-->

niedziela, 19 sierpnia 2018

#7 Oceny "Akordeon Korwusbaum'a" Suzanne Lupin



Oceny opowiadania Akordeon Korwusbaum’a Suzanne Lupin
Suma punktów 266


Black opium
(Z tego, co widziałam w mailu od organizatorki, wysłałaś dodatkowe informacje. Uprzejmie informuję, że nie wzięłam ich pod uwagę ze względu na to, że powinnaś była zawrzeć je w tekście; w regulaminie nie było mowy o żadnych aneksach do prac. W dodatku praca powinna być tak skonstruowana, żeby czytelnik po jej przeczytaniu mógł sam odczytać Twój zamysł — dopisek dla jurora, jak powinien interpretować Twój tekst, jest zwyczajnie mało profesjonalny.)
– interpretacja piosenki w opowiadaniu (5/5)
Postać Jeremiego dobrze oddaje zamysł piosenki.
– ogólny styl (5/5)
Określenie „naszego głównego bohatera” raczej czyni tekst infantylnym, ale poza tym raczej nie mam uwag do Twojego stylu, wręcz mogę powiedzieć, że mi się podoba. Jest w miarę prosty (mam tu na myśli, że nie używasz skomplikowanej metaforyki i mnóstwa zbędnych określeń), ale przyjemny, oprócz tego posługujesz się ładnym językiem.
– pomysłowość (7/10)
Daję siedem punktów, nie dziesięć, bo nie rozumiem do końca rozmowy Macieja z synem głównego bohatera.
– logika i spójność (7/10)
Może jestem przewrażliwiona, ale jednak wydaje mi się, że okrzyki „To jakiś myszygene i szlus!” są kiepską reakcją na czyjąś śmierć...
Poza tym brzmienie pieśni żydowskich raz określasz jako skoczne, innym razem — subtelne. Rozumiem, że to generalizacja, ale jedno z drugim się wyklucza.
– bohaterowie (9/10)
Jak na moje oko mogłabyś napisać troszkę więcej o Macieju, ale poza tym podobają mi się Twoje postacie, zwłaszcza główny bohater, który jest bardzo realistycznie wykreowany.
– strona techniczna (7/10)
Korwusbaum’a -> Korwusbauma (tym bardziej zniechęca mnie ten błąd, że jest też w tytule — tytuł z błędem raczej nie zachęca czytelnika do zapoznania się z tekstem)
„Panował tam niezwykły rozgardiasz – ludzie” — zamiast dywizu powinna znaleźć się tu pauza (takich błędów jest więcej, ale już się nie będę bawić w kopiuj-wklej
„w przeciwieństwie zaś uważały jego dzieci,” — w przeciwieństwie do swoich dzieci
Są błędy interpunkcyjne i w zapisie dialogu. Liczebniki powinny być napisane słownie; zapis liczbowy nie wygląda estetycznie.
Dialogi zapisujemy za pomocą pauz lub półpauz, nigdy dywizów.
Łącznie: 40/50 punktów


Condawiramurs
– interpretacja piosenki w opowiadaniu (4/5)
Podoba mi się, że autorka opowiadania „użyła” twórcy piosenki, jaką wybrała, do kreacji głównego bohatera, a zrobiła to naprawdę nieźle. Słowa piosenki b. dobrze wpasowują się do opowiadania.
– ogólny styl (4/5)
Widać, że dla autorki opowiadania pisanie nie jest pierwszyzną. To chyba jedyne do tej pory opowiadanie, w którym mamy naprawdę dobre wprowadzenie. I opisy – miejsca, sytuacji, głównego bohatera. W dodatku napisane zgrabnie, a więc czytelnik się cieszy. Co prawda wraz z biegiem opowiadania to pierwsze b. dobre wrażenie nieco się zaciera, ponieważ w tekście pojawiają się pewne niedopowiedzenia. Niemniej nie można autorce odmówić chociażby researchu i stylizacji. Tekst czyta się b. dobrze, czuć w nim muzykę, czuć w nim emocje, można sobie wyobrazić świat, który przedstawia autorka.
Jeśli chodzi o styl, czasem zdarzają się przeskoki bądź powtórzenia (np. częste używanie zaimków), kilka razy wkradły się dziwne sformułowania, ale generalnie jest dobrze.
– pomysłowość (7/10)
Z tym mam nieco większy problem. Rozumiem, że autorka chciała pokazać zderzenie dwóch światów, starszego i nowszego, pokazania tego, jak się przenikają, jak na siebie oddziałują itd. Dodatkowo wątek artystyczny, miłości do rodziny, żalu tak wielkiego, że aż prowadzącego do śmierci (zrobiło mi się autentycznie smutno, tylko trochę żałuję, że autorka nie rozpisała tej końcówki nieco dłużej, bo w porównaniu z wstępem wygląda ubogo). Ale! Niestety nie jest jasne, co tak naprawdę zrobił syn głównego bohatera we współce z Maciejem. Ich kłótnia tego nie wyjaśniła, choć najwyraźniej dla Jeremiego była wystarczająca. Raczej nie chodziło „jedynie” o to, że Żyd musiał grać amerykańskie utwory. Nie wiem do końca, czy problem tkwi w nie do końca określonym pomyśle, czy samym opisaniu tego wątku.
– logika i spójność (8/10)
Tekst jest spójny, przejścia w większości są w porządku, tylko pod koniec jest z tym gorzej, być może dlatego, że opowiadanie staje się bardziej emocjonalne. Gdyby druga część tekstu była tak dopracowana jak pierwsza, opowiadanie byłoby świetne.
– bohaterowie (8/10)
Jeremi jest przedstawiony w dobry sposób, zarówno pośrednio, jak i bezpośrednio. Z tekstu wyłania się człowiek poświęcony swojej rodzinie, pragnący dla niej wszystkiego, co najlepsze, nie do końca świadomy własnej wartości i z pewnością b. utalentowany. Smutny i wiedzący, czym jest życie. Pragnący zachować własną kulturę.
Jego rodzina w większości przedstawiona jest za pomocą ekspozycji, ale aż tak mnie to nie drażni ze względu na zamysł tekstu. Tylko syna trochę szkoda, no i Macieja, bo wiemy, że jest zły i ble, ale nie do końca wiemy, dlaczego – o czym już pisałam. Epizodyczni ludzie stanowiący tło odgrywają swoją rolę b. dobrze.
– strona techniczna (7/10)
ogólnie nie jest źle; jeśli chodzi o ortografię: w oczy rzuciło mi się przede wszystkim „strużkę potu” – a nie „stróżkę”. Interpunkcyjnie jest nieźle, dialogi zapisane są nie do końca poprawnie, ale przynajmniej akapity nie szaleją za bardzo.
Łącznie: 38/50 punktów


Katja
— interpretacja piosenki w opowiadaniu (3/5)
Jest w porządku, szału nie ma, ale źle też nie jest.
— ogólny styl (4/5)
Czytało się całkiem przyjemnie, zwłaszcza że pojawiły się opisy, o których naprawdę niewiele osób pamięta. Daję ogromny plus za opis targu z pierwszych akapitów. Bardzo mi się podobał, podobnie jak to, że przedstawiłaś Korwusbauma niejako oczami ludzi słuchających jego gry, a do tego że go nie wyidealizowałaś.
— pomysłowość (6/10)
Może nie było niczego specjalnie twórczego, ale podobało mi się wykorzystanie piosenki oraz gra Korwusbauma na akordeonie.
— logika i spójność (5/10)
Dziwi mnie, że Korwusbaum tak od razu przystał na propozycję nieznajomego i bez żadnych dalszych pytań poszedł grać. Jako Żyd powinien jednak bardziej zainteresować się sprawą i być mniej ufnym.
Jakim cudem był w stanie zagrać zupełnie nowe i nieznane mu utwory od razu? Umieć czytać nuty to jedno, ale interpretacja takiego utworu bez żadnych wskazówek jest bardzo trudna i obarczona ryzykiem wielu błędów. Na miejscu Macieja wcisnęłabym Korwusbaumowi nuty poprzedniego dnia, wtedy miałoby to więcej sensu.
— bohaterowie (6/10)
Relacjom Korwusbauma z dziećmi poświęciłaś naprawdę niewiele linijek, ale podobała mi się rozmowa z Melanią, były w niej czułość i ciepło. Jedyne, czego mi zabrakło, jeśli chodzi o głównego bohatera, to przedstawienie jego tła, tego, jak się znalazł w takiej sytuacji, co robił w życiu, gdzie się nauczył grać na akordeonie...
— strona techniczna (5/10)
Kolejny karny jeżyk za dywizy w dialogach!
Trafiło Ci się w tekście parę literówek, niby to drobiazg, ale warto zwracać uwagę na takie rzeczy, bo wynikają zwykle z pośpiechu, nieuwagi i niedbalstwa, a nie są trudne do poprawienia.
Nazwisko Korwusbaum odmienia się bez apostrofów. Apostrof w odmianie zazwyczaj sugeruje, że jakaś literka przed nim zanika, a tutaj raczej nic się nie zmienia, po prostu dochodzi końcówka.
W wyrażeniu wyglądać jak ktoś nie stawiamy przecinka.
Pot spływa strużkami, nie stróżkami.
Łącznie: 29/50 punktów


Kvist
– interpretacja piosenki w opowiadaniu (4/5)
Podoba mi się nawiązanie nazwiska głównego bohatera do nazwiska autora piosenki (Krukowski). Miło też ze strony autorki, że zwróciła na to naszą uwagę.
Sama piosenka została według mnie dobrze zinterpretowana, czuć zagubienie głównego bohatera w otaczającym go świecie.
– ogólny styl (4/5)
Opowiadanie cechuje się ładnym językiem oraz starannie zbudowanymi zdaniami. Opisy dobrze wprowadzają w klimat ówczesnych czasów, a podkreśla to stylizacja dialogów. Zabrakło mi jednak trochę akapitów; niektóre partie tekstu są trochę za obszerne.
– pomysłowość (7/10)
Przyznam, że myślałam, że opowiadań, których akcja będzie miała miejsce w czasach międzywojennych, zgłosi się znacznie więcej, ale tak się nie stało. Doceniam więc odwagę autorki, gdyż takie zmienianie czasu jest bardzo ryzykowne.
Sama historia również jest całkiem interesująca, ale nie jakoś wyjątkowo odkrywcza: rodzice koniec końców często mają problemy przez lekkomyślność swoich dzieci. Mimo to pomysł ten został przedstawiony całkiem nieźle, więc nie będę przesadnie narzekać.
– logika i spójność (7/10)
Nieco zabrakło mi doprecyzowania, o co dokładnie chodziło w ostatniej scenie Maciejem a synem Jeremiego. Wcześniej było zaznaczone, że wplątał się w jakieś ciemne sprawki (związane z hazardem), ale zastanawia mnie tu rola Korwusbauma. Czy graniem w Belwederze miał spłacać jego długi? Przydałoby się to wyjaśnić.
Poza tym nie mam większych zastrzeżeń. Krótkie scenki z życia Jeremiego pokazują jego charakter oraz podejście do życia, układają się również w spójną całość.
– bohaterowie (8/10)
Postać Jeremiego została wykreowana bardzo dobrze – widać, że mężczyzna coraz bardziej przestaje nadążać za zmieniającymi się realiami, co zresztą sam stwierdza, patrząc na swoje dzieci. Zabrakło mi troszkę dokładniejszego opisu Habiego, który przecież był niejako motorem wszystkich wydarzeń
– strona techniczna (6/10)
Po pierwsze, przy nazwisku głównego bohatera niepotrzebnie użyto apostrofu. Jeżeli ostatnia litera jest wymawiana (a taka sytuacja ma miejsce w tym wypadku), to apostrofu się nie używa. Dialogi, jeśli nie liczyć dywizów w miejscu myślników, zapisano poprawnie. Pojawiło się też parę błędów interpunkcyjnych, ortograficznych nie zauważyłam.
Łącznie: 36/50 punktów
 

Noelia Cotto
A.        Interpretacja piosenki w tekście (3/5)
B.        Ogólny styl (4/5)
C.        Pomysłowość (8/10)
D.        Logika i spójność (7/10)
E.        Bohaterowie (6/10)
F.         Strona techniczna (6/10)
Łącznie: 34/50 punktów
Droga autorko!
Pozwól, że najpierw skupię się na stronie technicznej. Twój tekst jest wyjustowany, ale nie ma wcięć akapitów. Dialogi zapisałaś od dywizów – to błąd. Odsyłam Cię do tej strony http://www.jezykowedylematy.pl/2011/09/jak-pisac-dialogi-praktyczne-porady/. Myślę, że to fajny poradnik. Nie wyłapałam większy błędów interpunkcyjnych. Znalazłam jedno powtórzenie.
Mam wątpliwości co do fragmentu „- Nie powodzi się tobie ostatnio, prawda? - rzekł bezczelnie, gdy Jeremi przestał grać.” Ja bym napisała „Nie powodzi ci się ostatnio”.
Nie jestem pewna, a raczej nie podoba mi się zapisywanie angielskich wyrażeń w spolszczonej wersji, np. „gód morning”.
Pomysł na opowiadanie bardzo mi się podoba. Zabrakło mi dokładniejszych opisów bohaterów – jak wyglądali?
W każdym razie oceniam Twoje opowiadanie pozytywnie. Pisz dalej i rozwijaj się!


Skoiastel

Na początku zaznaczę, że tekst oceniłam zgodnie ze standardami ocenialni Wspólnymi Siłami, którą reprezentuję. Od publikacji wymagam nie tylko poprawności godnej materiału pod wydawkę oraz estetyki tekstu, ale ważne są dla mnie przede wszystkim research, interesująca i spójna fabuła, konsekwencja jej prowadzenia, a także naturalne sylwetki psychologiczne postaci, jak również zgodność z tematem konkursu. W ocenie obowiązuje punktacja ustalona przez Sovbedlly oraz konkursowe kryteria.
Jeżeli masz gdzieś w zanadrzu dłuższy tekst, również i jemu chętnie się przyjrzę; zapraszam na moją podstronę podlinkowaną wyżej.
No to zaczynamy!
Zatrzymajmy się na moment przy tytule, jako że nie jesteś pierwszą osobą, która stawia apostrofy tam, gdzie wcale nie są potrzebne – mam wrażenie, że wśród autorów to jakaś śmieszna naleciałość z angielskiego: by teksty wyglądały bardziej profesjonalnie. 
Otóż to tak nie działa.
Łopatologicznie tłumacząc, apostrof w nazwisku stawia się wtedy, gdy końcowe litery danego nazwiska (w mianowniku), które są niezbędne w pisowni, w naszym języku nie są wymawiane, np.:
Kennedy (czyt. Kenedi) – nie czytasz „y”, więc trzeba przy odmianie napisać „Kennedy'ego”, „Kennedy'emu”, itd. Podobnie sprawa ma się z imionami francuskimi bądź jeszcze innego obcego pochodzenia, np.:
Rabelais (czyt. Rable) – Rabelais’go (czyt. Rablego) / Rabelais’mu (czyt. Rablemu);
Voltaire (czyt. Wolter) – Voltaire’a / Voltaire’owi;
Locke (czyt. Lok) –  Locke’a / Locke’owi.

Apostrof jest zupełnie niepotrzebny, gdy nazwisko angielskie kończy się literą, którą CZYTAMY, np.:
Beckett (Beket) – Becketta/Beckettowi;
Standfield (Stendfild) – Standfielda/Standfieldowi;
I W KOŃCU TWÓJ:
Korwusbaum (Korwusbałm) – Korwusbauma / Korwusbaumowi.

A teraz przejdźmy do tekstu…
Rety! Nie masz pojęcia, jak cieszy mnie taki płynny styl! Dobrze się to czyta, oj dobrze.

Panował tam niezwykły rozgardiasz - ludzie rozprawiali niezwykle żywo o obecnych wydarzeniach w kraju (…) – mylisz dywiz z myślnikiem. Znak, którego ty użyłaś, to ten pierwszy (-) i pełni funkcję tylko i wyłącznie łącznika (np. biało-czerwony). Jak widzisz, nie otacza go spacja. Natomiast myślnik to kreska nieco dłuższa (–). Na klawiaturze wywołasz ją za pomocą kodu: ALT+0150 (na klawiaturze numerycznej). Pamiętaj o tym także przy dialogach.

Nie czekali tam bynajmniej bez powodu. Każdego dnia o godzinie dokładnie kwadrans po ósmej zjawiał się tam tajemniczy jegomość, którego znano pod imieniem Jeremi Korwusbaum. – Nie musisz dwukrotnie zaznaczać, że mowa o miejscu przy ławce. Czytelnik wywnioskuje to z pierwszego kontekstu.

Dalszy opis wyglądu Jeremiego jest zbędny – póki bohater nie pojawi się w scenie, nie trzeba charakteryzować cech zewnętrznych. W tym momencie go tam nie ma, a opisem takim zmuszasz mnie do wyobrażenia go sobie akurat przy tej ławce. Mimo to jestem zachwycona płynnością, z jaką operujesz słowem.

Skoczne takty starych pieśni żydowskich zawsze były dla społeczności miłym wytchnieniem od codzienności. Zwłaszcza po wojnie, gdy powoli zaczynało brakować podobnych rozrywek. – Dziwne. Wydawałoby się, że to w czasie wojny ich brakowało, a po niej rozrywki zaczynały powoli rozkwitać, a nie zanikać. Może lepiej byłoby napisać: Zwłaszcza po wojnie, w czasie której brakowało podobnych rozrywek.

- Rozmówca naszego głównego bohatera zwrócił się do niego błagalnym tonem. – O nie, nie, nie i nie. Dlaczego narrator opowiada historię tak, aby przypomnieć czytelnikowi, że ten tylko czyta sobie opowiadanko, zamiast zrobić wszystko, by czytelnik wczuł się w historię, zapomniał, przeniknął, wsiąknął zupełnie? To daje okropny efekt!
Poza tym „rozmówca” małą, gdyż „zwrócił się” nawiązuje bezpośrednio do wypowiedzi bohatera. Dodatkowo szyk – lepiej brzmiałoby to:
- Ojcze, czemu ty mi nie chcesz pozwolić? Toż to belotka jeszcze nikomu nie zaszkodziła – zwrócił się błagalnym tonem rozmówca.

(…) zaczął jego syn, który wyglądał, jak kopia ojca. – Drugi przecinek zbędny; po „jak” nie pojawia się żaden czasownik.

- Staram się zapewnić tobie i twoim siostrom byt, a ty mnie jeszcze znieważasz przy innych! - dodał niemalże szeptem. – Ten wykrzyknik najpierw sugeruje czytelnikowi krzyk, a potem piszesz o szepcie. Pozbyłabym się go, by nie mieszać.

Najbliższe dni wyglądały podobnie. Jakby ktoś przyłożył kalkę do zebranych, a następnie w miarę postępu pełni, zmieniał w uwiecznionych na niej postaciach ubrania, żywność w ich koszach lub ilość zmarszczek na twarzach. – Wszystko super, ale te zmarszczki to już przesada. Jakby minęło kilka miesięcy, lat, a nie… najbliższych dni.

Ludzie zdawali się nawet zapomnieć już o małej sprzeczce, jaka zaistniała pomiędzy Jeremim i jego synem. – Której, ponieważ chodzi ci o konkretną sprzeczkę, której byliśmy świadkami, a nie „jakąś”, „o jakichś cechach”. To, wbrew pozorom, nie są synonimy – http://portalwiedzy.onet.pl/140641,,,,ktory_a_jaki,haslo.html .
Dodatkowo zdanie przekazuje dość naciąganą informację. Wynika z niego, że wszyscy naprawdę bardzo, ale to bardzo interesują się artystą bardziej niż swoim życiem. Zrozumiałabym jedną czy dwie osoby, ale ogólnik w postaci „ludzi”? No bez przesady.

(…) która w milczeniu czytając "Kuriera Warszawskiego", popijała świeżo zaparzoną herbatę. – To nie jest poprawny polski cudzysłów. Ten „nasz” wygląda tak: „(…)” i stawia się go za pomocą kombinacji (na klawiaturze numerycznej) ALT+0132 i ALT+0148. Jeżeli piszesz w Wordzie, to program stawia automatyczne te poprawne.

(…) będziemy ci płacić 150.000.000 za jeden dzień pracy. – W prozie lepiej zapisywać liczby słownie.

- Ja to wiem, drogi przyjacielu - mruknął Maciej pod nosem. - Lecz ty niedługo zaczniesz żałować. - W jego oczach pojawił się złowrogi błysk. – Och nie! Wiesz, jak bardzo ostatnie wypowiedziane zdanie Macieja tu nie pasuje? Bohater zdradza czytelnikowi swoje pobudki i od razu, z marszu dowiaduję się, że ta postać jest antagonistą. Wolałabym się sama domyślić, rozszyfrować jego błysk w oku (samo „złowrogi” to już przesadna ekspozycja) albo poczekać na dalszą akcję, a ty mi taką cegłą w twarz…? Psujesz zabawę z czytania.

Cieszył się, że za tak mały wysiłek włożony w pracę, [przecinek zbędny] będzie zdolny do utrzymania rodziny,

- Ja się nie nadaję, się po prostu nie nadaję, Panie - wyszeptał w kierunku Boga, patrząc z nadzieją w niebo. – Podkreślona część jest zbędnym logicyzmem, bo mocno domyślnym, skoro „Panie” zapisałaś wielką literą, a bohater spogląda w niebo.

Nie rozumiem, co się stało. Na samym końcu Jeremi usiadł na ławce i… umarł? Tak po prostu? Bo zobaczył syna z Maciejem, którzy mówili o jakiejś zdradzie na akordeoniście, ale właściwie nie podałaś żadnych szczegółów? Kurczę, zostawiłaś czytelnika w kropce. Zbudowałaś naprawdę świetne podwaliny pod historię, opisałaś miejsce akcji, bohaterów, dało się ich poczuć, zobaczyć oczami wyobraźni, a nagle… koniec? I nic się nie wyjaśniło? O co tak właściwie chodziło Maciejowi i Habowi? Już się raczej nie dowiem, bo opowiadanie się skończyło, ale czuję mocne rozczarowanie. Naprawdę mocne, jeżeli chodzi o zakończenie. Przeczytałam je ze trzy razy, myśląc, że może to mi coś umknęło, może coś przegapiłam istotnego, ale raczej nie.
Nie mogę pozbyć się wrażenia, że wykorzystałaś tzw. imperatyw narracyjny (http://wspolnymi-silami.blogspot.com/2015/03/imperatyw-nie-dla-bo-tak.html). Jeżeli Jeremi cierpiał już wcześniej na serce, powinno to wyjść gdzieś wcześniej, za pomocą hintów (subtelnych wskazówek, np. dziecko mogłoby zapytać ojca, który nagle usiadł w fotelu, czy dobrze się czuje, a on mógłby maskować, że nic mu nie jest, to tylko chwilowa słabość). Serce człowieka nie boli i nie dostaje zawału, bo tak. Jasne, że traumatyczne czy stresowe sytuacje nie są zdrowe dla ludzi w pewnym wieku (w sumie, to w ogóle nie są zdrowe, ale nie o tym mowa), jednak zawały dzieją się w przypadku naprawdę mocno stresujących zdarzeń, działających na system nerwowy. Mężczyzna musiałby cały się trząść, wykazywać zdenerwowanie, a nie spokojnie usiąść sobie na ławce, przeżegnać się jeszcze do Boga i jakby nigdy nic sobie zejść z tego świata. Zastanówmy się tak logicznie, co się tak właściwie stało? Korwusbaum usłyszał rozmowę o szemranych interesach swojego syna i nowego pracodawcy, ale nie poznał szczegółów. Nie miał nawet przesadnie czym się zestresować, aby zejść na zawał; nie przekonuje mnie to, naprawdę.
Jednak wielki plus za umiejętność tworzenia plastycznych, wiarygodnych opisów, które przedstawiły mi świat i pozwoliły przespacerować się po nim. Świetna miniatura! Ujęłaś mnie przede wszystkim całościową, konsekwentnie prowadzoną stylistyką – wykorzystanym w narracji słownictwem, ale również stylizacją  poszczególnych bohaterów, która była w każdym calu dopasowana do charakterów faktycznie żyjących w tamtym okresie. Zaskoczyłaś mnie też niebanalną interpretacją piosenki w tekście, doceniam również research – nazwiska i imiona bohaterów występujących w tekście. Brawo!

Dziękuję ci za udział w konkursie oraz dziękuję Sovbedlly za zorganizowanie go i zaproszenie mnie do szeregów szanownego jury. Przepraszam za brak bety – cała moja praca konkursowa zawierała łącznie ponad 150 stron przy standardowej formie czcionki i żaden betareader nie zdążył jej już przejrzeć. Mogą pojawić się literówki.

– interpretacja piosenki w opowiadaniu (5/5)
– ogólny styl (5/5)
– pomysłowość (9/10)
– logika i spójność (8/10)
– bohaterowie (10/10)
– strona techniczna (8/10)
Łącznie: 45/50 punktów


Sovbedlly
– interpretacja piosenki w opowiadaniu (5/5)
Podoba mi się, że wyszłaś poza granice piosenki i nawiązałaś do Kazimierza Krukowskiego. Nadałaś bohaterowi pomysłowe nazwisko – Korwusbaum, czyli Korwus (kruk – Krukowski) i „baum” – końcówka nazwiska żydowskiego, czym mnie pozytywnie zaskoczyłaś. Mogę więc bez wahania przyznać maksimum punktów.
– ogólny styl (4/5)
Opowiadanie płynnie toczyło się swoim życiem, relaksowałam się przy czytaniu. Masz swobodny styl, ładnie zobrazowałaś atmosferę Dzielnicy Północnej. Przydałoby się nieco więcej opisów, na ulicy, gdzie grał Korwusbaum czy w barze, by jeszcze bardziej zobrazować miejscowe tło fabuły. Fakt, iż lekko „wplotłaś” Krukowskiego do swojej opowieści świadczy o tym, iż solidnie przyłożyłaś się do pisania. Myślałaś konkretnie, o czym chcesz nam opowiedzieć historię i doceniam Twoją staranność.
– pomysłowość (10/10)
Wykazałaś się niemałą pomysłowością, odnosząc się do okresu międzywojennego. Mamy tutaj starego człowieka grającego na akordeonie i zarabiającego na swe dzieci, mamy jego nieuczciwego syna postępującego źle wobec ojca, mamy również tajemniczego mężczyznę, który znał Haba. Wszystko to składa się na ciekawą, nietuzinkową historię. Wiem, że została napisana ona na potrzeby konkursu, ale z przyjemnością chciałabym przeczytać jej kontynuację.
Wrzucenie pieniążka do studzienki ma przynieść szczęście. W przeciwieństwie do Jeremiego Korwusbauma okazało się to pechowe, gdyż chwilę później zmarł na atak serca. Dobra kombinacja.
– logika i spójność (9/10)
Jedyne, co mi zgrzytało to to, że Korwusbaum uwierzył ledwo poznanemu człowiekowi i przyjął jego ofertę pracy. Jako starszy człowiek powinien mieć już doświadczenia i nie dawać się robić w konia. Ale wiadomo, różne są charaktery ludzi, więc nie mogę Cię za to obwiniać, odejmować punktów. To tylko moje luźne spostrzeżenie.
Więcej nieprawidłowości nie ma. Wszystko jest na swoim miejscu.
Jedyny minus za to, że nie wyjaśniłaś dosyć ważnej sprawy, co robił syn Korwusbauma z Maciejem, przez co czytelnik czuje niedosyt.
– bohaterowie (8/10)
Bohaterowie przystępnie zarysowani. Nie było sporego rozwinięcia ich tematu, poświęciłaś parę zdań o dzieciach, przez co zabrakło mi większych uczuć i autentyczności postaci. Z drugiej strony Korwusbaum został przedstawiony świetnie. Czułam jego miłość do córki Melanii, a także rozczarowanie, kiedy dowiedział się o zdradzie syna. Szkoda, że tak tragicznie skończyła się jego historia. Chciałabym dowiedzieć się o losach Melanii i pozostałych dzieci po śmierci bohatera, co dobrze świadczy, bo zaciekawiłaś mnie swoją opowieścią.
Intrygujący Maciej dodawał rzeczywiście tajemniczości, a Haba znielubiłam za to, co zrobił swojemu ojcu. Wykorzystał go nikczemnie, chciał, by ojciec poczuł smak porażki i tę sytuację udało Ci się świetnie skomponować.
Szukałam więcej podobieństw między Kazimierzem Krukowskim a Jeremim Korwusbaumem, ale nie znalazłam oprócz żydowskiego pochodzenia i wymyślonego nazwiska.
– strona techniczna (8/10)
Pod tym kryterium nie napiszę za dużo, bo i rażących błędów nie ma. Gdzieniegdzie brakuje przecinków w niektórych zdaniach, a tam, gdzie one są potrzebne – nie ma ich. Błędów ortograficznych brak.
W dialogach błąd: są dywizy (-) zamiast pauz () i półpauz (–), poza tym prawidłowo są napisane tła dialogowe.
W prawdzie ~ Wprawdzie
Łącznie: 44/50 punktów






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template by Elmo