Oceny
opowiadania Racuszki z syropem
Marinka
Suma punktów 151
Suma punktów 151
Black opium
– interpretacja piosenki w opowiadaniu (4/5)
Właściwie nie mam się do czego
przyczepić: opisana przez Ciebie historia ładnie ilustruje ideę piosenki (choć
może zerwanie z dziewczyną, bo nie potrafi gotować, jest według mnie troszkę
przesadzone). Jest dobrze, jednak brakuje elementu, który by wywarł na mnie
większe wrażenie.
– ogólny styl (3/5)
Twój styl momentami jest
bardziej swobodny, momentami mniej. Trochę brakuje mi opisów, głównie miejsc i
uczuć. Trudno mi wypowiedzieć się szerzej o stylu pisania, ponieważ tekst jest
bardzo krótki. Można by jeszcze wiele do niego dopisać.
– pomysłowość (7/10)
Tekst nie powalił mnie na
kolana, jednak jest bez wątpienia interesujący. Duży plus dostajesz ode mnie za
gotowanie (choć mogłaś poświęcić mu trochę więcej uwagi) i elementy regionalne,
to się bardzo ceni.
– logika i spójność (10/10)
Nie widzę błędów logicznych.
– bohaterowie (7/10)
O bohaterach nie wiadomo zbyt
wiele, ale podoba mi się, że wiele informacji przemycasz niby mimochodem; mam
tu na myśli, że zamiast pisać w narracji „pracowałam jako analityk finansowy”,
zawierasz tę informację w dialogu. Skoro już jesteśmy przy głównej bohaterce,
nie spodobało mi się użyte w odniesieniu do niej określenie „najlepszy analityk
finansowy w stolicy” — rozumiem wprawdzie, że skoro zostało umieszczone w
dialogu, być może jest lekko przesadzone (jak to ludzie mają w zwyczaju),
jednak trochę to pachnie Mary Sue. Dobrze, że nieco „zrównoważyłaś” to
kiepskimi umiejętnościami kulinarnymi. Trochę za mało uwagi poświęciłaś
partnerowi głównej bohaterki.
– strona techniczna (5/10)
Są błędy interpunkcyjne i w
zapisie dialogów, zamiast pauz wkradły Ci się dywizy.
Dialogi zapisujemy za pomocą pauz
lub półpauz, nigdy dywizów.
Łącznie: 36/50
punktów
Codawiramurs
– interpretacja piosenki w
opowiadaniu (3/5)
Tekst piosenki potraktowany
bezpośrednio – gotowanie staje się jedynym (?) sposobem, dzięki któremu Zuzia
jest w stanie utrzymać przy sobie chłopaka, czy raczej – zdobyć go ponownie. W
opowiadaniu słowa utworu pojawiają się kilkakrotnie – czasem jako część wypowiedzi,
czasem jako cytaty. Nie zawsze są zapisane w sposób prawidłowy, np. nie
wiedzieć czemu, wypowiedzi Zuzy rozpoczynającej się od cytatu nie poprzedził
myślnik. To jednak myśl poboczna, przede wszystkim chciałam zauważyć, że
bezpośrednie wykorzystanie piosenki nie ma tutaj w sobie nic kreatywnego, choć
na plus jest potwierdzenie życiowej prawdy – jakby się na to nie popatrzyło,
pełny żołądek należy do podstawy piramidy Masłowa i bez niego trudno o miłosne
uniesienia 😉.
– ogólny styl (1/5)
Niestety nie jest dobrze. Tekst
składa się z kilku krótkich fragmentów, z których każdy jest napisany inaczej,
przez co panuje kompletny miszmasz. W pierwszej scenie, przedstawiającej
zerwanie pary, czytelnik został wsadzony bez ostrzeżenia w środek wydarzeń i trudno
mu się odnaleźć. Druga to dialog pomiędzy Zuzą a bliżej niesprecyzowaną osobą,
udzielającej jej rad. Prócz „wyję głośniej niż pies sąsiadów” nie pojawił się
żaden opis. Trzecia i najkrótsza być może miała przedstawić poszukiwania
warsztatów kulinarnych przez główną bohaterkę, ale niestety z powodu braku
jakiegokolwiek właściwie tła, mieszania perspektyw, narracji czasów czy
podmiotów nie można być tego pewnym. Kolejna scena jest dłuższa i chyba
najlepsza, bo składa się z dość rozbudowanego dialogu, a i nawet został
wrzucony opis. Niestety wciąż nie mamy choćby takiej informacji, jak czas, w
którym dzieją się poszczególne wydarzenia, a może raczej – jaki dzieli
poszczególne sceny. Ostatnia scena za to nie jest zaskakująca, jeśli chodzi o
morał w postaci powrotu Kamila, za to interesujące jest to, dlaczego Zuza chce
chodzić z kimś aż tak interesownym. Natomiast jeśli chodzi o samiutkie
zakończenie, nie mam zielonego pojęcia, czy dopisek na temat pochodzenia
piosenki to uwaga autorki czy Zuzy. Stawiałabym na autorkę, gdyby nie ostatnie
zdanie: „Kamil tu jest”.
Ogólnie to opowiadanie
przypomina swoją konstrukcją zlepek różnych przemyśleń, bardzo roboczy plan, a
nie właściwe opko. Chyba nie ma co rozpisywać się na temat mylenia podmiotów
czy czasów, skoro tutaj nawet narracja zmienia się jak w kalejdoskopie – w
połowie tekstu przeskakuje z pierwszoosobowej na trzecio-, żeby potem znów
wrócić do pierwszoosobówki. W opowiadaniu pojawiły się też inne błędy, np.
niepoprawne określenia: „przerywa moje zamyślenie Kamil”, a powinno być „wyrywa
mnie z zamyślenia Kamil”. W świetle o wiele poważniejszych zarzutów wydaje mi
się, że nie ma co się nad tym roztkliwiać, tekst należałoby napisać jeszcze
raz.
– pomysłowość (4/10)
Mimo że interpretacja piosenki w
tekście jest, jak pisałam, bardzo bezpośrednia, pomysł sam w sobie nie jest
zły. Zresztą, jak pisałam wielokrotnie w innych ocenach, nawet pozornie
najbardziej niewymyślny pomysł przedstawić można we wspaniały sposób. Tutaj idea
udowodnienia tezy, że to, co tradycyjne, jest najlepsze, całkiem mi się
podobała, podobnie jak nawiązanie do festiwalu kociewskiego, co jeszcze
bardziej podkreślało wagę tradycjonalizmu. Nie tylko w kwestii jedzenia ludzie
zdają się obecnie zapomnieć, że czasem stare, sprawdzone sposoby są najlepsze.
Nie podoba mi się za to
końcówka, w której sugerowane jest, jakoby jedynie dobra kuchnia miała
znaczenie w związkach… A jeśli Kamil naprawdę tak uważa, to współczuję Zuzi…
głównie głupoty. Niestety słaby warsztat (trudno w ogóle mówić o opowiadaniu)
przekreśla szanse na pozytywny odbiór tekstu.
– logika i spójność (3/10)
Spójność w opowiadaniu właściwie
nie istnieje, co – jak sądzę – udowodniłam w poprzednich częściach, przez co i
logika szwankuje (choć ogólnie główny wątek jest jasny). Nie wiemy właściwie
nic o bohaterach, ich życiu, zależnościach, czasie i miejscach. W jednym
fragmencie nie dane jest nam nawet poznać imienia jednego z rozmówców… Nie
można poczuć miłości czy czegokolwiek, co miałoby istnieć między Zuzą a
Kamilem, ponieważ nie zostało to w żaden sposób choćby zarysowane. Czytelnik
nie wczuwa się emocjonalnie w czytany tekst nawet na chwilę… Niestety.
– bohaterowie (2/10)
Jedyną bardziej wyróżniającą się
w tekście osobą jest kucharka, która uczy Zuzę gotować, a to dlatego, że w jej
wypowiedziach autorka całkiem nieźle spróbowała zawrzeć cechy temperamentu,
zainteresowanie dziewczyną, pasję itd. Zuzi współczuć się nie da, chyba że
głupoty – dlaczego, pisałam wyżej. A postać Kamila czy NN w drugiego fragmentu
pozostawię już bez komentarza. Może wrzucę tylko jeden, ogólny – kreacji
bohaterów jest tu tyle samo co tła, a może jeszcze mniej. A jeśli autorka
podejmuje już próby, to niestety w przypadku Karola wychodzą one negatywnie.
– strona techniczna (4/10)
Dialogi są zapisane właściwie w
całości źle – jeśli autorka używa już myślników, to niestety nie są to
myślniki, a dywizy. Również interpunkcja w dialogach jest nieprawidłowa, tzn.
brak kropek po wypowiedzi. Bardzo często na końcu zdań pojawiają się dwie
kropki – taki znak interpunkcyjnych w języku polskim nie istnieje. Pojawił się
błędny zapis cudzysłowu („"złota myśl"”). Typowych błędów
interpunkcyjnych (przecinki) czy ortograficznych nie ma, ale zastanawia mnie,
jak bardzo wiąże się to z jakością tekstu, który z pewnością nie zawiera zdań
wielokrotnie złożonych czy w ogóle... bardziej skomplikowanych.
Łącznie: 17/50 punktów
Katja
—
interpretacja piosenki w opowiadaniu (2/5)
Spodziewałam się czegoś kreatywniejszego.
— ogólny
styl (2/5)
Przeskoki czasowe niestety powodowały zgrzyty w tekście
i nie czytało się zbyt płynnie.
—
kreatywność/pomysłowość (2/10)
W sumie spodziewałam się czegoś kreatywniejszego po
samej przydzielonej piosence, ale cóż, rozczarowałam się. Nie było tutaj
niczego oryginalnego.
— logika
i spójność (10/10)
Tu akurat nie mam się do czego przyczepić.
— bohaterowie (4/5)
— bohaterowie (4/5)
Zabrakło mi porządnych opisów bohaterów. Wydawali się
raczej marionetkami niż postaciami z krwi i kości, a ich relacji brakowało
naturalności.
— strona
techniczna (6/10)
W wielu miejscach brakuje przecinków.
W zapisie dialogów nie stosujemy dywizów.
Łącznie:
22/50 punktów
Kvist
– interpretacja piosenki w
opowiadaniu (3/5)
Piosenka została zinterpretowana dość klasycznie:
trzeba bowiem dobrze nakarmić mężczyznę, aby ten zdecydował się być z kobietą.
Co mnie jednak urzekło, to te placuszki. 😊
– ogólny styl (2/5)
Większość akcji pokazana jest za pomocą dialogów, a
opisy w głównej mierze nie dotyczą faktycznych wydarzeń, tylko ogólnych
przemyśleń bohaterki (których swoją drogą też nie ma za wiele). Narracja
pierwszoosobowa niestety nie została w pełni wykorzystana, a szkoda, bo można
było pokusić się o indywidualizację stylu wypowiedzi bohaterki.
– pomysłowość (5/10)
Sam pomysł przypomina trochę taką lekką komedyjkę, w
której kobieta nieznająca się na gotowaniu postanawia nauczyć się tej tajemnej
sztuki. Nie żeby to przeszkadzało, nie można przecież brać wszystkiego na
poważnie, ale odnoszę wrażenie, że nieco zmarnowano właśnie ten komediowy
potencjał. Wystarczyłoby, żeby na początku coś jej nie wyszło przy tym
gotowaniu; skoro brała się za to pierwszy raz, nawet przy pomocy doświadczonej
osoby mogło się coś nie udać.
– logika i spójność (6/10)
Początkowa scena rozstania jest nieco zaskakująca.
Czytelnik może być zdziwiony faktem, że para tak od razu chce się rozstać z
powodu braku czasu, skoro po pierwsze nigdzie w opowiadaniu nie widział, że nie
mają dla siebie czasu, skoro wyskakują sobie na pizzę i mają zaplanowany
dwutygodniowy urlop. Przydałaby się jakaś nieduża scenka, w której np. nie mogą
się spotkać, bo Zuzi coś nagle wyskoczyło albo muszą odwołać wyjazd na
Teneryfę. Wtedy istniałaby już dobra podkładka, by w ten sposób uzasadnić
rozstanie. Poza tym odbiór nieco zakłóca brak jakiegoś konkretniejszego opisu
wydarzeń.
– bohaterowie (4/10)
Przez to, że bohaterowie w zasadzie tylko ze sobą
rozmawiają, a ich słowa nie są opisane w żaden konkretny sposób, to trudno jest
powiedzieć cokolwiek więcej na ich temat. Dotyczy to nawet Zuzi, która przecież
opowiada tę historię, więc siłą rzeczy powinniśmy wiedzieć o niej nieco więcej.
Już łatwiej stwierdzić coś więcej na temat pani Kalinowskiej, która co prawda
nie mówi za dużo, ale dzięki didaskaliom łatwiej jest sobie wyobrazić jej
zachowanie i charakter.
– strona techniczna (6/10)
Błędów ortograficznych nie zauważyłam, z interpunkcją
ogólnie też wszystko w porządku; czasem w wielokropku brakowało jednej
kropeczki albo pojawiły się dwie spacje. Punkty odejmuję za niepoprawny zapis
dialogów: w miejscu (pół)pauz użyto dywizów (zresztą miało to miejsce w obrębie
całego tekstu, nie tylko wypowiedzi bohaterów), poza tym brakowało mi trochę
didaskaliów.
Łącznie: 26/50 punktów
Noelia
Cotto
A. Interpretacja
piosenki w tekście (2/5)
B. Ogólny
styl (2/5)
C. Pomysłowość
(3/10)
D. Logika i
spójność (3/10)
E. Bohaterowie
(2/10)
F. Strona
techniczna (4/10)
Łącznie: 16/50 punktów
Droga autorko!
Zacznę od tego, że Twoje opowiadanie jest wyjątkowo
krótkie. Tekst jest wyjustowany, ale nie ma wcięć akapitów. Dialogi zapisane są
od dywizów – to błąd. Polecam Ci stronę http://www.jezykowedylematy.pl/2011/09/jak-pisac-dialogi-praktyczne-porady/.
Fabuła nie jest wyjątkowo porywająca. Kreacja bohaterów
też nie stoi na najlepszym poziomie.
Brakuje mi opisów, nie wiem jak wyglądają bohaterowie. Skupiłaś się
tylko na tym, że dziewczyna chce odzyskać chłopaka…
Jeżeli lubisz pisać, to ćwicz jak najwięcej, bo trening
czyni mistrza!
Skoiastel
Na
początku zaznaczę, że tekst oceniłam zgodnie ze standardami ocenialni Wspólnymi Siłami, którą
reprezentuję. Od publikacji wymagam nie tylko poprawności godnej materiału pod
wydawkę oraz estetyki tekstu, ale ważne są dla mnie przede wszystkim research,
interesująca i spójna fabuła, konsekwencja jej prowadzenia, a także naturalne
sylwetki psychologiczne postaci, jak również zgodność z tematem konkursu. W
ocenie obowiązuje punktacja ustalona przez Sovbedlly oraz konkursowe kryteria.
Jeżeli
masz gdzieś w zanadrzu dłuższy tekst, również i jemu chętnie się przyjrzę;
zapraszam na moją podstronę podlinkowaną wyżej.
No to
zaczynamy!
Tak! W
końcu trafiła się praca, która ma wyjustowany tekst. Moje oczy są ci bardzo
wdzięczne, odzyskałam też wiarę w autorów. Szkoda tylko, że cudzysłów masz
angielski. Ten polski wygląda tak: „(…)” i uzyskuje się go dzięki kombinacji
klawiszy ALT+0132 i ALT+0148 na klawiaturze numerycznej. Dodatkowo mylisz
dywizy z myślnikami, wbrew pozorom to nie jest to samo.
Obojętne czy hrabia [przecinek] czy stróż (…) – podwojone „czy” wymaga
przecinka. Nie pasuje mi również dalsze wykorzystanie słowa „smęcić”. PWN
podaje definicję słowa jako: «opowiadać nieciekawie, rozwlekle».
(…) można mu było podsuwać pod nos delicje
najprzedniejsze, a i tak ich nie docenił.. – wielokropek
składa się z trzech kropek. Ani mniej, ani więcej. Niepotrzebnie wielokrotnie w
tekście podwajasz również spacje.
- Jemy. Ja zgłodniałem jak wilk, a nikt nie lubi być
głodny, prawda?
Co za bzdet! Ja skubię od niechcenia.. – i
znów ten przewrócony dwukropek… Poza tym podwojone zaczynanie zdania od „Ja”
(przy wypowiedzi dwóch różnych osób) brzmi słabo.
- Ooo, widzę przez żołądek do serca. – Dobra
jest. Ta sztuka przydałaby się w dzisiejszej medycynie. Lekarz zagląda do
żołądka i widzi serce. („Przez żołądek do serca” to w tym wypadku cytat, więc
wymaga wyróżnienia – kursywy bądź cudzysłowu – inaczej wychodzi bzdura).
przepis od lat niezawodny - pani Marysia zaśmiała sie
serdecznie - No to nauczę cię jak robić kurczę z rożna i befsztyk z cebulką. – Jak
tak patrzę na te powtarzające się błędy (tutaj zapis dialogów), to mam
wrażenie, że część z prac konkursowych pisała jedna i ta sama osoba, serio.
Dalej też pomijasz kropki czy myślniki. Niepowaga.
Dodatkowo
mieszasz czasy. Zaczynałaś teraźniejszym, teraz masz nagle przeszły. Tak nie
można.
Proste [przecinek] a
znakomite! – Gdy spójnik „a” przeciwstawia sobie pewne wyrazy, to stawiamy
przed nim przecinek.
Do
„ruchanków z fiutem” podałaś przypis [1], ale w nadesłanej wersji nie
zobaczyłam pod tekstem jego wyjaśnienia.
Skończyłam
czytać ten świstek z pralni i wiesz co? Nie podobało mi się. Za słabo. Wyszło
na to, że Kamil skończył związek z ukochaną, bo ta nie potrafiła gotować jak na
polską gospodynię przystało, a Zuzka przekonała się do tej sztuki po jednym
spotkaniu i od razu jej się spodobało. Gdzie tu fabuła, gdzie konflikt, gdzie
sens? Nie rozumiem podejścia do konkursu, przecież kryteria nie były utajnione
– odpowiednie zakładki z punktacją pokazywały, za co będziemy rozliczać
autorów.
Ta
historia jest jak zupka Knorr. Szybka i tania. Nie napracowałaś się.
Dziękuję
ci za udział w konkursie oraz dziękuję Sovbedlly za zorganizowanie go i
zaproszenie mnie do szeregów szanownego jury. Przepraszam za brak bety – cała
moja praca konkursowa zawierała łącznie ponad 150 stron przy standardowej
formie czcionki i żaden betareader nie zdążył jej już przejrzeć. Mogą pojawić
się literówki.
– interpretacja piosenki w opowiadaniu (3,5/5)
– ogólny styl (2/5)
– pomysłowość (4/10)
– logika i spójność (4/10)
– bohaterowie (4,5/10)
– strona techniczna (5/10)
Łącznie: 19/50 punktów
Sovbedlly
– interpretacja piosenki w opowiadaniu (3/5)
Piosenka zgodnie została
wykorzystana w opowiadaniu. Przysłowie i zarazem tytuł utworu „Przez żołądek do
serca” ukazany w adekwatny sposób. Raczej trudno by było inaczej zinterpretować
piosenkę, która wprost opowiada o miłości i kuchni. Interpretacja poprawna,
lecz niezbyt zaskakująca.
– ogólny styl (0/5)
Styl pozostawia wiele do
życzenia. Brak zarysowanego tła i czasu fabuły, nieobecność jakichkolwiek
opisów miejsc, natury czy nawet bardziej sprecyzowanych opisów postaci. Nie
wiadomo, gdzie toczyła się akcja, choć sądząc po imieniu kucharki czy chłopaka,
można domyślać się, że w Polsce. Czas również nieokreślony. Najważniejszy był
dialog, tekst zawierał same wypowiedzi postaci i poszczególne, krótkie sceny,
więc akcja wisiała w powietrzu, tworząc mizerny całokształt.
– pomysłowość (2/10)
Mimo że opowiadanie zostało
podporządkowane piosence, kreatywność jest znikoma. Nie widziałam w pracy niczego,
co mogłoby mnie zainteresować czy wprawić w osłupienie. Ani na chwilę nie dało
się wyczuć nuty zaciekawienia czytelnika. Dziewczyna chce się przypodobać
chłopakowi, więc postanawia zaczerpnąć naukę od kobiety-kucharki. Koniec
opowiadający o tym, iż Kamil wrócił do swojej dziewczyny też nie zaskakiwał.
Jedyne, co mnie zaintrygowało to nazwa ciasta. Pomysłowe i niesmaczne
jednocześnie, za co jedynie dwa punkty.
– logika i spójność (4/10)
Całe opowiadanie jest
skonstruowane nieściśle, przy drugim fragmencie najbardziej da się to zauważyć.
Ktoś mówi Zuzie, żeby wyszła do
ludzi, żeby wzięła się w garść. Ale kto to mówi? Mama? Przyjaciółka? Kuzyn? A
może… duch? Nie zostało to wyjaśnione, przez co ten fragment wypadł strasznie
sztucznie.
Kolejna nielogiczność –
musiałam zastanawiać się przez chwilę, czy ostatnie słowa są wypowiedziane
przez autorkę pracy czy przez bohaterkę. Sądząc po zakończeniu „Kamil już
jest.”, doszłam do wniosku, iż mówiła to bohaterka.
Spójności nie ma, została
wyraźnie zachwiana. Jak wspomniałam wyżej, nie wiadomo, gdzie zaczyna się
początek a gdzie koniec, w jakim miejscu/czasie płynie akcja, opowiadanie
zostało zawieszone w pustej przestrzeni. Można jedynie powiedzieć, że to praca
wyrwana z kontekstu.
– bohaterowie (2/10)
Gdzie tu podziały się emocje?
Gdzie prawdziwi bohaterowie wyróżniający się cechami charakteru czy posiadający
element wyglądu? U Ciebie niestety zabrakło drobiazgowego opisu uczuć, więcej
zachowania postaci, które wydają się być jedynie dodatkiem do fabuły, jej
wypełnieniem. Może jedynie kucharka wyróżniała się spośród pozostałych, ale i
ona nie potrafiła wnieść do fabuły cechy, czegoś, co by przyciągnęło moją
uwagę.
– strona techniczna (4/10)
Ortografia w porządku.
W
dialogach błąd: powinny być pauzy (—) i półpauzy (–), a nie myślniki/dywizy (-).
Źle stosowane kropki i litery w
zapisie dialogów. Przykład:
(…) To przepis
od lat niezawodny - pani Marysia zaśmiała sie serdecznie - No to nauczę cię jak
robić kurczę z rożna (…)
Zdanie
powinno wyglądać tak: kropka po „niezawodny” i „pani” dużą literą. Kropka po „serdecznie”,
a potem przecinek między „cię” a „jak”, bo to są zdania złożone. I jeszcze
„się”.
Łącznie: 15/50 punktów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz