Oceny
opowiadania Akordeon Korwusbaum’a
Suzanne Lupin
Suma punktów 266
Suma punktów 266
Black opium
(Z tego, co widziałam w mailu
od organizatorki, wysłałaś dodatkowe informacje. Uprzejmie informuję, że nie
wzięłam ich pod uwagę ze względu na to, że powinnaś była zawrzeć je w tekście;
w regulaminie nie było mowy o żadnych aneksach do prac. W dodatku praca powinna
być tak skonstruowana, żeby czytelnik po jej przeczytaniu mógł sam odczytać
Twój zamysł — dopisek dla jurora, jak powinien interpretować Twój tekst, jest
zwyczajnie mało profesjonalny.)
– interpretacja piosenki w opowiadaniu (5/5)
Postać Jeremiego dobrze oddaje
zamysł piosenki.
– ogólny styl (5/5)
Określenie „naszego głównego
bohatera” raczej czyni tekst infantylnym, ale poza tym raczej nie mam uwag do
Twojego stylu, wręcz mogę powiedzieć, że mi się podoba. Jest w miarę prosty
(mam tu na myśli, że nie używasz skomplikowanej metaforyki i mnóstwa zbędnych
określeń), ale przyjemny, oprócz tego posługujesz się ładnym językiem.
– pomysłowość (7/10)
Daję siedem punktów, nie
dziesięć, bo nie rozumiem do końca rozmowy Macieja z synem głównego bohatera.
– logika i spójność (7/10)
Może jestem przewrażliwiona,
ale jednak wydaje mi się, że okrzyki „To jakiś myszygene i szlus!” są kiepską
reakcją na czyjąś śmierć...
Poza tym brzmienie pieśni
żydowskich raz określasz jako skoczne, innym razem — subtelne. Rozumiem, że to
generalizacja, ale jedno z drugim się wyklucza.
– bohaterowie (9/10)
Jak na moje oko mogłabyś
napisać troszkę więcej o Macieju, ale poza tym podobają mi się Twoje postacie,
zwłaszcza główny bohater, który jest bardzo realistycznie wykreowany.
– strona techniczna (7/10)
Korwusbaum’a -> Korwusbauma
(tym bardziej zniechęca mnie ten błąd, że jest też w tytule — tytuł z błędem
raczej nie zachęca czytelnika do zapoznania się z tekstem)
„Panował tam niezwykły
rozgardiasz – ludzie” — zamiast dywizu powinna znaleźć się tu pauza (takich
błędów jest więcej, ale już się nie będę bawić w kopiuj-wklej
„w przeciwieństwie zaś uważały
jego dzieci,” — w przeciwieństwie do swoich dzieci
Są błędy interpunkcyjne i w
zapisie dialogu. Liczebniki powinny być napisane słownie; zapis liczbowy nie
wygląda estetycznie.
Dialogi zapisujemy za pomocą pauz
lub półpauz, nigdy dywizów.
Łącznie: 40/50
punktów
Condawiramurs
–
interpretacja piosenki w opowiadaniu (4/5)
Podoba
mi się, że autorka opowiadania „użyła” twórcy piosenki, jaką wybrała, do
kreacji głównego bohatera, a zrobiła to naprawdę nieźle. Słowa piosenki b.
dobrze wpasowują się do opowiadania.
– ogólny styl (4/5)
Widać, że dla autorki
opowiadania pisanie nie jest pierwszyzną. To chyba jedyne do tej pory
opowiadanie, w którym mamy naprawdę dobre wprowadzenie. I opisy – miejsca,
sytuacji, głównego bohatera. W dodatku napisane zgrabnie, a więc czytelnik się
cieszy. Co prawda wraz z biegiem opowiadania to pierwsze b. dobre wrażenie
nieco się zaciera, ponieważ w tekście pojawiają się pewne niedopowiedzenia.
Niemniej nie można autorce odmówić chociażby researchu i stylizacji. Tekst
czyta się b. dobrze, czuć w nim muzykę, czuć w nim emocje, można sobie
wyobrazić świat, który przedstawia autorka.
Jeśli chodzi o styl, czasem
zdarzają się przeskoki bądź powtórzenia (np. częste używanie zaimków), kilka
razy wkradły się dziwne sformułowania, ale generalnie jest dobrze.
– pomysłowość (7/10)
Z tym mam nieco większy
problem. Rozumiem, że autorka chciała pokazać zderzenie dwóch światów,
starszego i nowszego, pokazania tego, jak się przenikają, jak na siebie
oddziałują itd. Dodatkowo wątek artystyczny, miłości do rodziny, żalu tak
wielkiego, że aż prowadzącego do śmierci (zrobiło mi się autentycznie smutno,
tylko trochę żałuję, że autorka nie rozpisała tej końcówki nieco dłużej, bo w
porównaniu z wstępem wygląda ubogo). Ale! Niestety nie jest jasne, co tak
naprawdę zrobił syn głównego bohatera we współce z Maciejem. Ich kłótnia tego
nie wyjaśniła, choć najwyraźniej dla Jeremiego była wystarczająca. Raczej nie
chodziło „jedynie” o to, że Żyd musiał grać amerykańskie utwory. Nie wiem do
końca, czy problem tkwi w nie do końca określonym pomyśle, czy samym opisaniu
tego wątku.
– logika i spójność (8/10)
Tekst jest spójny, przejścia w
większości są w porządku, tylko pod koniec jest z tym gorzej, być może dlatego,
że opowiadanie staje się bardziej emocjonalne. Gdyby druga część tekstu była
tak dopracowana jak pierwsza, opowiadanie byłoby świetne.
– bohaterowie (8/10)
Jeremi jest przedstawiony w
dobry sposób, zarówno pośrednio, jak i bezpośrednio. Z tekstu wyłania się
człowiek poświęcony swojej rodzinie, pragnący dla niej wszystkiego, co
najlepsze, nie do końca świadomy własnej wartości i z pewnością b.
utalentowany. Smutny i wiedzący, czym jest życie. Pragnący zachować własną
kulturę.
Jego rodzina w większości
przedstawiona jest za pomocą ekspozycji, ale aż tak mnie to nie drażni ze
względu na zamysł tekstu. Tylko syna trochę szkoda, no i Macieja, bo wiemy, że
jest zły i ble, ale nie do końca wiemy, dlaczego – o czym już pisałam.
Epizodyczni ludzie stanowiący tło odgrywają swoją rolę b. dobrze.
– strona techniczna (7/10)
ogólnie nie jest źle; jeśli
chodzi o ortografię: w oczy rzuciło mi się przede wszystkim „strużkę potu” – a
nie „stróżkę”. Interpunkcyjnie jest nieźle, dialogi zapisane są nie do końca
poprawnie, ale przynajmniej akapity nie szaleją za bardzo.
Łącznie: 38/50 punktów
Katja
—
interpretacja piosenki w opowiadaniu (3/5)
Jest w porządku, szału nie ma, ale źle też nie jest.
— ogólny
styl (4/5)
Czytało się całkiem przyjemnie, zwłaszcza że pojawiły
się opisy, o których naprawdę niewiele osób pamięta. Daję ogromny plus za opis
targu z pierwszych akapitów. Bardzo mi się podobał, podobnie jak to, że
przedstawiłaś Korwusbauma niejako oczami ludzi słuchających jego gry, a do tego
że go nie wyidealizowałaś.
— pomysłowość
(6/10)
Może nie było niczego specjalnie twórczego, ale
podobało mi się wykorzystanie piosenki oraz gra Korwusbauma na akordeonie.
— logika
i spójność (5/10)
Dziwi mnie, że Korwusbaum tak od razu przystał na
propozycję nieznajomego i bez żadnych dalszych pytań poszedł grać. Jako Żyd
powinien jednak bardziej zainteresować się sprawą i być mniej ufnym.
Jakim cudem był w stanie zagrać zupełnie nowe i
nieznane mu utwory od razu? Umieć czytać nuty to jedno, ale interpretacja
takiego utworu bez żadnych wskazówek jest bardzo trudna i obarczona ryzykiem
wielu błędów. Na miejscu Macieja wcisnęłabym Korwusbaumowi nuty poprzedniego
dnia, wtedy miałoby to więcej sensu.
— bohaterowie (6/10)
— bohaterowie (6/10)
Relacjom Korwusbauma z dziećmi poświęciłaś naprawdę
niewiele linijek, ale podobała mi się rozmowa z Melanią, były w niej czułość i
ciepło. Jedyne, czego mi zabrakło, jeśli chodzi o głównego bohatera, to
przedstawienie jego tła, tego, jak się znalazł w takiej sytuacji, co robił w
życiu, gdzie się nauczył grać na akordeonie...
— strona
techniczna (5/10)
Kolejny karny jeżyk za dywizy w dialogach!
Trafiło Ci się w tekście parę literówek, niby to
drobiazg, ale warto zwracać uwagę na takie rzeczy, bo wynikają zwykle z
pośpiechu, nieuwagi i niedbalstwa, a nie są trudne do poprawienia.
Nazwisko Korwusbaum odmienia się bez apostrofów.
Apostrof w odmianie zazwyczaj sugeruje, że jakaś literka przed nim zanika, a
tutaj raczej nic się nie zmienia, po prostu dochodzi końcówka.
W wyrażeniu wyglądać
jak ktoś nie stawiamy przecinka.
Pot spływa strużkami, nie stróżkami.
Łącznie:
29/50 punktów
Kvist
– interpretacja piosenki w
opowiadaniu (4/5)
Podoba mi się nawiązanie nazwiska głównego bohatera do
nazwiska autora piosenki (Krukowski). Miło też ze strony autorki, że zwróciła
na to naszą uwagę.
Sama piosenka została według mnie dobrze
zinterpretowana, czuć zagubienie głównego bohatera w otaczającym go świecie.
– ogólny styl (4/5)
Opowiadanie cechuje się ładnym językiem oraz starannie
zbudowanymi zdaniami. Opisy dobrze wprowadzają w klimat ówczesnych czasów, a
podkreśla to stylizacja dialogów. Zabrakło mi jednak trochę akapitów; niektóre
partie tekstu są trochę za obszerne.
– pomysłowość (7/10)
Przyznam, że myślałam, że opowiadań, których akcja będzie
miała miejsce w czasach międzywojennych, zgłosi się znacznie więcej, ale tak
się nie stało. Doceniam więc odwagę autorki, gdyż takie zmienianie czasu jest
bardzo ryzykowne.
Sama historia również jest całkiem interesująca, ale
nie jakoś wyjątkowo odkrywcza: rodzice koniec końców często mają problemy przez
lekkomyślność swoich dzieci. Mimo to pomysł ten został przedstawiony całkiem
nieźle, więc nie będę przesadnie narzekać.
– logika i spójność (7/10)
Nieco zabrakło mi doprecyzowania, o co dokładnie
chodziło w ostatniej scenie Maciejem a synem Jeremiego. Wcześniej było
zaznaczone, że wplątał się w jakieś ciemne sprawki (związane z hazardem), ale
zastanawia mnie tu rola Korwusbauma. Czy graniem w Belwederze miał spłacać jego
długi? Przydałoby się to wyjaśnić.
Poza tym nie mam większych zastrzeżeń. Krótkie scenki
z życia Jeremiego pokazują jego charakter oraz podejście do życia, układają się
również w spójną całość.
– bohaterowie (8/10)
Postać Jeremiego została wykreowana bardzo dobrze –
widać, że mężczyzna coraz bardziej przestaje nadążać za zmieniającymi się
realiami, co zresztą sam stwierdza, patrząc na swoje dzieci. Zabrakło mi
troszkę dokładniejszego opisu Habiego, który przecież był niejako motorem
wszystkich wydarzeń
– strona techniczna (6/10)
Po pierwsze, przy nazwisku głównego bohatera
niepotrzebnie użyto apostrofu. Jeżeli ostatnia litera jest wymawiana (a taka
sytuacja ma miejsce w tym wypadku), to apostrofu się nie używa. Dialogi, jeśli
nie liczyć dywizów w miejscu myślników, zapisano poprawnie. Pojawiło się też
parę błędów interpunkcyjnych, ortograficznych nie zauważyłam.
Łącznie: 36/50 punktów
Noelia Cotto
A. Interpretacja
piosenki w tekście (3/5)
B. Ogólny
styl (4/5)
C. Pomysłowość
(8/10)
D. Logika i
spójność (7/10)
E. Bohaterowie
(6/10)
F. Strona
techniczna (6/10)
Łącznie: 34/50 punktów
Droga autorko!
Pozwól, że najpierw skupię się na stronie technicznej.
Twój tekst jest wyjustowany, ale nie ma wcięć akapitów. Dialogi zapisałaś od
dywizów – to błąd. Odsyłam Cię do tej strony http://www.jezykowedylematy.pl/2011/09/jak-pisac-dialogi-praktyczne-porady/. Myślę,
że to fajny poradnik. Nie wyłapałam większy błędów interpunkcyjnych. Znalazłam
jedno powtórzenie.
Mam wątpliwości co do fragmentu „- Nie powodzi się tobie
ostatnio, prawda? - rzekł bezczelnie, gdy Jeremi przestał grać.” Ja bym
napisała „Nie powodzi ci się ostatnio”.
Nie jestem pewna, a raczej nie podoba mi się
zapisywanie angielskich wyrażeń w spolszczonej wersji, np. „gód morning”.
Pomysł na opowiadanie bardzo mi się podoba. Zabrakło mi
dokładniejszych opisów bohaterów – jak wyglądali?
W każdym razie oceniam Twoje opowiadanie pozytywnie.
Pisz dalej i rozwijaj się!
Skoiastel
Na
początku zaznaczę, że tekst oceniłam zgodnie ze standardami ocenialni Wspólnymi Siłami, którą
reprezentuję. Od publikacji wymagam nie tylko poprawności godnej materiału pod
wydawkę oraz estetyki tekstu, ale ważne są dla mnie przede wszystkim research,
interesująca i spójna fabuła, konsekwencja jej prowadzenia, a także naturalne
sylwetki psychologiczne postaci, jak również zgodność z tematem konkursu. W
ocenie obowiązuje punktacja ustalona przez Sovbedlly oraz konkursowe kryteria.
Jeżeli
masz gdzieś w zanadrzu dłuższy tekst, również i jemu chętnie się przyjrzę;
zapraszam na moją podstronę podlinkowaną wyżej.
No to
zaczynamy!
Zatrzymajmy
się na moment przy tytule, jako że nie jesteś pierwszą osobą, która stawia
apostrofy tam, gdzie wcale nie są potrzebne – mam wrażenie, że wśród autorów to
jakaś śmieszna naleciałość z angielskiego: by
teksty wyglądały bardziej profesjonalnie.
Otóż to
tak nie działa.
Łopatologicznie
tłumacząc, apostrof w nazwisku stawia
się wtedy, gdy końcowe litery
danego nazwiska (w mianowniku), które są niezbędne w pisowni, w naszym języku nie są wymawiane, np.:
Kennedy
(czyt. Kenedi) – nie czytasz „y”, więc trzeba przy odmianie napisać
„Kennedy'ego”, „Kennedy'emu”, itd. Podobnie sprawa ma się z imionami
francuskimi bądź jeszcze innego obcego pochodzenia, np.:
Rabelais
(czyt. Rable) – Rabelais’go (czyt. Rablego) / Rabelais’mu (czyt. Rablemu);
Voltaire
(czyt. Wolter) – Voltaire’a /
Voltaire’owi;
Locke (czyt. Lok)
– Locke’a / Locke’owi.
Apostrof jest zupełnie niepotrzebny, gdy nazwisko
angielskie kończy się literą, którą CZYTAMY, np.:
Beckett (Beket) –
Becketta/Beckettowi;
Standfield (Stendfild) –
Standfielda/Standfieldowi;
I W
KOŃCU TWÓJ:
Korwusbaum (Korwusbałm) – Korwusbauma / Korwusbaumowi.
A teraz
przejdźmy do tekstu…
Rety!
Nie masz pojęcia, jak cieszy mnie taki płynny styl! Dobrze się to czyta, oj
dobrze.
Panował tam niezwykły rozgardiasz - ludzie rozprawiali
niezwykle żywo o obecnych wydarzeniach w kraju (…) –
mylisz dywiz z myślnikiem. Znak, którego ty użyłaś, to ten pierwszy (-) i pełni
funkcję tylko i wyłącznie łącznika
(np. biało-czerwony). Jak widzisz, nie otacza go spacja. Natomiast myślnik to
kreska nieco dłuższa (–). Na klawiaturze wywołasz ją za pomocą kodu: ALT+0150
(na klawiaturze numerycznej). Pamiętaj o tym także przy dialogach.
Nie czekali tam
bynajmniej bez powodu. Każdego dnia o godzinie dokładnie kwadrans po ósmej
zjawiał się tam tajemniczy jegomość,
którego znano pod imieniem Jeremi Korwusbaum. – Nie
musisz dwukrotnie zaznaczać, że mowa o miejscu przy ławce. Czytelnik
wywnioskuje to z pierwszego kontekstu.
Dalszy
opis wyglądu Jeremiego jest zbędny – póki bohater nie pojawi się w scenie, nie
trzeba charakteryzować cech zewnętrznych. W tym momencie go tam nie ma, a
opisem takim zmuszasz mnie do wyobrażenia go sobie akurat przy tej ławce. Mimo
to jestem zachwycona płynnością, z jaką operujesz słowem.
Skoczne takty starych pieśni żydowskich zawsze były dla
społeczności miłym wytchnieniem od codzienności. Zwłaszcza po wojnie, gdy
powoli zaczynało brakować podobnych rozrywek. – Dziwne.
Wydawałoby się, że to w czasie wojny ich brakowało, a po niej rozrywki zaczynały
powoli rozkwitać, a nie zanikać. Może lepiej byłoby napisać: Zwłaszcza po wojnie, w czasie której
brakowało podobnych rozrywek.
- Rozmówca naszego głównego bohatera zwrócił się do
niego błagalnym tonem. – O nie, nie, nie i nie. Dlaczego narrator opowiada
historię tak, aby przypomnieć czytelnikowi, że ten tylko czyta sobie
opowiadanko, zamiast zrobić wszystko, by czytelnik wczuł się w historię,
zapomniał, przeniknął, wsiąknął zupełnie? To daje okropny efekt!
Poza tym
„rozmówca” małą, gdyż „zwrócił się” nawiązuje bezpośrednio do wypowiedzi
bohatera. Dodatkowo szyk – lepiej brzmiałoby to:
- Ojcze, czemu ty mi nie chcesz pozwolić? Toż to
belotka jeszcze nikomu nie zaszkodziła – zwrócił się błagalnym tonem rozmówca.
(…) zaczął jego syn, który wyglądał, jak kopia ojca. – Drugi
przecinek zbędny; po „jak” nie pojawia się żaden czasownik.
- Staram się zapewnić tobie i twoim siostrom byt, a ty
mnie jeszcze znieważasz przy innych! - dodał niemalże szeptem. – Ten
wykrzyknik najpierw sugeruje czytelnikowi krzyk, a potem piszesz o szepcie.
Pozbyłabym się go, by nie mieszać.
Najbliższe dni wyglądały podobnie. Jakby ktoś przyłożył
kalkę do zebranych, a następnie w miarę postępu pełni, zmieniał w uwiecznionych
na niej postaciach ubrania, żywność w ich koszach lub ilość zmarszczek na
twarzach. – Wszystko super, ale te zmarszczki to już przesada.
Jakby minęło kilka miesięcy, lat, a nie… najbliższych dni.
Ludzie zdawali się nawet zapomnieć już o małej
sprzeczce, jaka zaistniała pomiędzy Jeremim i jego synem. –
Której, ponieważ chodzi ci o konkretną sprzeczkę, której byliśmy świadkami, a
nie „jakąś”, „o jakichś cechach”. To, wbrew pozorom, nie są synonimy – http://portalwiedzy.onet.pl/140641,,,,ktory_a_jaki,haslo.html .
Dodatkowo
zdanie przekazuje dość naciąganą informację. Wynika z niego, że wszyscy
naprawdę bardzo, ale to bardzo interesują się artystą bardziej niż swoim
życiem. Zrozumiałabym jedną czy dwie osoby, ale ogólnik w postaci „ludzi”? No
bez przesady.
(…) która w milczeniu czytając "Kuriera
Warszawskiego", popijała świeżo zaparzoną herbatę. – To
nie jest poprawny polski cudzysłów. Ten „nasz” wygląda tak: „(…)” i stawia się
go za pomocą kombinacji (na klawiaturze numerycznej) ALT+0132 i ALT+0148.
Jeżeli piszesz w Wordzie, to program stawia automatyczne te poprawne.
(…) będziemy ci płacić 150.000.000 za jeden dzień
pracy. – W prozie lepiej zapisywać liczby słownie.
- Ja to wiem, drogi przyjacielu - mruknął Maciej pod
nosem. - Lecz ty niedługo zaczniesz żałować. - W jego oczach pojawił się
złowrogi błysk. – Och nie! Wiesz, jak bardzo ostatnie wypowiedziane
zdanie Macieja tu nie pasuje? Bohater zdradza czytelnikowi swoje pobudki i od
razu, z marszu dowiaduję się, że ta postać jest antagonistą. Wolałabym się sama
domyślić, rozszyfrować jego błysk w oku (samo „złowrogi” to już przesadna
ekspozycja) albo poczekać na dalszą akcję, a ty mi taką cegłą w twarz…? Psujesz
zabawę z czytania.
Cieszył się, że za tak mały wysiłek włożony w pracę, [przecinek
zbędny] będzie zdolny do utrzymania
rodziny,
- Ja się nie nadaję, się po prostu nie nadaję, Panie -
wyszeptał w kierunku Boga, patrząc z nadzieją w niebo. –
Podkreślona część jest zbędnym logicyzmem, bo mocno domyślnym, skoro „Panie”
zapisałaś wielką literą, a bohater spogląda w niebo.
Nie
rozumiem, co się stało. Na samym końcu Jeremi usiadł na ławce i… umarł? Tak po
prostu? Bo zobaczył syna z Maciejem, którzy mówili o jakiejś zdradzie na
akordeoniście, ale właściwie nie podałaś żadnych szczegółów? Kurczę, zostawiłaś
czytelnika w kropce. Zbudowałaś naprawdę świetne podwaliny pod historię,
opisałaś miejsce akcji, bohaterów, dało się ich poczuć, zobaczyć oczami
wyobraźni, a nagle… koniec? I nic się nie wyjaśniło? O co tak właściwie
chodziło Maciejowi i Habowi? Już się raczej nie dowiem, bo opowiadanie się
skończyło, ale czuję mocne rozczarowanie. Naprawdę mocne, jeżeli chodzi o
zakończenie. Przeczytałam je ze trzy razy, myśląc, że może to mi coś umknęło,
może coś przegapiłam istotnego, ale raczej nie.
Nie mogę
pozbyć się wrażenia, że wykorzystałaś tzw. imperatyw narracyjny (http://wspolnymi-silami.blogspot.com/2015/03/imperatyw-nie-dla-bo-tak.html).
Jeżeli Jeremi cierpiał już wcześniej na serce, powinno to wyjść gdzieś
wcześniej, za pomocą hintów (subtelnych wskazówek, np. dziecko mogłoby zapytać
ojca, który nagle usiadł w fotelu, czy dobrze się czuje, a on mógłby maskować,
że nic mu nie jest, to tylko chwilowa słabość). Serce człowieka nie boli i nie
dostaje zawału, bo tak. Jasne, że traumatyczne czy stresowe sytuacje nie są
zdrowe dla ludzi w pewnym wieku (w sumie, to w ogóle nie są zdrowe, ale nie o
tym mowa), jednak zawały dzieją się w przypadku naprawdę mocno stresujących
zdarzeń, działających na system nerwowy. Mężczyzna musiałby cały się trząść,
wykazywać zdenerwowanie, a nie spokojnie usiąść sobie na ławce, przeżegnać się
jeszcze do Boga i jakby nigdy nic sobie zejść z tego świata. Zastanówmy się tak
logicznie, co się tak właściwie stało? Korwusbaum usłyszał rozmowę o szemranych
interesach swojego syna i nowego pracodawcy, ale nie poznał szczegółów. Nie
miał nawet przesadnie czym się zestresować, aby zejść na zawał; nie przekonuje
mnie to, naprawdę.
Jednak
wielki plus za umiejętność tworzenia plastycznych, wiarygodnych opisów, które
przedstawiły mi świat i pozwoliły przespacerować się po nim. Świetna miniatura!
Ujęłaś mnie przede wszystkim całościową, konsekwentnie prowadzoną stylistyką –
wykorzystanym w narracji słownictwem, ale również stylizacją poszczególnych bohaterów, która była w każdym
calu dopasowana do charakterów faktycznie żyjących w tamtym okresie.
Zaskoczyłaś mnie też niebanalną interpretacją piosenki w tekście, doceniam
również research – nazwiska i imiona bohaterów występujących w tekście. Brawo!
Dziękuję
ci za udział w konkursie oraz dziękuję Sovbedlly za zorganizowanie go i
zaproszenie mnie do szeregów szanownego jury. Przepraszam za brak bety – cała
moja praca konkursowa zawierała łącznie ponad 150 stron przy standardowej
formie czcionki i żaden betareader nie zdążył jej już przejrzeć. Mogą pojawić
się literówki.
– interpretacja piosenki w opowiadaniu (5/5)
– ogólny styl (5/5)
– pomysłowość (9/10)
– logika i spójność (8/10)
– bohaterowie (10/10)
– strona techniczna (8/10)
Łącznie: 45/50 punktów
Sovbedlly
– interpretacja piosenki w opowiadaniu (5/5)
Podoba mi się, że wyszłaś
poza granice piosenki i nawiązałaś do Kazimierza Krukowskiego. Nadałaś
bohaterowi pomysłowe nazwisko – Korwusbaum, czyli Korwus (kruk – Krukowski) i „baum”
– końcówka nazwiska żydowskiego, czym mnie pozytywnie zaskoczyłaś. Mogę więc
bez wahania przyznać maksimum punktów.
– ogólny styl (4/5)
Opowiadanie płynnie toczyło
się swoim życiem, relaksowałam się przy czytaniu. Masz swobodny styl, ładnie
zobrazowałaś atmosferę Dzielnicy Północnej. Przydałoby się nieco więcej opisów,
na ulicy, gdzie grał Korwusbaum czy w barze, by jeszcze bardziej zobrazować
miejscowe tło fabuły. Fakt, iż lekko „wplotłaś” Krukowskiego do swojej
opowieści świadczy o tym, iż solidnie przyłożyłaś się do pisania. Myślałaś
konkretnie, o czym chcesz nam opowiedzieć historię i doceniam Twoją staranność.
– pomysłowość (10/10)
Wykazałaś się niemałą
pomysłowością, odnosząc się do okresu międzywojennego. Mamy tutaj starego
człowieka grającego na akordeonie i zarabiającego na swe dzieci, mamy jego
nieuczciwego syna postępującego źle wobec ojca, mamy również tajemniczego
mężczyznę, który znał Haba. Wszystko to składa się na ciekawą, nietuzinkową
historię. Wiem, że została napisana ona na potrzeby konkursu, ale z
przyjemnością chciałabym przeczytać jej kontynuację.
Wrzucenie pieniążka do
studzienki ma przynieść szczęście. W przeciwieństwie do Jeremiego Korwusbauma
okazało się to pechowe, gdyż chwilę później zmarł na atak serca. Dobra
kombinacja.
– logika i spójność (9/10)
Jedyne, co mi zgrzytało to
to, że Korwusbaum uwierzył ledwo poznanemu człowiekowi i przyjął jego ofertę
pracy. Jako starszy człowiek powinien mieć już doświadczenia i nie dawać się
robić w konia. Ale wiadomo, różne są charaktery ludzi, więc nie mogę Cię za to
obwiniać, odejmować punktów. To tylko moje luźne spostrzeżenie.
Więcej nieprawidłowości nie
ma. Wszystko jest na swoim miejscu.
Jedyny minus za to, że nie
wyjaśniłaś dosyć ważnej sprawy, co robił syn Korwusbauma z Maciejem, przez co
czytelnik czuje niedosyt.
– bohaterowie (8/10)
Bohaterowie przystępnie
zarysowani. Nie było sporego rozwinięcia ich tematu, poświęciłaś parę zdań o
dzieciach, przez co zabrakło mi większych uczuć i autentyczności postaci. Z
drugiej strony Korwusbaum został przedstawiony świetnie. Czułam jego miłość do
córki Melanii, a także rozczarowanie, kiedy dowiedział się o zdradzie syna.
Szkoda, że tak tragicznie skończyła się jego historia. Chciałabym dowiedzieć
się o losach Melanii i pozostałych dzieci po śmierci bohatera, co dobrze
świadczy, bo zaciekawiłaś mnie swoją opowieścią.
Intrygujący Maciej dodawał
rzeczywiście tajemniczości, a Haba znielubiłam za to, co zrobił swojemu ojcu.
Wykorzystał go nikczemnie, chciał, by ojciec poczuł smak porażki i tę sytuację
udało Ci się świetnie skomponować.
Szukałam więcej podobieństw
między Kazimierzem Krukowskim a Jeremim Korwusbaumem, ale nie znalazłam oprócz
żydowskiego pochodzenia i wymyślonego nazwiska.
– strona techniczna (8/10)
Pod tym kryterium nie napiszę
za dużo, bo i rażących błędów nie ma. Gdzieniegdzie brakuje przecinków w
niektórych zdaniach, a tam, gdzie one są potrzebne – nie ma ich. Błędów
ortograficznych brak.
W dialogach błąd: są dywizy (-)
zamiast pauz (—) i półpauz (–), poza tym prawidłowo są napisane tła
dialogowe.
W
prawdzie ~ Wprawdzie
Łącznie: 44/50 punktów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz