-->

wtorek, 18 czerwca 2019

*6 Geniusz sceny Gadatiela

Geniusz sceny
Gadatiela 
OCENY


Maciek wchodząc na scenę przystanął zaskoczony. Na jednym ze schodków po prawej stronie siedział przygarbiony staruszek i oglądał wnętrze teatru. Mężczyzna miał siwą czuprynę i tylko tyle mógł zobaczyć. Zaciekawiony Maciek podszedł bliżej, a staruszek odwrócił się, gdy usłyszał kroki na deskach. Uśmiechnął się lekko do niego. Oczy miał brązowe a w kącikach zmarszczki mimiczne.
– Dzień dobry, przepraszam, kim pan jest i kto pana tutaj wpuścił? – Zapytał.
– Witam, jestem tylko biednym staruszkiem, który chciał trochę powspominać o starych czasach. Za chwilę pójdę sobie, jak tylko zaczniecie próbę. Ten wasz reżyser to istny tyran. – Odpowiedział z lekkim uśmieszkiem.
– A więc pan słyszał...
– Tego nie dało się nie słyszeć, chociaż z doświadczenia wiem, po co reżyserzy krzyczą na aktorów. Pragną, aby ich sztuka była jak najlepsza i aktorzy pokazali się z jak najlepszej strony. Może pan usiądzie. – Staruszek poklepał miejsce obok siebie, a Maciek usiadł obok, krzyżując nogi.
– Powiedział pan, że przyszedł powspominać. Był pan aktorem? – Staruszek westchnął cicho jakby ze smutkiem.
– Tak, dawno temu, jeszcze na świecie ciebie nie było młodzieńcze. A mam na imię Henryk Pączek – Maciek parsknął śmiechem. – Wiem, mam zabawne nazwisko, często ktoś złośliwie dodawał zdanie a z jakim nadzieniem. Odpowiadałem wtedy, że z różą, bo takie są najlepsze, szczególnie krakowskie. – Zaśmiali się cicho. – Występowałem na tej scenie i nie tylko, uwielbiałem grać w komediach i filmach. Śpiewałem, komponowałem i tworzyłem muzykę, a potem występowałem, zabawiając publiczność. To był mój żywioł, marzenie, cel w życiu. Pracowałem nawet w radiu. Do tego uwielbiałem grać na nerwach mojemu sąsiadowi Hipolitowi. Lubiłem z niego żartować. Ja mieszkałem na drugim piętrze a on na pierwszym. Regularnie zmieniałem tabliczki z naszymi nazwiskami, bo mieliśmy takie samo na nazwisko.
– A co pan skomponował? – Zapytał zaciekawiony Maciek.
– Sporo tego było, często puszczaliśmy moje utwory w radiu. – Odpowiedział. – Graliśmy u mnie w mieszkaniu, doprowadzając sąsiada do szewskiej pasji, bo uważał to za rzępolenie. Wolał klasyczną muzykę. Kiedyś mieliśmy z zespołem próbę u mnie w mieszkaniu. Oczywiście sąsiadowi się to nie spodobało. Pierwsze przyszedł do mnie i nawrzeszczał, złorzeczył, ale go wygoniliśmy. Po chwili usłyszeliśmy jak gra jego zespół. Złośliwie graliśmy coraz głośniej, on to samo. Do pokoju wpadł lokaj i mówi, że policja przyjechała. My od razu przerwaliśmy grę, lecz sąsiad nie, dalej głośno grał. Obserwowaliśmy, jak tłumaczy się policji i pokazuje na moje mieszkanie. Nie udało mu się tego wytłumaczyć ani odkręcić. – Panowie parsknęli śmiechem – Miałem niesamowicie dużo z nim przygód i zwad, uwielbiałem robić mu kawały. Jednocześnie scena była dla mnie czymś najważniejszym w życiu. Pragnąłem, aby publiczność mnie kochała i słuchała. Chyba każdy aktor pragnie być rozpoznawany i lubiany. – Uśmiechnęli się porozumiewawczo.
– Długo występował pan na scenie? – Henryk przeczesał włosy które opadły mu na oczy.
– Tak, dopóki starczało sił i energii. Niestety starość nie radość i musiałem w końcu odpuścić. Lecz to, co przeżyłem na scenie, w kinie, radiu nikt mi nie zabierze. – Odparł i ponownie rozglądnął się po pół mrocznej sali.
– Opowie pan coś jeszcze? – Maciek był ciekaw staruszka. Również uwielbiał słuchać historii związanych z teatrem i sceną. Dlatego też sam poszedł do szkoły teatralnej.
Zostałem zaproszony na bal przebierańców, wraz z zespołem, abyśmy zabawiali gości swoją muzyką. Koledzy od razu zgodzili się na koncert. Skoro to był bal przebierańców, postanowiliśmy zakpić sobie z gości. Mieliśmy nowy utwór w swoim repertuarze i pasował wprost idealnie do naszego balu. Przebrałem się za kobietę, aby być bardziej wiarygodnym. Założyłem piękną czerwoną suknię z cekinami do ziemi. Skonstruowaliśmy z biustonosza piersi. Obwinąłem się materiałem, nadając sylwetce kobiecy wygląd, a kolega pomógł mi założyć sztuczny biust. Do tego założyłem kobiecą perukę i zrobiłem sobie makijaż. Jako dodatek miałem kolię oraz szal boa i klipsy na uszach. Potem bolały mnie uszy po nich. – Mechanicznie dotknął płatka ucha – Najtrudniej było chodzić w butach na obcasie. Co prawda były niskie, ale i tak musiałem utrzymać równowagę. I tak wyszedłem przed widzów i gości balu. Zacząłem śpiewać z lekkim wibrato: Wy jesteście mocni, silni — my słaba płeć. Lecz my mamy, coś, co wyście by chcieli mieć, Co jest warta wasza siła — wasza pięść i twarda dłoń. My kobiety — choć słabiutkie, mamy na was jedną broń... Specjalnie śpiewałem cienkim głosem, aby ludzie myśleli, że to kobieta. Chodziłem między panami i zaczepiałem ich, uśmiechałem się czerwonymi ustami. Najbardziej spodobało mi się, jak patrzył na mnie mój sąsiad Hipolit. Po prostu nie mógł oderwać wzroku. Zacząłem śpiewać refren: Sex appeal, to nasza broń kobieca, Sex appeal, to coś, co was podnieca. Wdzięk, styl, charm, szyk! Tym was zdobywamy w mig, ooooo... Jeden znak, a już nie wiecie sami, co i jak, wzdychacie godzinami. Ech, och, uch, ach i męczycie się, że strach! Hipolit wtedy chciał dotknąć mnie w pupę, ale udało mi się uciec. Dostałem ogromne brawa i mój zespół zacząć grać inną muzykę. Prowadziłem dalej tę komedię. Hipolit za mną zaczął latać. Zgodziłem się na drinka i rozmawialiśmy, a ja udawałem zainteresowanie jego osobą. Goście widząc nas, śmiali się z tego wszystkiego, a dokładnie z jego naiwności. Niesamowicie trudno było się od niego oderwać i uciec, aby się przebrać. W końcu uciekłem od niego. Potem kolega powiedział, że niemal przez cały bal mnie szukał.
– Pogodziliście się kiedyś?
– Tak, po pewnych wydarzeniach i perypetiach okazało się, że możemy grać na tych samych falach, a nasza muzyka pasuje do siebie. – Odpowiedział starszy pan.
– Jakie to był perypetie?
– Kilka dni przed tym balem poznałem piękną kobietę. Przyjechała do wujka w odwiedziny, ale pomyliła mieszkania i znalazła się u mnie. Potem zniknęła jak kamfora. Zapamiętałem tylko jej imię i wygląd. Miała na imię Lodzia a usta czerwone jak róże. Piękna delikatna twarz i brązowe oczy. Próbowałem ją poderwać, ale odbijała wszystkie moje zakusy i komplementy. Zakochałem się od pierwszego wejrzenia. Okazało się, że jest siostrzenicą tego Hipolita, a on od razu zaczął kopać pode mną dołki. Zaczęliśmy istne manewry miłosne między sobą. W wyniku nieporozumienia ona się obraziła i pokłóciliśmy się między sobą. Jej wuj był ucieszony a ona nie bardzo. Miała wyjechać, tylko nie wiem, co ją powstrzymało.  Napisałem do niej liścik z przeprosinami i wyjaśnieniem sprawy a ona do mnie również napisała liścik. Znów w wyniku nieporozumienia listy nie dotarły do nas. Uradowany śpiewałem wtedy w radiu: Najważniejsza dziś jest ona Pierwsza, siódma, trzecia, piąta. Ktoś mi wszystko dziś po Plątał, ale jedno, jedno wiem, umówiłem się z nią na dziewiąta. Tak mi do niej tęskno już, zaraz wezmę od szefa akonto. Kupie jej bukiecik róż. Potem kino, cukiernia i spacer w księżycową jasną noc i będziemy szczęśliwi, weseli aż przyjdzie północ i nas rozdzieli i umówię się z nią na dziewiąta. Na dziewiąta tak jak dziś. – Staruszek miał miły i ciepły głos, gdy śpiewał.
– Usłyszała to?
– Tak, tylko nie wiedzieliśmy, że nasze listy nie dotarły. Lokaje naprawili to bardzo szybko i spotkaliśmy się w kamienicy Hipolita. Była niesamowita awantura amerykańska. Bardzo się starałem, aby mi uwierzyła i wybaczyła. Wtedy zachodziłem w głowę, o czym marzą kobiety, jak nie o miłości i to wzajemnej. – Odpowiedział i przeczesał siwą grzywkę palcami. Ten gest był mechaniczny, pewnie wyćwiczony przez lata. Siedzieli w milczeniu. Maciek chciał zadać Henrykowi mnóstwo pytań o aktorstwo, muzykę i jego przygody, ale nie wiedział, od czego zacząć.
– Przepraszam, nie chcę być nachalny – Zaczął się jąkać.
– Nie jest pan, a jąkanie niezbyt dobrze wychodzi podczas grania roli – Maciek zarumienił się delikatnie – Mnie jest bardzo miło, że ktoś słucha moich wspomnień o zapomnianych melodiach, ogląda moje filmy i inne przygody z teatrem.
– Pana melodie nie są zapomniane. Często puszczają je w radiu, nawet filmy z pana udziałem oglądamy na warsztatach z aktorstwa. Pana piosenki zna każdy i są śpiewane na różnie sposoby i przez każdego.
– A kobiety? Występują w teatrze? Zmieniło się coś od moich czasów? Zawsze wiedziałem, że one nie są delikatne ani słabe. Mają silne charaktery i mocne cechy osobowości. Potrafią poradzić sobie w trudnych sytuacjach.
– Ma pan rację, kobiety teraz są wyzwolone i pracują w różnych zawodach w tym aktorstwo. Potrafią wcielić się w każdą rolę nie tylko kobiecą, ale też męską. W niczym nam nie ustępują, a czasem wyprzedzają swoją urodą. – Henryk uśmiechnął się lekko.
– Panna Lodzia również byłaby wspaniałą aktorką i śpiewaczką. – Stwierdził z melancholią staruszek – Kochałem ją najbardziej na świecie i z nią chciałem dzielić życie, chociaż uwielbiałem płeć piękną. Byłem wielkim kobieciarzem i kochałem podrywać, adorować oraz flirtować z nimi – W jego słowach było uczucie do ukochanej kobiety. – A pan ma już swoją wybrankę?
– Niestety nie spotkałem jeszcze ukochanej.
– Niech się pan nie poddaje. Spotka pan ją w najbardziej niespodziewanym i najmniej odpowiednim miejscu i czasie. Tak jak ja i panna Lodzia. – Pocieszył go Henryk poklepując po ramieniu. Maciek poczuł zimne dreszcze – A jakiż spektakl przygotowujecie, że reżyser tak krzyczał? – Maciek uśmiechnął się zmieszany.
– Przygotowujemy spektakl komediowy. Krzysiek, reżyser nakrzyczał na nas, że nie opanowaliśmy tekstu i improwizujemy. Potem Paweł zaczął go przedrzeźniać i naśladować. Krzysiek wkurzył się na poważnie i na nas nawrzeszczał. Zagroził wywaleniem ze spektaklu i powiedzeniu o wszystkim dyrektorowi. Do tego dziś jest jakiś pechowy dzień, bo wszystko nam się psuje. Pierwsze nie działały lampy na scenie – Maciek wskazał na lampki po bokach ścian – Potem okazało się, że Krzysiek przyniósł inną muzykę, a nie tę do spektaklu. Paweł uderzył głową o belkę stropową i ma wielkiego guza, a ja potargałem kamizelkę kelnera na spektakl i teraz nasza scenografka musi go naprawiać. Krzysiek wybuchnął i kazał nam się rozejść, a sam poszedł zapalić papierosa na uspokojenie. – Henryk zaśmiał się głośno, a Maciek mu zawtórował.
– Niesamowite, nic się nie zmieniło od moich czasów. Wciąż przygotowania wyglądają jak katastrofy i trzecia wojna światowa. Krzyczący reżyser, psujące się rzeczy, pomylony tekst. Nie martw się, za drugim podejściem będzie lepiej i zacznie się wam wszystko układać. Sam miałem takie przygody podczas koncertów czy nagrań w radio. – Pocieszył go Henryk.
– A jakie to było przygody? – Zapytał rozbawiony Maciek.
– Kiedyś po mojej audycji miała polecieć jakaś miła melodia i miał wejść od razu mój przyjaciel. Tylko ktoś mądry nie przełączył mikrofonu i cały mój dialog z nim usłyszeli słuchacze. A nabijałem się wtedy z Hipolita i jego stetryczałej orkiestry. Mówiłem, że nawet zmarłego obudzą z grobu i nic dziwnego, że jest sam, bo wszystkie kobiety uciekły od jego muzyki. Śmialiśmy się, że ustniki pozjadają, z chęci zagarnia, mi na nerwach. – Maciek parsknął śmiechem. Usłyszeli głosy z korytarza.
– Maciek! Gdzie ty jesteś komediancie! – Ktoś groźnie głośno zawołał – Zaczynamy próbę. Ma być na tip-top bez marudzenia.
– Krzysiek! Jestem na scenie – Zawołał Maciek, odwracając się, w stronę wyjścia ze sceny. Krzysiek od razu wszedł na nią i rozglądnął się zaskoczony.
– Z kim rozmawiałeś? – Zapytał podejrzliwie. Maciek odwrócił się i wskazał na staruszka. Otworzył szerzej oczy. Staruszka nie było, zniknął.
– Ja... Ten... Staruszek, Henryk – Wyjąkał. Krzysiek zmarszczył czoło.
– Tylko mi nie mów, że coś piłeś i ci się przywidziało. – Odparł groźnie reżyser. Maciek wstał, otrzepując spodnie. Jednocześnie rozglądał się po niemal pustej sali. Staruszka, z którym rozmawiał, nie było.
– Nic nie piłem, tylko rozmawiałem z panem Henrykiem Pączkiem. Wspominał dawne czasy i opowiadał o swoim sąsiedzie z parteru Hipolicie. – Odpowiedział Maciek. Krzysiek spojrzał mu w oczy.
– Ćpałeś, wciągałeś coś? – Spytał, mrużąc oczy.
– Zwariowałeś?! Ja się nie biorę za takie rzeczy. Po prostu siedziałem na deskach ze staruszkiem i rozmawialiśmy o kobietach. – Oburzył się insynuacjami reżysera.
– Tylko tu nie ma żadnego staruszka. Maciek jesteś zmęczony i za bardzo was goniłem z próbami. Idź, coś zjedz i przyjdź, jak ochłoniesz. – Powiedział Krzysiek, a Maciek poruszony i wstrząśnięty zszedł ze sceny. Krzysiek szedł przed nim. On odwrócił się jeszcze i w końcu go zobaczył. Staruszek siedział na jednym ze stojących krzeseł przed sceną. Maciek otworzył usta, aby powiedzieć o tym Krzyśkowi, ale Henryk pomachał mu i zniknął w ciemnościach sali teatralnej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template by Elmo