-->

niedziela, 19 sierpnia 2018

#2 Oceny "Legenda Korbana Humbuga" Vivianne Peverell



Oceny opowiadania Legenda Korbana Humbuga Vivianne Peverell
Suma punktów: 300,5

Black opium
– interpretacja piosenki w opowiadaniu (4/5)
Chyba jedyne, co do mnie nie przemawia, to to, że Korban odpowiada cytatami z piosenki.
– ogólny styl (5/5)
Twój styl bardzo mi się podoba: jest bezpretensjonalny, wszystko ładnie się ze sobą łączy. Jednocześnie piszesz przejrzyście, posługujesz się prostym, acz ładnym językiem (tutaj prosty jest w jak najbardziej pozytywnym znaczeniu).
– pomysłowość (10/10)
Tu nie mam się do czego przyczepić. W ciekawy (i wiarygodny) sposób przedstawiłaś społeczność Wioski, podoba mi się także pomysł na wykreowanie takiej postaci jak Korban, powszechnie znanej i podziwianej, i pokazanie kontrastu między tym, co mówią o nim ludzie a tym, jaki jest naprawdę.
– logika i spójność (10/10)
Nie widzę żadnych błędów logicznych.
– bohaterowie (8/10)
Są trójwymiarowi, mają cechy charakterystyczne, można sobie ich bez trudu wyobrazić. Jedynie na Korbanie trochę się zawiodłam, bo choć wywiera bardzo dobre wrażenie, to jego gadanina w stylu „ale jestem beznadziejny, zawiodłem” jest po prostu męcząca, kiedy się ją czyta. Domyślam się, że chciałaś w ten sposób pokazać też niezbyt mocne strony jego osobowości, ale mnie się to zdecydowanie nie podoba.
– strona techniczna (9/10)
„stary Keg wycierał ręce w kraciastą ścierkę, tą samą,” — tę samą
„Parę schwytanych przestępców,” — paru
W kilku miejscach przed pauzą wkradł Ci się dywiz, jest kilka błędów interpunkcyjnych
„a za jedyny cel ­wymierzanie sprawiedliwości.” — pauza zamiast dywizu, a po niej spacja
Łącznie: 46/50 punktów


Condawiramurs
– interpretacja piosenki w opowiadaniu (3/5)
Piosenka została umiejętnie wpleciona w tekst. Pasuje do bohatera-legendy i naprawdę ładnie wpasowuje się w dialog, choć fakt, że chłopi za granicą ją znali (bo dokończyli raz zdanie), wydaje mi się mocną nadinterpretacją.
– ogólny styl (3/5)
Opowiadanie jest dobrze napisane, widać, że twórca pisze nie po raz pierwszy. Pod względem technicznym jest naprawdę nieźle, szczególnie od pojawienia się właściwej akcji. Jest zarysowane tło: miejsce, okoliczności, każdy z bohaterów, jest i akcja. Pomiędzy dialogami a opisami, wprowadzeniem a akcją proporcje są dobrze zachowane. Opowiadanie czyta się z łatwością i przyjemnością.
Początkowy opis-wstęp, choć dobry, czasem nieco się rozjeżdża. Gdyby karczma Edgara została opisana przed pojawieniem się Avery’ego, dialog od początku zostałby poprowadzany wartko i nie musiałby być przerywany opisami pomieszczenia. Ponadto nie do końca sprecyzowana jest w tekście forma narracji. Raz wydaje się, że autor wybrał narrację wszechwiedzącą, potem, że zależną, ale nie do końca wiadomo, od którego bohatera. Dodatkowo na początku pojawia się nagle zdanie o pojedynczym chłopie, które w ogóle nie pasuje do treści, a chwilę potem, bez żadnego wstępu, na scenę wychodzi Elegancik. Gdy rozmowa rozkręci się na dobre, jest o wiele lepiej, choć tendencję do przeskoków widać jeszcze raz, gdy Avery ucieka nagle z karczmy, a później… nic, już się nie pojawia.
Tekst, szczególnie w opisach, jest całkiem nieźle stylizowany, ale czasem autor aż przesadza, np.: „Prowadził gospodę oznaczoną znamienitym szyldem, który kształtem miał przypominać kufel, ale nie znalazłbyś kogokolwiek, kto by o tym wiedział, może poza samym właścicielem. Choć co do tego również były wątpliwości” – jeśli sam Edgar nie wiedziałby, że szyld miał przypominać kufel, to po co o tym wspominać? Choć właściwie jest to problem niesprecyzowanej narracji, o której już pisałam. Inną kwestią, o której trzeba wspomnieć, bywa spora długość zdań, można się w niektórych pogubić, np.: „Wołali więc „Gary”, a stary Keg wycierał ręce w kraciastą ścierkę, tą samą, której używał jego ojciec, wcześniejszy właściciel Gospody (jedynej w Wiosce), otrzepywał równie wiekowy fartuch i podchodził do wołających, racząc ich swojskim słowem i swojskim piwem” – nie dość, że zdanie stanowczo za długie, to wtrącenie w nawiasie jest zbędne, a i „tą” powinno być zastąpione na „tę”.
Skoro już przy gramatyce jesteśmy… „było ich z dobre dwudziestu chłopa” – wydaje mi się, że tutaj powinno być „dwadzieścia”. Natomiast w „Bo tym właśnie jesteś dla nich, Korb. Nie człowiek-legenda, nie człowiek-prawo, ale człowiek-nadzieja” należy napisać: „nie człowiekiem-legendą, nie człowiekiem-prawem, a człowiekiem-nadzieją”.
– pomysłowość (7/10)
Pomysł na opowiadanie z pewnością jest. Wokół bohaterów zawsze rosną legendy, nawet tych żyjących, a poznani na żywo mogą znacznie się od nich różnić, co wcale nie oznacza, że to, co osiągnęli, traci na wartości. Tak prawdopodobnie jest i tutaj. Autor dobrze pokazał, że jakkolwiek „bohaterski” nie byłby bohater, jakkolwiek samowystarczalny, to jak wszyscy jest człowiekiem i potrzebuje czasem pomocy kogoś innego. Tę rolę świetnie spełnił właściciel karczmy. Jednak, jak już wspominałam, zabrakło mi nieco Elegancika pod koniec, jakiegoś podkreślenia, dlaczego akurat on zajął tak sporą część opowiadania, bo chyba nie po to, żeby zniknąć i się nie pojawić. Wydaje mi się, że potencjał jego postaci można było lepiej wykorzystać. Podoba mi się za to niedopowiedzenie, jeśli chodzi o nieudaną akcję Szarlatana, bo dla tekstu nie ma znaczenia konkret, tylko przesłanie.
– logika i spójność (8/10)
Spójność jest ogólnie zachowana, choć w początkowych opisach zdarza się autorowi mieszać to, co dzieje się teraz, z ogólnymi stwierdzeniami, mieszać perspektywy. Logika w poszczególnych stwierdzeniach zawartych w tekście też istnieje, właściwie jedyne zdanie, do którego bym się pod tym względem przyczepiła, to „Zostawił nawet swój święty notes i melonik, nie mówiąc już o płaszczu, spokojnie wiszącym w zajętym przez Avery’ego pokoju na piętrze” – jeśli płaszcz był w pokoju, w którym Avey zamieszkał, to nie wiem, dlaczego musiałby się o niego obawiać.
– bohaterowie (9/10)
Tekst, zgodnie z regulaminem, jest krótki, a i tak bohaterowie zostali naprawdę nieźle zarysowani. Zarówno ze względu na bezpośrednie opisy ich zachowań czy wyglądu, ale i pośrednio, choćby przez sposób mówienia czy stylizację. Nawet drugoplanowi chłopi nie stanowili jedynie tła. I bardzo dobrze.
Edgar to z pewnością inteligentny człowiek, który sporo w życiu przeszedł i który zna się na ludziach. Myślę, że chłopi mogą do niego przychodzić nie tylko po alkohol. Dobrze poradził naszej legendzie, która – jak na takową przystało – jest tajemnicza, nieco oderwana od rzeczywistości, ale z pewnością odważna i prawa. Mamy też Avery’ego, młodego chłopaka zafascynowanego człowiekiem, o którym słyszał od dzieciństwa, i którego marzenie właśnie się spełniło. Czuć w nim zarówno fascynację, jak i onieśmielenie; wszystko, czego można by się spodziewać.
– strona techniczna (7/10)
Błędów interpunkcyjnych prawie nie znalazłam, dopatrzyłam się dwóch nadprogramowych przecinków. Jeśli chodzi o dialogi, autorowi zdarza się pisać zarówno myślnik, jak i dywiz. Ponadto poważnym błędem jest mieszanie podmiotów/osób w wypowiedziach. Bardzo często po czyjejś wypowiedzi pojawia się długi akapit, który rzadko dotyczy jedynie osoby wypowiadającej się, a częściej przechodzi na kogoś innego. Dlatego właśnie powinno być to dzielone na mniejsze akapity. Jako przykład, gdzie widać oba błędy, wklejam stosunkowo krótki cytat „— Oto i on ­— mruknął do Avery’ego, pochylając się nad ladą. Ten napiął się jeszcze bardziej, składając ręce, aby ukryć ich drżenie”. Jedynym błędem ortograficznym, jaki znalazłam, jest „z resztą” zamiast „zresztą”.
Łącznie: 37/50 punktów


Katja
— interpretacja piosenki w opowiadaniu (4/5)
Bardzo fajnie wplotłaś słowa piosenki do wypowiedzi Korbana, pasowały tam.
— ogólny styl (5/5)
Masz bardzo przyjemny styl, czytało się szybko i lekko, a do tego z miejsca polubiłam bohatera Twojego opowiadania.
Podobał mi się opis karczmy z perspektywy Elegancika. :D
Nie było za wiele opisów, ale te, które się pojawiły, bardzo mi się podobały.
— pomysłowość (7,5/10)
Właściwie w opowiadaniu nie ma żadnych nowych, powalających na kolana pomysłów, a jednak urzekła mnie legenda Korbana i sposób, w jaki go przedstawiłaś.
— logika i spójność (10/10)
W kwestii spójności i logiki nie mam żadnych zastrzeżeń.
— bophaterowie (10/10)
Zastanawiam się, jaka dokładnie relacja łączy Kega i Korbana. Na pewno łączy ich wieloletnia przyjaźń, ale czy są jeszcze ze sobą spokrewnieni?
Nie mam zastrzeżeń co do przedstawienia relacji między bohaterami; z miejsca polubiłam Korbana, choć starał się sprawiać jak najgorsze wrażenie. Rozmowa między Kegiem a Korbanem też wyszła Ci bardzo naturalnie.
— strona techniczna (9/10)
Wołali więc „Gary”, a stary Keg wycierał ręce w kraciastą ścierkę, tą samą, której używał jego ojciec, wcześniejszy właściciel Gospody — TĘ samą.
Z resztą, powiem im to… — Zresztą.
A ten, nieświadomy przemyśleń Kega, galopował na swoim gniadym koniu,
za jedyny punkt odniesienia mając horyzont, a za jedyny cel wymierzanie
sprawiedliwości. — I tu bym zamiast tego nieszczęsnego dywizu dała pauzę.
Łącznie: 45,5/50 punktów


Kvist
– interpretacja piosenki w opowiadaniu (4/5)
Bardzo spodobał mi się sposób, w jaki słowa piosenki zostały wplecione do tekstu. Do głównego bohatera bardzo pasują takie drobne, nieco żartobliwe porady czy złote myśli.
– ogólny styl (4/5)
Język opowiadania jest lekki i przyjemny w odbiorze, a tekst czyta się z przyjemnością. Większość akcji jest jednak oparta na dialogach, a jedyny dłuższy opis, który pojawia się na początku, mógłby w zasadzie nie istnieć, gdyż nie wprowadza do opowiadania żadnych konkretnych informacji.
Podobają mi się również opisy miejsc, w których przebywają bohaterowie: nie są one rozwlekłe, ale niosą ze sobą wszystkie potrzebne informacje i bez problemu można wyobrazić sobie całą przestrzeń.
– pomysłowość (5/10)
Okoliczny bohater na emeryturze, który rzuca dowcipnymi złotymi myślami, a wśród mieszkańców nazywany jest legendą i prawem, to całkiem niezły pomysł; nie wiem czemu, ale kojarzy mi się trochę z szeryfami z Dzikiego Zachodu. I gdyby cały tekst był utrzymany w takim klimacie, to z pewnością przyznałabym więcej punktów, ale niestety pojawił się do tego naprawdę mocno oklepany wątek nieudanego śledztwa i chęć doprowadzenia przestępcy przed oblicze sprawiedliwości. Co gorsza, ten pomysł nie został nawet pociągnięty; pokazano jego istnienie w zasadzie jednym zdaniem.
– logika i spójność (6/10)
Pierwsze półtora akapitu trochę zaburza początkowy odbiór tekstu, gdyż dość mocno sugeruje, że głównym bohaterem będzie Edgar; informacja o tym, że chłopi mówili do niego Gary, jest naprawdę zbyteczna. Lepiej chyba byłoby na przykład skupić się na tym, w jakich okolicznościach dokładnie przestępca uciekł Korbanowi, i pokazać to w krótkiej scenie, a nie za pomocą ekspozycji.
Później jednak, gdy Elegancik (swoją drogą bardzo dobre przezwisko; w końcu prawdopodobne jest, że w małej miejscowości chłopi tak nazywaliby przybysza z miasta) czeka na Żywą Legendę, robi się coraz ciekawiej i czyta się w zasadzie bez jakichkolwiek zgrzytów.
– bohaterowie (7/10)
Nie mam większych zastrzeżeń odnośnie bohaterów. Zostali wykreowani dobrze, bez problemu można powiedzieć coś na ich temat, do tego można pokusić się o stwierdzenie, że na swój sposób różnią się od siebie sposobem wysławiania. W większości jest to zasługa słów piosenki, które rzuca tytułowy Korban, ale skoro działa… To czemu nie? 😊
– strona techniczna (9/10)
Błędów ortograficznych nie zauważyłam (poza jednego „z resztą”, a nie „zresztą”), interpunkcyjnych również, Co więcej, dialogi również zapisano poprawnie, za pomocą pauzy, a nie dywizu. Po prostu miód na moje serce. 😊
Punkcik odbieram za to, że miejscami przy pauzie pałętał się jednak ten dywiz, czego można by spokojnie uniknąć, gdyby dokładnie przejrzano tekst.
Łącznie: 35/50 punktów


Noelia Cotto
A.        Interpretacja piosenki w tekście (4/5)
B.        Ogólny styl (4/5)
C.        Pomysłowość (10/10)
D.        Logika i spójność (10/10)
E.        Bohaterowie (10/10)
F.         Strona techniczna (7/10)
Łącznie: 45/50 punktów
Droga autorko!
Pragnę Ci pogratulować napisania tak dobrego opowiadania. Piszesz naprawdę rewelacyjnie i przede wszystkim ciekawie. Twój tekst zawiera akapity, zapis dialogu wygląda tak jak ma wyglądać – używasz myślników i kropek w odpowiednich miejscach. Tak naprawdę jednym aspektem „wizualnym” do jakiego mogę się przyczepić jest to, że nie wyjustowałaś tekstu.
Zabrakło Ci kilku spacji. Miałaś kilka błędów interpunkcyjnych. Napisałaś „z resztą”, a to błędny zapis. Odsyłam Cię do tej strony (https://sjp.pwn.pl/sjp/;2547263). „Sam miał za sobą zaledwie dwadzieścia wiosen.” Lepiej „liczył zaledwie dwadzieścia wiosen”. Nie wiem dlaczego „Wioska” i „Rzeka” piszesz wielką literą… Nie miałaś pomysłu na nazwę? :/
Pomysł na to opowiadanie jest naprawdę bardzo dobry. Kreacja bohaterów idealna. Opis sytuacji także. Pobudziłaś moją wyobraźnię. Kiedy czytałam Twój tekst, mogłam „zobaczyć” to wnętrze i bohaterów. Opisałaś ich w dokładny i interesujący sposób. Nie zanudziłaś mnie tym opisem, a to ważne!
Wszystko w tym opowiadaniu ułożyło się w logiczną i spójną całość. Od ciekawego wstępu, po intrygujące zakończenie.
Pisz dalej, twórz i rozwijaj się!


Skoiastel

Na początku zaznaczę, że tekst oceniłam zgodnie ze standardami ocenialni Wspólnymi Siłami, którą reprezentuję. Od publikacji wymagam nie tylko poprawności godnej materiału pod wydawkę oraz estetyki tekstu, ale ważne są dla mnie przede wszystkim research, interesująca i spójna fabuła, konsekwencja jej prowadzenia, a także naturalne sylwetki psychologiczne postaci, jak również zgodność z tematem konkursu. W ocenie obowiązuje punktacja ustalona przez Sovbedlly oraz konkursowe kryteria.
Jeżeli masz gdzieś w zanadrzu dłuższy tekst, również i jemu chętnie się przyjrzę; zapraszam na moją podstronę podlinkowaną wyżej.

No w końcu dostałam opowiadanie, które po otwarciu wygląda zachęcająco i konkretnie. Szkoda tylko, że brakuje justowania tekstu.

Od urodzenia mieszkał w niewielkiej Wiosce przy Little Curve (…) – dlaczego „wioska” wielką literą? I dalej „rzeka” również? I „gospoda”? Co miałaś tym na celu?

­— Gary — mówili chłopi do Edgara (…) – przed myślnikiem wkradł się dywiz. Zdarza ci się to jeszcze kilkakrotnie.

(…) stary Keg wycierał ręce w kraciastą ścierkę, tą samą, której używał jego ojciec (…) – tę samą. „Tą” stosuje się tylko i wyłącznie w połączeniu z narzędnikiem („z tą kraciastą ścierką”).

Chłop ponarzekał, postukał pustym kuflem, ale przyjmował napitek z udawanym niezadowoleniem, żebym potem z jeszcze większym zdegustowaniem prosić o dolewkę. – Nie pasuje mi tu spójnik „ale”. Odpowiada on za zestawianie ze sobą sprzecznych, nierównorzędnych informacji, natomiast w pierwszej części zdania jest, że chłop postukał pustym kuflem, a po „ale” przyjmował napitek. Sugeruję spójnik: „i”.

Podobają mi się twoje opisy, szczególnie postaci z notesikiem. Wprowadziłaś ją naturalnie, z perspektywy Kega, doceniam również utrzymanie tego typu narracji. Stylizujesz ją na archaiczną, ale nieprzesadnie, można więc wczuć się w opowiadają historię. Naprawdę dobrze się bawię! Świetnie się to czyta do tej pory, a wyobraźnia działa bez zarzutu. Dodatkowo fakt, że narrator mierzy długość w krokach jest ciekawym, dopasowanym pomysłem. Brawo.

Elegancik, tak wołali nań chłopi, siedział wyprostowany, stukając skuwką od pióra o okładkę notesu. Zajął jeden z czterech stołków przy ladzie, na którą składało się kilka pustych beczek i ułożona na nich deska. – Elegancik (aż mi się przypomina kawałek Fisza – Czerwona sukienka; „elegancik z brylantyną we włosach wkroczył do akcji…”) usiadł przecież już wcześniej przy kontuarze. Teraz zrobił to ponownie? Po co?

Na zapomnianych bogów, jak mu było? Anatoli? Ananiasz? Jakieś egzotyczne imię, jakby nie mógł nazywać się Bob… – wcześniej narrator użył sformułowania: uchowaj Boże. Mamy więc Boga katolickiego, a teraz nagle dowiadujemy się, że w krainie panuje wielobóstwo? Musisz się zdecydować. Polecam zostać przy drugiej opcji, jest bardziej dopasowana do wymyślonych realiów fantasy.

Zauważyłam, że przy dialogach umieszczasz najczęściej w pierwszym zdaniu dopisek narracyjny o reakcji postaci, a potem opisujesz coś dalej, nie robiąc nowego akapitu, np.:
— Jak dzisiaj, panie Edgarze? Myśli pan, że przyjdzie? — Elegancik, tak wołali nań chłopi, siedział wyprostowany (…). Lokal nie należał do najprzyjemniejszych (…).
Pamiętaj, że w takim wypadku akapit ten jest mile widziany. Po wypowiedzi postaci, w dalszym opisie powinny się znaleźć tylko i wyłącznie informacje odnośnie danej postaci. Reszta wymaga rozpoczęcia od nowego wcięcia (nie czuję, gdy rymuję! Hah!).

Drzwi skrzypnęły, mroźny wiatr, zwiastun zimy, zakołysał płomieniami paleniska i zawieszonymi przy wejściu płaszczami. – W zdaniach, w których stosujesz wiele przecinków, spróbuj czasem wykorzystać myślniki przy wtrąceniach. Tekst stanie się bardziej przejrzysty; sugestia: Drzwi skrzypnęły, mroźny wiatr – zwiastun zimy – zakołysał płomieniami paleniska (…). Przecinki często nie pełnią tej samej roli w zdaniu, zauważ, że w mojej wersji pauza nadana przez myślniki jest wyraźniejsza, „wyciąga” wtrącenie, więc zdania nie czyta się monotonnym ciągiem.

Wejście Szarlatana jest świetne. W niewymuszony sposób wykorzystałaś opis pogodowy, aby wprowadzić tajemniczą atmosferę do środka gospody. To się naprawdę dobrze czyta. I te wplecione w narrację przemyślenia o egzotycznych imionach… petarda!

(…) ale każdy wpatrywał się w Szarlatana z niekrytym uznaniem. Może nawet… uwielbieniem? – Nie no, bez przesadyzmu proszę. Bez tego ostatniego zdania podziw jest zrozumiały i ładnie zaakcentowany. A z nim robi się sztucznie, jakby Szarlatan użył jakiegoś czarodziejskiego zaklęcia.

Avery, ukradkiem zerkając na Szarlatana, otworzył notes i w błyskawicznym tempie pokrywał atramentem kartkę za kartką. – Nie pasuje mi tu wykorzystanie czasownika niedokonanego „pokrywać”, w pierwszej części zdania użyłaś dokonanego „otworzyć”. Dziwne wrażenie to robi. Może lepiej: „zaczął pokrywać”?

— Jak tam sprawy, Korb? Załatwiłeś za Zakolem wszystko, co miałeś do załatwienia? Z tego, co pamiętam, wspominałeś, że to może się okazać mało możliwe — zagadnął stary Keg, a chłopi mieli na tyle przyzwoitości, by wrócić do swoich zajęć i zaprzestać wpatrywania się w Korbana.  „Mało możliwe” brzmi dziwacznie topornie, natomiast reakcja chłopów taka trochę od czapy. No bo wcześniej wpatrywali się z (jak to podkreśliłaś) „uwielbieniem”… Przyzwoitość nie chodzi w parze z tym drugim, więc faktycznie wypadałoby wtedy pozostać na mniejszym uczuciu; ukryte uznanie mogłoby przyjść i szybko przejść, ale uwielbienie to za gruba kwestia.

— Doszły mnie słuchy, że jakiś elegancik z miasta zaszczycił Wioskę swoją obecnością. — Korban uchylił kapelusza siedzącemu obok jegomościowi, który aż trząsł się z podekscytowania, zapominając nawet o notowaniu. – No i znów mamy czasownik niedokonany „trząść”, ale wcześniej wspominałaś, że Elegancik przecież notował. Więc teraz, powinien dopiero „zatrząść się”, na znak, że przestał, oderwał się od poprzedniego zajęcia.

(…) słuchał opowieści, śnił o bohaterze, który znał kodeks prawny lepiej, niż jego twórcy. – Przecinek zbędny. Po „niż” pojawia się tylko wtedy, gdy po spójniku jest jeszcze czasownik.

Sypie złotymi radami, jak z rękawa… – przecinek zbędny.

To, jak wplotłaś tekst piosenki w dialog, jest godne podziwu. Zastanawiam się jednak, do czego zmierzasz (poza rozbawieniem czytelnika)? Zostały mi zaledwie dwie strony tekstu, opowiadanie zaczęłaś od opisania szczegółowo gospodarza i jego gospody i sądziłam, że wydarzy się w niej coś więcej niż naprawdę dobra, klimatyczna wymiana wypowiedzi bohaterów…
To przemyślenie bardzo szybko zniknęło, bo ostatecznie wraz z ostatnimi zdaniami opowieści dostałam to, na co liczyłam – akcję (mimo że napędzaną przez cały czas świetnym dialogiem i barwnym, plastycznym opisem, to jednak akcję):
A ten, nieświadomy przemyśleń Kega, galopował na swoim gniadym koniu, za jedyny punkt odniesienia mając horyzont, a za jedyny cel ­wymierzanie sprawiedliwości. – Myślnik zamiast dywizu i spacja.
Jestem na tak. Urzekła mnie ta historia i – przede wszystkim – jej opisy. Narrator wszechwiedzący, który (w sposób pozbawiony psującej zabawę ekspozycji) zapoznaje mnie ze światem przedstawionym, to twój czarny koń. Praktycznie niczego nie zepsuł. Opisuje lekko, szczegółowo, ale nie upierdliwe i nie wykładając wszystkiego jak kawa na ławę. Wystarczająco, by się wczuć, lecz nieprzesadnie, by czytelnik ze znudzoną miną pominął tu czy tam kilka linijek.
Bohaterowie to też mocna strona twojej historii. Wszyscy są wyraziści, każdy ma konkretną osobowość, niemożliwe jest ich pomylić. Całość brzmi tak, jakbyś nie tworzyła jej specjalnie na konkurs, ale jak gdyby została napisana dużo wcześniej i swoje już zdążyła odleżeć. Jest też poprawnie – „Jezu, jak się cieszę!”, aż chciałoby się zaśpiewać. Co dalej... Fabuła? Szkoda, że taka krótka. Oryginalnie? Jak najbardziej. Zrozumiale? Całkowicie. Masz wyczucie literackie spółkujące z lekkim piórem. Stylistycznie też widać, że mam do czynienia z mocnym zawodnikiem i czuję, że niejedno już napisałaś w życiu. Tak trzymaj! Pisz dalej!

Dziękuję ci za udział w konkursie oraz dziękuję Sovbedlly za zorganizowanie go i zaproszenie mnie do szeregów szanownego jury. Przepraszam za brak bety – cała moja praca konkursowa zawierała ponad 150 stron przy standardowej formie czcionki i żaden betareader nie zdążył jej już przejrzeć. Mogą pojawić się literówki.

– interpretacja piosenki w opowiadaniu (5/5)
– ogólny styl (5/5)
– pomysłowość (10/10)
– logika i spójność (10/10)
– bohaterowie (10/10)
– strona techniczna (7/10)
Łącznie: 47/50 punktów


Sovbedlly
– interpretacja piosenki w opowiadaniu (5/5)
Cudowna interpretacja. Słowa piosenki idealnie dopasowane do dialogów bohaterów. Nie spodziewałam się, że w taki sposób ukażesz ten utwór. Oj, chciałoby się jeszcze więcej takich „smaczków”, kreatywnych wpleceń w zdania, które dobrze się nawzajem łączą!
– ogólny styl (5/5)
Wstęp zgrzytliwy, bo pojawił się nieznany chłop i nie do końca rozumiałam, o co chodzi, jaki jest cel jego wystąpienia, aczkolwiek później, przy przyjściu Elegancika wątki doskonale się ze sobą scaliły, za co nie ujmuję punktu. Żadne kłopoty nie kolidowały mi w czytaniu. Styl gładki, przejrzysty. Opisy i tło fabuły zilustrowane bardzo dobrze, powodujące, iż wiedziałam, gdzie toczy się akcja. Bezspornie mogę twierdzić, że nie była to praca „zawieszona w przestrzeni”, lecz napisana na wysokim poziomie.
– pomysłowość (10/10)
Pomysł bardzo mi się podobał. Przypominał mi dawne lata ze względu na karczmę i umiejętne wplecenie słów z piosenki w dialogach. „Człowiek-legenda”, w którego wierzą chłopi, ponieważ chcą, by on uratował ich dzieci, by chronił. Wszyscy pokładają nadzieję w tym jednym człowieku. A on wyruszył konno dalej, by zastosować karę na zbrodniarzu. Bohaterska postawa, szacunek, konwersacja z autorytetem, rady poczciwego starego Kega. Wyszła z tego dobra historia.
– logika i spójność (9/10)
Zarówno logika jak i spójność została zachowana. Wciągnęłam się maksymalnie w fabułę oraz nie spostrzegłam niczego okropnego/nietaktownego, oprócz tego, że Elegancik tak raptownie uciekł z karczmy i już potem nic o nim nie wspomniałaś. Szkoda. To tylko drobnostka, za którą jednak punkt został odjęty.
– bohaterowie (9/10)
Życie i prawdziwość bije od Twoich bohaterów. Jak na pięciostronicowy tekst, było ich sporo. Obawiałam się, czy podołasz temu zadaniu, jak Ci się uda opisać tyle osób, lecz wyszłaś z tego obronną ręką. Żadna bezbarwność nie występowała.
Przede wszystkim fajnie uchwyciłaś spotkanie młodziutkiego chłopaka ze swoim idolem. Marzenie Avery’ego o porozmawianiu z Humbugiem, o którym dużo słyszał, którego znał z opowieści od dzieciństwa  – wreszcie się spełniło. Nieśmiałość Avery’ego była autentyczna, a uwielbienie „człowieka legendy” przez chłopów – dobrze widoczne.
Sam Korban Humbug to postać sprawiedliwa, ezoteryczna, niejednoznaczna, sądzę, że nie do końca odbiorca może przeniknąć przez jego myśli, ale to bardzo dobrze. Aura enigmatyczności, tj. zagadkowości towarzyszyła mu od wejścia do karczmy aż po jego wyjście. Właśnie w tym tkwi cały urok tej osoby.
Właściciel karczmy, Edgar Keg to w istocie błyskotliwy, rozumny człowiek dający sensowne rady. Chłopi mogliby porozmawiać z nim o swoich problemach.
– strona techniczna (7/10)
Zdarza się stosować dywizę zamiast pauz i półpauz. Brak błędów ortograficznych. Jedyna literówka: Z resztą ~ Zresztą
Brak dużych liter:
— Buty i zęby… — posłusznie powtórzył Avery, przypominając sobie (…) „posłusznie” dużą literą.
Powtórzenia:
Sala główna, długa i szeroka może na piętnaście kroków, mieściła kilka topornych stołów i równie topornych ław, porozstawianych na chybił trafił (…) Ponadto bez przecinka między „ław” a „porozstawianych”.
Zbędne przecinki w paru miejscach.
Łącznie: 45/50 punktów




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template by Elmo