-->

niedziela, 19 sierpnia 2018

#27 Oceny "Miłość ci wszystko wybaczy" Soon Hyeri



Oceny opowiadania Miłość ci wszystko wybaczy Soon Hyeri
Suma punktów 154,5


Black opium
– interpretacja piosenki w opowiadaniu (1/5)
Właściwie to nie bardzo wiem, co opowiadanie ma wspólnego z tą piosenką, zwłaszcza fragment, jak Drew, udając, że strzela do Louelli i Johna, popełnia samobójstwo.
– ogólny styl (3/5)
Pierwsze zdanie zapowiada coś naprawdę dobrego, ale później... równia pochyła. Pojawiają się ładniejsze określenia (jak „znikał w czeluściach nocy”), ale trudno uznać Twój styl za swobodny. Nie podoba mi się też użycie słów typu „dwudziestoośmiolatek” jako podmiotu.
– pomysłowość (5/10)
Gdyby streścić tę historię w kilku zdaniach, byłaby bardzo typowa — główny bohater poznaje kobietę, zakochują się, później ona zdradza go z jego przyjacielem. Jedyne, co mnie w miarę przekonuje, to zawód głównego bohatera i sposób, w jaki Andrew i Louella się poznali.
– logika i spójność (7/10)
Jeśli piszesz w czasie przeszłym, trzymaj się go, nieuzasadniona zmiana czasów jest błędem.
Poza tym historia jest logiczna i spójna, wydarzenia z siebie wynikają i łączą się ze sobą. Nie rozumiem tylko za bardzo tego fragmentu: „Rzucając krótkie „chodźmy” złapał ją za rękę i pociągnął w stronę wyjścia. Kobieta stawiała opór, ale pociągnął ją mocniej. Wtedy John położył dłoń na nadgarstku blondynki, w miejscu, gdzie dotykała go ręka Drew. Nie wierząc w to, co widzi, a widział zdradę przyjaciela, zabójca pociągnął go na złomowisko, gdzie pchnął go na ziemię i wyciągnął pistolet. W oka mgnieniu przed Johnem pojawiła się Louella, która własnym ciałem zasłoniła mężczyznę.” — nie do końca rozumiem, co tu się właściwie stało.
– bohaterowie (5/10)
Jest Drew, płatny zabójca, główny bohater. Ze względu na swój zawód spotyka się z ostracyzmem społecznym, ale, mimo to, ma przyjaciela. Opisujesz go jako człowieka bezlitosnego i pozbawionego uczuć, który zmienia się pod wpływem poznanej kobiety i żeby ocalić jej życie, zabija kilka osób. Nie widzę w nim nic, co by go wyróżniało; w literaturze można spotkać wielu takich bohaterów. Młoda nauczycielka tańca, Louella, też mnie średnio przekonuje, bardzo mało o niej wiadomo, a o przyjacielu Drewa, Johnie, praktycznie nic, poza tym, że jest kiepskim tancerzem, lecz pomaga Louelli w ćwiczeniach, by wróciła do formy. Wiem, że pięć stron to dość restrykcyjny limit, jednak nie na tyle, by nie móc za pomocą słów nakreślić sylwetek wiarygodnych, trójwymiarowych postaci, które pozostaną z czytelnikiem jeszcze długo po przeczytaniu historii.
– strona techniczna (5/10)
Błędów ortograficznych nie zauważyłam, za to jest mnóstwo interpunkcyjnych. Dialog powinien być zapisany od myślnika, nie w cudzysłowie.
Łącznie: 26/50 punktów


Condawiramurs
– interpretacja piosenki w opowiadaniu (4/5)
Autorka pozornie wykorzystała tekst piosenki „Miłość ci wszystko wybaczy” o sto osiemdziesiąt stopni inaczej, niż śpiewała Hanka Ordonówna. Miłość, którą czuł Drew do Lou, nie pozwoliła mu wybaczyć. Wręcz przeciwnie, jego słowa świadczą, że nie wybaczył ani jej, ani przyjacielowi Johnowi. Jednak koniec końców nie zabija ich, tylko siebie. Czy więc na pewno Drew powiedziałby o miłości coś zupełnie innego niż Hanka Ordonówna? Pewne jest, że i tu, i tu wspomniane zostały okrucieństwo i zdrada miłości do kobiety i do przyjaciela, i że na pewno nie wybaczył… sobie. Podsumowując, interpretacja piosenki mi się podoba.
– ogólny styl (2/5)
Opowiadanie jest specyficzne. Czyta się szybko, tekst na swój sposób nawet wciąga, ale brakuje w nim tła i tłumaczeń, przez co nie jest logiczne, o czym później.
Jeśli chodzi o styl, opowiadanie napisane zostało dość nierówno. Niektóre zdania są długie, czasem wręcz za długie, i nie do końca zrozumiałe („Drew został przy kobiecie, póki gorączka, która wystąpiła na wskutek utraty krwi, nie spadła, ale musiał odejść, aby przyszykować się na wojnę, która została wypowiedziana w momencie pociągnięcia za spust, kiedy lufa była zwrócona w stronę Lou”), inne natomiast to nie tyle zdania, co ich równoważniki – jak choćby rozpoczęcie trzeciego akapitu za pomocą wymieniania (nikomu niepotrzebnych) cech wyglądu Lou czy w trakcie opisów pocałunków. W jednym akapicie autorka potrafiła poruszyć co najmniej kilka kwestii i mocno przeskoczyć w czasie, co dezorientowało podczas czytania.
Już w pierwszym akapicie słowo „być” powtórzyło się trzy razy, niestety w dalszej części tekstu również znalazło się sporo powtórzeń. Nie chodzi jedynie o czasowniki, ale i o rzeczowniki, np. „kobieta”. Autorka nadużywała słów typu „swój”, często zupełnie zbędnych. Czasami pojawiały się nieprawidłowe wyrażenia, np. „kruchy sen” zamiast „płytki” albo „splotli” zanim „spletli”. Zdarzało się też mieszanie czasów, np. w zdaniu „Osoba, której szuka jego nowy klient jest uczniem Louelli Smith” nagle pojawił się czas teraźniejszy (przy okazji zabrakło przecinka po „klient” – aby zakończyć wtrącenie). Z innych błędów: „Nikt nie patrzył się na (…)” – powinno być „nikt nie patrzył na (…)”.
– pomysłowość (6/10)
Pomysł na opowiadanie z pewnością jest. Płatny zabójca nieznający niczego innego niż zabijanie, półsierota, który jakimś cudem zaprzyjaźnił się z kimś poza światem mafii, zakochuje się w swojej kolejnej ofierze. Z tego mogłoby wyjść coś naprawdę dobrego i to niezależnie od ilości tekstu. Niestety sposób przedstawienia pomysłu pozostawia wiele do życzenia. Ponadto zupełnie niezaskakujące jest niestety to, jak szybko Lou zmieniła obiekt zainteresowania, przy czym warto zaznaczyć, że autorka opisała to przy Drew i Johnie w niemal identyczny sposób.
– logika i spójność (2/10)
To chyba największy problem w tym opowiadaniu – jest nielogiczne. Częściowo jest to wina stylu – szczekanych równoważników zdań i tasiemców czy wrzucaniu wielu informacji w jeden akapit, o czym pisałam wyżej. Częściowo powiązane jest to z dziwnymi konstrukcjami jak np. „Teraz nie mam już nic, a to, że myślicie, że byłbym w stanie do was strzelić jest potwierdzeniem” (przy okazji, z racji wtrącenia, brakuje przecinka po „strzelić”). Jednak przede wszystkim problem stanowi to, że autorka nie podzieliła się z czytelnikami naprawdę sporą ilością informacji. Powiedzmy, że można przeboleć fakt, iż nie wiemy, skąd Drew i John w ogóle się poznali (choć pisząc tak wzniośle o przyjaźni, coś na ten temat powinno się pojawić), powiedzmy, że można kupić nieudany opis tego, co robi całymi dniami Drew, choć chciałoby się więcej. Ale niestety nie sposób przełknąć luk tkwiących we właściwej akcji.
Gdy zapoznawałam się z opowiadaniem po raz pierwszy, niektóre fragmenty musiałam czytać kilka razy, a i tak pozostały dla mnie zrozumiałe. Raz było sugerowane, że Drew miał zabić Lou (powód, dla którego ktoś miałby życzyć śmierci nauczycielce tańca, pozostaje nierozwiązaną zagadką), innym, że chodzi o jakiegoś ucznia, o którym NIC potem nie było. Ni stąd, ni zowąd autorka napisała także, że Drew uczęszcza na lekcje tańca do Lou, o czym wcześniej nie było wspominane – a to na pewno nie jest „obserwacja” przyszłej ofiary. Opis zakochania się tej dwójki jak również zbliżenie się do siebie Johna i Lou jest niestety dość kiczowaty i zupełnie nieprzekonujący w swoim zamierzeniu (czyt. interpretowanie tego jako prawdziwej miłości). Niestety również scena kończąca pozostawia sporo do życzenia. Rykoszet ma to do siebie, że nikt, w tym strzelający, nie ma pojęcia, jak poleci pocisk… Dużo dramy, ale niestety dość taniej.
Moim zdaniem brak logiki i spójności to największy minus opowiadania.
– bohaterowie (3/10)
John niestety właściwie tutaj nie istnieje. Wiemy o nim tylko tyle, że źle tańczy, że jakimś cudem zaprzyjaźnił się z Drew i mu pomagał, a koniec końców zakochał się w tej samej kobiecie. Niestety nie można poczuć tej przyjaźni z jego strony, bo samo wspomnienie, że opatrywał mu rany, nie wystarczy. Mimo że autorka poinformowała nas o wieku i wzroście Lou, to z istotniejszych rzeczy znamy tylko jej zawód, naiwność (mieszka w uboższej części miasta – nie wiadomo jakiego – a ona zupełnie nie przejmuje się bezpieczeństwem albo zakochuje się w wyraźnie kłamiących mężczyznach) oraz niestałość w uczuciach. Drew jest z nich wszystkich najciekawszy, to na pewno, i najlepiej opisany, choć można się dopatrzyć w jego zachowaniu sporo nielogiczności – o czym więcej w punkcie powyżej. Właściwie tylko o nim wiemy na tyle dużo, że możemy próbować zrozumieć, co nim kierowało, i jak zagubiony był – bo na pewno nie jedynie okrutny. Można powiedzieć, że stanowi zapowiedź na bohatera, który mógłby zostać dobrze wykreowany.
– strona techniczna (6/10)
Pod względem ortografii i interpunkcji nie jest źle. Jeśli chodzi o uwagi, to liczby w opisach zapisuje się słownie. Błędy interpunkcyjne dotyczyły głównie zdań z imiesłowami bądź wtrąceniami. Jako przykład podaję: „Nie bała się wracając nocą” – brakuje przecinka przed „wracając”; imiesłowy przysłówkowe pełnią w zdaniu rolę orzeczeń tak samo jak czasowniki. Wypowiedzi Drew zostały zapisane nie jak dialogi, a jako cytaty. Ze względu na to, że nie są wspomnieniem, tylko częścią ostatniej sceny, uważam to za bezzasadne.
Łącznie: 23/50 punktów


Katja
— interpretacja piosenki w opowiadaniu (1/5)
Przyznam się, że nie do końca rozumiem, jaki związek ma piosenka z treścią opowiadania. Owszem, pojawił się motyw zdrady, ale przecież nie to było głównym tematem utworu Ordonówny. Zabrakło mi uwypuklenia motywu miłości przebaczającej wszystkie grzechy — u Ciebie pojawiła się tylko zemsta, przebaczenia już zabrakło.
— ogólny styl (2/5)
Zdecydowanie plus za cytat umieszczony na początku; szkoda tylko, że zabrakło autora.
Nie masz złego stylu. Twoim głównym problemem jest to, że akcja pędzi do przodu na złamanie karku, przez co czytelnik szybko traci wrażenie jakiegokolwiek realizmu.
— pomysłowość (1/10)
Właściwie nic szczególnie kreatywnego w tym opowiadaniu mi się nie rzuciło w oczy, nic się nie wyróżniło.
— logika i spójność (2/10)
Wydaje mi się ciut dziwne, że przed opisem bohaterki podajesz jej dokładne dane, tym bardziej, że kolejne zdania są niejako z jej perspektywy. To byłoby okej, gdybyś podała nam je w formie myśli Drew — tu zastosowałaś dość niestrawną mieszankę narracji z dwóch perspektyw.
U, och. Czy ta dziewczyna ma jakiś syndrom sztokholmski czy co?! Ten facet przyłożył jej nóż do szyi, a ona tak po prostu przechodzi nad tym do porządku dziennego i się z nim całuje?! Nie, zupełnie tego nie kupuję, droga Autorko.
Kolejny problem Twojego opowiadania to to, że wydarzenia płyną zdecydowanie zbyt szybko. Pstryk palcami i już! — Drew chodzi na tańce, Drew zdobywa zaufanie dziewczyny, Drew całuje się z Louellą, a wszystko to w jednym akapicie. Musisz nieco zwolnić i dać czytelnikowi chwilę na złapanie oddechu!
Dlaczego Louella sprząta salę, skoro nie jest sprzątaczką, tylko nauczycielką?
— bohaterowie (4/10)
Próbowałaś przedstawić relację między Lou a Drew, jednakże, jak już wcześniej wspominałam, ich relacja rozwinęła się zdecydowanie zbyt szybko, by mogła wyglądać naturalnie. Pozostałe relacje są zaledwie wspomniane, brakuje ich rozwinięcia.
— strona techniczna (5/10)
W oczy rzuca się przede wszystkim ogromna ilość powtórzeń, szczególnie czasowników mieć i być. Musisz popracować nad synonimami. ;)
Łącznie: 15/50 punktów


Kvist
– interpretacja piosenki w opowiadaniu (2,5/5)
W zasadzie trudno tutaj cokolwiek powiedzieć o interpretacji piosenki. Nie jestem zwolenniczką szkolnego interpretowania tekstów, ale w tym wypadku jestem w kropce. Gdyby jeszcze zakończenie było trochę inne! Wygląda to tak, jakby jednak miłość nie wybacza wszystkiego. Z drugiej strony jednak może to być właśnie taka interpretacja, że pewnych rzeczy się nie wybacza.
– ogólny styl (1/5)
Narracja pozostawia sporo do życzenia: mieszanie czasu teraźniejszego z przeszłym, zwroty przypominające wyrażenia stosowane przez lektora „Trudnych spraw” (chociażby „dwudziestoośmiolatek”), podawanie nieistotnych szczegółów (wzrost Louelli) albo nieumiejętne i przede wszystkim niepotrzebne zwalnianie akcji w kulminacyjnym momencie (strzelanina). Do tego dochodzi jeszcze fakt, że Drew stał się kobietą przez nieumiejętną odmianę imienia.
– pomysłowość (4/10)
Historia o zabójcy zakochanym w swojej ofierze czy o przyjacielu odbijającym dziewczynę nie jest niczym niezwykłym, ale broni się w połączeniu z wybraną przez autora piosenką, więc co do tego nie mam zastrzeżeń. Biorąc jednak pod uwagę długość tekstu, nie widzę potrzeby wchodzenia w takie szczegóły jak treningi głównego bohatera czy wplatanie do tego dodatkowego płatnego zabójcy. Można było poświęcić ten „czas antenowy” na opis rozwoju uczuć między bohaterami i bardziej zagłębić się w ich psychikę.
– logika i spójność (3/10)
Jeżeli chodzi o wydarzenia, to widać ciąg przyczynowo – skutkowy, ale nie oznacza to wcale, że tekst czyta się bez zgrzytów. Do opowiadania powplatano za dużo różnych wątków, przez co stało się ono trochę chaotyczne: tu scena tańca, tam strzelanina, jeszcze gdzie indziej wspólne gotowanie, a na koniec wspominki bohatera, że nigdy nie płakał. Do tego dochodzi jeszcze scena z rykoszetem, jakby żywcem wyjęta w bollywoodzkich filmów, przez co (skądinąd dramatyczne wydarzenia) po prostu utraciły swój dramatyzm.
– bohaterowie (3/10)
Bohaterów jest niby trzech, ale tak naprawdę to jeden, Drew. John w zasadzie pełni funkcję „odbijacza” dziewczyny (a także medyka, opatrującego rany), a sama Lou jest traktowana jako przedmiot, który przechodzi z rąk jednego bohatera do drugiego. Ani ona, ani John nie dostali w zasadzie jakiegokolwiek charakteru. Drew zaś to klasyczny przypadek zabójcy bez serca, który wylewa morze łez za swoją ukochaną. Żadna z tych postaci nie jest niestety w jakikolwiek sposób interesująca dla czytelnika.
– strona techniczna (6/10)
Błędów ortograficznych nie zauważyłam, Umknęło kilka przecinków, ale ogólnie jest całkiem dobrze pod tym względem. Dialogi (a w zasadzie dwa monologi głównego bohatera) są zapisane w formie cytatu, więc trudno tutaj mówić o prawidłowym zapisie, skoro w języku polskim dialogi wypowiedzi wprowadza się za pomocą myślników, a nie cudzysłowia.
Łącznie: 19,5/50 punktów


Noelia Cotto
A.        Interpretacja piosenki w tekście (3/5)
B.        Ogólny styl (3/5)
C.        Pomysłowość (6/10)
D.        Logika i spójność (5/10)
E.        Bohaterowie (5/10)
F.         Strona techniczna (6/10)
Łącznie: 28/50 punktów
Droga autorko!
Pozwól, że najpierw omówię stronę techniczną opowiadania. Tekst jest wyjustowany, ma akapity, ale bez wcięć w tekście. Dialogi zapisałaś w nietypowy sposób. Odsyłam Cię do tej strony http://www.jezykowedylematy.pl/2011/09/jak-pisac-dialogi-praktyczne-porady/. Autorzy w bardzo przystępny sposób wytłumaczyli jak zapisywać wypowiedzi bohaterów. Czasami umknął Ci przecinek lub postawiłaś go w niewłaściwym miejscu. Bodajże raz pomyliłaś czasy. Jeżeli piszesz w czasie przeszłym, to musisz się go twardo trzymać.
Sam pomysł na historię bardzo mi się podoba. Niestety wykonanie nie jest najlepsze. Zabrakło mi opisów wyglądu bohaterów. Nie wiem, co robił Drew, kiedy Louella przebywała z Johnem. Dość szybko pojawiło się uczucie między Johnem i Lou. Opowiadanie ma tylko trzy strony, mogłaś to lepiej rozwinąć.
W każdym razie pisz dalej, rozwijaj się, zawsze możesz poprosić kogoś bezstronnego o ocenienie tekstu.


Skoiastel

Na początku zaznaczę, że tekst oceniłam zgodnie ze standardami ocenialni Wspólnymi Siłami, którą reprezentuję. Od publikacji wymagam nie tylko poprawności godnej materiału pod wydawkę oraz estetyki tekstu, ale ważne są dla mnie przede wszystkim research, interesująca i spójna fabuła, konsekwencja jej prowadzenia, a także naturalne sylwetki psychologiczne postaci, jak również zgodność z tematem konkursu. W ocenie obowiązuje punktacja ustalona przez Sovbedlly oraz konkursowe kryteria.
Jeżeli masz gdzieś w zanadrzu dłuższy tekst, również i jemu chętnie się przyjrzę; zapraszam na moją podstronę podlinkowaną wyżej.
No to zaczynamy!

Gdy tylko otworzyłam plik z opowiadaniem, rzucił się w oczy brak justowania.

Przyjaciel to osoba, której bezgranicznie ufamy. Jesteśmy w stanie powierzyć własne życie. Więź, której nic nie jest w stanie przerwać – jest wieczna. Przyjaźń to miłość bez namiętności. – Z tego fragmentu wynika, że przyjaciel to więź. No nie bardzo. Logiczne też jest przecież, że skoro czegoś nie da się przerwać, to poniekąd jest to wieczne, prawda? Lejesz wodę.
Dodatkowo zaczynasz podkreślone wtrącenie przecinkiem, a kończysz myślnikiem – jest to błąd.

Przy jego zawodzie i pochodzeniu było to naprawdę nie lada wyzwanie, ale dla niego nic nie było niemożliwe. Był płatnym zabójcą, synem mafiozy. Jedyne, co musiał robić, to wykonywanie poleceń ojca i trenowanie, aby być coraz lepszym. Jego życie było monotonne. – Mafiosy. Te powtórzenia świadczą o nienajlepszym stylu. A właściwie o jego braku.

Potem nadchodził czas na powrót do domu, gdzie otrzymywał zlecenie i znikał w czeluściach nocy, aby je wykonać. – Rozumiem, że również we własnym domu mordował swoje ofiary? Spójnik „i” łączy się tutaj z „gdzie”, więc właśnie to wynika z sensu zdania.

Louella Smith. 26 lat, 165 centymetrów wzrostu, blondynka. – W prozie zapisujemy takie dane słownie.

Mógł zabić kobietę już milion razy, ale to, co miał robić, to obserwacje, a śmierć miała nastąpić za dwa tygodnie. – Język polski jest bardzo elastyczny. Masz tyle możliwości, aby inaczej wprowadzić informacje, a robisz to za pomocą powtarzalnych czasowników. O zgrozo, a to dopiero początek! Spłycasz własny tekst.

Wreszcie dotarli do małego domku. – Jak „domek” mógłby być duży? Pleonazm.

Kobieta mieszkała sama. Zabójcy jakoś nie chciało się wierzyć, że ta kobieta ma jakikolwiek związek z działalnością przestępczą. Wystawiała się do ostrzału z każdej strony. Nosiła słuchawki, nie rozglądała się, nie analizowała. Mieszkała sama, w domku o beznadziejnych zabezpieczeniach. – Rozumowanie Drewa jest trochę „na opak”. Gdyby kobieta nie zachowywała się normalnie, naturalnie, zwracałaby na siebie uwagę takich ludzi jak on, prawda? Rzucałoby się w oczy, że coś kombinuje i dopiero wtedy wzbudzałaby czyjeś podejrzenia. Z drugiej strony pisałaś wcześniej, że Drew wpadł w rutynę i jest typem raczej obsesyjnie podchodzącym do swojej pracy, więc jego podejście całkiem do niego pasuje. Fajno, fajno. Potrzebuję więcej tekstu, by wniknąć w jego psychikę i zacząć rozumieć jego przemyślenia i zachowanie.

Wracała późno do domu i od razu kładła się spać. Piątej nocy Drew postanowił wykonać kolejny krok i włamać się do domu Smith. – Nie musisz podkreślać na siłę, że to do niej należał dom. Jest to mocno logiczne, tym bardziej że bohaterka jest podmiotem w zdaniach poprzednich i akcja wciąż kręci się wokół niej.

Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że kobieta miała niezwykle kruchy sen i wstała, aby zobaczyć [przecinek] co powoduje hałas – cichy szmer, którego nie da się wyeliminować. Zabójca działał szybko. Przyłożył ostrze jednego z licznych noży, które miał ukryte w najróżniejszych warstwach swojego ubrana, do skóry szyi Louelli. – O nie, nie, nie! Proszę! Czekałam na tę scenę i liczyłam, że będziesz bardziej szczegółowa. Dlaczego nie opisałaś tego, JAK Drew się włamał? JAK wszedł, skoro kobieta się obudziła? Co dokładnie usłyszała? Nie zbudowałaś żadnego napięcia, rzuciłaś samymi ogólnikami, więc moja wyobraźnia nie działa. Takim zabiegiem spłyciłaś scenę, zmarnowałaś jej potencjał, nie przedstawiając przy tym żadnej sylwetki psychologicznej bohaterów, bym mogła ich poznać za pomocą ich zachowania. Laska jest niby wmieszana w działalność przestępczą, słyszy szmer i… co? Tak po prostu poszła sobie to sprawdzić? A on podszedł do niej, wyciągnął nóż i przyłożył jej do szyi? Dwie kukiełki papierowe. Żeby chociaż krzyknęła zdziwiona albo zadziałała instynktownie na widok obcego w domu… Chyba że schował się za winklem i zaszedł babeczkę od tyłu… Jak mam sobie to wyobrazić? Jak to było? Ten narrator jest suchy i wyprany z emocji, na dodatek nie potrafi budować atmosfery tekstu. No i albo tam był hałas, albo cichy szmer. To się wyklucza. A sen nie może być kruchy, ale płytki.

Drew po otrzymaniu informacji rozpłynął się wśród nocy, a kobieta zadzwoniła na policję. – JAK się rozpłynął?!

Przyjaciel obawiał się, że mężczyzna został ranny, bądź, co gorsza – nie przeżył. – „Bądź” jest spójnikiem rozłącznym, którego nie rozdziela się przecinkiem. Na dodatek jeżeli kończysz wtrącenie myślnikiem, to tak samo musisz je zacząć; nie możesz mieszać z przecinkiem. Poprawny zapis: Przyjaciel obawiał się, że mężczyzna został ranny bądź – co gorsza – nie przeżył. 

Tymczasem Drew przychodził do szkoły tańca, aby kontynuować swoje śledztwo. – Ten morderca na zlecenie to kompletnie nieodpowiedzialny nieogar. Tyle się naczytałam o jego pracy i tym, jak poważnie do niej podchodzi, o jego profesjonalizmie, a teraz totalna samowolka: bez zezwolenia zwierzchników włamuje się do domu ofiary, pozwala jej się zobaczyć, zadaje jej pytania, narażając siebie i reputację zleceniodawców, a teraz łazi sobie gdzie chce i prowadzi jakieś śledztwo na własną rękę. Albo przesadziłaś wcześniej z jego profesjonalizmem, albo typ się nie wiadomo dlaczego nagle odkleił od swojej rzeczywistości. Z tego co wiem mordercy na zlecenie nie prowadzą śledztw, chyba że Drew dorabia na boku jako detektyw.
Strasznie irytujące jest to, że budujesz tylko „wierzch” historii. Także mamy dwójkę bohaterów – mordercę-detektywa oraz nauczycielkę szkoły tańca. Wyczuwam między nimi tani romans, ale o tym za chwilę – póki co skupmy się na tym, że nie zbudowałaś żadnej podstawy fabularnej, aby to, co czytam, było w jakikolwiek sposób ciekawe dla czytelnika. Jakie zlecenie właściwie dostał Drew? Dlaczego w ogóle wykonuje taką robotę? Kim jest ta kobieta i o co jest podejrzewana? Dlaczego akurat ona? Jak mam wierzyć autorowi, skoro tylko podaje mi wyrwane z  kontekstu fakty i sceny, a nie przedstawia całości? Swoją drogą, ciekawe, ile czasu ma Drew na wykonanie zadania, że tak go sobie marnuje na lekcje tańca. Domyślam się też (dopiero teraz!), że Louella nie kojarzy włamywacza. Więc wtedy albo zaszedł ją od tyłu, albo miał maskę. Albo jedno i drugie. Widzisz? Powinnam to wiedzieć, a nie gdybać.
Po chwili wiadomo już, że biedaczek się zakochał, ale to uczucie ni to chłodzi, ni grzeje – rozwinęło się zaledwie w dwóch zdaniach. Za szybko, nieemocjonalnie, pusto. Sucho. Przedstawiając dwie skrajności i pokazując niewymuszoną, naturalną zmianę w człowieku, potrzeba dużo, dużo więcej subtelnych słów i niejednoznacznych scen.

Musiał wybrać pomiędzy zabiciem ukochanej a nieposłuszeństwem wobec ojca. – W przypadku, gdy chodzi o konkretne sceny – póki nie opiszesz ZACHOWANIA bohatera, to ja nie domyślę się, co dokładnie zrobił. Dowody powyżej, jak w scenie z włamaniem. Jednak jeżeli narrator nie opowiadania za pomocą scen, a wchodzi w psychikę i prywatność bohatera, jak w podanym wyżej cytacie, to takie coś nazywa się ekspozycją. Domyśliłabym się bez problemu, że Drew będzie musiał dokonać wyboru między ojcem a ukochaną, a ty napisałaś mi o tym wprost. Takie zdania nudzą. Nie pozwalasz mi chłonąć historii, jej biegu, ale tłumaczysz mi to, co czytam. Niżej mam przecież opis, że Drew i Lou są w niebezpieczeństwie i ktoś włamuje im się do domu. Naprawdę sądzisz, że nie domyśliłabym się dlaczego i potrzebuję wsparcia w postaci ekspozycji?

