-->

niedziela, 19 sierpnia 2018

#3 Oceny "Z pamiętnika łazika" Jenna Akina



Oceny opowiadania Z pamiętnika łazika Jenna Akina
Suma punktów: 292

Black opium
– interpretacja piosenki w opowiadaniu (5/5)
Podoba mi się Twoja interpretacja piosenki i to, że fragmenty do niej nawiązujące zostały napisane przez Ciebie, a nie skopiowane z tekstu utworu.
Pochwalę jeszcze nawiązanie w pracy do wspomnianych w piosence odsłoniętych nóg — nie wiem dlaczego, ale bardzo mi się to spodobało.
– ogólny styl (5/5)
Masz tak lekki, przyjemny styl, że tekst jest łatwy w odbiorze i bardzo dobrze się go czyta, wręcz trudno się od niego oderwać, jak się już zacznie lekturę.
– pomysłowość (8/10)
Bardzo podoba mi się Twój pomysł z przeniesieniem się w czasie i opisaniem realiów minionych czasów. Jedyne, co średnio mi się podoba, to ta mgła jako sposób podróży w czasie. Nieszczególnie do mnie przemawia.
– logika i spójność (10/10)
Nie widzę błędów logicznych.
– bohaterowie (10/10)
Główna bohaterka jest po prostu świetnie wykreowana — wydaje się tak realistyczna, że wręcz wychodzi z kartek Twojej opowieści. O innych bohaterach wiadomo dokładnie tyle, ile trzeba; postacie mają swoje wady i zalety, nie zasypujesz czytelnika zbędnymi informacjami. Dobra robota.
– strona techniczna (8/10)
Są pojedyncze błędy interpunkcyjne i w zapisie dialogów, zamiast pauz lub półpauz są dywizy.
Łącznie: 46/50 punktów


Condawiramurs
interpretacja piosenki w opowiadaniu (5/5)
Chcę dać chociaż jedną piątkę w tej kategorii i myślę, że to opowiadanie na nią zasługuje. Słowa piosenki nie zostały użyte wprost, a przynajmniej nie w większości. Autorka nie wykorzystała rozrywkowego charakteru utworu, bardziej skupiła się na fragmencie dotyczącym tego, jak osoba śpiewająca lubi spacerować, baaardzo długo i daleko, co stanowiło pomysł na podróże w czasie (a dokładniej w przeszłość, co również pasuje do tematu przewodniego konkursu). Nie ma nic na temat długich nóg i mężczyzn, za to jest kreatywnie.
– ogólny styl (3/5)
Ogólnie opowiadanie czyta się nieźle, choć są lepsze i gorsze fragmenty. Widać, że początek został przemyślany, wstęp jest naprawdę dobry, a i potem podoba mi się to, w jaki sposób wykorzystywana jest narracja pierwszoosobowa (sarkazm itd.). Później moje wrażenia nieco się pogarszają, a dokładniej – niektóre podobają, inne nie, a to głównie z powodu nieścisłości logicznych… O tym jednak dalej, tutaj skupmy się na stylu.
Ogólnie źle nie jest, w tekście pojawiło się trochę opisów, tło istnieje, spora część spostrzeżeń jest nacechowana emocjonalnie, co dobrze wygląda w narracji pierwszoosobowej. Co prawda brakowało mi np. informacji na temat innych uczennic, które zostały rzekomo przyjaciółkami narratorki, ale wszystko można dopisać.
Bardziej skupiłabym się na długości zdań. Często są one zdecydowanie za długie, a autorka wrzuca zbyt wiele szczegółów jako dopowiedzenia, przez co można stracić główną myśl. Dodatkowo bardzo denerwowało mnie, gdy niejednokrotnie czytałam, że coś było „chyba” jakieś, gdy narratorka widziała czy odczuwała to na pewno. Oba zarzuty widać dobrze w tym fragmencie: „Wędrowałam i rozglądałam się wokół, chłonąc egzotyczne dla mieszczucha widoki różnobarwnych pól, porośniętych sięgającymi mi chyba po pas kłosami zbóż, stada krów pasącego się na łące, krążącego nad moją głową, pod błękitnym niebem wielkiego, chyba drapieżnego ptaka...”: myślę, że bardziej komentować nie muszę.
„–Przepraszam, zabłądziłam. Którędy stąd do Koziej Wólki? – zapytałam, ale ku mojemu zdziwieniu, kobieta stwierdziła, że „toć to przecie jesteśmy w Koziej Wólce, a następnie plotąc coś o tym że „panienka pewno chora, może na słonku za długo bywała”, zagnała mnie do dworku, dała na przebranie nienormalnie długie coś, co ponoć miało być koszulą nocną, wpakowała do jednego z łóżek, których w pokoju stało w dwóch rządkach chyba z dziesięć, kazała leżeć i popijać coś, co nazywała „driakiew”” – tutaj z kolei mamy kilka problemów. Po pierwsze akapit, którego wkleiłam tylko część, jest zdecydowanie za długi i zawiera zbyt wiele wątków, postaci i wydarzeń, by wszystko upychać w jedno. Nie mówiąc już o tym, że to błędny zapis dialogu, o czym dalej. Wracając do stylu, mamy tutaj przykład zdania-tasiemca. Dużo w tekście zdań złożonych wielokrotnie i wielokrotnie zmieniających podmioty (choć akurat nie tutaj), przez co wychodzi niejednokrotnie miszmasz i znaczeniowy, i składniowy, i ogólnie… Po prostu to nie działa dobrze. Owszem, cytowanie niektórych wypowiedzi to niezły zabieg, tutaj wręcz zabawny, dzięki stylizacji na dziewiętnasty wiek, no ale trzeba to zapisać inaczej.
Co do określeń, to np. „mi kłamać nie musisz” – mnie. A najlepiej to „mnie okłamywać”. Jest też w opowiadaniu trochę powtórzeń.
– pomysłowość (8/10)
Pomysł z pewnością jest, i to chyba jak na razie najlepszy. Podoba mi się wątek przenoszenia w czasie wzięty niczym ze Świtezianki, podoba m się to, że w taki sposób wykorzystana została wybrana piosenka. Podoba mi się wstęp łączący „wpadanie w kłopoty” z tymże podróżami. Podoba mi się nawet to, że to wszystko jest mgliste, choć nie w stu procentach, o czym za chwilę. Jedyne, czego mi brakuje, to jakiejś większej puenty. OK, to, że bohaterka chciałaby przeżyć więcej tego tylu przygód, jest w jakimś sensie zrozumiałe, ale zabrakło mi czegoś takiego „Wow” w tej konkretnej podróży. No i ciekawe, czy w przyszłość też da radę.
– logika i spójność (5/10)
Z tym chyba jest najgorzej. Tak jak pewnego rodzaju mglistość w opowiadaniu była zamierzona i z pewnością dodawała mu uroku, tak niestety nie wszystko. Podoba mi się to, że nie wiadomo, na jakiej zasadzie pojawia się mgła i kto, kiedy i gdzie może zostać przeniesiony. Jednak mam trochę zastrzeżeń. Np. końcówka trochę mnie zawiodła, ponieważ nie zostało powiedziane, czy i ile czasu minęło w teraźniejszości, gdy narratorka była w 1817 r. To spore niedopowiedzenie. Skoro bohaterka nie jest jedyną osobą, chciałoby się wiedzieć więcej o podróżach innych osób i dlaczego dość racjonalnie zachowująca się narratorka chce się rzucić po raz kolejny w mgłę, skoro nie może tego kontrolować. Pewnie, marzenia marzeniami, ale ona chyba tak na serio… Początkowo dziwiło mnie również to, że nikt właściwie nie skomentował niecodziennego ubrania narratorki, ale może to dlatego, że tak wiele osób się już tam przenosiło… Choć z drugiej strony niby dlaczego wtedy nauczycielka tańca tak miałaby się czepiać, że narratorka pokazała kostki. Właśnie, to jest drugie nawiązanie do piosenki, to pokazywanie „nagości”, bardzo zgrabnie wplecione, stąd ta piąteczka w pierwszym punkcie. Niestety za tą kategorię maxa dać nie mogę, choć ze spójnością jest lepiej niż z logiką (aczkolwiek czasem autorka zbyt zwalnia, czasem zbyt przyspiesza). Na końcu wkleję cytat, którego w ogóle nie zrozumiałam, i nie ma to raczej nic wspólnego z podróżowaniem w czasie: „podobno lata odkurzaczem nad wioską”…
– bohaterowie (7/10)
Narratorka jest dobrze zarysowana szczególnie na początku, potem trochę mnie zawiodła swoją postawą (na samym końcu). Dobrze, że narracja była „osobowa”, ponadto bardzo podobał mi się pomysł, by z jej hobby uczynić latanie.
Na szczęście pojawili się i inni bohaterowie, choć nie w stopniu, jakiego bym oczekiwała. Np. praktycznie brak informacji o innych uczennicach. Chciałabym się bardziej skupić na nauczyciele rysunku, dzięki której dowiedzieliśmy się, że narratorka nie była wyjątkiem. Wkleję tutaj fragment jej wypowiedzi: Mieszkałam w tej wiosce, akurat trwała taka wielka wojna i Niemcy szli na front z Rosjanami, więc my wszyscy uciekliśmy w las i nagle pojawiła się taka mgła i gdzieś zgubiłam moją rodzinę, a jak opadła, znalazłam się tutaj’ -  to mówi nauczycielka, kobieta zapewne dorosła. Nie wiem, jak działa w tym opowiadaniu pojęcie czasu i starzenia się osób, które przejdą przez mgłę, ale wydaje mi się bardzo, bardzo dziwne, by o jakiejkolwiek wojnie, w której brało się bezpośredni udział, mówiło się „taka”. Nie mówiąc już o powtórzeniu, bo i nie trzeba przy mgle podkreślać, że chodzi o „taką”. Wiadomo, że nie inną.
– strona techniczna (8/10)
Ogólnie pod tym względem nie jest źle. W dialogach w końcu używane są półpauzy, a nie dywizy. Jednak niestety zapis nie jest do końca prawidłowy, a to z powodu interpunkcji przed opisem do wypowiedzi, np.: „–Rysowałam, nad jeziorem. – skłamałam” – tutaj kropka jest zbędna, ponieważ „skłamałam” to sposób wypowiedzenia się. Inny błąd dotyczący dialogów to powtarzająca się nagminnie również w innych opowiadaniach tendencja do opisywania w jednym akapicie, po wypowiedzi jednego bohatera, reakcji nie (tylko) jego, a innej osoby.
Z ortografią problemów nie było, z interpunkcją większych również nie, choć kilka(naście) błędów zauważyłam. Przecinków brakowało głównie przy wtrąceniach czy zdaniach złożonych. Np. w zdaniu „matematyka, którą tu szumnie rachunkami zwano stanowiła nudną namiastkę tego, czego nauczyłam się w pierwszych klasach podstawówki” – brakuje tu przecinka przed „stanowiła”.
Łącznie: 36/50 punktów


Katja
— interpretacja piosenki w opowiadaniu (5/5)
Takiego kreatywnego wykorzystania piosenki w opowiadaniu jeszcze nie widziałam!
— ogólny styl (5/5)
Masz przyjemny styl pisania, a do tego czuje się, że także dobre poczucie humoru. ;)
Bardzo mi się podobały Twoje opisy natury. Nie były wymuszone, nie były też nazbyt długie, wręcz przeciwnie, były plastyczne.
— pomysłowość (10/10)
Opowiadanie na pewno było inne od wszystkich, które dotychczas przeczytałam, i kreatywnością zasłania wszelkie drobne błędy, które się zakradły do tekstu. Miałaś ciekawy pomysł z przenoszeniem się w czasie w okolicy jeziora i żałuję tylko, że opowiadanie nie mogło być dłuższe.
— logika i spójność (8/10)
Dziwi mnie trochę, że nauczycielki nie spytały Karoliny, jak się nazywa, kim są jej rodzice i gdzie mieszka, tylko tak po prostu przyjęły ją na pensję i uznały za swoją uczennicę, tym bardziej, że za naukę panien zwykle płacili rodzice.
Zastanawia mnie jeszcze jedna rzecz: na jak długo Karolina zniknęła? Czy jej rodzice w ogóle nie zauważyli nieobecności córki? Czy też czas płynął jak w Narnii?
— bohaterowie (8/10)
Podobało mi się to, że opisywałaś wszystkich z humorem, dzięki czemu opowiadanie nabrało pozytywnego wydźwięku. Jedyne, do czego mogę się przyczepić, to to, że zabrakło ciut opisu relacji Karoliny z nowymi koleżankami. Musiała przecież dzielić z którymiś pokój, nawiązać przyjaźnie...
— strona techniczna (8/10)
W zapisie dialogów zaraz po pierwszej pauzie powinna być również spacja.
Tu przyczepię się również do szalejącej momentami interpunkcji — raz przecinki są tam, gdzie powinny, a raz nie.
Łącznie: 44/50 punktów


Kvist
– interpretacja piosenki w opowiadaniu (5/5)
Bardzo ładnie widać nawiązania do wybranej piosenki, ale nie jest to wklejenie słów utworu do opowiadania, tylko, można rzec, inspiracja, ale zgodna z tym, co pojawia się tekście. Właśnie w ten sposób powinien według mnie wyglądać ten konkurs.
– ogólny styl (5/5)
Mamy tu do czynienia z narracją pierwszoosobową poprowadzoną w wyjątkowo udany sposób. Zachowana została równowaga między opisami miejsc i wydarzeń oraz uczuć, tak że nie tylko można wczuć się w sytuację bohaterki, ale też bez problemu wyobrazić sobie całe otoczenie, a to dzięki plastycznym opisom.
Dodatkowo doceniam fakt, że tekst został (jako jeden z niewielu) wyjustowany, a akapity powstawiane tam, gdzie powinny się znaleźć.
– pomysłowość (9/10)
Bardzo przyjemnie czytało mi się to opowiadanie; doceniam zwłaszcza opis zajęć, jakie przeprowadzane były w tajemniczym dworku oraz to, jak radziła sobie z nimi bohaterka. Niezwykle świeżą odmianę stanowił fakt, że właściwie z żadnym nie radziła sobie dobrze: ani z kaligrafią, ani z tańcem, ani z robótkami ręcznymi. Przy tych fragmentach towarzyszyła mi tylko jedna myśl: więcej! 😊
Podoba mi się też, że to jedno z naprawdę niewielu opowiadań, w którym zrezygnowano z miłosnego wątku. Co prawda nic do nich nie mam, ale jeśli pojawiają się w dziewięciu na dziesięć tekstów, to miło, gdy w końcu któreś jest od nich wolne.
– logika i spójność (8,5/10)
Znalazłam tutaj jeden zgrzyt: zabrakło mi informacji odnośnie tego, czy panna Ołówek próbowała przedostać się przez mgłę do swojego dawnego życia, skoro początkowo to nowe nie do końca się jej podobało. Na pewno widziała, że znalazła się w dość niezwykłej sytuacji. Poza tym przydałoby się może jeszcze wspomnieć, ile czasu minęło w rzeczywistym świecie, gdy bohaterka przeniosła się w czasie; wygląda co prawda na to, że niewiele, skoro nikt nie zauważył jej zniknięcia, ale mogła pojawić się nawet zdawkowa wzmianka na ten temat.
– bohaterowie (9/10)
Główna bohaterka została wykreowana w naprawdę udany sposób; nie tylko jest biernym uczestnikiem wydarzeń, ale też rzuca przy tym całkiem zabawne komentarze. Wierzę w jej autentyczność i podoba mi się jej zdroworozsądkowe podejście do życia, zwłaszcza scena, w której nie wypija podanego jej lekarstwa. Świetna robota.
– strona techniczna (9,5/10)
W końcu prawie poprawnie zapisane dialogi! Brakuje co prawda odstępu między półpauzą a wyrazem, ale sam fakt, że nie zastosowano dywizu, podnosi mnie na duchu.
Ortograficznie bez zarzutu, interpunkcyjnie w zasadzie też; na palcach jednej ręki można policzyć brakujące przecinki. Świetna robota.
Łącznie: 46/50 punktów
 

Noelia Cotto
A.        Interpretacja piosenki w tekście (3/5)
B.        Ogólny styl (3/5)
C.        Pomysłowość (10/10)
D.        Logika i spójność (8/10)
E.        Bohaterowie (4/10)
F.         Strona techniczna (8/10)
Łącznie: 36/50 punktów
Droga autorko!
Zacznę od tego, że bardzo podoba mi się Twój pomysł na opowiadanie. Jest nietypowy, a tym samym wyjątkowy!
Tekst jest wyjustowany, są akapity, natomiast w wielu miejscach przed półpauzą nie masz spacji. Zabrakło Ci kilku przecinków. Zapis „–Co, do jasnej...?!” z pewnością nie jest poprawny. Albo wielokropek, albo znak zapytania. 
Nie jestem zachwycona kreacją bohaterów. Trochę zabrakło mi opisów wyglądu bohaterki. Mogłaś bardzie pokazać jej emocje.
Tak jak wspomniałam na początku – pomysł na opowiadanie jest bardzo dobry – ale wykonanie mnie nie powaliło. Może gdyby w opowiadaniu było trochę więcej dialogów? Gdyby spotkała kogoś fascynującego podczas pobytu w XIX wieku? Albo jednak trafiła do rzeczywistości II wojny światowej i musiała uciekać przed hitlerowcami? Brakuje mi jednak akcji. :/
W każdym razie pisz dalej, rozwijaj się i nie poddawaj! Myślę, że masz w głowie jeszcze wiele ciekawych pomysłów na opowiadania!


Skoiastel

Na początku zaznaczę, że tekst oceniłam zgodnie ze standardami ocenialni Wspólnymi Siłami, którą reprezentuję. Od publikacji wymagam nie tylko poprawności godnej materiału pod wydawkę oraz estetyki tekstu, ale ważne są dla mnie przede wszystkim research, interesująca i spójna fabuła, konsekwencja jej prowadzenia, a także naturalne sylwetki psychologiczne postaci, jak również zgodność z tematem konkursu. W ocenie obowiązuje punktacja ustalona przez Sovbedlly oraz konkursowe kryteria.
Jeżeli masz gdzieś w zanadrzu dłuższy tekst, również i jemu chętnie się przyjrzę; zapraszam na moją podstronę podlinkowaną wyżej.
No to zaczynamy!

Jest justowanie, są i akapity, używasz poprawnie myślników i polskich cudzysłowów oraz znasz się na interpunkcji. Widzicie, autorzy? Można? Można!
Brakuje jedynie spacji przy myślnikach w dialogach.

(…) stado kotów w charakterze najbliższych przyjaciół, albo kiełbie we łbie (…) – przed spójnikiem „albo” nie stawia się przecinka.

Dworek i okolica [przecinek] gdy je pierwszy raz ujrzałam, wyglądały niesamowicie – podkreślona część zdania to wtrącenie i wymaga przecinków z dwóch stron.

Wydawało by się, ze w niczym to miejsce nie wyróżniało się (…) – wyróżniałoby.

