Racuszki z syropem
Marinka
"Przez żołądek do serca" - z radia leci
jakaś stara przedwojenna piosenka. Ożeż, czego to ludzie nie wymyślą! Ta dziwaczna
kulinarna "złota myśl" przywiodła mi przed oczy "Konopielkę"
- jedna micha i drewniane łychy wystarczały za zastawę stołową, a kasza z
omastą była daniem dnia. Obojętne czy
hrabia czy stróż - smęci dalej piskliwym głosem artystka. Nonsens! Hrabia
głodu nie zaznał nigdy - można mu było podsuwać pod nos delicje
najprzedniejsze, a i tak ich nie docenił.. A stróż biedny zjadł byle co, byle
dużo było. Gdzie w tej piosence sens, gdzie logika?
- No, pizzę
już podają! - przerywa moje zamyślenie
Kamil. - Jemy. Ja zgłodniałem jak wilk, a nikt nie lubi być głodny, prawda?
Co za bzdet!
Ja skubię od niechcenia.. Nie mam zamiaru zapychać sobie żołądka.
- Zuza, ja
już nie mam siły - skończmy to.
- Najwyżej
zostanie.
- Ja nie o
pizzy, ja o nas. Nie chcę tak żyć. W
biegu, mijając się, a głód zabijając fast foodem.
"Zamiast uśmiechu barszcz z uszkami, zamiast spojrzenia z
kaszą zraz"? - zacytowałam wyśpiewany chwilę wcześniej w radiu kawałek - Wybacz,
Kamil, kuchta domowa to na pewno nie ja.
* * *
- Czego
ryczysz, Zuza, weź się w garść. Jeden cię rzucił, to będzie drugi. Ogarnij się
- umaluj, uczesz, wyjdź do ludzi.
- Kamil był
miłością mojego życia - wyję głośniej niż pies sąsiadów.
- To walcz o
niego! Zaproś na kolację - wyjaśnijcie sobie wszystko..
- O kolację
właśnie poszło..
- No to
naucz się gotować. Proste. Ty, najlepszy analityk finansowy w stolicy, nie
rozkminisz paru przepisów? Nakarmisz i
już jest cichy jak baranek, od razu miękki jest jak wosk. "Przez żołądek do serca" - no
nie znasz tej zasady? Każdy facet
jest taki sam!
* * *
Akademia
Kulinarna, Warsztaty kuchni tajskiej, Instytut sushi, Kuchnia molekularna -
Zuza bez przekonania przegląda oferty kursów gotowania. Kamil lubi prostą
kuchnię, taką domową. Taką, jaką pamięta z dzieciństwa, a której się wyrzekła,
gdy wchłonął ją szeroki świat. A gdyby tak wrócić do korzeni?
* * *
- Pani Kalinowska,
w pani cała moja nadzieja!
- Zuzia, jak
ja cię dawno nie widziałam, dziecko drogie, ale ty elegancka! W tej Warszawie
to ważna figura podobno jesteś. Mama opowiada nam nieraz o tobie na spotkaniach
w naszym klubie gospodyń, zwłaszcza jak w kuchni coś robimy, wiesz, proste
regionalne potrawy na pikniki, na nasze festyny kociewskie..
- Ja właśnie
w tej sprawie do pani. Niech mnie pani nauczy gotować. Tak po domowemu.
- Coś
konkretnego masz na myśli?
- Takie coś,
żeby... mężczyźnie smakowało.
- Ooo, widzę
przez żołądek do serca. To przepis od lat niezawodny - pani
Marysia zaśmiała sie serdecznie - No to nauczę cię jak robić kurczę z rożna i befsztyk z cebulką.
Ale zaczniemy od placków kartoflanych.
Proste a znakomite!
Zajęta
gotowaniem nie zauważyłam, jak szybko mijał czas. W kuchni roznosiła się woń
znana mi z dzieciństwa, ten cudny zapach z kuchni mojego domu. Pani Marysia,
znakomita kociewska kucharka, na koniec zaproponowała jeszcze, byśmy upiekły
ciasto. Nie jakieś zwykłe ciasto
waniliowe, ale prawdziwe kociewskie "ruchanki z fiutem"[1].
- Sama
słodycz, moja droga Zuziu. Dosłownie i w przenośni - uśmiechnęła się filuternie
starsza pani. Wiem, co mówię. Spróbuje ten twój chłopak raz i.. już jest na zabój zakochany i już może sie
oświadczyć..
* * *
- Zuza,
kolacji się po twoim zaproszeniu nie spodziewałem. Raczej ustaleń na temat rezygnacji
z urlopu na Teneryfie. Ale może jednak polecimy tam razem? Wiesz, Cicibulko moja, te kociewskie placuszki
są naprawdę niesamowite. Coś mi się wydaje, ze będę miał na nie często apetyt.
PS.
Sprawdziłam - "Przez żołądek do serca" to piosenka Jadwigi Czerwińskiej.
Tej samej, która śpiewa "I będziesz mój". Jej piosenki nie kłamią.
Kamil
już jest.
[1]
Ruchanki to drożdżowe racuszki z ciasta, które po wyrobieniu rośnie,
czyli „rucha się”, a fiut to słodki syrop z buraka cukrowego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz