Co by było gdyby
Czarodziejska
Piosenka: Michał Znicz - Cztery nogi
Siedziałem w barze dla meneli, popijając
niebieski płyn. Jak tu wylądowałem? Cóż, dziewczyna mnie zdradziła. Poszło
trochę talerzy, nie obyło się bez wyzwisk i złości. No i co? Zostałem sam. Nic
nowego. Szkoda że tak mnie zrobiono w konia. Ta cholerna Karolinka. To wszystko
przez nią.
Upiłem kolejny łyk chłodnego drinka zaciskając drugą dłoń w pięść a po chwili usłyszałem spokojną melodię dobiegającą z głośnika. Jednak ta muzyczka zmieniła się zaraz w głośniejszą. Kilku nieznanych mi chłopaków wstało ze stolika wyszło na środek i zaczęło żwawo coś śpiewać. Zmarszczyłem brwi nic nie rozumiejąc. Spojrzałem na barmana stojącego przy mnie, przy ladzie.
- Oni tak co tydzień śpiewają. Niech sie pan nie przejmuje - mówi z opanowaniem.
- A co to za okoliczność? - zainteresowałem się trzymając w dłoni szklankę.
- Kobiety ich zostawiły.
Nagle jeden z mężczyzn zauważył mnie, posłał mi szeroki uśmiech i skinął na mnie głową.
- Hej, może się przyłączysz?! - W jego głosie słychać było już porządny bełkot.
Pomyślałem że czas wyluzować, czas oderwać się od ponurej rzeczywistości. Co tam będę się załamywał, znajdę sobie nową partnerkę życiową. I znów będę szczęśliwy. Tak więc opróźniłem jednym haustem cały alkohol a następnie wstałem. Kręciło mi się nieźle w głowie, ale to nie przeszkadzało w tym żeby podejść chwiejnym krokiem do tańczącej, pięcioosobowej grupy facetów. Chwilę przysłuchiwałem się temu, jak jeden z nich zaśpiewał pierwszą zwrotkę:
- Jak bym ja się śmiał, jak bym ja się strasznie śmiał rzeczywiście, co bym ja wyczyniać mógł. Gdybym dajmy na to miał, gdybym - tak przypuśćmy - miał, zamiast jednej, drugą parę nóg.
Zaśmiałem się z tego bo słowa piosenki były bardzo zabawne i zalatywało fantastyką. Przysłuchiwałem się refrenowi żeby go powtórzyć, a potem na całe gardło się rozdarłem:
- Gdybym ja miał cztery nogi, dwie długie nogi, dwie krótkie nogi to bym ja mógł, Boże drogi, raz być wysokim, raz niskim znów.
I tak jeszcze pośpiewaliśmy trochę na zmianę, a humory nam strasznie dopisywały. Nasze ciała chodziły w rytm skocznej muzyki. Klaskaliśmy, byliśmy ogólnie w ruchu.
- Gdybym ja miał cztery nogi, to mógłbym mężom przyprawiać rogi. Mnie mąż by nie mógł złapać wcale, bo miałbym stale dwie pary nóg.
Na szczęście barman nie wurzycił nas bo skończyliśmy w porę Uspokoliliśmy się i rozeszliśmy do domów. Jak się skończyła moja historia? Doskonale! Dzięki tej abstrakcyjnej pioseneczce nabrałem dystansu do życia, zyskałem dwóch fajnych kumpli i nie popadłem w alkoholizm. Ale tak swoją drogą... ciekawe jakby to było naprawdę gdybym ja miał cztery nogi?
Upiłem kolejny łyk chłodnego drinka zaciskając drugą dłoń w pięść a po chwili usłyszałem spokojną melodię dobiegającą z głośnika. Jednak ta muzyczka zmieniła się zaraz w głośniejszą. Kilku nieznanych mi chłopaków wstało ze stolika wyszło na środek i zaczęło żwawo coś śpiewać. Zmarszczyłem brwi nic nie rozumiejąc. Spojrzałem na barmana stojącego przy mnie, przy ladzie.
- Oni tak co tydzień śpiewają. Niech sie pan nie przejmuje - mówi z opanowaniem.
- A co to za okoliczność? - zainteresowałem się trzymając w dłoni szklankę.
- Kobiety ich zostawiły.
Nagle jeden z mężczyzn zauważył mnie, posłał mi szeroki uśmiech i skinął na mnie głową.
- Hej, może się przyłączysz?! - W jego głosie słychać było już porządny bełkot.
Pomyślałem że czas wyluzować, czas oderwać się od ponurej rzeczywistości. Co tam będę się załamywał, znajdę sobie nową partnerkę życiową. I znów będę szczęśliwy. Tak więc opróźniłem jednym haustem cały alkohol a następnie wstałem. Kręciło mi się nieźle w głowie, ale to nie przeszkadzało w tym żeby podejść chwiejnym krokiem do tańczącej, pięcioosobowej grupy facetów. Chwilę przysłuchiwałem się temu, jak jeden z nich zaśpiewał pierwszą zwrotkę:
- Jak bym ja się śmiał, jak bym ja się strasznie śmiał rzeczywiście, co bym ja wyczyniać mógł. Gdybym dajmy na to miał, gdybym - tak przypuśćmy - miał, zamiast jednej, drugą parę nóg.
Zaśmiałem się z tego bo słowa piosenki były bardzo zabawne i zalatywało fantastyką. Przysłuchiwałem się refrenowi żeby go powtórzyć, a potem na całe gardło się rozdarłem:
- Gdybym ja miał cztery nogi, dwie długie nogi, dwie krótkie nogi to bym ja mógł, Boże drogi, raz być wysokim, raz niskim znów.
I tak jeszcze pośpiewaliśmy trochę na zmianę, a humory nam strasznie dopisywały. Nasze ciała chodziły w rytm skocznej muzyki. Klaskaliśmy, byliśmy ogólnie w ruchu.
- Gdybym ja miał cztery nogi, to mógłbym mężom przyprawiać rogi. Mnie mąż by nie mógł złapać wcale, bo miałbym stale dwie pary nóg.
Na szczęście barman nie wurzycił nas bo skończyliśmy w porę Uspokoliliśmy się i rozeszliśmy do domów. Jak się skończyła moja historia? Doskonale! Dzięki tej abstrakcyjnej pioseneczce nabrałem dystansu do życia, zyskałem dwóch fajnych kumpli i nie popadłem w alkoholizm. Ale tak swoją drogą... ciekawe jakby to było naprawdę gdybym ja miał cztery nogi?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz