Oceny
opowiadania Batycka Kazimierz Juno
Suma punktów 278,5
Suma punktów 278,5
Black opium
– interpretacja piosenki w opowiadaniu (1/5)
Praca bardzo mi się podoba,
jednak jej jedyny związek z piosenką, jaki dostrzegam, to fragment wklejony
fragment tekstu utworu; nie ma tu mowy o interpretacji.
– ogólny styl (5/5)
Nie mam nic do zarzucenia:
jasny, przejrzysty, bezpretensjonalny styl, bez nadmiaru środków
stylistycznych, sceny są bardzo plastyczne, bohaterowie wydają się ożywać na
kartkach. Tekst jest łatwy w odbiorze.
– pomysłowość (10/10)
Także i tu nie mam za wiele do
powiedzenia: tekst czytałam z zainteresowaniem od początku do końca, wątki są
rozwinięte w ciekawy sposób.
– logika i spójność (9/10)
Sformułowanie „zielonooka
nastolatka” wydaje się sugerować, że pierwszym elementem wyglądu dziewczyny,
który rzucał się w oczy, były oczy.
– bohaterowie (10/10)
Nie mam żadnych zastrzeżeń co
do bohaterów. Są trójwymiarowi, można ich sobie bez problemu wyobrazić,
czytelnik ma wrażenie, że obcuje z prawdziwymi ludźmi; każdy ma swoje wady i
zalety, mocne i słabe strony, swoją historię.
– strona techniczna (5/10)
Gdzieniegdzie zamiast półpauz
powinny być pauzy. Dialogi zapisuje się za pomocą pauz lub półpauz, nigdy
dywizów. Jest kilka błędów interpunkcyjnych i w zapisie dialogu.
„wybuchli śmiechem,” —
określenie „wybuchła” (czy jak tu, w liczbie mnogiej) używa się raczej w
odniesieniu do bomby lub innych materiałów wybuchowych; lepiej napisać
„wybuchnęli śmiechem”
„słynną z urody Lwowianką”
-> słynną z urody lwowianką; nazwy określające mieszkańców miast zapisuje
się małą literą
śnieżno biały ->
śnieżnobiały
Georges’a -> Georgesa
Łącznie: 40/50 punktów
Condawiramurs
– interpretacja piosenki w
opowiadaniu (3/5)
Piosenka użyta wprost jako
element czasów, których konkurs dotyczy. Pasuje z pewnością.
– ogólny styl (2/5)
Może i najgorzej nie jest, ale
trudno oprzeć się wrażeniu, że chyba sam autor nie bardzo wiedział, co chce
opisywać. Niby od początku wszystko wskazuje na to, że głównym tematem ma być
uczucie głównego bohatera do Marzenki. Tylko że po pierwsze od początku trudno
uwierzyć, by Tadeusz – zarówno jako chłopak, jak i mężczyzna – choćby ją lubił,
a po drugie w tekście panuje niesamowity miszmasz. Zarówno jeśli chodzi o
chronologię, jak i o proporcje między poszczególnymi wydarzeniami. Otóż
największą część autor poświęcił imprezie, na której Tadeusz sprzecza się z
nacjonalistą, oraz na taniec z Batycką. A o tej, która była tak eksponowana
przez całe opowiadanie i dla której Tadek chciał się uczyć tańczyć, ani słowa.
W ogóle nie pojawiła się tutaj bezpośrednio. Inny problem stanowi mnogość
wymienionych bohaterów. Można z łatwością pogubić się w siostrach głównego
bohatera, a są przecież tylko dwie! To nie świadczy o stylu zbyt dobrze. O
zakończeniu lepiej nie wspominać, w kilku zdaniach przeskakujemy
kilkanaście/kilkadziesiąt lat i to w zdecydowanie niedobry sposób. Tekst jest
po prostu nieprzemyślany.
– pomysłowość (3/10)
Trudno powiedzieć, co było w
zamierzeniu głównym wątkiem. Jeśli miłość między Marzenką a Tadeuszem – cóż, to
zostało totalnie położone. Jeśli pokazanie kwestii nietolerancji albo, no nie
wiem, potęgi tańca – to nie było źle. A to dlatego, że autor opisał te dwie
sceny w sposób bezpośredni, a nie przez ekspozycję.
Pierwszy fragment porusza
poważny problem, który niestety jest uniwersalny, natomiast w tym drugim można
między wierszami poczuć, że między Tadeuszem a piękną tancerką zaiskrzyło. A
przecież to nie między nimi miało iskrzyć, tylko między nim a Marzenką, o
której nic nie wiem.
Jednym słowem oznacza to, że
autor – gdyby popracował nad detalami dotyczącymi tła – mógłby zaprezentować
całkiem nieźle opisane sceny. To dobrze świadczy na przyszłość, ale szkoda, że
tutaj nie zadziałało. Coś mi bowiem mówi, że mimo wszystko głównym pomysłem
miało być pokazanie miłości między Tadeuszem a Marzeną, a tego nie czuje się
tutaj w ogóle.
– logika i spójność (4/10)
Tekst nie jest specjalnie
spójny – przyczyny na górze, a problem z logiką polega głownie na tym, że od
początku wydaje mi się, że ta wielka miłość to tak naprawdę chęć wzbogacenia
się. I jest to tym bardziej niesmaczne, gdy autor daje do zrozumienia, że takie
pomysły miał nastolatek. Czy on w ogóle tę Marzenkę znał? Z powodu niezbyt
dobrego stylu nielogiczny jest cały fragment dotyczący sióstr Tadeusza –
miszmasz do potęgi entej.
– bohaterowie (3/10)
Tadeusz jest dość interesowny,
ale i nawet to wydaje się sztuczne (akurat na szczęście), bo w scenach
bezpośrednich, gdy nie musimy czytać ekspozycji, właściwie prezentuje się
całkiem nieźle. Broni Żydów, nie boi się wyrazić własnego zdania, a i wobec B.
potrafi się dobrze zachować. Szkoda więc tym bardziej tego, że pojawiła się tak
wielka ekspozycja i że główny bohater zdaje się mieć rozdwojenie jaźni.
Pozostali bohaterowie nie
zostali wykreowani niemal w ogóle. Wielkiej rzekomej miłości Tadeusza w ogóle
nie znamy – a jak się coś o niej pojawia, to nie za dobrego. Siostry to totalny
miszmasz. Batycka sprawia wrażenie trzpiotki, ale całkiem przyjemnej. Liczy
się, że jest szczera.
– strona techniczna (6/10)
Dialogi zapisane zostały
niezbyt poprawnie, pod innymi względami jest lepiej, ale nie idealnie
(interpunkcja szwankuje głownie przy imiesłowach, które często są użyte
niepoprawnie).
Łącznie: 21/50 punktów
Katja
—
interpretacja piosenki w opowiadaniu (4/5)
Interpretacja piosenki nie była raczej niczym nowym,
ale wypadła zgrabnie.
— ogólny
styl (4/5)
Czytało się bardzo szybko i bardzo przyjemnie, do tego
czuło się atmosferę tamtych lata i balów, choć czasami się zastanawiałam, czy
bohaterowie naprawdę się tak wówczas wypowiadali.
Klimat opowiadania został zachowany, ale przydałoby się
więcej opisów samych wnętrz, miejsc, w których przebywają bohaterowie, nie
tylko ich samych. Przecież pomieszczenia na pewno nie wyglądały tak, jak
wyglądają teraz — można by było to wykorzystać do ukazania różnic pomiędzy
przeszłością a teraźniejszością.
— pomysłowość
(7/10)
Ciężko to oceniać pod względem kreatywności i
pomysłowości, jako że dopisek na samym końcu sugeruje, że to historia oparta na
faktach. Piosenka jednak została zgrabnie wpleciona w tekst, a i historia
przedstawiona ciekawie, więc myślę, że jakieś punkty się tutaj należą.
— logika
i spójność (10/10)
Nie zauważyłam żadnych błędów logicznych, wszystko też
było spójne. Jedynie informacja o ślubie Marzeny i Tadeusza była, moim zdaniem,
wciśnięta nieco na siłę, byle tylko zakończyć historię – myślę, że obeszłoby
się bez tego.
— bohaterowie (8/10)
— bohaterowie (8/10)
W opowiadaniu pojawiło się trochę postaci, ale nie
odniosłam wrażenia tłoku, co zdecydowanie idzie na plus. Jedyne, do czego mogę
się przyczepić, to relacja Tadeusza i Marzenki — została potraktowana nieco po
macoszemu, ale mogę to wybaczyć, jeśli przyjmiemy, że głównym celem opowiadania
było ukazanie tańca Tadeusza i Batyckiej.
— strona
techniczna (6/10)
O ile w drugiej części wypowiedzi bohaterów pojawia się
półpauza, o tyle na początku zawsze są dywizy — warto byłoby je zamienić
również na półpauzy.
Czasami przecinki pojawiają się w absurdalnych
miejscach, zaraz po dwóch pierwszych słowach w zdaniu — na przykład tutaj: Przyszły szwagier, zafundował mu przed
ślubem drogie ubrania, przeobrażając go w szykownego młodzieńca. Nie ma
potrzeby umieszczania ich tam, nie powinno się rozdzielać podmiotu od
orzeczenia.
Łącznie:
39/50 punktów
Kvist
– interpretacja piosenki w
opowiadaniu (4,5/5)
Bardzo spodobała mi się interpretacja piosenki: dobrze
opisuje relacje między Tadeuszem a Zofią, nawet jeśli główny bohater mógł w
tamtym momencie myśleć zupełnie coś innego. Żałuję tylko, że nie wykorzystano
odrobinkę dłuższego fragmentu lub dwóch dodatkowych wersów, by jeszcze bardziej
to podkreślić.
– ogólny styl (5/5)
Pod kątem stylistycznym opowiadanie stoi na bardzo
wysokim poziomie. Język autora jest bardzo barwny, a opisy niezwykle
plastyczne. Tekst czytało mi się z niezwykłą przyjemnością i cieszę się, że
udało mi się na niego trafić.
– pomysłowość (10/10)
Wspominałam już przy okazji innego opowiadania, że w
zasadzie historia każdego człowieka, który przeżył wojnę, jest interesująca.
Tak jest i w tym wypadku, zwłaszcza że autor opowiada o swoim ojcu. Sama
najważniejsza scena, czyli taniec z Zofią Batycką, może wydawać się niezbyt
interesującym wydarzeniem, nawet jeśli weźmie się pod uwagę, że była ona Miss
Polonia 1930. Sposób jednak, w jaki zostało to napisane, sprawia, że czyta się
o tym z zapartym tchem.
– logika i spójność (10/10)
Bardzo dobrze zostały pokazane realia świata, a
konkretnie życie w czasach międzywojennych. Wiele osób zapomina, że wiązały się
one nie tylko z pięknymi kreacjami i piosenkami o miłości, ale również z coraz
silniejszym antysemityzmem, także w Polsce. Cieszy mnie więc, że autor
zatroszczył się o takie szczegóły. Dzięki temu z opowiadania wyłania się z
jednej strony piękny, a z drugiej nie tak kolorowy (jakby się to mogło wydawać
na pierwszy rzut oka) świat.
Jeśli chodzi o kompozycję, to nie mam tekstowi nic do
zarzucenia: wszystkie elementy opowiadania są na swoim miejscu, żadna scena nie
jest zbędna, żadnej również nie brakuje.
– bohaterowie (10/10)
Do kreacji bohaterów nie mam absolutnie żadnych
zastrzeżeń: wszystkie postacie, zarówno te pierwszo-, jak i drugoplanowe mają
swoje plany, życie, ogólną historię; nie są, jak to się często zdarza,
zawieszone w próżni wokół głównego bohatera. Mimo że na pierwszy rzut oka może
wydawać się, że jest ich trochę za dużo jak na taką długość tekstu, to tak
naprawdę każdy z nich ma swój czas i miejsce, a ich obecność w opowiadaniu jest
w pełni uzasadniona. Można by sobie tylko życzyć, by postacie zawsze były
wykreowane w ten sposób.
– strona techniczna (7/10)
W tekście miejscami brakowało przecinków (głównie przy
imiesłowach przysłówkowych, np. „przytulał partnerkę stosując taneczny trick”) lub
pojawił się jakiś zbędny (np. tu: „Marzenka jeździła na Riwierę Francuską, lub
do zakupionego przez ojca letniskowego domu”). Błędy te musiały pojawić się
raczej w wyniku nieuwagi, gdyż ogólnie opowiadanie jest poprawne pod tym
względem.
Szwankuje
również zapis dialogów: wypowiedzi bohaterów rozpoczyna się od pauzy (—) lub
półpauzy (–), a nie od dywizu (-). Poza tym pojawił się błąd w pisowni wyrazu „śnieżnobiała”.
Łącznie: 46,5/50 punktów
Noelia Cotto
A. Interpretacja
piosenki w tekście (5/5)
B. Ogólny
styl (4/5)
C. Pomysłowość
(10/10)
D. Logika i
spójność (9/10)
E. Bohaterowie
(10/10)
F. Strona
techniczna (7/10)
Łącznie: 45/50 punktów
Drogi autorze!
Napisał Pan swoje opowiadanie w dobrym stylu. Pomysł
uważam za świetny, do kreacjo bohaterów nie mam zarzutów. Bez problemu mogłam
sobie wyobrazić wykreowany przez Pana świat.
Proszę pozwolić, że teraz omówię stronę techniczną
Pańskiego opowiadania. Znalazłam kilka błędów interpunkcyjnych. Tekst jest
wyjustowany (oprócz przedostatniego akapitu) i ma akapity. W pewnych miejscach
zabrakło spacji. Zapis dialogów jest błędny. Powinno się używać półpauz (–) lub
myślników (—), a Pan użył dywizów (-).
Jeszcze jedno – ja napisałabym „Holokaust” wielką
literą. Wiem, że zapis małą literą także jest dopuszczalny, ale jednak.
Dziękuję, że mogłam przeczytać to piękne opowiadanie!
Skoiastel
Na
początku zaznaczę, że tekst oceniłam zgodnie ze standardami ocenialni Wspólnymi Siłami, którą
reprezentuję. Od publikacji wymagam nie tylko poprawności godnej materiału pod
wydawkę oraz estetyki tekstu, ale ważne są dla mnie przede wszystkim research,
interesująca i spójna fabuła, konsekwencja jej prowadzenia, a także naturalne
sylwetki psychologiczne postaci, jak również zgodność z tematem konkursu. W
ocenie obowiązuje punktacja ustalona przez Sovbedlly oraz konkursowe kryteria.
Jeżeli
masz gdzieś w zanadrzu dłuższy tekst, również i jemu chętnie się przyjrzę;
zapraszam na moją podstronę podlinkowaną wyżej.
No to
zaczynamy!
Na
wstępie rzuca się w oczy, że mylisz dywizy z myślnikami – raz używasz jednych,
a raz drugich. Warto nad tym zapanować i dywizy stosować tylko i wyłącznie jako
łączniki (we frazach łączonych, np. biało-czerwony), natomiast w każdym innym
przypadku przydałaby się ta dłuższa kreska (–).
Masz
bardzo przyjemne, wypracowane „pióro”. Czuć to, ale w historii chciałabym
osobiście ujrzeć więcej scen, aniżeli streszczeń – przez nie miniatura wydaje
się trochę sucha. Przykładem może być fragment:
Ekscytującą propozycję podsunęła Amelia nazajutrz po
wyjeździe Róży z Władysławem w podróż poślubną do Rzymu i Neapolu. – Nie
sądzisz, że dialog pobudziłby wyobraźnię czytelnika zdecydowanie lepiej?
Mogłabym wtedy poznać stylizację językową Amelii oraz relację rodzeństwa. Tym
bardziej że propozycja ćwiczeń tanecznych to wstęp do dalszej fabuły.
Zdarzyło się, że tańcząc mazura, wskoczył piętą na
pantofel Róży, aż zapiszczała z bólu. – Widzisz? To też tylko streszczenie, opis. Nie ma
sceny, żywej reakcji, nie słychać w pomieszczeniu muzyki, nie widać
autentycznych zmagań w tańcu, tego pisku,
uwagi Róży.
Wyglądacie [przecinek]
jakbyście mieli się zaraz szczepić jak pies z suką, w ciężkim grzechu
kazirodczej rozpusty! – Świetne! Po prostu świetne! Tak, właśnie o to mi
chodziło!
Ależ mamo. Tak się teraz tańczy – wyrzuciła z siebie, [przecinek
zbędny] Amelia, próbując zapanować nad
chichotem, jednocześnie odskoczyli z
bratem na bezpieczną odległość. – Odskoczyła.
Coś ty Żydku znowu wymyślił? – usłyszał głos pokaźnej
postury studenta. – Chyba będę ci musiał znowu nakopać do dupy – dodał członek
endeckiej bojówki (…). – Tutaj się troszkę zmieszałam. Nie wiem, czy członek
endeckiej bojówki to ten sam pokaźnej postury student? Czy ktoś inny? Jeżeli
ktoś inny, to przydałby się akapit oddzielający te dwie wypowiedzi.
Oni także uczestniczyli w słynnym na cały Lwów balu u
Georges’a (…) – wcześniej pisałeś „George’a”. To ważne, czy mówimy o
Georgesie czy George’u.
Nie mam
absolutnie żadnych uwag, poza pozostałymi potknięciami interpunkcyjnymi. Tekst
jest realistyczny, przejmujący, stylizowany tak, by można było bez problemu
wczuć się w sytuację bohatera umieszczonego w okresie międzywojennym.
Uśmiechnęłam się szeroko, gdy przeczytałam nazwisko Jana Kiepury – nie
znalazłam w sieci informacji, by był on zaręczony z Zofią Batycką, ale nie mam
też żadnych podstaw, by uznać to za jakikolwiek brak researchu – Zofia
otrzymała tytuł Miss Polonia w 1930 roku, a Jan faktycznie przebywał w tamtym
czasie (i przez kolejne lata) w Paryżu. Wszystko się zgadza.
Wierzę,
że opisywane wydarzenia są poniekąd na faktach – naprawdę fenomenalnie kreują
się w wyobraźni; to, co tworzysz, zdecydowanie pobudza czytelnika. Jest w tej
twojej stylizacji coś starego, ale jednocześnie potrafisz trafić do odbiorcy w
każdym wieku, gdyż nie stylizujesz na siłę każdego zdania, aby trzeba było
czytać z otwartym obok słownikiem archaizmów i zwrotów staropolskich czy
regionalnych. Powinieneś pisać – więcej i częściej. Na pewno nie jedną historię
o podobnym zabarwieniu masz jeszcze w rękawie do zaprezentowania swoim
czytelnikom. Chciałabym w to wierzyć.
Bardzo
szanuję doświadczonych pisarzy, którzy wiedzą nie tylko, jak się wydać, ale
przede wszystkim – jak pisać, aby przekonywać. Jak oddać w tekście charakter
postaci, jak plastycznie opisywać tło i przestrzeń, w której się poruszają, aby
czytelnik zobaczył je takimi, jakimi widzisz je ty (i takimi, jakimi faktycznie
wtedy były – w odniesieniu do literatury, która opowiada o realnych,
zamierzchłych czasach).
Zgodzimy
się wszyscy, że w każdym rodzaju opowiadań ważne jest napięcie, a ty radzisz
sobie z nim znakomicie (i znów rzuca mi się w oczy fragment z Kiepurą; jego
nazwiskiem zakończyłeś scenę – nie mogłeś wybrać bardziej pasującego momentu,
jakbyś czuł, że nie trzeba już ani słowa więcej); ważne są również połączenia,
by tekst był spójny, a żadne słowo nie było zmarnowane, nie przekazywało
nadmiaru, nic nie wnoszących informacji. Sądziłam, że taką informacją będzie
wstęp i wspomnienie o Marzence, która przez czas trwania fabuły nie pojawiła
się w tekście, ale – ku mojemu zdziwieniu i zadowoleniu – zatoczyłeś koło i
powróciłeś do tematu przy zakończeniu. Pięknie złożyło się to w całość i
absolutnie brakuje mi słów, aby wyrazić swoją radość z przeczytanego
opowiadania. Jestem na tak, dziękuję.
Wspominałam
jednak o kilku błędach interpunkcyjnych, więc pozwolę je sobie wymienić. Oto
one:
Znalazł się tam [przecinek] towarzysząc
w służbowej delegacji szwagrowi (…). – Przecinki w zdaniach z imiesłowami
przysłówkowymi są koniecznością.
Później, już zdecydowany [przecinek]
by podjąć studia we wschodniej
polskiej metropolii, nie raz marzył (…). – Podkreślona część zawiera
orzeczenie i jest wtrąceniem, wymagany jest więc przecinek nie tylko za, ale i
przed nią.
Marzenka jeździła na Riwierę Francuską,
[przecinek zbędny] lub do zakupionego
przez ojca letniskowego domu w Bad Zoppot. – Przed spójnikiem „lub” nie
stawia się przecinka.
Kątem oka obserwował [przecinek] jak dwaj zawodowi fordanserzy perfekcyjnie
prowadzili swoje partnerki.
Jednak jego próby poruszania się jak oni,
[przecinek zbędny] raziły nieudolnym
naśladownictwem. – W zdaniu występuje jedno orzeczenie, przecinek nie jest
wymagany.
Na jego kupno oraz zestawu płyt z najmodniejszymi
melodiami Róża namówiła (…) – szyk: Na kupno jego oraz zestawu (…).
(…) chcesz [przecinek] żebym
cię udusił?
- Coś ty powiedział [przecinek] koguciku? – Przy formie wołacza stawia
się przecinek.
(…) i jak popchnięty wór z mąką,
[przecinek zbędny] przewrócił się na
posadzkę.
(…) gdyż bladego endeka z zakrwawionymi ustami, [przecinek
zbędny] paru kolegów odprowadziło do
ambulatorium.
(…) wystawały zawieszone na sznurkach śnieżno białe
mankiety. – Śnieżnobiałe.
- Wyglądasz jak Książę Walii – ocenił wygląd kolegi,
[przecinek zbędny] czekający na Trojana
Junoszę [przecinek] również odziany
we frak [przecinek] Lonek Apfelbaum.
(…) przytulał partnerkę
[przecinek] stosując taneczny trick
zaobserwowany jeszcze u fordanserów w krakowskim Grand Hotelu.
O wydarzeniu [przecinek] jakim
był taniec z Batycką, Tadeusz pochwalił się po latach swoim synom.
Dziękuję
ci za udział w konkursie oraz dziękuję Sovbedlly za zorganizowanie go i
zaproszenie mnie do szeregów szanownego jury. Przepraszam za brak bety – cała
moja praca konkursowa zawierała łącznie ponad 150 stron przy standardowej formie
czcionki i żaden betareader nie zdążył jej już przejrzeć. Mogą pojawić się
literówki.
– interpretacja piosenki w opowiadaniu (5/5)
– ogólny styl (5/5)
– pomysłowość (9/10)
– logika i spójność (10/10)
– bohaterowie (10/10)
– strona techniczna (8/10)
Łącznie: 47/50 punktów
Sovbedlly
– interpretacja piosenki w opowiadaniu (2/5)
O ile piosenka została
prawidłowo użyta w tekście, o tyle nie wyrażała kreatywności. Ot, po prostu sam
Adam Aston zaśpiewał ją na balu. Nie było nic odkrywczego ani zadziwiającego w
tym wykonaniu.
– ogólny styl (4/5)
Opowiadanie zostało napisane
na wysokim poziomie i muszę przyznać, iż styl jest bardzo płynny, nieposzlakowany,
przejrzyście się go czytało mimo małych kłopotów ze strony technicznej.
Czytałam ze spory zaciekawieniem, zważywszy na ukazanie prawdziwej osoby –
Zofii Batyckiej, która idealnie pasowała do tematu konkursu.
Klimat bez wątpienia był, ale
niestety dało się go zauważyć jedynie na eleganckim, wytwornym balu. Pozostałe
sceny były dla mnie zasilającym dodatkiem i brakowało w nich dobrego kolorytu,
tj. atmosfery, jednakże nie mówię, iż były one źle napisane. Po prostu same
takie scenki nie wystarczyły do stworzenia dobrego całokształtu. Można by było
go wypełnić, dodając do pracy ekspresyjny, sugestywny opis miejsca albo natury.
– pomysłowość (9/10)
Historia prosta, jednak
bardzo dobrze opowiedziana. Trzecio-osobowa narracja pozwalała na obejrzenie świata
z szerszej perspektywy i poznanie dokładnej koncepcji autora. Praca na tyle
mnie zaciekawiła, że chętnie przeczytałabym o dalszych losach Tadeusza De
Trojany Junosza.
Duży plus za pojawienie się
przedwojennych artystów – Adama Astona, Zofii Batyckiej i Jana Kiepury, który
został tylko nadmieniony w dialogu. Aby nie było wątpliwości, Batycka i Kiepura
rzeczywiście byli ze sobą przez jakiś czas.
Zakończenie jest dwuznaczne –
nie zostało powiedziane wprost, czy faktycznie autor opowiadania, Kazimierz
Junosza to syn Tadeusza. Czytelnik może interpretować to za zmyśloną historię
albo za prawdę, więc gdyby to była historia oparta na faktach, warto by było o
tym napisać.
– logika i spójność (9/10)
Logika oraz spójność
zachowane. W jednym miejscu wystąpił mały błąd wynikający być może z nieuwagi:
- Patrz, sam Antoni Aston. Ja to kręcę – nie mógł wyjść
z podziwu kolega Tadeusza.
Antoni?
Adam Aston, ewentualnie pod prawdziwym imieniem i nazwiskiem Adolf Loewinsohn.
A, i jeszcze „ja cię kręcę”, zamiast „ja to kręcę”.
– bohaterowie (8/10)
Pierwsze, co mogę powiedzieć
w tym kryterium – Tadeusz to silnie zarysowany bohater, „z krwi i kości”, który
zdecydowanie „żyje w opowiadaniu”. Niełatwo jest utworzyć takowego bohatera
literackiego. Wskutek dobrze przedstawieniu tego człowieka można się z nim utożsamiać,
lecz według mnie najbardziej w jednej scenie – jego odczucia na balu, gdy
obserwował, a potem tańczył z Batycką. Najbardziej ta scena przypadła mi do
gustu i mogłam poczuć ogólną nastrojowość ludzi. Wcześniejsze fragmenty nieco
mniej pozwalały identyfikować się z Trojanem Junoszą, ale i tak zachowały swój
nienaganny styl.
Nie wiadomo nic więcej o
przyszłej żonie głównego bohatera, Marzenie Oberlenderównie, aczkolwiek biorąc pod uwagę
zamysł opowiadania, musiała ona pozostać na dalszym planie.
Inne postacie – Lonek Apfelbaum, siostry Amelia i Róża
– zostały przedstawione słabo. Zabrakło jakiejś cechy wyróżniającej ich
charaktery, mam wrażenie, że Amelia i Róża to jedna i ta sama osoba, to wynika
z braku głębszego ukazania indywidualności oraz ukształtowania osobowości.
– strona techniczna (8/10)
Akapity dobrze zrobione, na
plus jest również wyjustowanie tekstu.
Z interpunkcją są małe
problemy. Tam, gdzie przecinek powinien stać, tam go nie ma i odwrotnie.
Przyszły
szwagier, zafundował mu przed ślubem drogie ubrania, przeobrażając go w
szykownego młodzieńca.
Zbędny przecinek między „szwagier” a „zafundował”.
chcesz żebym cię udusił?
Przecinek
między „chcesz” a „żebym”.
W dialogach błąd: są dywizy
(-) zamiast pauz (—) i półpauz (–). Przykład:
- Coś ty
Żydku znowu wymyślił? – usłyszał głos pokaźnej postury studenta.
Półpauza na początku zdania, ponadto „usłyszał” dużą
literą, gdyż jest to tło didaskaliowe – jeden bohater słyszy głos innego.
Poprawiłabym szyk zdania w pierwszej części:
Tadeuszowi znakomity wydał się pomysł
siostry Amelii, aby wspólnie podnosić kunszt taneczny: (…)
Na:
Pomysł
siostry Amelii wydał się Tadeuszowi znakomity (…)
Poniższe zdanie także do poprawy:
- Wyglądasz jak Książę Walii – ocenił
wygląd kolegi, czekający na Trojana Junoszę również odziany we frak Lonek
Apfelbaum.
Lepiej
brzmi:
– Wyglądasz jak Książę Walii – ocenił
wygląd Lonek Apfelbaum, który był odziany we frak i czekał na kolegę.
biało
czerwonej flagi, śnieżno białe mankiety ~ biało-czerwonej i śnieżnobiałe. Kolory zawsze
oddzielamy myślnikiem.
Łącznie: 40/50 punktów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz