-->

wtorek, 18 czerwca 2019

*3 Piosenka Ma-maczka

III MIEJSCE
Piosenka
Ma-maczka 
OCENY



Róża, siedząc wygodnie w fotelu, rozwiązywała krzyżówki. Zapalona lampka rzucała ciepły blask na jej pomarszczone dłonie, przykryte miękkim kocem kolana i stojący na stoliku bukiet herbacianych róż, takich, jakie najbardziej lubiła.
Reszta pokoju pogrążona była w półmroku. Cichutko grało radio. Nadawano właśnie koncert „Niezapomniane melodie”
Zofia odłożyła krzyżówki i przymknęła oczy. Lubiła słuchać starych piosenek. Nagle usłyszała zapowiedź redaktora prowadzącego:
- A teraz specjalnie dla państwa piosenka „Już nie zapomnisz mnie” z filmu „Zapomniana melodia” w wykonaniu Aleksandra Żabczyńskiego.
Rozległy się słowa i melodia, które towarzyszyły jej w najważniejszych chwilach życia. Wyciągnęła rękę i pogłośniła dźwięk. Z uśmiechem na ustach wysłuchała piosenki do końca. Później redaktor prowadzący audycję coś jeszcze mówił, śpiewali inni piosenkarze, ale ona już nie słuchała. Położyła głowę na oparciu fotela i oddała się wspomnieniom.
To była ulubiona piosenka jej rodziców. Na filmie, w którym śpiewał ją Aleksander Żabczyński byli chyba z dziesięć razy. Mama nuciła ją w ciągu dnia, zajmując się domem, a tata gwizdał po powrocie z pracy. Zjawiał się zwykle z bukietem róż, które mama uwielbiała. Dzięki temu imię córki było nazwą ukochanych kwiatów.
Róża dotąd pamięta ich wesoły śmiech, gdy brali ją na ręce i we troje tańczyli śpiewając głośno: „Już nie zapomnisz mnie…”
Rodzice byli wtedy tacy młodzi i bogaci. Uwielbiali muzykę i taniec. Mieli w domu gramofon i mnóstwo płyt. Pozwalali córeczce je oglądać. Pamięta, jak ostrożnie brała je do rąk, żeby nie zniszczyć, bo wiedziała, że gdyby upadły na podłogę, mogłyby się połamać. Wyglądały jak czarne koła z maleńkimi rowkami i z okrągłą dziurką w środku. Kładło się je na talerz gramofonu, opuszczało ramię ze specjalną igłą, kręciło korbką i słychać było muzykę.
- Mój Boże, jak to było dawno – westchnęła.
A potem wybuchła wojna. Tata poszedł na front, a one obie zostały same. Aby przeżyć wyprzedawały różne rzeczy. Na końcu mama sprzedała gramofon i płyty. Dzięki temu przez pewien czas miały co jeść, chociaż i tak często szły spać z pustymi brzuchami. Wtedy mama brała ją na kolana, kołysała delikatnie w ramionach i cicho śpiewała piosenkę o tym, że dzięki piosence nie zapomni o tym, kogo kocha. A ona zasypiając marzyła, że tata też nuci tę samą piosenkę i tęskni za nimi. I że niedługo się spotkają.
Najgorsze były bombardowania. Schodziły wtedy do piwnicy wraz z innymi mieszkańcami kamienicy. Mała Różyczka tak strasznie się bała, że zakrywała oczy rękami, aby nic nie widzieć. Mama tuliła ją do siebie i śpiewała do ucha ich ulubioną piosenkę. To przynosiło przerażonemu dziecku ulgę.
Wreszcie nadeszło najgorsze. Pamięta, jakby to było wczoraj. Samoloty nadleciały niespodziewanie. Nie zdążyły zejść do schronu. Rozległ się ogłuszający huk i zapadła ciemność. Gdy się ocknęła, nie wiedziała, gdzie jest. Rozglądała się po obcym domu i na próżno wypatrywała mamy.
Była zrozpaczona, gdy dowiedziała się, że mama nie żyje, ich dom został zburzony, a nią będzie się teraz opiekowała sąsiadka, która też w tym bombardowaniu straciła rodzinę.
To były straszne miesiące. Pociechę przynosiły dziewczynce tylko te chwile, gdy przypominała sobie słowa piosenki śpiewanej przez mamę i teraz ona nuciła głosem ściśniętym przez łzy, że nie zapomni.
Różę wzruszyły te wspomnienia. Poczuła na policzku łzę wypływającą spod przymkniętych powiek. Wytarła je chusteczką i poprawiła się na fotelu. Przypomniała sobie powrót ojca.
Kilka dni wcześniej opiekunka obiecała jej, że zabierze ją na wieś do swojej rodziny. Siedziała więc przy oknie i wyobrażała sobie, jak to będzie. Akurat tego dnia, pamięta, że to było 13 maja, została sama w domu, bo sąsiadka wyszła w poszukiwaniu czegoś do jedzenia. Zwykle zabierała ją ze sobą, ale nie tym razem. Róża nie mogła sobie teraz przypomnieć, dlaczego, ale to była szczęśliwa trzynastka.
Nagle usłyszała pogwizdywanie. Ktoś szedł ulicą i głośno gwizdał melodię jej ulubionej piosenki. Tej, że nie zapomni.
Rzuciła się do drzwi i wybiegła przed dom. Zobaczyła mężczyznę idącego z plecakiem na ramieniu.
- Tata – zawołała. – Tata.
Mężczyzna zatrzymał się, spojrzał w jej stronę.
- Róża? Różyczka? – zapytał niepewnie, a gdy skinęła głową, nie mogąc wydobyć z siebie głosu, porwał ja na ręce i obsypał pocałunkami.
Różyczka, moja córeczka – powtarzał. – Moja ukochana córeczka.
- To dzięki tej piosence odnalazłam tatę – pomyślała Róża i uśmiechnęła się do siebie. – To był uśmiech losu.
Sięgnęła do szuflady i wyjęła album ze zdjęciami. Najwięcej było tych z ojcem, który doskonale odnalazł się w powojennej rzeczywistości. Zaangażowawszy się w politykę, szybko wspinał się po szczeblach kariery. Tylko nie ożenił się powtórnie, wierny pamięci zmarłej żony.
Kobieta przekartkowała album, znalazła swoje zdjęcia z okresu młodości. Z fotografii patrzyła na nią ładna blondynka, szczupła i delikatna. Elegancko ubrana, ale jednocześnie jakby trochę wycofana, niewysuwająca się na pierwszy plan.
Ojciec kochał ją bardzo, ale nie poświęcał zbyt dużo czasu, rekompensując to drogimi prezentami.
Mieszkali w coraz większych domach, mieli coraz piękniejsze rzeczy, a w pokoju zawsze musiał stać bukiet róż.
Odebrała staranne wychowanie, stosowne do ich pozycji społecznej. Ojciec dbał, aby uczyła się języków obcych i gry na fortepianie. Oprócz nauki, nie miała innych obowiązków. Lubiła czytać, głównie romanse i marzyła o tym, o czym marzą wszystkie dziewczyny, czyli o miłości.
Aby ukochana jedynaczka się nie przemęczała, do prowadzenia domu zatrudnił gosposię. Rozpieszczał ją jak mógł.
- Wiesz, Róża, ty to masz życie usłane różami – zazdrościły jej koleżanki.
Dobrobyt jej nie zepsuł – była miła, otwarta, grzeczna, nie sprawiała ojcu kłopotów. Wszyscy chwalili ją za uprzejmość i dobre maniery.
- To dobra dziewczyna – mówiono.
Gdy tylko ojciec miał czas, siadywali w salonie, wspominając dawne czasy, a ona grała na pianinie i śpiewała ulubioną piosenkę o tym, że nie da się zapomnieć.
I dzięki tej piosence wiele lat później poznałam swojego przyszłego męża, Karola – uśmiechnęła się do wspomnień.
Przed oczami stanęła jej niewielka księgarnia przy bocznej uliczce, do której często zaglądała. Była córką zamożnego człowieka, więc mogła pozwolić sobie nawet na kosztowne zakupy. Przyzwyczaiła się do tego, że dostaje to, na co ma ochotę.
- Byłam pierwsza – zawołała gniewnie, gdy oboje równocześnie sięgnęli po ostatnią płytę z piosenkami z przedwojennych filmów.
- Nieprawda, – zaprzeczył – ale jestem gotów ustąpić, jeśli umówi się pani ze mną na kawę – dodał ze śmiechem.
Zaczerwieniła się jak róża, usłyszawszy te słowa. Jeszcze i teraz to wspomnienie wywoływało uśmiech na jej twarzy.
Oczywiście poszła z nim na tę kawę. Jako młodziutka dziewczyna była ufna i trochę naiwna. Nawet nie myślała, że ktoś mógłby zrobić jej krzywdę. Do tej pory nie spotykała się z chłopakami, bo ojciec sobie tego nie życzył, uważając, że nikt nie jest dla niej odpowiedni.
Po drodze Karol zerwał z krzaka ledwie rozkwitłą różę i podarował jej.
- Róża dla Róży – przyklękając na jedno kolano, teatralnym gestem podał jej kwiat.
Wysoki i przystojny, spodobał się jej. Był miły, inteligentny i z pasją opowiadał o muzyce. Był studentem tak jak ona. Okazał się czarującym chłopakiem, więc bez większych oporów zgodziła się na jego propozycję, aby podzielić się kupioną płytą. W jednym tygodniu słuchałaby jej ona, a w drugim cieszyłby się nią on.
Początkowo spotykali się co tydzień, aby przekazać sobie płytę. Spotkania te nie trwały długo, bo Karol nie mógł poświęcić jej zbyt wiele czasu. Był bardzo biedny. Studiował i tworzył, jednocześnie pracując na swoje utrzymanie.
W czasie wojny stracił oboje rodziców, więc wychowywał się w domu dziecka. Od rozpaczy ratowało go tylko to, że od wczesnego dzieciństwa kochał muzykę.
- Byłem takim Jankiem Muzykantem – żartował, opowiadając o sobie.
Do studiowania namówili go nauczyciele, którzy poznali się na jego talencie. Egzaminy wstępne do konserwatorium zdał śpiewająco i został przyjęty. Mieszkał w maleńkim, skromnie umeblowanym pokoiku, który wynajmował, płacąc właścicielom lekcjami muzyki udzielanymi ich dziecku.
Róża czule musnęła palcami fotografię Karola, kontynuując swoją podróż sentymentalną
Spotykali się coraz częściej. Zrodziła się miłość. Taka prawdziwa, która nie zważa na nic, więc zapragnęła, aby dwaj najważniejsi mężczyźni w jej życiu poznali się i polubili. Ale wszystko poszło nie tak.
Pamięta, jak w końcu przyprowadziła go do domu i przedstawiła ojcu. To była katastrofa. Karol w swoim skromnym, znoszonym ubraniu w jej bogatym, pełnym kosztownych mebli mieszkaniu czuł się niepewnie. Peszyła go też gosposia podająca do stołu. A ojciec odnosił się do niego lekceważąco.
Jeszcze dziś, chociaż minęło tyle lat, czuła smutek i rozgoryczenie z powodu reakcji ojca, który stanowczo nie zgadzał się na ich związek.
- To nie jest mąż dla ciebie. Należy do takich ludzi bez jutra – perswadował. – Zostanie najwyżej nauczycielem muzyki i będzie zarabiał poniżej średniej krajowej. A ty jesteś przyzwyczajona do lepszego życia.
Róża protestowała. W czasie jednej z kłótni usłyszała:
- Wybieraj: on albo ja.
Wybrała i nigdy tego nie żałowała, chociaż za swoją decyzję zapłaciła wysoką cenę. Ojciec zerwał z nią wszelkie kontakty.
Karol oświadczył się jej, nie mogło przecież być inaczej, przy dźwiękach piosenki „Już nie zapomnisz mnie”, której nie zabrakło także na skromnym weselu.
Oboje kochali stare przeboje, szczególnie te z lat 30-tych. W prezencie ślubnym dostali od przyjaciół nowoczesny adapter i kilka płyt. Często wieczorami zapraszali znajomych, puszczali płyty i tańczyli.
Karol rzeczywiście, tak jak przepowiedział jej ojciec, znalazł pracę w szkole. Dzieci uwielbiały jego lekcje. Młody muzyk założył chór i zespól wokalny, które cieszyły się w szkole dużą popularnością. Nie zaniedbywał przy tym własnej twórczości. Nie zarabiał wiele, ale jej to nie przeszkadzało. Pomimo niedostatku rozkwitła jak róża.
Wreszcie wygrał prestiżowy konkurs dla młodych kompozytorów i zaczęło być o nim głośno w mediach. Kompozycja stała się wielkim przebojem. Posypały się zaproszenia na festiwale i zamówienia na piosenki. Z dnia na dzień Karol zyskał sławę i pieniądze.
Gdy musiał wyjechać, dzwonił do niej codziennie i przez telefon śpiewał tę piosenkę o miłości i pamiętaniu, dzięki której się poznali.
Kupili sobie pierwszy samochód i gdy tylko mogli pędzili nim po drogach, śpiewając ukochaną piosenkę. Można powiedzieć, że stał się ich pałacem na kółkach.
- Mój Boże, jakie to były cudowne czasy – pomyślała i powiodła wzrokiem po zgromadzonej kolekcji płyt ustawionych na półkach regału. Z każdą wiązała się jakaś historia.
Karol wiedział, że jej ulubioną piosenką jest ta zatytułowana „Już nie zapomnisz mnie”, więc przy różnych okazjach obdarowywał ją płytami, a potem kasetami, na których była nagrana przez różnych wykonawców.
- Tę dał mi w pierwszą rocznicę ślubu – przypomniała sobie, patrząc na obwolutę. – I tu śpiewa Mieczysław Fogg. A tę dostałam na imieniny, tu wykonawcą jest Połomski. A tę dostałam od ojca …
Róża założyła okulary, popatrzyła na stojącą na półce fotografię i wróciła do wspomnień.
Pewnego dnia zadzwonił telefon. I jeszcze raz okazało się, że piosenka miała rację. To był ojciec.
Początkowo nie chciała z nim rozmawiać, odkładała słuchawkę, gdy usłyszała jego głos. Więc użył podstępu. Gdy odbierała, nie mówił nic, tylko puszczał tę piosenkę o pamiętaniu, o tym, że nie można zapomnieć kogoś, kogo się kochało. Dziś nazwałaby to manipulacją, wtedy ….
Zgodziła się na rozmowę. Spotkali się w kawiarni. Przyszedł z bukietem róż i kasetą magnetofonową. Przepraszał. Mówił, że się mylił co do Karola.
- Szkoda, że zrozumiał to dopiero wtedy, gdy stał się on sławny i bogaty – pomyślała, ale przebaczyła. A i Karol nie chował urazy.
Róża odłożyła album. Włączyła magnetofon, żeby znowu posłuchać piosenki, która wywołała lawinę wspomnień.
- To doświadczenie z ojcem powinno nas czegoś nauczyć – pomyślała. – A nie nauczyło niczego.
Z zażenowaniem przypomniała sobie, że gdy ich córka zakochała się w początkującym informatyku z małego miasteczka, też nie byli zachwyceni ani chłopakiem, ani jego rodziną. Próbowali wyperswadować dziewczynie ten związek. Dopiero, gdy okazało się, że jej wybranek jest współtwórcą kultowej gry komputerowej, zmienili zdanie.
- Chyba jakieś fatum wisi nad naszą rodziną – Róża przypomniała sobie łzy wnuczki, która nie dalej jak kilka dni temu wypłakiwała się przed nią, bo rodzice zabronili jej spotykać się z początkującym aktorem, chłopakiem pochodzącym ze wsi. Zakochana dziewczyna nazywała go geniuszem sceny.
- Do licha – zdenerwowała się. – Czy oni już nie pamiętają, co to znaczy kochać? I że zgodnie ze słowami piosenki, którą tyle razy razem śpiewali, prawdziwej miłości nie da się zapomnieć. Czas to zmienić.
Wyłączyła magnetofon i zdecydowanym ruchem sięgnęła po telefon.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template by Elmo