Oceny
opowiadania Z pamiętnika łazika Jenna
Akina
Suma punktów: 292
Suma punktów: 292
Black opium
– interpretacja piosenki w opowiadaniu (5/5)
Podoba mi się Twoja
interpretacja piosenki i to, że fragmenty do niej nawiązujące zostały napisane
przez Ciebie, a nie skopiowane z tekstu utworu.
Pochwalę jeszcze nawiązanie w
pracy do wspomnianych w piosence odsłoniętych nóg — nie wiem dlaczego, ale
bardzo mi się to spodobało.
– ogólny styl (5/5)
Masz tak lekki, przyjemny styl,
że tekst jest łatwy w odbiorze i bardzo dobrze się go czyta, wręcz trudno się
od niego oderwać, jak się już zacznie lekturę.
– pomysłowość (8/10)
Bardzo podoba mi się Twój
pomysł z przeniesieniem się w czasie i opisaniem realiów minionych czasów.
Jedyne, co średnio mi się podoba, to ta mgła jako sposób podróży w czasie.
Nieszczególnie do mnie przemawia.
– logika i spójność (10/10)
Nie widzę błędów logicznych.
– bohaterowie (10/10)
Główna bohaterka jest po prostu
świetnie wykreowana — wydaje się tak realistyczna, że wręcz wychodzi z kartek
Twojej opowieści. O innych bohaterach wiadomo dokładnie tyle, ile trzeba;
postacie mają swoje wady i zalety, nie zasypujesz czytelnika zbędnymi
informacjami. Dobra robota.
– strona techniczna (8/10)
Są pojedyncze błędy
interpunkcyjne i w zapisie dialogów, zamiast pauz lub półpauz są dywizy.
Łącznie: 46/50 punktów
Condawiramurs
– interpretacja piosenki w
opowiadaniu (5/5)
Chcę dać chociaż jedną piątkę w
tej kategorii i myślę, że to opowiadanie na nią zasługuje. Słowa piosenki nie
zostały użyte wprost, a przynajmniej nie w większości. Autorka nie wykorzystała
rozrywkowego charakteru utworu, bardziej skupiła się na fragmencie dotyczącym
tego, jak osoba śpiewająca lubi spacerować, baaardzo długo i daleko, co
stanowiło pomysł na podróże w czasie (a dokładniej w przeszłość, co również
pasuje do tematu przewodniego konkursu). Nie ma nic na temat długich nóg i
mężczyzn, za to jest kreatywnie.
– ogólny styl (3/5)
Ogólnie opowiadanie czyta się
nieźle, choć są lepsze i gorsze fragmenty. Widać, że początek został
przemyślany, wstęp jest naprawdę dobry, a i potem podoba mi się to, w jaki
sposób wykorzystywana jest narracja pierwszoosobowa (sarkazm itd.). Później
moje wrażenia nieco się pogarszają, a dokładniej – niektóre podobają, inne nie,
a to głównie z powodu nieścisłości logicznych… O tym jednak dalej, tutaj skupmy
się na stylu.
Ogólnie źle nie jest, w tekście
pojawiło się trochę opisów, tło istnieje, spora część spostrzeżeń jest
nacechowana emocjonalnie, co dobrze wygląda w narracji pierwszoosobowej. Co
prawda brakowało mi np. informacji na temat innych uczennic, które zostały
rzekomo przyjaciółkami narratorki, ale wszystko można dopisać.
Bardziej skupiłabym się na
długości zdań. Często są one zdecydowanie za długie, a autorka wrzuca zbyt
wiele szczegółów jako dopowiedzenia, przez co można stracić główną myśl.
Dodatkowo bardzo denerwowało mnie, gdy niejednokrotnie czytałam, że coś było
„chyba” jakieś, gdy narratorka widziała czy odczuwała to na pewno. Oba zarzuty
widać dobrze w tym fragmencie: „Wędrowałam i rozglądałam się wokół, chłonąc
egzotyczne dla mieszczucha widoki różnobarwnych pól, porośniętych sięgającymi
mi chyba po pas kłosami zbóż, stada krów pasącego się na łące, krążącego nad
moją głową, pod błękitnym niebem wielkiego, chyba drapieżnego ptaka...”: myślę,
że bardziej komentować nie muszę.
„–Przepraszam, zabłądziłam.
Którędy stąd do Koziej Wólki? – zapytałam, ale ku mojemu zdziwieniu, kobieta
stwierdziła, że „toć to przecie jesteśmy w Koziej Wólce, a następnie plotąc coś
o tym że „panienka pewno chora, może na słonku za długo bywała”, zagnała mnie
do dworku, dała na przebranie nienormalnie długie coś, co ponoć miało być koszulą
nocną, wpakowała do jednego z łóżek, których w pokoju stało w dwóch rządkach
chyba z dziesięć, kazała leżeć i popijać coś, co nazywała „driakiew”” – tutaj z
kolei mamy kilka problemów. Po pierwsze akapit, którego wkleiłam tylko część,
jest zdecydowanie za długi i zawiera zbyt wiele wątków, postaci i wydarzeń, by
wszystko upychać w jedno. Nie mówiąc już o tym, że to błędny zapis dialogu, o
czym dalej. Wracając do stylu, mamy tutaj przykład zdania-tasiemca. Dużo w
tekście zdań złożonych wielokrotnie i wielokrotnie zmieniających podmioty (choć
akurat nie tutaj), przez co wychodzi niejednokrotnie miszmasz i znaczeniowy, i
składniowy, i ogólnie… Po prostu to nie działa dobrze. Owszem, cytowanie
niektórych wypowiedzi to niezły zabieg, tutaj wręcz zabawny, dzięki stylizacji
na dziewiętnasty wiek, no ale trzeba to zapisać inaczej.
Co do określeń, to np. „mi
kłamać nie musisz” – mnie. A najlepiej to „mnie okłamywać”. Jest też w
opowiadaniu trochę powtórzeń.
– pomysłowość (8/10)
Pomysł z pewnością jest, i to
chyba jak na razie najlepszy. Podoba mi się wątek przenoszenia w czasie wzięty
niczym ze Świtezianki, podoba m się to, że w taki sposób wykorzystana została
wybrana piosenka. Podoba mi się wstęp łączący „wpadanie w kłopoty” z tymże
podróżami. Podoba mi się nawet to, że to wszystko jest mgliste, choć nie w stu
procentach, o czym za chwilę. Jedyne, czego mi brakuje, to jakiejś większej
puenty. OK, to, że bohaterka chciałaby przeżyć więcej tego tylu przygód, jest w
jakimś sensie zrozumiałe, ale zabrakło mi czegoś takiego „Wow” w tej konkretnej
podróży. No i ciekawe, czy w przyszłość też da radę.
– logika i spójność (5/10)
Z tym chyba jest najgorzej. Tak
jak pewnego rodzaju mglistość w opowiadaniu była zamierzona i z pewnością
dodawała mu uroku, tak niestety nie wszystko. Podoba mi się to, że nie wiadomo,
na jakiej zasadzie pojawia się mgła i kto, kiedy i gdzie może zostać
przeniesiony. Jednak mam trochę zastrzeżeń. Np. końcówka trochę mnie zawiodła,
ponieważ nie zostało powiedziane, czy i ile czasu minęło w teraźniejszości, gdy
narratorka była w 1817 r. To spore niedopowiedzenie. Skoro bohaterka nie jest
jedyną osobą, chciałoby się wiedzieć więcej o podróżach innych osób i dlaczego
dość racjonalnie zachowująca się narratorka chce się rzucić po raz kolejny w
mgłę, skoro nie może tego kontrolować. Pewnie, marzenia marzeniami, ale ona
chyba tak na serio… Początkowo dziwiło mnie również to, że nikt właściwie nie
skomentował niecodziennego ubrania narratorki, ale może to dlatego, że tak
wiele osób się już tam przenosiło… Choć z drugiej strony niby dlaczego wtedy
nauczycielka tańca tak miałaby się czepiać, że narratorka pokazała kostki.
Właśnie, to jest drugie nawiązanie do piosenki, to pokazywanie „nagości”,
bardzo zgrabnie wplecione, stąd ta piąteczka w pierwszym punkcie. Niestety za
tą kategorię maxa dać nie mogę, choć ze spójnością jest lepiej niż z logiką
(aczkolwiek czasem autorka zbyt zwalnia, czasem zbyt przyspiesza). Na końcu
wkleję cytat, którego w ogóle nie zrozumiałam, i nie ma to raczej nic wspólnego
z podróżowaniem w czasie: „podobno lata odkurzaczem nad wioską”…
– bohaterowie (7/10)
Narratorka jest dobrze
zarysowana szczególnie na początku, potem trochę mnie zawiodła swoją postawą
(na samym końcu). Dobrze, że narracja była „osobowa”, ponadto bardzo podobał mi
się pomysł, by z jej hobby uczynić latanie.
Na szczęście pojawili się i
inni bohaterowie, choć nie w stopniu, jakiego bym oczekiwała. Np. praktycznie
brak informacji o innych uczennicach. Chciałabym się bardziej skupić na
nauczyciele rysunku, dzięki której dowiedzieliśmy się, że narratorka nie
była wyjątkiem. Wkleję tutaj fragment jej wypowiedzi: „Mieszkałam w tej
wiosce, akurat trwała taka wielka wojna i Niemcy szli na front z Rosjanami,
więc my wszyscy uciekliśmy w las i nagle pojawiła się taka mgła i gdzieś
zgubiłam moją rodzinę, a jak opadła, znalazłam się tutaj’ - to mówi
nauczycielka, kobieta zapewne dorosła. Nie wiem, jak działa w tym opowiadaniu
pojęcie czasu i starzenia się osób, które przejdą przez mgłę, ale wydaje mi się
bardzo, bardzo dziwne, by o jakiejkolwiek wojnie, w której brało się
bezpośredni udział, mówiło się „taka”. Nie mówiąc już o powtórzeniu, bo i nie
trzeba przy mgle podkreślać, że chodzi o „taką”. Wiadomo, że nie inną.
– strona techniczna (8/10)
Ogólnie pod tym względem nie jest źle.
W dialogach w końcu używane są półpauzy, a nie dywizy. Jednak niestety zapis
nie jest do końca prawidłowy, a to z powodu interpunkcji przed opisem do
wypowiedzi, np.: „–Rysowałam, nad jeziorem. – skłamałam” – tutaj kropka jest
zbędna, ponieważ „skłamałam” to sposób wypowiedzenia się. Inny błąd dotyczący
dialogów to powtarzająca się nagminnie również w innych opowiadaniach tendencja
do opisywania w jednym akapicie, po wypowiedzi jednego bohatera, reakcji nie
(tylko) jego, a innej osoby.
Z ortografią problemów nie było, z interpunkcją
większych również nie, choć kilka(naście) błędów zauważyłam. Przecinków
brakowało głównie przy wtrąceniach czy zdaniach złożonych. Np. w zdaniu
„matematyka, którą tu szumnie rachunkami zwano stanowiła nudną namiastkę tego,
czego nauczyłam się w pierwszych klasach podstawówki” – brakuje tu przecinka
przed „stanowiła”.
Łącznie: 36/50 punktów
Katja
—
interpretacja piosenki w opowiadaniu (5/5)
Takiego kreatywnego wykorzystania piosenki w
opowiadaniu jeszcze nie widziałam!
— ogólny
styl (5/5)
Masz przyjemny styl pisania, a do tego czuje się, że
także dobre poczucie humoru. ;)
Bardzo mi się podobały Twoje opisy natury. Nie były
wymuszone, nie były też nazbyt długie, wręcz przeciwnie, były plastyczne.
— pomysłowość
(10/10)
Opowiadanie na pewno było inne od wszystkich, które
dotychczas przeczytałam, i kreatywnością zasłania wszelkie drobne błędy, które
się zakradły do tekstu. Miałaś ciekawy pomysł z przenoszeniem się w czasie w
okolicy jeziora i żałuję tylko, że opowiadanie nie mogło być dłuższe.
— logika
i spójność (8/10)
Dziwi mnie trochę, że nauczycielki nie spytały
Karoliny, jak się nazywa, kim są jej rodzice i gdzie mieszka, tylko tak po
prostu przyjęły ją na pensję i uznały za swoją uczennicę, tym bardziej, że za
naukę panien zwykle płacili rodzice.
Zastanawia mnie jeszcze jedna rzecz: na jak długo
Karolina zniknęła? Czy jej rodzice w ogóle nie zauważyli nieobecności córki?
Czy też czas płynął jak w Narnii?
— bohaterowie (8/10)
— bohaterowie (8/10)
Podobało mi się to, że opisywałaś wszystkich z humorem,
dzięki czemu opowiadanie nabrało pozytywnego wydźwięku. Jedyne, do czego mogę
się przyczepić, to to, że zabrakło ciut opisu relacji Karoliny z nowymi
koleżankami. Musiała przecież dzielić z którymiś pokój, nawiązać przyjaźnie...
— strona
techniczna (8/10)
W zapisie dialogów zaraz po pierwszej pauzie powinna
być również spacja.
Tu przyczepię się również do szalejącej momentami
interpunkcji — raz przecinki są tam, gdzie powinny, a raz nie.
Łącznie:
44/50 punktów
Kvist
– interpretacja piosenki w
opowiadaniu (5/5)
Bardzo ładnie widać nawiązania do wybranej piosenki,
ale nie jest to wklejenie słów utworu do opowiadania, tylko, można rzec,
inspiracja, ale zgodna z tym, co pojawia się tekście. Właśnie w ten sposób
powinien według mnie wyglądać ten konkurs.
– ogólny styl (5/5)
Mamy tu do czynienia z narracją pierwszoosobową
poprowadzoną w wyjątkowo udany sposób. Zachowana została równowaga między
opisami miejsc i wydarzeń oraz uczuć, tak że nie tylko można wczuć się w
sytuację bohaterki, ale też bez problemu wyobrazić sobie całe otoczenie, a to
dzięki plastycznym opisom.
Dodatkowo doceniam fakt, że tekst został (jako jeden z
niewielu) wyjustowany, a akapity powstawiane tam, gdzie powinny się znaleźć.
– pomysłowość (9/10)
Bardzo przyjemnie czytało mi się to opowiadanie;
doceniam zwłaszcza opis zajęć, jakie przeprowadzane były w tajemniczym dworku
oraz to, jak radziła sobie z nimi bohaterka. Niezwykle świeżą odmianę stanowił
fakt, że właściwie z żadnym nie radziła sobie dobrze: ani z kaligrafią, ani z
tańcem, ani z robótkami ręcznymi. Przy tych fragmentach towarzyszyła mi tylko
jedna myśl: więcej! 😊
Podoba mi się też, że to jedno z naprawdę niewielu
opowiadań, w którym zrezygnowano z miłosnego wątku. Co prawda nic do nich nie
mam, ale jeśli pojawiają się w dziewięciu na dziesięć tekstów, to miło, gdy w
końcu któreś jest od nich wolne.
– logika i spójność (8,5/10)
Znalazłam tutaj jeden zgrzyt: zabrakło mi informacji
odnośnie tego, czy panna Ołówek próbowała przedostać się przez mgłę do swojego
dawnego życia, skoro początkowo to nowe nie do końca się jej podobało. Na pewno
widziała, że znalazła się w dość niezwykłej sytuacji. Poza tym przydałoby się
może jeszcze wspomnieć, ile czasu minęło w rzeczywistym świecie, gdy bohaterka
przeniosła się w czasie; wygląda co prawda na to, że niewiele, skoro nikt nie
zauważył jej zniknięcia, ale mogła pojawić się nawet zdawkowa wzmianka na ten
temat.
– bohaterowie (9/10)
Główna bohaterka została wykreowana w naprawdę udany
sposób; nie tylko jest biernym uczestnikiem wydarzeń, ale też rzuca przy tym
całkiem zabawne komentarze. Wierzę w jej autentyczność i podoba mi się jej
zdroworozsądkowe podejście do życia, zwłaszcza scena, w której nie wypija
podanego jej lekarstwa. Świetna robota.
– strona techniczna (9,5/10)
W końcu prawie poprawnie zapisane dialogi! Brakuje co
prawda odstępu między półpauzą a wyrazem, ale sam fakt, że nie zastosowano
dywizu, podnosi mnie na duchu.
Ortograficznie bez zarzutu, interpunkcyjnie w zasadzie
też; na palcach jednej ręki można policzyć brakujące przecinki. Świetna robota.
Łącznie: 46/50 punktów
Noelia Cotto
A. Interpretacja
piosenki w tekście (3/5)
B. Ogólny
styl (3/5)
C. Pomysłowość
(10/10)
D. Logika i
spójność (8/10)
E. Bohaterowie
(4/10)
F. Strona
techniczna (8/10)
Łącznie: 36/50 punktów
Droga autorko!
Zacznę od tego, że bardzo podoba mi się Twój pomysł na
opowiadanie. Jest nietypowy, a tym samym wyjątkowy!
Tekst jest wyjustowany, są akapity, natomiast w wielu
miejscach przed półpauzą nie masz spacji. Zabrakło Ci kilku przecinków. Zapis
„–Co, do jasnej...?!”
z pewnością nie jest poprawny. Albo wielokropek, albo znak zapytania.
Nie jestem zachwycona kreacją bohaterów. Trochę
zabrakło mi opisów wyglądu bohaterki. Mogłaś bardzie pokazać jej emocje.
Tak jak wspomniałam na początku – pomysł na opowiadanie
jest bardzo dobry – ale wykonanie mnie nie powaliło. Może gdyby w opowiadaniu
było trochę więcej dialogów? Gdyby spotkała kogoś fascynującego podczas pobytu
w XIX wieku? Albo jednak trafiła do rzeczywistości II wojny światowej i musiała
uciekać przed hitlerowcami? Brakuje mi jednak akcji. :/
W każdym razie pisz dalej, rozwijaj się i nie poddawaj!
Myślę, że masz w głowie jeszcze wiele ciekawych pomysłów na opowiadania!
Skoiastel
Na
początku zaznaczę, że tekst oceniłam zgodnie ze standardami ocenialni Wspólnymi Siłami, którą
reprezentuję. Od publikacji wymagam nie tylko poprawności godnej materiału pod
wydawkę oraz estetyki tekstu, ale ważne są dla mnie przede wszystkim research,
interesująca i spójna fabuła, konsekwencja jej prowadzenia, a także naturalne
sylwetki psychologiczne postaci, jak również zgodność z tematem konkursu. W
ocenie obowiązuje punktacja ustalona przez Sovbedlly oraz konkursowe kryteria.
Jeżeli
masz gdzieś w zanadrzu dłuższy tekst, również i jemu chętnie się przyjrzę;
zapraszam na moją podstronę podlinkowaną wyżej.
No to
zaczynamy!
Jest
justowanie, są i akapity, używasz poprawnie myślników i polskich cudzysłowów
oraz znasz się na interpunkcji. Widzicie, autorzy? Można? Można!
Brakuje
jedynie spacji przy myślnikach w dialogach.
(…) stado kotów w charakterze najbliższych przyjaciół,
albo kiełbie we łbie (…) – przed spójnikiem „albo” nie stawia się przecinka.
Dworek i okolica [przecinek] gdy
je pierwszy raz ujrzałam, wyglądały
niesamowicie – podkreślona część zdania to wtrącenie i wymaga przecinków z
dwóch stron.
Wydawało by się, ze w niczym to miejsce nie wyróżniało
się (…) – wyróżniałoby.
(…) bo moja definicja znacznej odległości raczej
różniła się od przyjętej w normach unijnych. – A jaka jest
definicja znacznej odległości przyjętej przez Unię? Bo może i się czepiam, ale
generalnie nie ma definicji na „znaczną odległość”.
Ciekawi mnie, czy tutaj, na tym odludziu też znajdę
swoje ścieżki, które tak pokocham, jak tamte dawne. Wędrowałam i rozglądałam
się wokół (…) – mieszasz czas narracyjny. To niedobrze, spójrz na to
logicznie: bohaterka teraz (aktualnie, w czasie teraźniejszym) ciekawi się, czy
znajdzie na odludziu to, czego szuka, a potem okazuje się, że już kiedyś (w
czasie przeszłym) tamtędy przechodziła i rozglądała się. Mimo to teraz (czas
teraźniejszy) wciąż tego nie wie? To bez sensu.
Jednak las wyszedł mi na spotkanie w zupełnie
nieoczekiwanym momencie, a wraz z nim też i bajorko zarośnięte tak gęsto
trzcinami, że nie sposób było dostać się przez nie do upragnionej wody.
Obeszłam je dookoła i nieco rozczarowana, że z pływania nici, postanowiłam
wracać do domu. – Bohaterka szła popływać w jeziorze, które widziała,
gdy przyjeżdżała do wsi. Technicznie rzecz biorąc, nie mogłaby wcześniej
widzieć z ulicy tego jeziora w środku lasu, prawda? Na dodatek las nie mógł
wyjść jej na spotkanie nagle, nieoczekiwanie (co to w ogóle za udziwniona
personifikacja?), ponieważ las charakteryzują drzewa, a te są widoczne z
daleka, nie wyrastają w zastraszającym tempie tuż przed ludźmi. Poza tym, aby
bohaterka tak szybko obeszła ten obiekt dookoła (sucha, krótka, jednozdaniowa
relacja o tym), musiał być bardzo mały, a wcześniej nazywałaś je bajorem i
jeziorem. Zdecyduj się, bo to nie są synonimy, ale nazwy dwóch zupełnie różnych
od siebie obiektów wodnych.
Dalej
nazywasz jezioro „stawkiem”. Według Komisji Standaryzacji Nazw Geograficznych
staw definiowany jest jako „płytki zbiornik wodny powstały przez sztuczne
zatamowanie (zastawienie) rzeki, najczęściej w celu hodowli ryb”. A więc
sztuczne tamowanie w 1817 roku, huh?
(…) dziewczyn w moim wieku, lub nieco młodszych (…) – przed
spójnikiem „lub” nie stawia się przecinka.
Pani profesor „ponoć z samego Krakowa” przywiozła
najnowszą biografię świętej Teresy... – Przywiozła? Jak? Pociągiem, który jeszcze nie miał w
tamtych czasach trasy w Polsce, czy powozem (z Rzeczpospolitej Krakowskiej do
Mrągowa byłoby wtedy daleko i drogo, którą profesor z Koziej Wólki stać na coś
takiego?).
Swoją
drogą encyklopedia mówi mi, że w roku 1782 we wsi Kozia Wólka odnotowano trzy
domy, a w 1858 w tych trzech gospodarstwach domowych było aż… 23 mieszkańców.
Fakt, że Kozia Wólka to kiedyś folwark szlachecki, ale folwarki w dawnej Polsce
zajmowały się głównie uprawą zboża. Ty mi piszesz natomiast o jakimś
pensjonacie dla dziewczyn z 1817 roku, gdzie panny miały swoje ładne ubrania,
wygodne na tamten okres życie, zapewnioną edukację (czytały lektury!) i opiekę
sióstr, z czego wynika, że aż taka wiocha toto na pewno nie była. Mogłaś
wykorzystać inne historyczne miasteczko,
a nie typową wieś, gdzie raczej
kilku chłopów sadziło rzepak i chowało z babami dzieciaki na roli.
Podoba
mi się pomysł na opowiadanie – motyw podróży do przeszłości. Jest interesujący,
oryginalny i czytelnik aż chce się dowiedzieć, jak zakończy się historia
współczesnej dziewuchy. Dlaczego akurat „dziewuchy”? Bo stylizacja, którą
zastosowałaś, ukazuje młodą, pewną siebie kobitkę z planami na przyszłość,
widać dzięki temu wyraźną różnicę między nią i jej słownictwem, jej
obyczajowością a tym, z czym musiała się zmierzyć w 1817 roku. Jedyne, czego mi
bardzo, ale to bardzo brakuje, to jej większa emocjonalność, jeżeli chodzi o
podróż w czasie. Za mało w tym zszokowanego główkowania, co się mogło stać, że
dziewczyna wylądowała w innych czasach, za mało mi jej odczuć na ten temat.
Takiego totalnego „Holy crap, co teraz?! Co tu się właśnie, kutwa, stało?! Jak?
Dlaczego? O co chodzi?!”. Postaw się na miejscu bohaterki i zauważ, że, owszem,
dziewczyna zmartwiła się, bo nagle okazuje się, że w 1817 nie będzie mogła
zostać pilotką, ale no… trochę mi mało jej zmieszania, przerażenia, szoku.
Anno Domini 1817, panienko. –
Liczby w prozie zapisuje się słownie.
(…) wirować szalone piruety, albo stawiać wdzięczne,
drobne kroczki (…) – zbędny przecinek przed „albo”.
(…) i mrucząc jeszcze parę słów po francusku, które
brzmiały jak pretensjonalne zbitki „plą-plę-żą-żę”, kręciła głową z dezaprobatą
(…) – i
znów. Jasne, że w XVIII i XIX wieku, w Polsce uczono już francuskiego, ale
tylko wśród arystokratów, którzy po rewolucji Francuskiej, w okresie romantyzmu
używali galicyzmów, by zabłysnąć wśród innych arystokratów. Szczerze wątpię, by
łączyć szlachecki francuski z historią Kozich Wólek.
–Rysowałam, nad jeziorem. – skłamałam (…) –
zbędna kropka.
Nie
rozumiem Karoliny. Rozmawia z nauczycielką o mgle i… tyle? Żadnego wypytywania,
ciekawości, kontynuowania tematu? W końcu spotyka kogoś, z kim mogłaby się
podzielić swoimi obawami, a ona tylko stwierdza sucho, że „nie, nie przywyknę”
i już? Ja wiem, że limit konkursowy, ale tu naprawdę brakuje kilku solidnych
linijek emocjonalnego dialogu, inaczej bohaterka wychodzi na sztuczną,
niezainteresowaną w ogóle jakimkolwiek powrotem, mimo że narracją opowiada
czytelnikom coś zupełnie odwrotnego. W interakcji z nauczycielką wygląda jednak
na kompletnie zobojętniałą.
Do końca
było już całkiem przyjemnie i poprawnie. Naprawdę dobrze się czułam, czytając
to opowiadanie i nie mam do niego już żadnych innych zastrzeżeń. Nieprzeciętnie
i oryginalnie wpasowałaś się też w sam
temat wybranego utworu.
Dziękuję
ci za udział w konkursie oraz dziękuję Sovbedlly za zorganizowanie go i
zaproszenie mnie do szeregów szanownego jury. Przepraszam za brak bety – cała
moja praca konkursowa zawierała łącznie ponad 150 stron przy standardowej
formie czcionki i żaden betareader nie zdążył jej już przejrzeć. Mogą pojawić
się literówki.
– interpretacja piosenki w opowiadaniu (5/5)
– ogólny styl (5/5)
– pomysłowość (8/10)
– logika i spójność (7/10)
– bohaterowie (8/10)
– strona techniczna (9/10)
Łącznie: 42/50 punktów
Sovbedlly
– interpretacja piosenki w opowiadaniu (5/5)
Ku mojemu pozytywnemu
zaskoczeniu interpretacja ciekawa. Fenomenalnie przedstawiłaś piosenkę pod
dwoma względami – długie spacery i piesze wędrówki Karoliny oraz moda na
zasłanianie suknią swojego ciała. Nie używałaś dosłownych cytatów z tekstu,
tylko postawiłaś na swoją kompozycję, swoje słowa, za co mogę Cię pochwalić. Aż
miło popatrzeć na taką kreatywność i zabawę piórem pisarskim.
– ogólny styl (5/5)
Mogę z czystym sercem przyznać maksimum punktów, gdyż
Twój klarowny, płynny styl niezmiernie przypadł mi do gustu. Piszesz wprawnie,
a Twoje opisy świetnie budują nastrój. Kształtujesz z wyczuciem tło historii, w
której byłam oczami wyobraźni. Było bardzo prosto zobaczyć jezioro i dziewczyny
ubrane w starodawne sukienki.
Mam jedno „ale” – zdarzają się zbyt długie zdania,
które warto by było je skrócić dla lepszego odbioru.
– pomysłowość (10/10)
O przenosinach w czasie w
książkach dawało się słyszeć bardzo dużo. Bohaterzy za pomocą miejsc,
przedmiotów trafiali do innego świata i albo wracali z powrotem do siebie albo
już tkwili w obcej rzeczywistości na dobre. W Twoim przypadku można by było
narzekać na powielony schemat, lecz przy Twoim umiejętnym pisarskim piórze ja
się nie nudziłam. Lekka fantastyka zawsze dodaje nastrojowości „zwyczajnej”,
obyczajowej fabule, toteż i u Ciebie to się sprawdziło. Potęga klimatu
wzbudziła u mnie zaciekawienie, chciałam dowiedzieć się, czy Karolinie uda się
przedostać do swych czasów, czy nie? I na szczęście powróciła.
– logika i spójność (7/10)
Na początku moment, kiedy
kobieta, Rosenbaum zaciągnęła bohaterkę do domu, wydawało mi się, że jest to
nierealne. Myślałam wtedy: dziewczyno, czemu dajesz się popychać? Uciekaj,
wyrywaj się, skoro nieznajoma tak dziwnie cię potraktowała – kazała się
przebierać i iść do łóżka. Ale potem, gdy okazało się, że są to przenosiny w
czasie, dopiero zrozumiałam, iż taki miał być Twój cel. Zaplanowałaś, by
dziewczyna dała się wciągnąć w tamtejsze lata, jednakże nadal nie podpasował mi
sposób, w jaki znalazła się w środku dworku. W dalszej części opowieść płynęła
już normalnie i naturalnie, choć zabrakło mi opowiedzenia o innych ludziach,
którzy podróżowali w czasie.
– bohaterowie (7/10)
Przydałoby się nieco więcej
charakterystycznych cech charakteru głównej bohaterki, ponieważ niczym
szczególnym się nie wyróżniała. Na początku jej postać dużo bardziej mnie
zaciekawiła, bo spodobały mi się przemyślenia, aczkolwiek końcowe refleksje
mnie rozczarowały. Ta przygoda mogła się przytrafić zwyczajnej Ani albo innej
Karolinie. Ale i tak bardzo mi przypadła do gustu ta postać z powodu poczucia
humoru i naturalności.
Koleżanki, uczennice,
nauczycielki i sama pani Rosenbaum stanowiły jedynie tło całej historii i nieco
się zawiodłam nad niewielkim ukazaniem ich postaci. Jedynie nauczycielka
rysunku wyjawiająca Karolinie sekret mgły lekko „górowała” nad resztą prostych osób.
– strona techniczna (8/10)
Brak błędów ortograficznych.
Jedna literówka gdzieś się
pojawiła.
Gdzieniegdzie w zdaniach zbędne
są przecinki.
W dialogach są poprawne półpauzy
(–), ale brakuje spacji między nią a słowem. Co więcej,
bez przecinka między „rysowałam” i „nad” oraz bez kropki przy czasownikach
mówionych przez bohatera.
–Rysowałam,
nad jeziorem. – skłamałam.
Powinno być tak:
– Rysowałam
nad jeziorem – skłamałam.
Łącznie: 42/50 punktów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz