-->

niedziela, 19 sierpnia 2018

#28 "O tym jak James Potter, stracił miłość życia" Julia K.

 
O tym jak James Porter, stracił miłość życia
Julia K.


23 maja 2054 roku. Wioska w południowej części Anglii.

Wydawało mi się, że to miłość na całe życie. Na dobre i na złe, w zdrowiu i w chorobie, bogactwie oraz biedzie. Jednak jak się okazuje, takie rzeczy dzieją się tylko w bajkach. Pomimo to, nadal w wielką radością wspominam moment, w którym się poznaliśmy oraz lata, które razem spędziliśmy. Poznaliśmy się, kiedy mieliśmy po osiemnaście lat i zaczęliśmy naszą pierwszą pracę w smażalni ryb. Chociaż z początku nie darzyliśmy się sympatią – łagodnie to ujmując – to moment, w którym oboje wpadliśmy do wielkiej kałuży na tyłach smażalni, niosąc prawie dziesięcino kilogramowe pudło z mrożonkami, zbliżył nas do siebie. Zaczęło się od zwykłych spacerów po pracy, umawianiu na kawę, a skończyło się na tym, że się w sobie zakochaliśmy. Na pewno znacie te motyle w brzuchy, kiedy idziecie na pierwszą randkę. Ja czułam je przez cały czas, kiedy był przymnie. James po prostu sprawiał, że byłam szczęśliwa.

Po zakończeniu studiów, zamieszkaliśmy razem w małym, ale przytulnym mieszkanku w zachodnim Londynie. Żyliśmy spokojnie, przeżywając zarówno gorsze jak i lepsze chwilę. Nie raz się kłóciliśmy, nie raz latały talerze, ale zawsze się kochaliśmy. Po roku, od kiedy razem zamieszkaliśmy, mój ukochany oświadczył mi się. Cóż mogę powiedzieć? Byłam najszczęśliwszą kobietą na Ziemi.

Jednak do ślubu nigdy nie doszło.  W każdym razie nie do ślubu z Jamesem.

2 wrzesień 2017 roku. Londyn.

            Siedzę jak sparaliżowana na krześle w gabinecie mojego szefa i nie mogę uwierzyć w jego słowa. Czuję jak cały świat nagle mi się zapada.

- Zwalnia mnie pan? – Pytam nie potrafiąc ukryć drżenia głosu. W mojej głowie przelatują pojedyncze słowa, przez co czuję się jeszcze gorzej. Rachunki. Kredyt. Obca waluta. Mieszkanie.

- Niestety, naprawdę bardzo mi przykro panno River. –Rachunki. Kredyt. Obca waluta. Mieszkanie. Rachunki. Kredyt. Obca waluta. Mieszkanie.

Na litość boską ja nie mogę stracić tej pracy!

- Przecież byłam na pana każdą prośbę. Pracowałam po godzinach oraz w weekendy – za wszelką cenę starałam się bronić swojej posady. – Tak, zgadza się ostatnio byłam na zwolnieniu lekarskim, ale obiecuję, że to się więcej nie powtórzy.

Szef spogląda na mnie oczami bez wyrazu.

- Nasza firma nie ma pani już nic do zaoferowania. – Wstaje z fotela i wyciąga w moim kierunku dłoń. – Dziękuję za pani poświęcenie i reprezentowanie firmy. Życzę samych sukcesów i mam nadzieję do zobaczenia.

- Do widzenia. – Puszczam jego dłoń i po wyjściu z gabinetu od razu kieruję się do windy. Kiedy drzwi się zamykają, wybieram numer Jamesa. Pomimo, że jest dopiero 12, wiem, że i tak odbierze. Odkąd zlikwidowali jego firmę miał bardzo dużo czasu, który niestety marnował przed telewizorem lub komputerem, wmawiając mi, że szuka pracy.

- Tak Kate? – Odzywa się zaspanym głosem, czym jeszcze bardziej pogarsza mój nastrój.

- Straciłam pracę, mamy na głowie kredyt, a ty śpisz do południa? – Syczę do słuchawki.

- Nie czepiaj się mnie, przecież sama straciłaś pracę! – Wychodzę z budynku i kieruję się do stacji metra. – Z resztą, jeśli cię to pocieszy, to znalazłem pracę.

To akurat nowość.

- Doprawdy? Jestem bardzo ciekawa gdzie. Znowu w barze, który nie istnieje?

- W firmie zajmującej się marketingiem, o której mówił Eliot. Zaczynam od poniedziałku.  – Czuję jak z serca spada mi kamień. Nie umrzemy z głodu. Jest dobrze, teraz będzie tylko lepiej.

- W takim razie bardzo się cieszę! – Na usta wchodzi mi nieśmiały uśmiech. – Porozmawiamy w domu. Zaraz mam pociąg.

- W porządku, kocham cię.

- Ja ciebie też. – Kończę rozmowę i rozpoczynam pokonywanie odległości dzielącej mnie od domu.

            Pomimo tego, że James dostał bardzo dobrze płatną pracę wcale nie było kolorowo. Owszem mieliśmy wszystko, czego zapragnęliśmy, ale widzieliśmy się najczęściej raz na dwa tygodnie. Zaczęliśmy się od siebie oddalać. Nie rozmawialiśmy ze sobą, po prostu zachowywaliśmy się jak para obcych sobie osób mieszkających w jednym mieszkaniu.

Mój narzeczony bardzo często wyjeżdżał w delegację i pewnego razu chciał, żebym pojechała z razem z nim, tym razem do Szkocji. Chociaż wyjazd zapowiadał się świetnie – i początek nawet taki był – zakończył się katastrofą.

22 listopada 2017 roku.  Szkocja.

            Wiatr wiejący z nad morza zagłuszał stukot obcasów moich pantofli, a deszcz uderza w twarz. Co kilka kroków obracam się za siebie, mając nadzieję, że się opamięta, zmieni zdanie i nie wyjedzie. Pomimo, że wiem, iż tego nie zrobi, mam nadzieję. Jak mówią – nadzieja matką głupich.  Kiedy docieram do pokoju hotelowego odtwarzam w pamięci cały wieczór.

            Wybraliśmy się na kolację do jednej z restauracji. Romantyczny nastrój, wino, wyśmienite dania i rozmowa, która zmieniła się w prawdziwą awanturę.

- Kochanie posłuchaj. – W momencie, kiedy złapał mnie za rękę podano desery. Ciasta z dużą ilością masy i polewy. – Dostałem propozycję.

- Jaką? – Pytam biorąc łyk wina.

- Wysokie stanowisko w fili firmy tyle tylko, że ta fila jest w Los Angeles. – Zamurowało mnie. – No i oczywiście ją przyjąłem. Wylatujemy 29 grudnia. Cieszysz się?

- Czy się cieszę? – Nie wierzę, że on o to pyta. Przecież nic ze mną nie uzgodnił, tak nie można robić. – Nie, w ogóle. Mogłeś ze mną porozmawiać. Zapytać o zdanie.

- Czyli nie chcesz lecieć?

- Oczywiście, że nie! Przecież ja mam tu swoje życie. Nie mogę go zostawić od tak!

- Świetnie, zostań w tym Londynie i nie licz na moje pieniądze! Jeśli ze mną nie lecisz to z nami koniec! – Właśnie w tym momencie na twarzy Jamesa ląduje mój deser i resztka wina.

- A więc koniec. – Powiedziałam wstając – Żegnaj James.

- Żegnaj Kate.

I po tych słowach już nigdy więcej go nie widziałam. Kiedy szłam ulicą, usłyszałam słowa piosenki dobiegające z kawiarenki, które tak bardzo pasowały do tej sytuacji.

 Tylko raz spojrzysz w twarz

Pójdziesz znów swoją drogą

Lecz już cierń w sercu masz

Jak trudno jest zapomnieć

Gdy ktoś ci serce skradł

Jak trudno jest zapomnieć

Gdy ktoś przesłonił świat



7 lat później. Londyn.

- Czy ty Kate River bierzesz sobie tego oto Marka Smith za męża i ślubujesz mu miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że go nie opuścisz aż do śmierci?

- Biorę.

- Czy ty Marku Smith bierzesz sobie tą oto Kate River za żonę i ślubujesz jej miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że jej nie opuścisz aż do śmierci?

- Biorę.

- Ogłaszam was mężem i żoną! Możesz pocałować pannę młodą.

W kościele rozlegają się brawa, ale jeden z gości wychodzi po cichu i idzie jak najdalej ona świątyni. Kiedy przechodzi koło jednej z kawiarni słyszy słowa piosenki, które jeszcze bardziej pogłębiają ranę w jego sercu.  I jakże pasują do obecnej sytuacji.

Tęsknota jest zawzięta

Przez wiele dręczy dni

Jak smutno jest pamiętać

Jak trudno zwalczyć łzy

Gdy miłość mocna, krwią tętniąca

Złączy serca dwa

W dwa serca wniesie promień słońca

Obu szczęście dwa

Jak trudno jest zapomnieć

Gdy ktoś ci szczęście skradł

Jak smutno jest ogromnie

Samotnie iść przez świat

Właśnie wtedy w jego kieszeni odezwał się telefon.

- James Porter słucham.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template by Elmo