjny limit, jednak nie na tyle, by nie móc za pomocą
słów nakreślić sylwetek wiarygodnych, trójwymiarowych postaci, które pozostaną
z czytelnikiem jeszcze długo po przeczytaniu historii.
– strona techniczna (5/10)
Błędów ortograficznych nie
zauważyłam, za to jest mnóstwo interpunkcyjnych. Dialog powinien być zapisany
od myślnika, nie w cudzysłowie.
Łącznie: 26/50 punktów
Condawiramurs
– interpretacja piosenki w opowiadaniu (4/5)
Autorka pozornie wykorzystała
tekst piosenki „Miłość ci wszystko wybaczy” o sto osiemdziesiąt stopni inaczej,
niż śpiewała Hanka Ordonówna. Miłość, którą czuł Drew do Lou, nie pozwoliła mu
wybaczyć. Wręcz przeciwnie, jego słowa świadczą, że nie wybaczył ani jej, ani
przyjacielowi Johnowi. Jednak koniec końców nie zabija ich, tylko siebie. Czy
więc na pewno Drew powiedziałby o miłości coś zupełnie innego niż Hanka
Ordonówna? Pewne jest, że i tu, i tu wspomniane zostały okrucieństwo i zdrada
miłości do kobiety i do przyjaciela, i że na pewno nie wybaczył… sobie.
Podsumowując, interpretacja piosenki mi się podoba.
– ogólny styl (2/5)
Opowiadanie jest specyficzne.
Czyta się szybko, tekst na swój sposób nawet wciąga, ale brakuje w nim tła i
tłumaczeń, przez co nie jest logiczne, o czym później.
Jeśli chodzi o styl,
opowiadanie napisane zostało dość nierówno. Niektóre zdania są długie, czasem
wręcz za długie, i nie do końca zrozumiałe („Drew został przy kobiecie, póki
gorączka, która wystąpiła na wskutek utraty krwi, nie spadła, ale musiał
odejść, aby przyszykować się na wojnę, która została wypowiedziana w momencie
pociągnięcia za spust, kiedy lufa była zwrócona w stronę Lou”), inne natomiast
to nie tyle zdania, co ich równoważniki – jak choćby rozpoczęcie trzeciego
akapitu za pomocą wymieniania (nikomu niepotrzebnych) cech wyglądu Lou czy w
trakcie opisów pocałunków. W jednym akapicie autorka potrafiła poruszyć co
najmniej kilka kwestii i mocno przeskoczyć w czasie, co dezorientowało podczas
czytania.
Już w pierwszym akapicie słowo
„być” powtórzyło się trzy razy, niestety w dalszej części tekstu również
znalazło się sporo powtórzeń. Nie chodzi jedynie o czasowniki, ale i o
rzeczowniki, np. „kobieta”. Autorka nadużywała słów typu „swój”, często
zupełnie zbędnych. Czasami pojawiały się nieprawidłowe wyrażenia, np. „kruchy
sen” zamiast „płytki” albo „splotli” zanim „spletli”. Zdarzało się też
mieszanie czasów, np. w zdaniu „Osoba, której szuka jego nowy klient jest
uczniem Louelli Smith” nagle pojawił się czas teraźniejszy (przy okazji
zabrakło przecinka po „klient” – aby zakończyć wtrącenie). Z innych błędów:
„Nikt nie patrzył się na (…)” – powinno być „nikt nie patrzył na (…)”.
– pomysłowość (6/10)
Pomysł na opowiadanie z
pewnością jest. Płatny zabójca nieznający niczego innego niż zabijanie,
półsierota, który jakimś cudem zaprzyjaźnił się z kimś poza światem mafii,
zakochuje się w swojej kolejnej ofierze. Z tego mogłoby wyjść coś naprawdę
dobrego i to niezależnie od ilości tekstu. Niestety sposób przedstawienia
pomysłu pozostawia wiele do życzenia. Ponadto zupełnie niezaskakujące jest
niestety to, jak szybko Lou zmieniła obiekt zainteresowania, przy czym warto
zaznaczyć, że autorka opisała to przy Drew i Johnie w niemal identyczny sposób.
– logika i spójność (2/10)
To chyba największy problem w
tym opowiadaniu – jest nielogiczne. Częściowo jest to wina stylu – szczekanych
równoważników zdań i tasiemców czy wrzucaniu wielu informacji w jeden akapit, o
czym pisałam wyżej. Częściowo powiązane jest to z dziwnymi konstrukcjami jak
np. „Teraz nie mam już nic, a to, że myślicie, że byłbym w stanie do was
strzelić jest potwierdzeniem” (przy okazji, z racji wtrącenia, brakuje
przecinka po „strzelić”). Jednak przede wszystkim problem stanowi to, że
autorka nie podzieliła się z czytelnikami naprawdę sporą ilością informacji.
Powiedzmy, że można przeboleć fakt, iż nie wiemy, skąd Drew i John w ogóle się
poznali (choć pisząc tak wzniośle o przyjaźni, coś na ten temat powinno się
pojawić), powiedzmy, że można kupić nieudany opis tego, co robi całymi dniami
Drew, choć chciałoby się więcej. Ale niestety nie sposób przełknąć luk
tkwiących we właściwej akcji.
Gdy zapoznawałam się z
opowiadaniem po raz pierwszy, niektóre fragmenty musiałam czytać kilka razy, a
i tak pozostały dla mnie zrozumiałe. Raz było sugerowane, że Drew miał zabić
Lou (powód, dla którego ktoś miałby życzyć śmierci nauczycielce tańca,
pozostaje nierozwiązaną zagadką), innym, że chodzi o jakiegoś ucznia, o którym
NIC potem nie było. Ni stąd, ni zowąd autorka napisała także, że Drew uczęszcza
na lekcje tańca do Lou, o czym wcześniej nie było wspominane – a to na pewno
nie jest „obserwacja” przyszłej ofiary. Opis zakochania się tej dwójki jak
również zbliżenie się do siebie Johna i Lou jest niestety dość kiczowaty i
zupełnie nieprzekonujący w swoim zamierzeniu (czyt. interpretowanie tego jako
prawdziwej miłości). Niestety również scena kończąca pozostawia sporo do
życzenia. Rykoszet ma to do siebie, że nikt, w tym strzelający, nie ma pojęcia,
jak poleci pocisk… Dużo dramy, ale niestety dość taniej.
Moim zdaniem brak logiki i
spójności to największy minus opowiadania.
– bohaterowie (3/10)
John niestety właściwie tutaj
nie istnieje. Wiemy o nim tylko tyle, że źle tańczy, że jakimś cudem
zaprzyjaźnił się z Drew i mu pomagał, a koniec końców zakochał się w tej samej
kobiecie. Niestety nie można poczuć tej przyjaźni z jego strony, bo samo
wspomnienie, że opatrywał mu rany, nie wystarczy. Mimo że autorka poinformowała
nas o wieku i wzroście Lou, to z istotniejszych rzeczy znamy tylko jej zawód,
naiwność (mieszka w uboższej części miasta – nie wiadomo jakiego – a ona
zupełnie nie przejmuje się bezpieczeństwem albo zakochuje się w wyraźnie
kłamiących mężczyznach) oraz niestałość w uczuciach. Drew jest z nich
wszystkich najciekawszy, to na pewno, i najlepiej opisany, choć można się
dopatrzyć w jego zachowaniu sporo nielogiczności – o czym więcej w punkcie
powyżej. Właściwie tylko o nim wiemy na tyle dużo, że możemy próbować
zrozumieć, co nim kierowało, i jak zagubiony był – bo na pewno nie jedynie
okrutny. Można powiedzieć, że stanowi zapowiedź na bohatera, który mógłby
zostać dobrze wykreowany.
– strona techniczna (6/10)
Pod względem ortografii i
interpunkcji nie jest źle. Jeśli chodzi o uwagi, to liczby w opisach zapisuje
się słownie. Błędy interpunkcyjne dotyczyły głównie zdań z imiesłowami bądź
wtrąceniami. Jako przykład podaję: „Nie bała się wracając nocą” – brakuje
przecinka przed „wracając”; imiesłowy przysłówkowe pełnią w zdaniu rolę
orzeczeń tak samo jak czasowniki. Wypowiedzi Drew zostały zapisane nie jak
dialogi, a jako cytaty. Ze względu na to, że nie są wspomnieniem, tylko częścią
ostatniej sceny, uważam to za bezzasadne.
Łącznie: 23/50 punktów
Katja
— interpretacja
piosenki w opowiadaniu (1/5)
Przyznam się, że nie do końca rozumiem, jaki związek ma
piosenka z treścią opowiadania. Owszem, pojawił się motyw zdrady, ale przecież
nie to było głównym tematem utworu Ordonówny. Zabrakło mi uwypuklenia motywu miłości
przebaczającej wszystkie grzechy — u Ciebie pojawiła się tylko zemsta,
przebaczenia już zabrakło.
— ogólny
styl (2/5)
Zdecydowanie plus za cytat umieszczony na początku;
szkoda tylko, że zabrakło autora.
Nie masz złego stylu. Twoim głównym problemem jest to,
że akcja pędzi do przodu na złamanie karku, przez co czytelnik szybko traci
wrażenie jakiegokolwiek realizmu.
— pomysłowość
(1/10)
Właściwie nic szczególnie kreatywnego w tym opowiadaniu
mi się nie rzuciło w oczy, nic się nie wyróżniło.
— logika
i spójność (2/10)
Wydaje mi się ciut dziwne, że przed opisem bohaterki
podajesz jej dokładne dane, tym bardziej, że kolejne zdania są niejako z jej
perspektywy. To byłoby okej, gdybyś podała nam je w formie myśli Drew — tu
zastosowałaś dość niestrawną mieszankę narracji z dwóch perspektyw.
U, och. Czy ta dziewczyna ma jakiś syndrom sztokholmski
czy co?! Ten facet przyłożył jej nóż do szyi, a ona tak po prostu przechodzi
nad tym do porządku dziennego i się z nim całuje?! Nie, zupełnie tego nie
kupuję, droga Autorko.
Kolejny problem Twojego opowiadania to to, że
wydarzenia płyną zdecydowanie zbyt szybko.
Pstryk palcami i już! — Drew chodzi na tańce, Drew zdobywa zaufanie dziewczyny,
Drew całuje się z Louellą, a wszystko to w jednym akapicie. Musisz nieco zwolnić
i dać czytelnikowi chwilę na złapanie oddechu!
Dlaczego Louella sprząta salę, skoro nie jest
sprzątaczką, tylko nauczycielką?
— bohaterowie (4/10)
— bohaterowie (4/10)
Próbowałaś przedstawić relację między Lou a Drew,
jednakże, jak już wcześniej wspominałam, ich relacja rozwinęła się zdecydowanie
zbyt szybko, by mogła wyglądać naturalnie. Pozostałe relacje są zaledwie
wspomniane, brakuje ich rozwinięcia.
— strona
techniczna (5/10)
W oczy rzuca się przede wszystkim ogromna ilość
powtórzeń, szczególnie czasowników mieć i
być. Musisz popracować nad
synonimami. ;)
Łącznie:
15/50 punktów
Kvist
– interpretacja piosenki w
opowiadaniu (2,5/5)
W zasadzie trudno tutaj cokolwiek powiedzieć o
interpretacji piosenki. Nie jestem zwolenniczką szkolnego interpretowania
tekstów, ale w tym wypadku jestem w kropce. Gdyby jeszcze zakończenie było
trochę inne! Wygląda to tak, jakby jednak miłość nie wybacza wszystkiego. Z
drugiej strony jednak może to być właśnie taka interpretacja, że pewnych rzeczy
się nie wybacza.
– ogólny styl (1/5)
Narracja pozostawia sporo do życzenia: mieszanie czasu
teraźniejszego z przeszłym, zwroty przypominające wyrażenia stosowane przez
lektora „Trudnych spraw” (chociażby „dwudziestoośmiolatek”), podawanie
nieistotnych szczegółów (wzrost Louelli) albo nieumiejętne i przede wszystkim
niepotrzebne zwalnianie akcji w kulminacyjnym momencie (strzelanina). Do tego
dochodzi jeszcze fakt, że Drew stał się kobietą przez nieumiejętną odmianę
imienia.
– pomysłowość (4/10)
Historia o zabójcy zakochanym w swojej ofierze czy o
przyjacielu odbijającym dziewczynę nie jest niczym niezwykłym, ale broni się w
połączeniu z wybraną przez autora piosenką, więc co do tego nie mam zastrzeżeń.
Biorąc jednak pod uwagę długość tekstu, nie widzę potrzeby wchodzenia w takie
szczegóły jak treningi głównego bohatera czy wplatanie do tego dodatkowego
płatnego zabójcy. Można było poświęcić ten „czas antenowy” na opis rozwoju
uczuć między bohaterami i bardziej zagłębić się w ich psychikę.
– logika i spójność (3/10)
Jeżeli chodzi o wydarzenia, to widać ciąg przyczynowo
– skutkowy, ale nie oznacza to wcale, że tekst czyta się bez zgrzytów. Do
opowiadania powplatano za dużo różnych wątków, przez co stało się ono trochę
chaotyczne: tu scena tańca, tam strzelanina, jeszcze gdzie indziej wspólne
gotowanie, a na koniec wspominki bohatera, że nigdy nie płakał. Do tego
dochodzi jeszcze scena z rykoszetem, jakby żywcem wyjęta w bollywoodzkich
filmów, przez co (skądinąd dramatyczne wydarzenia) po prostu utraciły swój
dramatyzm.
– bohaterowie (3/10)
Bohaterów jest niby trzech, ale tak naprawdę to jeden,
Drew. John w zasadzie pełni funkcję „odbijacza” dziewczyny (a także medyka,
opatrującego rany), a sama Lou jest traktowana jako przedmiot, który przechodzi
z rąk jednego bohatera do drugiego. Ani ona, ani John nie dostali w zasadzie
jakiegokolwiek charakteru. Drew zaś to klasyczny przypadek zabójcy bez serca,
który wylewa morze łez za swoją ukochaną. Żadna z tych postaci nie jest
niestety w jakikolwiek sposób interesująca dla czytelnika.
– strona techniczna (6/10)
Błędów ortograficznych nie zauważyłam, Umknęło kilka
przecinków, ale ogólnie jest całkiem dobrze pod tym względem. Dialogi (a w
zasadzie dwa monologi głównego bohatera) są zapisane w formie cytatu, więc
trudno tutaj mówić o prawidłowym zapisie, skoro w języku polskim dialogi
wypowiedzi wprowadza się za pomocą myślników, a nie cudzysłowia.
Łącznie: 19,5/50 punktów
Noelia Cotto
A. Interpretacja piosenki w tekście (3/5)
B. Ogólny
styl (3/5)
C. Pomysłowość
(6/10)
D. Logika i
spójność (5/10)
E. Bohaterowie
(5/10)
F. Strona
techniczna (6/10)
Łącznie: 28/50 punktów
Droga
autorko!
Pozwól,
że najpierw omówię stronę techniczną opowiadania. Tekst jest wyjustowany, ma
akapity, ale bez wcięć w tekście. Dialogi zapisałaś w nietypowy sposób. Odsyłam
Cię do tej strony http://www.jezykowedylematy.pl/2011/09/jak-pisac-dialogi-praktyczne-porady/.
Autorzy w bardzo przystępny sposób wytłumaczyli jak zapisywać wypowiedzi
bohaterów. Czasami umknął Ci przecinek lub postawiłaś go w niewłaściwym
miejscu. Bodajże raz pomyliłaś czasy. Jeżeli piszesz w czasie przeszłym, to
musisz się go twardo trzymać.
Sam
pomysł na historię bardzo mi się podoba. Niestety wykonanie nie jest najlepsze.
Zabrakło mi opisów wyglądu bohaterów. Nie wiem, co robił Drew, kiedy Louella
przebywała z Johnem. Dość szybko pojawiło się uczucie między Johnem i Lou.
Opowiadanie ma tylko trzy strony, mogłaś to lepiej rozwinąć.
W każdym
razie pisz dalej, rozwijaj się, zawsze możesz poprosić kogoś bezstronnego o
ocenienie tekstu.
Skoiastel
Na
początku zaznaczę, że tekst oceniłam zgodnie ze standardami ocenialni Wspólnymi Siłami, którą
reprezentuję. Od publikacji wymagam nie tylko poprawności godnej materiału pod
wydawkę oraz estetyki tekstu, ale ważne są dla mnie przede wszystkim research,
interesująca i spójna fabuła, konsekwencja jej prowadzenia, a także naturalne
sylwetki psychologiczne postaci, jak również zgodność z tematem konkursu. W
ocenie obowiązuje punktacja ustalona przez Sovbedlly oraz konkursowe kryteria.
Jeżeli
masz gdzieś w zanadrzu dłuższy tekst, również i jemu chętnie się przyjrzę;
zapraszam na moją podstronę podlinkowaną wyżej.
No to
zaczynamy!
Gdy
tylko otworzyłam plik z opowiadaniem, rzucił się w oczy brak justowania.
Przyjaciel to osoba, której bezgranicznie ufamy. Jesteśmy
w stanie powierzyć własne życie. Więź, której
nic nie jest w stanie przerwać
– jest wieczna. Przyjaźń to miłość bez namiętności. – Z
tego fragmentu wynika, że przyjaciel to więź. No nie bardzo. Logiczne też jest
przecież, że skoro czegoś nie da się przerwać, to poniekąd jest to wieczne,
prawda? Lejesz wodę.
Dodatkowo
zaczynasz podkreślone wtrącenie przecinkiem, a kończysz myślnikiem – jest to
błąd.
Przy jego zawodzie i pochodzeniu było to naprawdę nie lada wyzwanie, ale dla niego nic nie było niemożliwe. Był płatnym zabójcą, synem mafiozy. Jedyne, co musiał robić, to wykonywanie
poleceń ojca i trenowanie, aby być
coraz lepszym. Jego życie było
monotonne. – Mafiosy. Te powtórzenia świadczą o nienajlepszym stylu. A
właściwie o jego braku.
Potem nadchodził czas na powrót do domu, gdzie
otrzymywał zlecenie i znikał w czeluściach nocy, aby je wykonać. –
Rozumiem, że również we własnym domu mordował swoje ofiary? Spójnik „i” łączy
się tutaj z „gdzie”, więc właśnie to wynika z sensu zdania.
Louella Smith. 26 lat, 165 centymetrów wzrostu,
blondynka. – W prozie zapisujemy takie dane słownie.
Mógł zabić kobietę już milion razy, ale to, co miał robić, to obserwacje, a śmierć miała nastąpić za dwa tygodnie. – Język
polski jest bardzo elastyczny. Masz tyle możliwości, aby inaczej wprowadzić
informacje, a robisz to za pomocą powtarzalnych czasowników. O zgrozo, a to
dopiero początek! Spłycasz własny tekst.
Wreszcie dotarli do małego domku. – Jak
„domek” mógłby być duży? Pleonazm.
Kobieta mieszkała sama. Zabójcy jakoś nie chciało się wierzyć,
że ta kobieta ma jakikolwiek związek
z działalnością przestępczą. Wystawiała się
do ostrzału z każdej strony. Nosiła słuchawki, nie rozglądała się, nie
analizowała. Mieszkała sama, w domku o beznadziejnych zabezpieczeniach. –
Rozumowanie Drewa jest trochę „na opak”. Gdyby kobieta nie zachowywała się
normalnie, naturalnie, zwracałaby na siebie uwagę takich ludzi jak on, prawda?
Rzucałoby się w oczy, że coś kombinuje i dopiero wtedy wzbudzałaby czyjeś
podejrzenia. Z drugiej strony pisałaś wcześniej, że Drew wpadł w rutynę i jest
typem raczej obsesyjnie podchodzącym do swojej pracy, więc jego podejście
całkiem do niego pasuje. Fajno, fajno. Potrzebuję więcej tekstu, by wniknąć w
jego psychikę i zacząć rozumieć jego przemyślenia i zachowanie.
Wracała późno do domu i od razu kładła się spać. Piątej
nocy Drew postanowił wykonać kolejny krok i włamać się do domu Smith. – Nie
musisz podkreślać na siłę, że to do niej należał dom. Jest to mocno logiczne,
tym bardziej że bohaterka jest podmiotem w zdaniach poprzednich i akcja wciąż
kręci się wokół niej.
Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że kobieta
miała niezwykle kruchy sen i wstała, aby zobaczyć [przecinek]
co powoduje hałas – cichy szmer, którego
nie da się wyeliminować. Zabójca działał szybko. Przyłożył ostrze jednego z
licznych noży, które miał ukryte w najróżniejszych warstwach swojego ubrana, do
skóry szyi Louelli. – O nie, nie, nie! Proszę! Czekałam na tę scenę i
liczyłam, że będziesz bardziej szczegółowa. Dlaczego nie opisałaś tego, JAK
Drew się włamał? JAK wszedł, skoro kobieta się obudziła? Co dokładnie
usłyszała? Nie zbudowałaś żadnego napięcia, rzuciłaś samymi ogólnikami, więc
moja wyobraźnia nie działa. Takim zabiegiem spłyciłaś scenę, zmarnowałaś jej
potencjał, nie przedstawiając przy tym żadnej sylwetki psychologicznej
bohaterów, bym mogła ich poznać za pomocą ich zachowania. Laska jest niby wmieszana w działalność
przestępczą, słyszy szmer i… co? Tak po prostu poszła sobie to sprawdzić? A on
podszedł do niej, wyciągnął nóż i przyłożył jej do szyi? Dwie kukiełki
papierowe. Żeby chociaż krzyknęła zdziwiona albo zadziałała instynktownie na
widok obcego w domu… Chyba że schował się za winklem i zaszedł babeczkę od
tyłu… Jak mam sobie to wyobrazić? Jak to było? Ten narrator jest suchy i
wyprany z emocji, na dodatek nie potrafi budować atmosfery tekstu. No i albo
tam był hałas, albo cichy szmer. To się wyklucza. A sen nie może być kruchy,
ale płytki.
Drew po otrzymaniu informacji rozpłynął się wśród nocy,
a kobieta zadzwoniła na policję. – JAK się rozpłynął?!
Przyjaciel obawiał się, że mężczyzna został ranny,
bądź, co gorsza – nie przeżył. – „Bądź” jest spójnikiem rozłącznym, którego nie rozdziela
się przecinkiem. Na dodatek jeżeli kończysz wtrącenie myślnikiem, to tak samo
musisz je zacząć; nie możesz mieszać z przecinkiem. Poprawny zapis: Przyjaciel obawiał się, że mężczyzna został
ranny bądź – co gorsza – nie przeżył.
Tymczasem Drew przychodził do szkoły tańca, aby
kontynuować swoje śledztwo. – Ten morderca na zlecenie to kompletnie
nieodpowiedzialny nieogar. Tyle się naczytałam o jego pracy i tym, jak poważnie
do niej podchodzi, o jego profesjonalizmie, a teraz totalna samowolka: bez zezwolenia
zwierzchników włamuje się do domu ofiary, pozwala jej się zobaczyć, zadaje jej
pytania, narażając siebie i reputację zleceniodawców, a teraz łazi sobie gdzie
chce i prowadzi jakieś śledztwo na własną rękę. Albo przesadziłaś wcześniej z
jego profesjonalizmem, albo typ się nie wiadomo dlaczego nagle odkleił od
swojej rzeczywistości. Z tego co wiem mordercy na zlecenie nie prowadzą
śledztw, chyba że Drew dorabia na boku jako detektyw.
Strasznie
irytujące jest to, że budujesz tylko „wierzch” historii. Także mamy dwójkę
bohaterów – mordercę-detektywa oraz nauczycielkę szkoły tańca. Wyczuwam między
nimi tani romans, ale o tym za chwilę – póki co skupmy się na tym, że nie
zbudowałaś żadnej podstawy fabularnej, aby to, co czytam, było w jakikolwiek
sposób ciekawe dla czytelnika. Jakie zlecenie właściwie dostał Drew? Dlaczego w
ogóle wykonuje taką robotę? Kim jest ta kobieta i o co jest podejrzewana?
Dlaczego akurat ona? Jak mam wierzyć autorowi, skoro tylko podaje mi wyrwane z kontekstu fakty i sceny, a nie przedstawia
całości? Swoją drogą, ciekawe, ile czasu ma Drew na wykonanie zadania, że tak
go sobie marnuje na lekcje tańca. Domyślam się też (dopiero teraz!), że Louella
nie kojarzy włamywacza. Więc wtedy albo zaszedł ją od tyłu, albo miał maskę.
Albo jedno i drugie. Widzisz? Powinnam to wiedzieć, a nie gdybać.
Po
chwili wiadomo już, że biedaczek się zakochał, ale to uczucie ni to chłodzi, ni
grzeje – rozwinęło się zaledwie w dwóch zdaniach. Za szybko, nieemocjonalnie,
pusto. Sucho. Przedstawiając dwie skrajności i pokazując niewymuszoną,
naturalną zmianę w człowieku, potrzeba dużo, dużo więcej subtelnych słów i
niejednoznacznych scen.
Musiał wybrać pomiędzy zabiciem ukochanej a
nieposłuszeństwem wobec ojca. – W przypadku, gdy chodzi o konkretne sceny – póki nie
opiszesz ZACHOWANIA bohatera, to ja nie domyślę się, co dokładnie zrobił.
Dowody powyżej, jak w scenie z włamaniem. Jednak jeżeli narrator nie
opowiadania za pomocą scen, a wchodzi w psychikę i prywatność bohatera, jak w
podanym wyżej cytacie, to takie coś nazywa się ekspozycją. Domyśliłabym się bez
problemu, że Drew będzie musiał dokonać wyboru między ojcem a ukochaną, a ty
napisałaś mi o tym wprost. Takie zdania nudzą. Nie pozwalasz mi chłonąć
historii, jej biegu, ale tłumaczysz mi to, co czytam. Niżej mam przecież opis,
że Drew i Lou są w niebezpieczeństwie i ktoś włamuje im się do domu. Naprawdę
sądzisz, że nie domyśliłabym się dlaczego i potrzebuję wsparcia w postaci
ekspozycji?
Ich szczęście skończyło się, kiedy do mieszkania wpadł
inny płatny zabójca, który strzelił do Lou. – Emocje jak
na grzybobraniu…
Trafiłby prosto w serce, gdyby nie refleks jej
partnera, który odciągnął ją, przez co została ranna w ramię. – Akcję
buduje się za pomocą zdań krótkich. Tworzą one napięcie i sprawiają, że czytelnik
szybciej czyta. Ty w jedynym zdaniu opisującym prawdziwą AKCJĘ wykorzystałaś
zdanie złożone, na dodatek zaczynasz od wygdybania. Zauważ, że narrator
opisujący emocjonującą scenę nie ma czasu na domysły: czy morderca trafiłby,
czy nie. AKCJA! Drew rzucił się w stronę
Lou. Usłyszał tylko jej jęk, gdy kula utknęła w ramieniu. To tylko jeden z
wielu przykładów, możliwości. Nie masz wrażenia, że bardziej pobudza
wyobraźnię? Że aż chce się wiedzieć, co będzie dalej?
No i jak
to sobie wyobrażasz? Morderca wystrzelił, a tuż po tym Drew zdążył odciągnąć
Lou? Jeżeli już, to Drew musiałby wyskoczyć razem ze strzałem albo nawet przed
nim, bo przecież kule są… dość szybkie, nie sądzisz? Wykorzystałaś zły zabieg,
bo u ciebie morderca najpierw strzela, a potem Drew odpycha kobietę, a przecież
liczą się dosłownie setne sekundy.
Pisząc,
zupełnie zapominasz o zmysłach. Węch, smak, dotyk, wzrok, słuch. Czytelnik na
ich podstawie obrazuje sobie sceny. Ty ich nie używasz, operując jedynie
poprawnie złożonymi zdaniami, które niby opisują całą fabułę (na dodatek
sensację albo kryminał, które rządzą się przecież prawami prowadzenia akcji i
trzymania w napięciu), ale jak pusto! Jak sucho! To opowiadanie jest trochę jak
świątynia, w której nie ma Boga – parafrazując Mickiewicza.
Drew szybko zaatakował uzbrojonego mężczyznę i
unieszkodliwił go, pozbawiając przytomności. Zostawił go w mieszkaniu, gdzie
wróci, aby rozprawić się z nim później. – JAK TO ZROBIŁ? Chcę to zobaczyć. Daj mi to zobaczyć.
Na pewno nie raz w życiu oglądałaś film akcji albo czytałaś powieść sensacyjną,
kryminalną (a jeśli nie, to, zabierając się za taką tematykę, powinnaś!). Czy
tam bohaterowie się nie ruszają, nie żyją, a bawi się jedynie narrator,
opisując same ogólniki? One odbierają radość z czytania. Nikt nie czytałby
Cobena, gdyby Myron Bolitar jedynie „atakował” i „obrywał”. On dostawał
realnie, szczegółowo opisane przez autora ciosy, aż czytelnika mogło nieraz skręcić
z bólu. A u ciebie? No niestety.
*ziewanie.gif*
Zostawił go w mieszkaniu, gdzie wróci, aby rozprawić
się z nim później. – To nie jest rozsądne rozwiązanie i Drew jako
(podobno) morderca na zlecenie, który trenował lata i był aktywny zawodowo,
dobrze powinien o tym wiedzieć.
Razem z kobietą ucieka na złomowisko, gdzie prosi
przyjaciela o pomoc. – Nie możesz tak nagle i bez powodu zmieniać czasu
narracyjnego! Cały czas pisałaś w przeszłym i to jego musisz się trzymać.
Konsekwencja jest warunkiem prozy. Teraźniejszego mogłabyś użyć, przedstawiając
scenę snu, retrospekcji albo kartki z pamiętnika, ale jeżeli wciąż jesteśmy z
dwójką bohaterów i wciąż opisuje ich narrator trzecioosobowy, to zastosowany
zabieg jest błędem.
Drew został przy kobiecie, póki gorączka, która wystąpiła na wskutek utraty krwi,
nie spadła, ale musiał odejść, aby przyszykować się na wojnę, która została wypowiedziana w momencie
pociągnięcia za spust, kiedy lufa była zwrócona w stronę Lou. – Jedno
zdanie, dwie podobne konstrukcje. Słabo.
Minęły dwa miesiące [przecinek] odkąd Louella widziała Drew po raz ostatni.
Jej ramię było już sprawne, choć czasem nadal bolało. – I co? Tyle? Ani
słowa o wojnie, o której wspominasz zdanie wcześniej? Główny bohater znika w
niewyjaśnionych okolicznościach i nagle czytelnik dostaje punkt widzenia
kobiety, o której wie tyle, że jest blondynką i prowadzi szkołę tańca? Nawet
nie potrafię się z nią utożsamić, bo nie zdążyłam jej poznać.
Jej nowy przyjaciel – John uparcie milczał na temat
mężczyzny, ale mimo to jej serce czasem zaczynało bić szybciej, kiedy go
widziała. – Zaraz… nie rozumiem. Przecież Drew odszedł, więc jak
go mogła widzieć? (Niepoprawna konstrukcja zdania: zaimek „go” dotyczy
mężczyzny, a nie Johna).
Przyłapał Louellę i Johna [przecinek] kiedy wspólnie gotowali. Jego przyjaciel obejmował kobietę od tyłu,
kiedy ta [przecinek] uśmiechając się [przecinek] mieszała coś na patelni.
Drew przełknął gulę, jaka urosła mu w gardle (…) –
która. https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/jaki-i-ktory;15684.html
Rzucając krótkie „chodźmy”
[przecinek] złapał ją za rękę i pociągnął
w stronę wyjścia. – Wcześniej nie miałaś z tym problemu; mam wrażenie, że
pod koniec rozleniwiłaś się interpunkcyjnie. Kiedy w zdaniu wykorzystujesz
imiesłów przysłówkowy (zakończony na: -ąc, -wszy, -łszy), to musisz postawić
również przecinek.
Nie wierząc w to, co widzi, a widział zdradę
przyjaciela, zabójca pociągnął go na złomowisko, gdzie pchnął go na ziemię i
wyciągnął pistolet. – I znów: zero emocji w tym, co opisujesz. Nie słychać
krzyków, nie czuć, by John miał jakieś obiekcje, by się bronił i nie widać, by
Drew był w szale, był wściekły. Żadnych gestów? Żadnej szarpaniny? Posłuszne
kukiełki robią to, co narrator powie?
„Powierzyłem ją tobie. Wiedziałeś, że nigdy nikogo nie
kochałem. Dobrze to wiedziałeś! Byłeś dla mnie jedyną osobą cokolwiek wartą na
tym gównianym świecie i zdradziłeś mnie! Wiem, że nie byłem najlepszym
przyjacielem, ale dlaczego? Dlaczego mi ją zabrałeś?”. – W
cytatach wykorzystujesz jednocześnie kursywę i cudzysłów. Obie formy
jednocześnie to błąd. Wybierz jedną z nich. Poza tym nie rozumiem, dlaczego nie
wykorzystałaś zapisu dialogowego, z myślnikami.
Kiedy zmarła jego matka, kiedy przechodził ciężki
trening, kiedy zabił pierwszą osobę,
[przecinek
zbędny] nie uronił ani jednej łzy, ale teraz, kiedy dwie osoby,
który były dla niego wszystkim, dla których przeszedł piekło, zdradziły go, łzy zaczęły strumieniami spływać po
jego twarzy.
„(…)Ty zakochałaś się w moim przyjacielu. Teraz nie mam
już nic, a to, że myślicie, że byłbym w stanie do was strzelić [przecinek] jest potwierdzeniem.” – w cudzysłowie
nie stawia się kropek wewnątrz, ale poza nim.
Pociągnął za spust. Dokładnie tak jak zaplanował, kula
przeleciała milimetry od szyj Louelli i Johna, aby rykoszetem odbić się i
trafić w jego szyję, zabijając Drew na miejscu. –
*Kwik*. Nie wiem, co Drew miał za umiejętności, ale ta scena jest bardziej
zabawna niż realistycznie wstrząsająca. Nie mógł sobie po prostu strzelić w
głowę normalnie, tylko musiał się popisywać? Był w szale podobno, zdenerwowany,
mogłaby mu ta sztuczka nie wyjść. Trzęsące ręce podejrzewam, i te sprawy. Na
dodatek wcześniej w opowiadaniu ani razu nie dałaś mi żadnego realnego dowodu
na to, że Drew jest aż taki dobry w tym, co robi. Tylko narrator go wychwalał,
ale żadna scena tego nie potwierdziła, więc tak jakby… to „nie istnieje” w
tekście. No i znów Lou i John jak wycięci z papieru tylko patrzą i nic, nie
wiercą się, nie bronią, czekają pokornie, aż Drew się zabije. I w końcu nie ma
takiej opcji, by strzał w szyję zabił „na miejscu”. To znaczy owszem, Drew na
pewno by tego nie przeżył, ale to nie jest tak, że z marszu padł martwy,
jedynie szybciej się wykrwawiał w agonii. Nie odjął sobie bólu, oj nie. No to
Lou i John musieli mieć całkiem niezły widok przed sobą.
Jak
widzisz, było słabo. Było nudno i nieemocjonująco. Kompletnie nie potrafisz
budować napięcia i pisać za pomocą scen. Ten wywód może by i przyniósł radość
kreatywnej pani od polskiego, bo faktycznie to trochę takie wypracowanie
szkolne, a nie opowiadanie, które przeżywa się od pierwszego zdania po
ostatnie. Na dodatek stylistycznie też mocno przeciętnie. To, za co mogę cię
pochwalić, to interpunkcja (zapomniałaś jedynie kilku przecinków, zawsze mogło
być gorzej) oraz nieprzewidywalność, bo nie sądziłam, że Lou spiknie się z
Johnem. I tę ich relację było czuć chociażby w opisie, w którym wspólnie
gotowali, ale relację Lou-Drew spłyciłaś maksymalnie, do dwóch zdań, gdy się
pocałowali To rozczarowujące – trochę tak, jakbyś pisała opowiadanie, nie
pisząc opowiadania.
Jeżeli
chodzi o tematykę związaną z tekstem piosenki, to odnajduję przekaz w
zachowaniu Drewa, który ostatecznie nie zabija Lou. Jednak… no cóż. Jeżeli był
w stanie (według tekstu piosenki) wybaczyć przyjacielowi i ukochanej zdradę, to
po cholerę strzelał sobie w głowę? Z czym miał wtedy problem? Podobno wybił
wszystkich, którzy mogliby mu zagrażać, więc tym bardziej końcowa scena wydaje
się mocno naciągana. Bo albo kreujesz Drewa jako mordercę bez skrupułów, który
ma żal i grozi im bronią w szaleńczy sposób, albo na takiego, który potrafi
wybaczać, bo kocha. To samobójstwo jest wprowadzone jakby bez pomyślunku
(imperatyw narracyjny), jak gdybyś chciała wzbudzić w czytelniku uczucia.
Jednak, aby je wzbudzić, jak pisałam już wyżej, nie wystarczy tylko mieć jakiś
pomysł (nieopisany w pełni, pełen luk) i sucho opisywać.
Dziękuję
ci za udział w konkursie oraz dziękuję Sovbedlly za zorganizowanie go i
zaproszenie mnie do szeregów szanownego jury. Przepraszam za brak bety – cała
moja praca konkursowa zawierała ponad 150 stron przy standardowej formie
czcionki i żaden betareader nie zdążył jej już przejrzeć. Mogą pojawić się
literówki.
– interpretacja piosenki w opowiadaniu (2/5)
– ogólny styl (1,5/5)
– pomysłowość (5/10)
– logika i spójność (4/10)
– bohaterowie (3/10)
– strona techniczna (6,5/10)
Łącznie: 22/50 punktów
Sovbedlly
– interpretacja piosenki w opowiadaniu (3/5)
Piosenka „Miłość ci wszystko
wybaczy” została przedstawiona w oryginalny sposób, zupełnie odwrotnie do tego,
o czym śpiewa Ordonówna. Czytałam tekst trzy razy, żeby doszukać się interpretacji
i wyciągnęłam z tego swe refleksje. Czy Drew wybaczył Louelli i Johnowi zdradę,
skoro popełnił samobójstwo? W moim mniemaniu tak, gdyż zamiast zabić ich oboje,
sam pozbawił się życia. Prawdopodobnie wybaczył i postanowił pozwolić im odejść
razem. Mówię „prawdopodobnie”, bo nie dopowiedziałaś całego zakończenia i nie
wiemy, czym kierował się Drew. Tak więc mogę przyznać trzy punkty.
– ogólny styl (3/5)
Praca napisana czysto, płynnie,
nie miałam kłopotów z odbiorem. Z pewnością dlatego, że cały czas akcja
posuwała się naprzód, niestety aż za bardzo. Całość nadaje wrażenia, jakbyś
pragnęła opisać wszystko w trzy strony, a przydałoby się zatrzymanie się, np.
przy sytuacji zabójcy i jego ukochanej, rozwinięcie ich wątku, a także
oczywiście innych – przyjaźni, dzieciństwa Drew. Śmiało mogłabyś to dodać i
wyszłoby cztery-pięć stron. Pozwól czytelnikowi odetchnąć przed kolejnym
wydarzeniem, zamiast ciągle nadawać tempa.
– pomysłowość (4/10)
Płatny zabójca, kobieta, którą
miał zabić i jego przyjaciel… Drew zakochał się z wzajemnością w Louelli, potem
znika, a między Louettą i Johnem zaczyna iskrzyć. Po pewnym czasie Drew znika i
dowiaduje się o podwójnej zdradzie. Na zakończenie sam się zabija. Schemat,
który przewijał się ogółem w literaturze. To już było. Choć sama końcówka nieco
zaskoczyła, spodziewałam się, że zabójca przeżyje i zabije swoją ukochaną bądź
przyjaciela. A tu samobójstwo.
– logika i spójność (4/10)
Było sporo niedociągnięć, które
wypadałoby poprawić. Jak poznali się Drew i John? Dlaczego ktoś pragnął, by
zabójca pozbawił życia Louelli? Jakim cudem zaczął bohater zaczął chodzić na
lekcje tańca, od którego konkretnie momentu? Niczego nie wyjaśniłaś. Brakuje mi
też dokładnego opisu pracy Drewa. Kim byli jego klienci i skąd się wziął drugi
zabójca, który strzelał do Lou. Takowe luki w opowiadaniu są irytujące,
zwłaszcza w takim krótkim, bo czytelnik chce się dowiedzieć jasno, co się
dzieje. A u Ciebie ewidentnie widać niezadbanie o tekst.
– bohaterowie (2/10)
Drew, Louella i John.
Bohaterowie dla mnie drętwi, papierowi z powodu braku szerszych, większych
opisów emocji i zachowania. Znów muszę powrócić do prędkości, w tym tkwi
największy sęk. Cała fabuła tak szybko przebiegła, że nie miałam okazji poznać
głębszych uczuć, poglądów postaci. Nie czułam miłości zakochanej w sobie pary,
przyjaźni między mężczyznami ani rozpaczy kobiety po śmierci Drewa. Nie czułam
niczego. Warto by było nad tymi postaciami popracować, mimo krótkiej objętości
pracy można rozwinąć ich charaktery.
– strona techniczna (5/10)
Liczby zapisujemy słownie: 26
lat – dwadzieścia sześć lat.
Brak przecinków w niektórych
miejscach, np.
Nie bała się wracając
nocą do domu, który znajdował się (…) ~ Przecinek między „się” a „wracając”.
Mieszanie czasów jest
niefortunne i lekko wyprowadza w pole. Raz piszesz:
Drew szybko zaatakował uzbrojonego mężczyznę i
unieszkodliwił go, pozbawiając przytomności. Zostawił go w mieszkaniu, gdzie
wróci, aby rozprawić się z nim później.
A
następnie:
Razem z kobietą ucieka na złomowisko, gdzie prosi
przyjaciela o pomoc. Ten, choć zdziwiony, od razu przygotowuje apteczkę.
Nie
uważasz, że coś nie tak? Zdecyduj się, w którym czasie chcesz pisać. Albo
przeszły albo teraźniejszy.
Literówka:
szyj
~ szyi
splotili ~ spletli
Kilka
powtórzeń, na przykład „swój”, „i”, „wiele”. Zamieniłabym słowa na synonimy, by
ubarwić pracę.
„Powierzyłem ją tobie. Wiedziałeś, że nigdy
nikogo nie kochałem. Dobrze to wiedziałeś! Byłeś dla mnie jedyną osobą
cokolwiek wartą na tym gównianym świecie i zdradziłeś mnie! Wiem, że nie byłem
najlepszym przyjacielem, ale dlaczego? Dlaczego mi ją zabrałeś?”
Nie
wiem, czy to wypowiedź czy myśli bohatera. Jeden by mógł powiedzieć, że on to
mówi, a ktoś inny – że myśli. Domyślam się, że chodzi Ci o kontekst mówienia,
ale źle to przedstawiłaś.
Dziwny
zapis dialogów, który absolutnie nie występuje w pisarstwie. W dialogach powinny być pauzy (—) i półpauzy (–).
Łącznie: 21/50 punktów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz