-->

wtorek, 18 czerwca 2019

*6 Oceny Geniusz sceny

Oceny pracy Geniusz sceny Gadatiela (227 punktów)


Astroni

Bohaterowie 7/10 pkt.
Tu kwestia jest nietypowa – w opowiadaniu występuje dwóch panów, ale tylko jeden z nich to interpretowany przez autorkę Henryk Pączek. Jego „rywal”, Hipolit Pączek, jest natomiast bohaterem rozległych wspomnień tego pierwszego, co jednak nie przeszkadza dowiedzieć się wystarczająco wiele o jego osobowości, a przede wszystkim o arcyciekawych relacjach łączących obu panów. Ba, zaryzykowałabym stwierdzenie, że postać Hipolita jest tu nawet nieco bardziej wyraźna niż Henryka, który jawi się nam na pierwszym miejscu jako ułożony staruszek, a dopiero dalej jako pełen energii muzyk. Inna sprawa, że dużo chętniej zobaczyłabym wybrańców autorki w akcji – to, jak wyobraża sobie ich dialogi, gesty, sposoby na radzenie sobie z sytuacją... Ciężko oceniać opowieść w opowieści, choć jej bierność za bardzo nie razi.

Słowa kluczowe 6/6 pkt.
Nie spodziewałam się, że sposób wykorzystania słowa róża może mnie zachwycić – a jednak! Wiem, mam zabawne nazwisko, często ktoś złośliwie dodawał zdanie a z jakim nadzieniem. Odpowiadałem wtedy, że z różą. Bardzo ładne, proste, niezwykle oryginalne, a przy tym niepowtarzalne, bo przecież nie często trafia się takie nazwisko.
Pozostałe słowa kluczowe są ok, użyte naturalnie, tak jak być powinno.

Fabuła 4/10 pkt.
Trudno mi mówić o pełnoprawnej fabule, gdzie jest jedynie jej zalążek – staruszek sobie siedzi z młodszym kolegą po fachu i rozmawia, i już. Niby jest to podejście, z którym najlepszym mistrzom pióra (czy innych mediów) jest bardzo do twarzy – w ciszy braku akcji potrafią wydobyć z postaci naprawdę niezapomniane zwierzenia, czarującą głębię, a w tym przypadku również pewnie i różnice międzypokoleniowe oraz różnice między światami, które ukształtowały to, jak działają na scenie. Nie trzeba się jednak długo zastanawiać, by odkryć, że do tego poziomu autorce Geniusza sceny wiele brakuje, dlatego szybko kłuje w oczy monotonia zwierzeń, sztywność reakcji słuchacza (Opowie pan coś jeszcze? A jakie to było przygody? Jakie to był perypetie?) i ogólne odcięcie od otaczającej je rzeczywistości. W tym ostatnim mam na myśli iż przykładowo ciepło przyjęłabym jakieś wprowadzenie do osoby reżysera i przyczyn mianowania go tyranem – jakaś sytuacja poprzedzająca? odgłosy zza sceny? wspomnienia czy zdenerwowanie Maćka? Nie chcę napomknięcia pod koniec tekstu, że reżyser tak krzyczał? – chcę zobaczyć w akcji czerwonego ze wściekłości artystę-furiata! Choćby w jednozdaniowej retrospekcji roztrzęsionego aktora.
Zresztą nie tylko ten element by zyskał na uzupełnieniu tekstu o krótkie opisy czy to reakcji czy przemyśleń bohaterów (słowa w dialogu to naprawdę nie wszystko!), a nawet paru słów na temat wyglądu... właściwie czegokolwiek i kogokolwiek. Takie rzeczy nadają historii spokoju i atmosfery, a to by się tu bardzo przydało. Jednak tym, na brak czego opowiadanie cierpi najbardziej, jest brak „chemii” między bohaterami, czy wręcz jakiejkolwiek interakcji. Pan Henryk wymienia seriami swoje przygody, a jego towarzysz ma wkład w rozmowę na poziomie potakiwania. Takie: No i co mi pan dziadziuś jeszcze powie ciekawego? Nie tak się pisze takie rzeczy. Nie że autorka nie próbowała. Przewija się tu mnóstwo tematów, które mogłyby wzbudzić emocje – wiara w siłę kobiet, obawa przed zapomnieniem, truizmy o miłości, zabawne przemyślenie o katastrofalnych przygotowaniach... Ale nie wzbudzają, a w takiego rodzaju opowiadaniu głębia i emocje, czy chociaż poczucie humoru to sprawy kluczowe.
Daję po punkcie za oryginalne podejście do prezentacji Hipolita Pączka, miejsce akcji, to że Maciek również jest aktorem oraz bezlik katastrof scenicznych.

Logika 8/10 pkt.
Generalnie logika jest, bo ciężko byłoby ją zepsuć w takim opowiadaniu... Generalnie.
„– Pana melodie nie są zapomniane. Często puszczają je w radiu, nawet filmy z pana udziałem oglądamy na warsztatach z aktorstwa. Pana piosenki zna każdy i są śpiewane na różnie sposoby i przez każdego”.
Tak mówi ktoś, kto dopiero co dopytywał, kim intruz jest i podśmiewywał się z jego nazwiska, wyraźnie nie znając go wcześniej.
Zastanawiają też okoliczności przyrody – dopiero reżyser krzyczy, wszystko stoi na głowie, a nagle... cisza? I pan aktor ma czas sobie gadać (niezależnie od tego czy pan Pączek naprawdę istniał czy nie). Nie mam wątpliwości, że gdyby doszło do tekstu z prawdziwą fabułą i bardziej złożoną akcją, byłoby tego jeszcze więcej, ale szczęśliwie teraz mogę ująć tylko dwa punkty.

Poprawność stylistyczna, językowa, ortograficzna 4/5 pkt.
Większość zdań jest prostych i mało rozbudowanych, czym jako tako udaje się ukryć brak lekkości w budowaniu ciekawszych wypowiedzi. A jednak szydło z worka i tak od czasu do czasu wychodzi:
„Mężczyzna miał siwą czuprynę i tylko tyle mógł zobaczyć”.
Dzięki kontekstowi udaje się zgadnąć, że to obserwującemu mężczyznę Maćkowi udało się zobaczyć jedynie siwą czuprynę. Zapis jednak rysuje nam sytuację pana, który nie widział nic poza własną czupryną.
„Hipolit wtedy chciał dotknąć mnie w pupę, ale udało mi się uciec”.
Dotknąć mojej pupy, złapać za pupę albo też klepnąć w pupę. Chyba że próbował zrobić jeszcze coś innego, ale tego nie będę dociekać.
„Lecz to, co przeżyłem na scenie, w kinie, radiu nikt mi nie zabierze”.
Tego (...) nie zabierze.
Pozostaje pochwalić autorkę za to, że zna swoje słabe strony i umie sprawić, żeby nie ujawniały się zanadto, zamiast na przykład silić się na długie eleganckie zdania.

Interpunkcja, zapis dialogów, oprawa graficzna 3,5/5 pkt.
Po pierwsze zapis dialogów (standardowo nie zwracający uwagi na zależności między czasownikami czynności mowy i interpunkcją) często zaskakuje nas narracją dotyczącej osoby innej niż jest faktycznie:
„– Powiedział pan, że przyszedł powspominać. Był pan aktorem? – Staruszek westchnął cicho jakby ze smutkiem”.
„– Długo występował pan na scenie? – Henryk przeczesał włosy które opadły mu na oczy”.
„– A jakiż spektakl przygotowujecie, że reżyser tak krzyczał? – Maciek uśmiechnął się zmieszany”.
We wszystkich przypadkach za myślnikiem mamy osobę pytaną, a nie pytającą, co wprowadza nam kompletny rozgardiasz do dialogu. A wystarczyłby najzwyczajniejszy „enter” po znaku zapytania.
Narzuca się też niedbalstwo w interpunkcji. Raz mamy klasyczne problemy z przecinkami:
„Henryk przeczesał włosy które opadły mu na oczy.”
„Oczy miał brązowe a w kącikach zmarszczki mimiczne”.
„Śmialiśmy się, że ustniki pozjadają, z chęci zagarnia, mi na nerwach”.
A innym razem brakuje całego cytatowego wyróżnienia:
„Wiem, mam zabawne nazwisko, często ktoś złośliwie dodawał zdanie a z jakim nadzieniem.”
Bo jak nie ma żadnego cudzysłowu, pochylenia czy chociaż dwukropka, to mamy w efekcie nie pączka, a zdanie z nadzieniem.
A jakby tego wszystkiego było mało, piosenka zaśpiewana przez pana Henryka została skopiowana bezkrytycznie z pierwszego źródła podpowiedzianego przez Google i oczywiście niedostosowana do przejścia z wiersza w prozę nowymi przecinkami itp. I w efekcie mamy:
„Najważniejsza dziś jest ona Pierwsza, siódma, trzecia, piąta. Ktoś mi wszystko dziś po Plątał, ale jedno, jedno wiem, umówiłem się z nią na dziewiąta.”
A już pod drugim linkiem czekało całkowicie poprawne Tekstowo.pl :(
Rzeczy mimo wszystko małe, więc odejmę tylko po pół punktu, jednak co do tej ostatniej wciąż nie mogę się, jak można było taki twór wysłać na konkurs.

Razem: 32,5/50 punktów.

Kvist

Bohaterowie 8/10 pkt.
W krótkich historyjkach Henryka autorce bardzo dobrze udało się zinterpretować zarówno głównych bohaterów, jak i nawet piosenki, za co duży plus.
Szkoda jedynie, że Maciek, który stanowi niejako spoiwo między jednym światem a drugim, został potraktowany nieco po macoszemu.

Słowa kluczowe 6/6 pkt.
Wszystkie wymagane słowa kluczowe pojawiły się w opowiadaniu.

Fabuła 7/10 pkt.
Przyznam szczerze, że liczyłam bardziej na jakieś historyjki z planu czy desek teatru, skoro chodzi o „geniusza sceny”, ale to tylko taka luźna uwaga. Bardziej przeszkadzało mi, że punktem wyjścia nie było to zamieszanie w teatrze, w wyniku którego doszło do wymuszonej przerwy, gdyż w tym momencie opowiadanie zaczyna się trochę jakby od środka.

Logika 9/10 pkt.
Pod kątem logiki nie mam większych zastrzeżeń, choć nieco zgrzytał mi moment, w którym jedynie Maciek widział ducha/zjawę. Przydałaby się jakaś króciutka wzmianka o tym, że zmęczył go cały dzień prób i mu się zwyczajnie przywidziało albo że był takim uduchowionym i zaangażowanym artystą, że jego wrażliwość pozwoliła na coś takiego.

Poprawność stylistyczna, językowa, ortograficzna 4,5/5 pkt.
Jeśli chodzi o poprawność stylistyczną, to w zasadzie nie mam specjalnych uwag; miejscami pojawiły się drobne uchybienia, jak na przykład błąd w deklinacji czy małe zamieszanie z podmiotami, ale poza tym wszystko dobrze.

Interpunkcja, zapis dialogów, oprawa graficzna 3/5 pkt.
W kilku miejscach brakowało przecinków, a także (już w całości) wcięć akapitowych.
Dialogi zaczynają się od półpauz, za co ogromny plus. Przy zmianie podmiotu w dialogach zdanie należy zacząć od nowego akapitu – tego zabrakło. Słowa, które wyrażają sposób mówienia, zapisuje się małą literą.

Punkty dodatkowe 1/4 pkt.
Dodatkowy punkt za użycie tekstu piosenki w opowiadaniu.

Razem: 38,5/50 punktów.

Lee Blanck

Bohaterowie 10/10 pkt.
Bardzo dobrze i szczegółowo ukazane postacie.

Słowa kluczowe 3/6 pkt.
Niektóre słowa wplecione w tekst mało ciekawy sposób.

Fabuła 6/10 pkt.
Opowiadanie to głównie wspomnienia Henryka, ale tekst napisany jest w ciekawy sposób.

Logika 10/10 pkt.

Poprawność stylistyczna, językowa, ortograficzna 5/5 pkt.

Interpunkcja, zapis dialogów, oprawa graficzna 2/5 pkt.

Błędy stylistyczne i w zapisie dialogów.

+ 1 pkt dodatkowy.

Razem: 37/50 punktów.


Nekota Lee

Bohaterowie 10/10 pkt.
Bohaterami w tekście "Geniusz sceny" są Henryk Pączek i Hipolit Pączek. Oboje są całkiem nieźle zinterpretowani i nie będzie to chyba zaskoczeniem, że przyznaję 10 punktów na 10.

Słowa kluczowe 6/6 pkt.
Umieszczenie jednego ze słów kluczowych jako tytuł jest całkiem sprytne. W dodatku nawiązanie do róży występuje tu jako nadzienie do pączka, co uważam za bardzo humorystyczny element. Ponownie, 6 punktów na 6.

Fabuła 8/10 pkt.

Niby nic specjalnego, ale dobrze się to czyta. Ta praca jest idealnym przykładem na to, że w ciekawym opowiadaniu akcja niekoniecznie musi trzymać w napięciu.

Logika 10/10 pkt.
Nie mam absolutnie żadnych zastrzeżeń.

Poprawność stylistyczna, językowa, ortograficzna 3/5 pkt.
Błędy są nieliczne, ale jednak są. Sądzę jednak, że są spowodowane bardziej gapiostwem niż faktyczną niewiedzą.

Interpunkcja, zapis dialogów, oprawa graficzna 4/5 pkt.
To samo, błędy są nieliczne, głównie problemy z przecinkami, ale wciąż są.

Punkty dodatkowe 2/4 pkt.
Pomimo tego że w pracy nie ma zbyt wielu wydarzeń, autorce udało się napisać całkiem niezłe opowiadanie. Nie jest ono mega oryginalne ani wybitne, nie.
Ten tekst zgarnia dużo punktów po prostu dlatego, że jest napisany poprawnie, zgodnie z warunkami oceny prac. Podobało mi się, więc daję 2 punkty na 4.

Razem: 43/50 punktów.


Soturi

Bohaterowie 9/10 pkt.

Podoba mi się opis bohaterów. Jeden przedstawił się sam, piękną opowieścią, dodając jednocześnie drugiego. W tak krótkim opowiadaniu zostało to naprawdę dobrze zrobione, chociaż jeżeli miałabym się doczepić, to Hipolita jednak trochę mi mało.

Słowa kluczowe 5/6 pkt.

Ciekawie użyte słowa kluczowe. Róża podwójnie i też podoba mi się taka interpretacja. Nie zgadzały mi się jedynie „manewry miłosne” w takim kontekście.

Fabuła 6/10 pkt.
Opowiadanie krótkie, ale raczej takie na „posiedzenie i pomyślenie”. Może nie porwało mnie jakoś specjalnie, jednak podobała mi się koncepcja tajemniczego staruszka. Mimo wszystko czuję pewien niedosyt i wydaje mi się, że potencjał tej historii nie został do końca wykorzystany.

Logika 8/10 pkt.
Zgrzytnęła mi sytuacja, w której Henryk przedstawia się, a chwilę później Maciek pyta o to, co skomponował. Natomiast kawałek dalej twierdzi, że jego utwory są bardziej znane. Może nie do końca jest to brak logiki, ale jednak dla mnie pewna nieścisłość.
Druga sprawa: Henryk pyta, czy kobiety występują teraz w teatrze. Na początku pomyślałam, że to głupie pytanie, ale końcówka zmieniła mi całe postrzeganie tego opowiadania, więc jednak wszystko ok.

Poprawność stylistyczna, językowa, ortograficzna 3,5/5 pkt.
Kilka literówek, parę razy słowa użyte w złym kontekście, albo źle zapisane. Ogólnie w porządku.

Interpunkcja, zapis dialogów, oprawa graficzna 4,5/5 pkt.
Nie zauważyłam większych błędów. Raz coś było nie tak z dialogiem, gdzieś tam brakowało przecinka, ale poza tym wszystko poprawnie.

Razem: 36/50 punktów.
Vess

Bohaterowie 10/10 pkt.
Bohaterowie żywi i jak wyjęci z filmu. Mnóstwo wspominianych historii, łącznie z piosenkami.

Słowa kluczowe 4/6 pkt.
Róża użyta przy nazwisku, haha! Wspaniałe! Pozostałe słowa kluczowe użyte, część jednak wmuszona w tekst.

Fabuła 5/10 pkt.
O ile tekst bardzo dobrze się czyta, o tyle widzę tu pewien problem. Nie za bardzo wiem, co autor chciał przekazać tą opowieścią. Jest tu miła rozmowa i wspominanie dawnych czasów, ale dzieje się niewiele. Ostateczne rozwiązanie pozostawia nutkę nostalgii, to bardzo dobrze – ale nie jest w pełni satysfakcjonujące od strony czytelnika szukającego wartości w tym, co przechodzi przez jego ręce.

Logika 10/10 pkt.
Logicznie wszystko się zgadza. Przyznam, że byłam przerażona, gdy bohaterowi próbowano wmówić, że staruszek mu się przywidział, ale sama końcówka ustawiła wszystko do pionu.

Poprawność stylistyczna, językowa, ortograficzna 5/5 pkt.
Nie ma się do czego przyczepić.

Interpunkcja, zapis dialogów, oprawa graficzna 5/5 pkt.
Od pierwszego wejrzenia idzie się zakochać w układzie tekstu. Wszystko tu jest przejrzyste i na swoim miejscu.

Punkty dodatkowe 1/4 pkt.
Punkt za różę w pączku. Ekhm, w Pączku.

Razem: 40/50 punktów.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Template by Elmo