Ich szczęście skończyło się, kiedy do mieszkania wpadł inny płatny zabójca, który strzelił do Lou. – Emocje jak na grzybobraniu…

Trafiłby prosto w serce, gdyby nie refleks jej partnera, który odciągnął ją, przez co została ranna w ramię. – Akcję buduje się za pomocą zdań krótkich. Tworzą one napięcie i sprawiają, że czytelnik szybciej czyta. Ty w jedynym zdaniu opisującym prawdziwą AKCJĘ wykorzystałaś zdanie złożone, na dodatek zaczynasz od wygdybania. Zauważ, że narrator opisujący emocjonującą scenę nie ma czasu na domysły: czy morderca trafiłby, czy nie. AKCJA! Drew rzucił się w stronę Lou. Usłyszał tylko jej jęk, gdy kula utknęła w ramieniu. To tylko jeden z wielu przykładów, możliwości. Nie masz wrażenia, że bardziej pobudza wyobraźnię? Że aż chce się wiedzieć, co będzie dalej?
No i jak to sobie wyobrażasz? Morderca wystrzelił, a tuż po tym Drew zdążył odciągnąć Lou? Jeżeli już, to Drew musiałby wyskoczyć razem ze strzałem albo nawet przed nim, bo przecież kule są… dość szybkie, nie sądzisz? Wykorzystałaś zły zabieg, bo u ciebie morderca najpierw strzela, a potem Drew odpycha kobietę, a przecież liczą się dosłownie setne sekundy.
Pisząc, zupełnie zapominasz o zmysłach. Węch, smak, dotyk, wzrok, słuch. Czytelnik na ich podstawie obrazuje sobie sceny. Ty ich nie używasz, operując jedynie poprawnie złożonymi zdaniami, które niby opisują całą fabułę (na dodatek sensację albo kryminał, które rządzą się przecież prawami prowadzenia akcji i trzymania w napięciu), ale jak pusto! Jak sucho! To opowiadanie jest trochę jak świątynia, w której nie ma Boga – parafrazując Mickiewicza.

Drew szybko zaatakował uzbrojonego mężczyznę i unieszkodliwił go, pozbawiając przytomności. Zostawił go w mieszkaniu, gdzie wróci, aby rozprawić się z nim później. – JAK TO ZROBIŁ? Chcę to zobaczyć. Daj mi to zobaczyć. Na pewno nie raz w życiu oglądałaś film akcji albo czytałaś powieść sensacyjną, kryminalną (a jeśli nie, to, zabierając się za taką tematykę, powinnaś!). Czy tam bohaterowie się nie ruszają, nie żyją, a bawi się jedynie narrator, opisując same ogólniki? One odbierają radość z czytania. Nikt nie czytałby Cobena, gdyby Myron Bolitar jedynie „atakował” i „obrywał”. On dostawał realnie, szczegółowo opisane przez autora ciosy, aż czytelnika mogło nieraz skręcić z bólu. A u ciebie? No niestety.
*ziewanie.gif*

Zostawił go w mieszkaniu, gdzie wróci, aby rozprawić się z nim później. – To nie jest rozsądne rozwiązanie i Drew jako (podobno) morderca na zlecenie, który trenował lata i był aktywny zawodowo, dobrze powinien o tym wiedzieć.

Razem z kobietą ucieka na złomowisko, gdzie prosi przyjaciela o pomoc. – Nie możesz tak nagle i bez powodu zmieniać czasu narracyjnego! Cały czas pisałaś w przeszłym i to jego musisz się trzymać. Konsekwencja jest warunkiem prozy. Teraźniejszego mogłabyś użyć, przedstawiając scenę snu, retrospekcji albo kartki z pamiętnika, ale jeżeli wciąż jesteśmy z dwójką bohaterów i wciąż opisuje ich narrator trzecioosobowy, to zastosowany zabieg jest błędem.

Drew został przy kobiecie, póki gorączka, która wystąpiła na wskutek utraty krwi, nie spadła, ale musiał odejść, aby przyszykować się na wojnę, która została wypowiedziana w momencie pociągnięcia za spust, kiedy lufa była zwrócona w stronę Lou. – Jedno zdanie, dwie podobne konstrukcje. Słabo.

Minęły dwa miesiące [przecinek] odkąd Louella widziała Drew po raz ostatni. Jej ramię było już sprawne, choć czasem nadal bolało. – I co? Tyle? Ani słowa o wojnie, o której wspominasz zdanie wcześniej? Główny bohater znika w niewyjaśnionych okolicznościach i nagle czytelnik dostaje punkt widzenia kobiety, o której wie tyle, że jest blondynką i prowadzi szkołę tańca? Nawet nie potrafię się z nią utożsamić, bo nie zdążyłam jej poznać.

Jej nowy przyjaciel – John uparcie milczał na temat mężczyzny, ale mimo to jej serce czasem zaczynało bić szybciej, kiedy go widziała. – Zaraz… nie rozumiem. Przecież Drew odszedł, więc jak go mogła widzieć? (Niepoprawna konstrukcja zdania: zaimek „go” dotyczy mężczyzny, a nie Johna).

Przyłapał Louellę i Johna [przecinek] kiedy wspólnie gotowali. Jego przyjaciel obejmował kobietę od tyłu, kiedy ta [przecinek] uśmiechając się [przecinek] mieszała coś na patelni.

Drew przełknął gulę, jaka urosła mu w gardle (…) – która. https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/jaki-i-ktory;15684.html

Rzucając krótkie „chodźmy” [przecinek] złapał ją za rękę i pociągnął w stronę wyjścia. – Wcześniej nie miałaś z tym problemu; mam wrażenie, że pod koniec rozleniwiłaś się interpunkcyjnie. Kiedy w zdaniu wykorzystujesz imiesłów przysłówkowy (zakończony na: -ąc, -wszy, -łszy), to musisz postawić również przecinek.

Nie wierząc w to, co widzi, a widział zdradę przyjaciela, zabójca pociągnął go na złomowisko, gdzie pchnął go na ziemię i wyciągnął pistolet. – I znów: zero emocji w tym, co opisujesz. Nie słychać krzyków, nie czuć, by John miał jakieś obiekcje, by się bronił i nie widać, by Drew był w szale, był wściekły. Żadnych gestów? Żadnej szarpaniny? Posłuszne kukiełki robią to, co narrator powie?

„Powierzyłem ją tobie. Wiedziałeś, że nigdy nikogo nie kochałem. Dobrze to wiedziałeś! Byłeś dla mnie jedyną osobą cokolwiek wartą na tym gównianym świecie i zdradziłeś mnie! Wiem, że nie byłem najlepszym przyjacielem, ale dlaczego? Dlaczego mi ją zabrałeś?”. – W cytatach wykorzystujesz jednocześnie kursywę i cudzysłów. Obie formy jednocześnie to błąd. Wybierz jedną z nich. Poza tym nie rozumiem, dlaczego nie wykorzystałaś zapisu dialogowego, z myślnikami.

Kiedy zmarła jego matka, kiedy przechodził ciężki trening, kiedy zabił pierwszą osobę, [przecinek zbędny] nie uronił ani jednej łzy, ale teraz, kiedy dwie osoby, który były dla niego wszystkim, dla których przeszedł piekło, zdradziły go, łzy zaczęły strumieniami spływać po jego twarzy.

„(…)Ty zakochałaś się w moim przyjacielu. Teraz nie mam już nic, a to, że myślicie, że byłbym w stanie do was strzelić [przecinek] jest potwierdzeniem.” – w cudzysłowie nie stawia się kropek wewnątrz, ale poza nim.

Pociągnął za spust. Dokładnie tak jak zaplanował, kula przeleciała milimetry od szyj Louelli i Johna, aby rykoszetem odbić się i trafić w jego szyję, zabijając Drew na miejscu. – *Kwik*. Nie wiem, co Drew miał za umiejętności, ale ta scena jest bardziej zabawna niż realistycznie wstrząsająca. Nie mógł sobie po prostu strzelić w głowę normalnie, tylko musiał się popisywać? Był w szale podobno, zdenerwowany, mogłaby mu ta sztuczka nie wyjść. Trzęsące ręce podejrzewam, i te sprawy. Na dodatek wcześniej w opowiadaniu ani razu nie dałaś mi żadnego realnego dowodu na to, że Drew jest aż taki dobry w tym, co robi. Tylko narrator go wychwalał, ale żadna scena tego nie potwierdziła, więc tak jakby… to „nie istnieje” w tekście. No i znów Lou i John jak wycięci z papieru tylko patrzą i nic, nie wiercą się, nie bronią, czekają pokornie, aż Drew się zabije. I w końcu nie ma takiej opcji, by strzał w szyję zabił „na miejscu”. To znaczy owszem, Drew na pewno by tego nie przeżył, ale to nie jest tak, że z marszu padł martwy, jedynie szybciej się wykrwawiał w agonii. Nie odjął sobie bólu, oj nie. No to Lou i John musieli mieć całkiem niezły widok przed sobą.

Jak widzisz, było słabo. Było nudno i nieemocjonująco. Kompletnie nie potrafisz budować napięcia i pisać za pomocą scen. Ten wywód może by i przyniósł radość kreatywnej pani od polskiego, bo faktycznie to trochę takie wypracowanie szkolne, a nie opowiadanie, które przeżywa się od pierwszego zdania po ostatnie. Na dodatek stylistycznie też mocno przeciętnie. To, za co mogę cię pochwalić, to interpunkcja (zapomniałaś jedynie kilku przecinków, zawsze mogło być gorzej) oraz nieprzewidywalność, bo nie sądziłam, że Lou spiknie się z Johnem. I tę ich relację było czuć chociażby w opisie, w którym wspólnie gotowali, ale relację Lou-Drew spłyciłaś maksymalnie, do dwóch zdań, gdy się pocałowali To rozczarowujące – trochę tak, jakbyś pisała opowiadanie, nie pisząc opowiadania.
Jeżeli chodzi o tematykę związaną z tekstem piosenki, to odnajduję przekaz w zachowaniu Drewa, który ostatecznie nie zabija Lou. Jednak… no cóż. Jeżeli był w stanie (według tekstu piosenki) wybaczyć przyjacielowi i ukochanej zdradę, to po cholerę strzelał sobie w głowę? Z czym miał wtedy problem? Podobno wybił wszystkich, którzy mogliby mu zagrażać, więc tym bardziej końcowa scena wydaje się mocno naciągana. Bo albo kreujesz Drewa jako mordercę bez skrupułów, który ma żal i grozi im bronią w szaleńczy sposób, albo na takiego, który potrafi wybaczać, bo kocha. To samobójstwo jest wprowadzone jakby bez pomyślunku (imperatyw narracyjny), jak gdybyś chciała wzbudzić w czytelniku uczucia. Jednak, aby je wzbudzić, jak pisałam już wyżej, nie wystarczy tylko mieć jakiś pomysł (nieopisany w pełni, pełen luk) i sucho opisywać. 

Dziękuję ci za udział w konkursie oraz dziękuję Sovbedlly za zorganizowanie go i zaproszenie mnie do szeregów szanownego jury. Przepraszam za brak bety – cała moja praca konkursowa zawierała ponad 150 stron przy standardowej formie czcionki i żaden betareader nie zdążył jej już przejrzeć. Mogą pojawić się literówki.

– interpretacja piosenki w opowiadaniu (2/5)
– ogólny styl (1,5/5)
– pomysłowość (5/10)
– logika i spójność (4/10)
– bohaterowie (3/10)
– strona techniczna (6,5/10)
Łącznie: 22/50 punktów
 

Sovbedlly
– interpretacja piosenki w opowiadaniu (3/5)
Piosenka „Miłość ci wszystko wybaczy” została przedstawiona w oryginalny sposób, zupełnie odwrotnie do tego, o czym śpiewa Ordonówna. Czytałam tekst trzy razy, żeby doszukać się interpretacji i wyciągnęłam z tego swe refleksje. Czy Drew wybaczył Louelli i Johnowi zdradę, skoro popełnił samobójstwo? W moim mniemaniu tak, gdyż zamiast zabić ich oboje, sam pozbawił się życia. Prawdopodobnie wybaczył i postanowił pozwolić im odejść razem. Mówię „prawdopodobnie”, bo nie dopowiedziałaś całego zakończenia i nie wiemy, czym kierował się Drew. Tak więc mogę przyznać trzy punkty.
– ogólny styl (3/5)
Praca napisana czysto, płynnie, nie miałam kłopotów z odbiorem. Z pewnością dlatego, że cały czas akcja posuwała się naprzód, niestety aż za bardzo. Całość nadaje wrażenia, jakbyś pragnęła opisać wszystko w trzy strony, a przydałoby się zatrzymanie się, np. przy sytuacji zabójcy i jego ukochanej, rozwinięcie ich wątku, a także oczywiście innych – przyjaźni, dzieciństwa Drew. Śmiało mogłabyś to dodać i wyszłoby cztery-pięć stron. Pozwól czytelnikowi odetchnąć przed kolejnym wydarzeniem, zamiast ciągle nadawać tempa.
– pomysłowość (4/10)
Płatny zabójca, kobieta, którą miał zabić i jego przyjaciel… Drew zakochał się z wzajemnością w Louelli, potem znika, a między Louettą i Johnem zaczyna iskrzyć. Po pewnym czasie Drew znika i dowiaduje się o podwójnej zdradzie. Na zakończenie sam się zabija. Schemat, który przewijał się ogółem w literaturze. To już było. Choć sama końcówka nieco zaskoczyła, spodziewałam się, że zabójca przeżyje i zabije swoją ukochaną bądź przyjaciela. A tu samobójstwo.
– logika i spójność (4/10)
Było sporo niedociągnięć, które wypadałoby poprawić. Jak poznali się Drew i John? Dlaczego ktoś pragnął, by zabójca pozbawił życia Louelli? Jakim cudem zaczął bohater zaczął chodzić na lekcje tańca, od którego konkretnie momentu? Niczego nie wyjaśniłaś. Brakuje mi też dokładnego opisu pracy Drewa. Kim byli jego klienci i skąd się wziął drugi zabójca, który strzelał do Lou. Takowe luki w opowiadaniu są irytujące, zwłaszcza w takim krótkim, bo czytelnik chce się dowiedzieć jasno, co się dzieje. A u Ciebie ewidentnie widać niezadbanie o tekst.
– bohaterowie (2/10)
Drew, Louella i John. Bohaterowie dla mnie drętwi, papierowi z powodu braku szerszych, większych opisów emocji i zachowania. Znów muszę powrócić do prędkości, w tym tkwi największy sęk. Cała fabuła tak szybko przebiegła, że nie miałam okazji poznać głębszych uczuć, poglądów postaci. Nie czułam miłości zakochanej w sobie pary, przyjaźni między mężczyznami ani rozpaczy kobiety po śmierci Drewa. Nie czułam niczego. Warto by było nad tymi postaciami popracować, mimo krótkiej objętości pracy można rozwinąć ich charaktery.
– strona techniczna (5/10)
Liczby zapisujemy słownie: 26 lat – dwadzieścia sześć lat.
Brak przecinków w niektórych miejscach, np.
Nie bała się wracając nocą do domu, który znajdował się (…) ~ Przecinek między „się” a „wracając”.
Mieszanie czasów jest niefortunne i lekko wyprowadza w pole. Raz piszesz:
Drew szybko zaatakował uzbrojonego mężczyznę i unieszkodliwił go, pozbawiając przytomności. Zostawił go w mieszkaniu, gdzie wróci, aby rozprawić się z nim później.
A następnie:
Razem z kobietą ucieka na złomowisko, gdzie prosi przyjaciela o pomoc. Ten, choć zdziwiony, od razu przygotowuje apteczkę.
Nie uważasz, że coś nie tak? Zdecyduj się, w którym czasie chcesz pisać. Albo przeszły albo teraźniejszy.
Literówka: szyj ~ szyi
splotili ~ spletli
Kilka powtórzeń, na przykład „swój”, „i”, „wiele”. Zamieniłabym słowa na synonimy, by ubarwić pracę.
 „Powierzyłem ją tobie. Wiedziałeś, że nigdy nikogo nie kochałem. Dobrze to wiedziałeś! Byłeś dla mnie jedyną osobą cokolwiek wartą na tym gównianym świecie i zdradziłeś mnie! Wiem, że nie byłem najlepszym przyjacielem, ale dlaczego? Dlaczego mi ją zabrałeś?”
Nie wiem, czy to wypowiedź czy myśli bohatera. Jeden by mógł powiedzieć, że on to mówi, a ktoś inny – że myśli. Domyślam się, że chodzi Ci o kontekst mówienia, ale źle to przedstawiłaś.
Dziwny zapis dialogów, który absolutnie nie występuje w pisarstwie. W dialogach powinny być pauzy () i półpauzy (–).
Łącznie: 21/50 punktów







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template by Elmo