(…) bo moja definicja znacznej odległości raczej różniła się od przyjętej w normach unijnych. – A jaka jest definicja znacznej odległości przyjętej przez Unię? Bo może i się czepiam, ale generalnie nie ma definicji na „znaczną odległość”.

Ciekawi mnie, czy tutaj, na tym odludziu też znajdę swoje ścieżki, które tak pokocham, jak tamte dawne. Wędrowałam i rozglądałam się wokół (…) – mieszasz czas narracyjny. To niedobrze, spójrz na to logicznie: bohaterka teraz (aktualnie, w czasie teraźniejszym) ciekawi się, czy znajdzie na odludziu to, czego szuka, a potem okazuje się, że już kiedyś (w czasie przeszłym) tamtędy przechodziła i rozglądała się. Mimo to teraz (czas teraźniejszy) wciąż tego nie wie? To bez sensu.

Jednak las wyszedł mi na spotkanie w zupełnie nieoczekiwanym momencie, a wraz z nim też i bajorko zarośnięte tak gęsto trzcinami, że nie sposób było dostać się przez nie do upragnionej wody. Obeszłam je dookoła i nieco rozczarowana, że z pływania nici, postanowiłam wracać do domu. – Bohaterka szła popływać w jeziorze, które widziała, gdy przyjeżdżała do wsi. Technicznie rzecz biorąc, nie mogłaby wcześniej widzieć z ulicy tego jeziora w środku lasu, prawda? Na dodatek las nie mógł wyjść jej na spotkanie nagle, nieoczekiwanie (co to w ogóle za udziwniona personifikacja?), ponieważ las charakteryzują drzewa, a te są widoczne z daleka, nie wyrastają w zastraszającym tempie tuż przed ludźmi. Poza tym, aby bohaterka tak szybko obeszła ten obiekt dookoła (sucha, krótka, jednozdaniowa relacja o tym), musiał być bardzo mały, a wcześniej nazywałaś je bajorem i jeziorem. Zdecyduj się, bo to nie są synonimy, ale nazwy dwóch zupełnie różnych od siebie obiektów wodnych.
Dalej nazywasz jezioro „stawkiem”. Według Komisji Standaryzacji Nazw Geograficznych staw definiowany jest jako „płytki zbiornik wodny powstały przez sztuczne zatamowanie (zastawienie) rzeki, najczęściej w celu hodowli ryb”. A więc sztuczne tamowanie w 1817 roku, huh?

(…) dziewczyn w moim wieku, lub nieco młodszych (…) – przed spójnikiem „lub” nie stawia się przecinka.

Pani profesor „ponoć z samego Krakowa” przywiozła najnowszą biografię świętej Teresy... – Przywiozła? Jak? Pociągiem, który jeszcze nie miał w tamtych czasach trasy w Polsce, czy powozem (z Rzeczpospolitej Krakowskiej do Mrągowa byłoby wtedy daleko i drogo, którą profesor z Koziej Wólki stać na coś takiego?).
Swoją drogą encyklopedia mówi mi, że w roku 1782 we wsi Kozia Wólka odnotowano trzy domy, a w 1858 w tych trzech gospodarstwach domowych było aż… 23 mieszkańców. Fakt, że Kozia Wólka to kiedyś folwark szlachecki, ale folwarki w dawnej Polsce zajmowały się głównie uprawą zboża. Ty mi piszesz natomiast o jakimś pensjonacie dla dziewczyn z 1817 roku, gdzie panny miały swoje ładne ubrania, wygodne na tamten okres życie, zapewnioną edukację (czytały lektury!) i opiekę sióstr, z czego wynika, że aż taka wiocha toto na pewno nie była. Mogłaś wykorzystać inne historyczne miasteczko, a nie typową wieś, gdzie raczej kilku chłopów sadziło rzepak i chowało z babami dzieciaki na roli.
Podoba mi się pomysł na opowiadanie – motyw podróży do przeszłości. Jest interesujący, oryginalny i czytelnik aż chce się dowiedzieć, jak zakończy się historia współczesnej dziewuchy. Dlaczego akurat „dziewuchy”? Bo stylizacja, którą zastosowałaś, ukazuje młodą, pewną siebie kobitkę z planami na przyszłość, widać dzięki temu wyraźną różnicę między nią i jej słownictwem, jej obyczajowością a tym, z czym musiała się zmierzyć w 1817 roku. Jedyne, czego mi bardzo, ale to bardzo brakuje, to jej większa emocjonalność, jeżeli chodzi o podróż w czasie. Za mało w tym zszokowanego główkowania, co się mogło stać, że dziewczyna wylądowała w innych czasach, za mało mi jej odczuć na ten temat. Takiego totalnego „Holy crap, co teraz?! Co tu się właśnie, kutwa, stało?! Jak? Dlaczego? O co chodzi?!”. Postaw się na miejscu bohaterki i zauważ, że, owszem, dziewczyna zmartwiła się, bo nagle okazuje się, że w 1817 nie będzie mogła zostać pilotką, ale no… trochę mi mało jej zmieszania, przerażenia, szoku.

Anno Domini 1817, panienko. – Liczby w prozie zapisuje się słownie.

(…) wirować szalone piruety, albo stawiać wdzięczne, drobne kroczki (…) – zbędny przecinek przed „albo”.

(…) i mrucząc jeszcze parę słów po francusku, które brzmiały jak pretensjonalne zbitki „plą-plę-żą-żę”, kręciła głową z dezaprobatą (…) – i znów. Jasne, że w XVIII i XIX wieku, w Polsce uczono już francuskiego, ale tylko wśród arystokratów, którzy po rewolucji Francuskiej, w okresie romantyzmu używali galicyzmów, by zabłysnąć wśród innych arystokratów. Szczerze wątpię, by łączyć szlachecki francuski z historią Kozich Wólek.

–Rysowałam, nad jeziorem. – skłamałam (…) – zbędna kropka.

Nie rozumiem Karoliny. Rozmawia z nauczycielką o mgle i… tyle? Żadnego wypytywania, ciekawości, kontynuowania tematu? W końcu spotyka kogoś, z kim mogłaby się podzielić swoimi obawami, a ona tylko stwierdza sucho, że „nie, nie przywyknę” i już? Ja wiem, że limit konkursowy, ale tu naprawdę brakuje kilku solidnych linijek emocjonalnego dialogu, inaczej bohaterka wychodzi na sztuczną, niezainteresowaną w ogóle jakimkolwiek powrotem, mimo że narracją opowiada czytelnikom coś zupełnie odwrotnego. W interakcji z nauczycielką wygląda jednak na kompletnie zobojętniałą.
Do końca było już całkiem przyjemnie i poprawnie. Naprawdę dobrze się czułam, czytając to opowiadanie i nie mam do niego już żadnych innych zastrzeżeń. Nieprzeciętnie i oryginalnie  wpasowałaś się też w sam temat wybranego utworu.

Dziękuję ci za udział w konkursie oraz dziękuję Sovbedlly za zorganizowanie go i zaproszenie mnie do szeregów szanownego jury. Przepraszam za brak bety – cała moja praca konkursowa zawierała łącznie ponad 150 stron przy standardowej formie czcionki i żaden betareader nie zdążył jej już przejrzeć. Mogą pojawić się literówki.

– interpretacja piosenki w opowiadaniu (5/5)
– ogólny styl (5/5)
– pomysłowość (8/10)
– logika i spójność (7/10)
– bohaterowie (8/10)
– strona techniczna (9/10)
Łącznie: 42/50 punktów


Sovbedlly
– interpretacja piosenki w opowiadaniu (5/5)
Ku mojemu pozytywnemu zaskoczeniu interpretacja ciekawa. Fenomenalnie przedstawiłaś piosenkę pod dwoma względami – długie spacery i piesze wędrówki Karoliny oraz moda na zasłanianie suknią swojego ciała. Nie używałaś dosłownych cytatów z tekstu, tylko postawiłaś na swoją kompozycję, swoje słowa, za co mogę Cię pochwalić. Aż miło popatrzeć na taką kreatywność i zabawę piórem pisarskim.
– ogólny styl (5/5)
Mogę z czystym sercem przyznać maksimum punktów, gdyż Twój klarowny, płynny styl niezmiernie przypadł mi do gustu. Piszesz wprawnie, a Twoje opisy świetnie budują nastrój. Kształtujesz z wyczuciem tło historii, w której byłam oczami wyobraźni. Było bardzo prosto zobaczyć jezioro i dziewczyny ubrane w starodawne sukienki.
Mam jedno „ale” – zdarzają się zbyt długie zdania, które warto by było je skrócić dla lepszego odbioru.
– pomysłowość (10/10)
O przenosinach w czasie w książkach dawało się słyszeć bardzo dużo. Bohaterzy za pomocą miejsc, przedmiotów trafiali do innego świata i albo wracali z powrotem do siebie albo już tkwili w obcej rzeczywistości na dobre. W Twoim przypadku można by było narzekać na powielony schemat, lecz przy Twoim umiejętnym pisarskim piórze ja się nie nudziłam. Lekka fantastyka zawsze dodaje nastrojowości „zwyczajnej”, obyczajowej fabule, toteż i u Ciebie to się sprawdziło. Potęga klimatu wzbudziła u mnie zaciekawienie, chciałam dowiedzieć się, czy Karolinie uda się przedostać do swych czasów, czy nie? I na szczęście powróciła.  
– logika i spójność (7/10)
Na początku moment, kiedy kobieta, Rosenbaum zaciągnęła bohaterkę do domu, wydawało mi się, że jest to nierealne. Myślałam wtedy: dziewczyno, czemu dajesz się popychać? Uciekaj, wyrywaj się, skoro nieznajoma tak dziwnie cię potraktowała – kazała się przebierać i iść do łóżka. Ale potem, gdy okazało się, że są to przenosiny w czasie, dopiero zrozumiałam, iż taki miał być Twój cel. Zaplanowałaś, by dziewczyna dała się wciągnąć w tamtejsze lata, jednakże nadal nie podpasował mi sposób, w jaki znalazła się w środku dworku. W dalszej części opowieść płynęła już normalnie i naturalnie, choć zabrakło mi opowiedzenia o innych ludziach, którzy podróżowali w czasie.
– bohaterowie (7/10)
Przydałoby się nieco więcej charakterystycznych cech charakteru głównej bohaterki, ponieważ niczym szczególnym się nie wyróżniała. Na początku jej postać dużo bardziej mnie zaciekawiła, bo spodobały mi się przemyślenia, aczkolwiek końcowe refleksje mnie rozczarowały. Ta przygoda mogła się przytrafić zwyczajnej Ani albo innej Karolinie. Ale i tak bardzo mi przypadła do gustu ta postać z powodu poczucia humoru i naturalności.
Koleżanki, uczennice, nauczycielki i sama pani Rosenbaum stanowiły jedynie tło całej historii i nieco się zawiodłam nad niewielkim ukazaniem ich postaci. Jedynie nauczycielka rysunku wyjawiająca Karolinie sekret mgły lekko „górowała” nad resztą prostych osób.
– strona techniczna (8/10)
Brak błędów ortograficznych.
Jedna literówka gdzieś się pojawiła.
Gdzieniegdzie w zdaniach zbędne są przecinki.
W dialogach są poprawne półpauzy (–), ale brakuje spacji między nią a słowem. Co więcej, bez przecinka między „rysowałam” i „nad” oraz bez kropki przy czasownikach mówionych przez bohatera.
Rysowałam, nad jeziorem. – skłamałam.
Powinno być tak:
Rysowałam nad jeziorem – skłamałam.
Łącznie: 42/50 punktów



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template by Elmo